--------------------

____________________

 

 

 



Ględzenie staruszki, czyli "Trzy kontynenty w tydzień" - rejs w październiku 1996

45 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014
Ględzenie staruszki, czyli "Trzy kontynenty w tydzień" - rejs w październiku 1996

            Tak mnie naszło, żeby napisać krótkie wspomnienie rejsu sprzed lat, bo w końcu – czemu nie? Wychowani w świecie zamkniętych granic i odmów na prośby o paszport, szczególnie intensywnie odczuwaliśmy radość z rysujących się przed nami możliwości zwiedzania Europy, a Afryka to ho ho! Dreszcze od stóp do głów i z powrotem. Zresztą, ta radość podróżowania została nam do dziś.

Niestety, pamięć jest zawodna, z trudem przypominamy sobie szczegóły podróży. Lepiej teraz pisać, niż później płakać, że się nie pamięta …  No to – zaczynamy !

 

           Pierwszy rejs był jednocześnie naszą  mocno „pośliźniętą”  podróżą poślubną. Mieliśmy wystartować w Atenach  i tamże wrócić, wycieczki w cenie, dowóz w cenie. Jako ludzie na dorobku nie mieliśmy zbyt dużo wolnej gotówki, ale że przed nami byli już teściowie i szwagierka, którzy z żarem nam rejs polecali, zdecydowaliśmy się.

 

Były to czasy malutkich biur podróży, które same organizowały różne formy wypoczynku.  W sumie fajnie, bo oferta była bardziej zróżnicowana, rynek nie był opanowany przez gigantów, oferujących jedno i to samo pod różnymi szyldami. Mieli ludzie jakiś autobus z demobilu i zapał – i to wystarczało, żeby robić różne kameralne wypady w ciekawe miejsca.

Pojechaliśmy więc takim dychawicznym staruszkiem do Aten.

 

W Rumunii pogoda była kiepska, mżyło, a my, na łysych oponkach, nie wyhamowaliśmy w porę i stuknęliśmy w dacię, która nagle pojawiła się przed nami. Wizg opon, autobus zatańcował na mokrym asfalcie i zatrzymał się tuż przed skałą. Wściekli kierowcy wyskoczyli z autobusu z zamiarem zrobienia  karczemnej awantury, ale stanęli bezradnie po przyjrzeniu się stukniętemu autu i jego właścicielowi.

Zagnieciona kupka już nie złomu, ale rdzy pozlepianej w całość lakierem samochodowym i czarne, smutne oczyska jego właściciela. Nasi panowie pokręcili głowami, że tego się nie wyklepie, bo to-to się rozsypie w drobny mak.   Kierowcy mieli trochę dewiz na wszelki wypadek, pasażerowie  puścili w ruch czapkę, zebrało się ze 100 dolców i przepastne oczyska zalśniły. Poszkodowany kierowca śmiał się, że zrobił najlepszy interes życia i to jest najlepszy dzień w tym roku! Machał nam na pożegnanie i życzył szerokiej drogi .

              No, ładny początek podróży – myślimy. Ano ładny...  Granica między Rumunią a Bułgarią, przeprawa promowa. Podjeżdżamy. Stoimy. I tak 5 godzin. Po prostu stoimy przed buda, w której siedzą celnicy. My stoimy, oni siedzą, nic się nie dzieje. Pilotka ostrzega, żeby ich nie ponaglać, bo dłużej postoimy. Duszno, nudno, w końcu nas przepuszczają. Teraz czekamy na prom, kierowcy jakby bardziej nerwowi. Damy radę wjechać? Wszyscy z wozu!!!

Wysiadamy, ciekawi nowych problemów. Są!

Autobus nie daje rady, trze o źle wyprofilowany wjazd aż iskry idą. Nie on pierwszy, na poboczu leżą belki do podkładania pod koła. Zgrzyt zgrzyt, uważaj, dawaj, już!

Wsiadamy, byle do Sofii. Stłuczka i granica wygumowały jej zwiedzanie z harmonogramu.

      Do Aten docieramy bez przeszkód. Jako że przejazd tym razem był sprawny, mamy czas, by powłóczyć się po Wzgórzu Muz i Akropolu, zwiedzić muzeum  z przepięknymi skarbami kultury mykeńskiej, umrzeć ze śmiechu obserwując zmianę warty i troszkę poznać miasto. Brzydkie, lepiej było zostać dłużej na Akropolu. Podchodzą do nas dwie dziewczyny w naszym wieku : kabiny są czteroosobowe, zgodzicie się mieszkać z nami?  Pewnie, czemu nie?

 

 

 

          W końcu Pireus, czekamy na zaokrętowanie. Przestępujemy z nogi na nogę i odcyfrowujemy nazwy statków, próbując wypatrzeć ten nasz. Ooo, może ten wielki, z balkonami? Nie, wygląda na drogi, szukaj czegoś skromniejszego.

O kurczę, to ten ???

Przy brzegu buja się łajba z rozwartym pyskiem, do którego właśnie wjeżdżają tiry. Serce bije szybko, wnosimy walizki tupiąc głośno na trapie. Tupanie będzie nam towarzyszyło przez najbliższy tydzień, nikt na promie nie bawi się w wygłuszające dywany.

 

Jakoś docieramy do naszej kabiny, stajemy bezradnie w progu. Przedział  wagonu kolejowego jest dłuższy, ale za to szerszy! Mieszczą się tu jedynie 2 piętrowe łóżka, walizki trzeba trzymać „w nogach”, na łóżku. Nie ma drabinek, na górę wciągam się, stojąc okrakiem na dolnych pryczach i zapierając łokciami o górne. Czuję się dziwnie. W tej maleńkiej przestrzeni musimy zachować minimum intymności : jak się tu przebrać? Młody mężczyzna z trzema ładnymi kobietami w kajucie; Mąż ma uśmiech Kubusia Puchatka nad garnkiem miodu.

 

Idziemy szukać łazienek i toalet. Znajdujemy je „2in1”, kabinki są tak malutkie, że słuchawka prysznica wisi nad muszlą klozetową. Mokra podłoga bez kratek, po sztormie już wiedziałam, dlaczego ich nie było. Utrudniałyby mycie podłóg ze śladów morskiej choroby pasażerów …

To był prom, pomyślany jako nocleg na 1 noc. A my tu na tydzień. Jak to będzie?

mamadacha

sigma001
Obrazek użytkownika sigma001
Offline
Ostatnio: 3 lata 1 miesiąc temu
Rejestracja: 03 paź 2013

Ekstra , pierwszy i wytrwały do samego końca Pardon

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 1 miesiąc temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

ale boskie zdjeciaaaa...;) takie swojskie....klimaty...:)

dejzidejzi
Obrazek użytkownika dejzidejzi
Offline
Ostatnio: 3 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 06 wrz 2013

jestem i czekam na rozwój sytuacji Lol

człowiek, który pracuje cały dzień nie ma czasu na zarabianie pieniędzy

hyde
Obrazek użytkownika hyde
Offline
Ostatnio: 8 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 25 lut 2014

Mama taki flashback Pleasantry no ale niezle się zaczyna Good już się turlam jak Dejzi Mosking

Explore. Dream. Discover.

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

            Uczymy się znaków szczególnych, żeby trafić do kajuty ; po prawej gaśnica ... po lewej instrukcja czegoś, jeden bieg schodów, drugi … i tak będę się gubiła. Zawsze się gubię.

Jemy w niewielkiej jadalni, obsługiwani przez Gosposia. Gospoś rządzi, jemy i pijemy pod jego dyktando. Strach  zostawić coś na talerzu, bo burczy i cmoka z dezaprobatą. Od pierwszej kolacji między nim a moim Mężem wybucha konflikt : jeden uważa, że główne dania jemy po skonsumowaniu sałatki, drugi zaś jest święcie przekonany, ze sałatkę jemy jednocześnie z mięskiem i ziemniaczkami. Gospoś postanowił wychować gościa z dalekiego kraju : kończymy już obiad, podczas gdy Mąż siedzi nad rozgrzebanymi warzywami czekając na danie główne. Nie zjadłeś sałatki, skąd mam wiedzieć, że chcesz dalej jeść? – dziwi się obłudnie kelner. Innego dnia wyrywali sobie miseczkę ; jeden twierdząc, że jak gość nie je, to widocznie mu nie smakuje i trzeba danie zabrać, drugi zaś powtarzając, że marzy o pełnym daniu i sobie sałatkę trzyma na później.

Raz udało się schować sporne danie na okienku za firanką, zdezorientowany Gospoś podał wszystkim dania główne i wtedy Mężuś triumfalnie postawił przy talerzu miseczkę z zieleniną. 1:0 ! Acha ! Na drugi dzień Grek najpierw zajrzał za wszystkie firanki, z triumfalnym sapnięciem znalazł zakamuflowaną miseczkę i spojrzał na współzawodnika : jesz czy zabrać ?

Już w drodze powrotnej, podczas sztormu, spojrzał na puste miejsce przy stole, a potem na mnie : Kaput ? – spytał domyślnie. Ano kaput, Mąż leży cichutko w kajucie i walczy z chorobą morską.  Kiedy jednak pojawił się na obiedzie następnego dnia, Gospoś na powitanie postawił przed M. danie główne wraz z sałatką. Welcome back! Smutno tu bez ciebie!

mamadacha

Katarina
Obrazek użytkownika Katarina
Offline
Ostatnio: 7 lat 10 miesięcy temu
Rejestracja: 17 gru 2013

He he ale wesoło Biggrin

Daga
Obrazek użytkownika Daga
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

w życiu bym nie przypuszczała,że opowieśc z przed prawie 10 lat wywoła u mnie takiego banana na twarzy BiggrinOk

PISZ kobieto PISZ ,masz....NIESAMOWITY dar ......Ok

...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

Dzięki serdeczne za miłe słowa Blush   Dalej co prawda nie było tak wesoło, ale wciąż było sympatycznie, więc płyńcie ze mną, zapraszam Mail 1

mamadacha

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

          Na pokładzie spędzaliśmy wszystkie wolne chwile – no bo gdzie indziej? Widoki cudne, mżawkę zostawiliśmy daleko w Rumunii, teraz mogliśmy cieszyć się ciepłym wiatrem i słoneczkiem. Nie mogę sobie przypomnieć na czym siedzieliśmy, leżaków nie pamiętam, a ławki na pokładzie zajmowali przecież podróżni przemieszczający promem się między wyspami. Na zdjęciu stoję z książką w ręce, przecież nie czytałam na stojąco! Nie pozostało w głowie wspomnienie niewygody, coś jednak musiało być, nie wiem.

Zadzwoniłam do Szwagierki : ona ma zdjęcie na plastikowym leżaczku. A jednak!

Czasy aparatów analogowych. Ileż wspomnień uleciało, bo żałowałam kliszy? Bo bałam się, że skończy mi się film w aparacie? Drogi film, drogie odbitki … i tylko wspomnień żal.

Prom niewielki, podpływa do kolejnych wysepek. Zerwanie nas przed świtem z łóżek  wynagradza nam przepiękny wschód słońca, oglądany z XI-wiecznego klasztoru na szczycie wyspy Patos. Dziwnie się czujemy, sunąc pod górę w ciemnościach, ale słońce wstaje szybko. Widok zapiera dech.

Jest tu też grota, w której ponoć miał objawienie Jan Ewangelista. O tej porze. rzecz jasna, zamknięta. 

     

      Postój jest krótki, wracamy na śniadanie i tego samego dnia wysiadamy na Rodos. Wcieczkowce stoją dalej, my schodzimy na ląd tuż pod murami miasta. Pięknie. Zamek Wielkiego Mistrza i samo miasteczko robią wrażenie, klimatyczny placyk z fontanną i kawiarenką, jakże miło byłoby usiąść tu i wypić kawę, zaludniając w wyobraźni uliczki śpieszącymi gdzieś Templariuszami!

Niestety, to jeszcze nie czasy, kiedy człowiek po prostu kupuje filiżankę kawy, gdy ma na to ochotę. Idziemy dalej. Wychodzimy z miasta, spacerujemy wzdłuż murów … obserwujemy tym razem zachód słońca ... klimatycznie.

           Czytam w przewodniku informację, że Cypr ma ponad 300 dni słonecznych w roku i nieufnie patrzę na szare zwały chmur, przewalające się nad nami aż po horyzont. A jednak! Kiedy docieramy do skały, przy której ponoć wynurzyła się z morza Afrodyta, po błękitnym niebie suną białe obłoczki. Usłyszawszy, że trzykrotne opłynięcie skały gwarantować ma młodość i urodę, wiele osób wyskakuje z ubrań i wskakuje do wody.

Zerkam na Męża po kilkunastu latach i zastanawiam się, jakby wyglądał, gdyby nie wskoczył wtedy w magiczne fale?

Autobus trąbi, zabiera nas do katakumb Agia Salomoni. Święta ma spełniać kierowane do niej prośby, za co, w podzięce, ludzie wieszają dziękczynne wota na gałęziach wyrastającego z katakumb drzewa.

Przyglądam się zwisającym z drzewa długim sznurom z powiązanych ze sobą chusteczek do nosa i zastanawiam się, skąd taki dziwny pomysł?

Przekazy mówią, że schowała się tu przed Rzymianami, którzy zawalili wyjście skazując ją na śmierć. Kiedy po 200 latach kamienie odwalono, święta wyszła z komnaty żywa. Przez te  200 lat ubranie musiało na niej sparcieć, może dlatego wierni w charakterze wotów przywiązują do gałęzi szmatki? Żeby się ubrała?

W Pafos podziwiamy mozaiki podłogowe rzymskich dostojników. Starożytne mozaiki zawsze wprawiają mnie w podziw, mogę im się przyglądać godzinami, ta precyzja w doborze wielkości, kolorów, odcieni ! Malowanie kamyczkami, fascynujące. Podłogi, phi!

Na promie , jak zwykle, wesoło. Marynarze bawią się z nami, tańczą, uczą greckich kroczków, po prostu "robią za kaowców". Przerostu zatrudniemia raczej tu nie mają, ale załoga stara sie robic wrażenie, że zaciągnęli się na prom tylko dlatego, żeby móc się z nami bawić. Wychodzi im to naturalnie i jest bardzo sympatyczna atmosfera.

mamadacha

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Hahaha - ale się uśmiałam z gosposia Mosking To były czasy... Smile

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

Strony

Wyszukaj w trip4cheap