Nasz pobyt w Wietnamie dobiega końca i właśnie zaczynamy w Sajgonie ostatni dzień.Wylot mamy poznym wieczorkiem a że dpbę hotelową udało nam się przedłuzyć do 18-tej mamy jeszcze cały dzen na szwedanie i spokojną kąpiel przed wylotem. Po śniadanku obieramy kierunek Chinatown.Dzielica ta zajmuje distrikt 5,6,7.Jezdiemy tam na dwie taksówki bo jednej na 8 osób nie udało nam się złapać.Na początku chcemy zwiedzić świątynię w Chinatown więc każdemu kierowcy pokazujemy miejsce,do którego ma nas zawieść.Znajomi wyjechali pierwsi a my za nimi.W korku szybko przestaliśmy widzieć nasze auta ale po około pół godziny dojechalismy na miejsce.
Znajomych przed swiątynią nie było-no cóż-nasza myśl,że nie chciało im się na nas czekać więc poszli sobie już zwiedzać więc i my ruszyliśmy do wejścia Ale...w świątyni też ich nie było więc dzwonimy i pytamy gdzie są ??
no jak to gdzie?? czekamy na Was przed świątynią Okazało się,że świątynie są dwie-praktycznie takie same i oddalone od siebie jakieś 200-300 metrów jak się potem okazało ta co my w niej bylismy była badziej zadymiona od kadzideł innej róznicy nikt nie zauważył)))
Zapraszam do świątyni)))
Świątynia Ba Thien Hau to Świątynia chińskiej bogini morza Mazu)) znajduje się w Chinatown w piątym dystrykcie w Sajgonie w gąszczu identycznie wyglądających zatloczonych uliczek.Wnetrze świątyni to częściowo zadaszony dziedziniec, na którego końcu znajduje się oltarz. Unoszący się tutaj dym z kadzideł tworzy subtelny i tajemniczy klimat. Na targanych wiatrem różowych karteczkach papieru zapisane są imiona osób, które dają datki na wsparcie świątyni. Wietnamczycy zapalają stożkowe kadzidła z przyczepionymi karteczkami z intencji czy modlitwą.Kilka przecznic dalej znajduje się światynia Phuc An Hoi-z 1902 roku. Jest podobna do tej wczesniejszej ale oazą tytaj jest niewielki ogród.
Nel)) No jak się nie spotkalismy w świątyni to dzwoniliśmy do znajomych gdzie oni są ? okazało się ,że światynie takie same tylko okolica różna maps.me i zaraz u nas byli ))
Asia-dokładnie ta sama świątynia prawda,że piękna ?
Ruszamy dalej)) a jak wiecie jesteśmy juz na Chinatown świątyia zwiedzona to możemy ruszać dalej ))
Chinatown-chinska dzielnica Sajgonu-inaczej Cholon całkiem inna niż chińskie dzielnice w innych krajach. Znajduje się w district 5 i niezbyt różni się od innych dzielnic Ho chi Minh.Chinatown jest głośne podobnie jak inne dzielnice,brudne, wystawy sklepowe wybuchają feerią barw, zapachy kadzideł unosza się w powietrzu a kolory zapierają dech w piersiach.Wielobarwne smoki,chińskie figurki mędrców, Kotki machające łapką,uśmiechnięci chińczycy bardzo podobni do Wietnamczykow i chińskie napisy odróżniają tą dzielnicę od pozostałych.Jeszcze jedna rzecz odróżnia Chinatown od innych dzielnic-praktycznie brak tutaj turystów
Spotkała mnie tutaj przygoda,po której mieliśmy niezły ubaw ja kaleka z rozwalona nogą idąc jak damesa w japonkach i białej sukience na rybnym tagu wypierdzieliłam się i wpadłam pod stół z rybami w "rybne błoto " rozwalając przy okazji drugą nogę)) Zrobiło się wielkie zbiegowisko Chińczyków gotowych do udzielania mi pomocy -każdy po trochu chciał mnie opłukac butelkową wodą i wyczyścić moją białą sukienkę i jakże byli szczęśliwi ,ze mogli mi pomóc Zdajecie sobie sprawę ,ze i tak wyszłam z tego targu cała brudna a do tego śmierdząca rybami Jedyne czego pragnęłam to kupić sobie coś nowego do ubrania .Zostaliśmy pięknie pokierowani gdzie będziemy mogli to zrobić więc znajomi zostali w kawiarni a my mężem poszlismy na zakupy.Do przejścia było kilka przecznic przez uliczki gdzie znajdowały się części do skuterów a bud z częściami nie było końca.Doszliśmy w końcu do celu-tak wydawało się Chińczykom -bo pokierowali nas w dzielnicę z salonami krawieckimi z kilometrami palet z jedwabiami ,lnem i innymi pięknymi materialami -no nic tylko zdjąc ze mnie miarę i czekać cierpliwie na kreację.Cała ta wędrówka w poszukiwaniu sklepow z ubraniami zajęła nam ponad godzinę i niestety ale jak tam weszlismy tak z tej dzielnicy szybko wyszliśmy-plus był taki,ze przywykliśmy do rybiego zapachu a zeschnięte błoto rybne z sukienki dało się troche wykruszyć
Wróciliśmy do kawiarni gdzie czekali na nas znajomi, którzy zdążyli opowiedzieć naszą przygodę.Zostalismy poczęstowani soczkeim i kawą no i mogłam iść się opłukac w ciepłej wodzie.Zamówili nam taxi i wrócilismy w okolice District 2 na dasze zwiedzanie )))
...Żelku, gdzie jesteś !???????????
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
hahaha)) dobrze,ze ten facet tam bo przynajmniej pomógł mi tą głowę i ten ogon wyciagnąc z pomiędzy moich nóg
Lecę dalej z relacją ))
Nasz pobyt w Wietnamie dobiega końca i właśnie zaczynamy w Sajgonie ostatni dzień.Wylot mamy poznym wieczorkiem a że dpbę hotelową udało nam się przedłuzyć do 18-tej mamy jeszcze cały dzen na szwedanie i spokojną kąpiel przed wylotem. Po śniadanku obieramy kierunek Chinatown.Dzielica ta zajmuje distrikt 5,6,7.Jezdiemy tam na dwie taksówki bo jednej na 8 osób nie udało nam się złapać.Na początku chcemy zwiedzić świątynię w Chinatown więc każdemu kierowcy pokazujemy miejsce,do którego ma nas zawieść.Znajomi wyjechali pierwsi a my za nimi.W korku szybko przestaliśmy widzieć nasze auta ale po około pół godziny dojechalismy na miejsce.
Znajomych przed swiątynią nie było-no cóż-nasza myśl,że nie chciało im się na nas czekać więc poszli sobie już zwiedzać więc i my ruszyliśmy do wejścia Ale...w świątyni też ich nie było więc dzwonimy i pytamy gdzie są ??
no jak to gdzie?? czekamy na Was przed świątynią Okazało się,że świątynie są dwie-praktycznie takie same i oddalone od siebie jakieś 200-300 metrów jak się potem okazało ta co my w niej bylismy była badziej zadymiona od kadzideł innej róznicy nikt nie zauważył)))
Zapraszam do świątyni)))
Świątynia Ba Thien Hau to Świątynia chińskiej bogini morza Mazu)) znajduje się w Chinatown w piątym dystrykcie w Sajgonie w gąszczu identycznie wyglądających zatloczonych uliczek.Wnetrze świątyni to częściowo zadaszony dziedziniec, na którego końcu znajduje się oltarz. Unoszący się tutaj dym z kadzideł tworzy subtelny i tajemniczy klimat. Na targanych wiatrem różowych karteczkach papieru zapisane są imiona osób, które dają datki na wsparcie świątyni. Wietnamczycy zapalają stożkowe kadzidła z przyczepionymi karteczkami z intencji czy modlitwą.Kilka przecznic dalej znajduje się światynia Phuc An Hoi-z 1902 roku. Jest podobna do tej wczesniejszej ale oazą tytaj jest niewielki ogród.
chyba byliśmy w tej samej świątyni
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ha ha , niezły numer z tymi świątyniami
to jak się zorientowaliście ,że czekacie na siebie w róznych miejscach ?
No trip no life
Nel)) No jak się nie spotkalismy w świątyni to dzwoniliśmy do znajomych gdzie oni są ? okazało się ,że światynie takie same tylko okolica różna maps.me i zaraz u nas byli ))
Asia-dokładnie ta sama świątynia prawda,że piękna ?
Żelku super ,że wróciłaś do nas i do relacji
No trip no life
Ruszamy dalej)) a jak wiecie jesteśmy juz na Chinatown świątyia zwiedzona to możemy ruszać dalej ))
Chinatown-chinska dzielnica Sajgonu-inaczej Cholon całkiem inna niż chińskie dzielnice w innych krajach. Znajduje się w district 5 i niezbyt różni się od innych dzielnic Ho chi Minh.Chinatown jest głośne podobnie jak inne dzielnice,brudne, wystawy sklepowe wybuchają feerią barw, zapachy kadzideł unosza się w powietrzu a kolory zapierają dech w piersiach.Wielobarwne smoki,chińskie figurki mędrców, Kotki machające łapką,uśmiechnięci chińczycy bardzo podobni do Wietnamczykow i chińskie napisy odróżniają tą dzielnicę od pozostałych.Jeszcze jedna rzecz odróżnia Chinatown od innych dzielnic-praktycznie brak tutaj turystów
Spotkała mnie tutaj przygoda,po której mieliśmy niezły ubaw ja kaleka z rozwalona nogą idąc jak damesa w japonkach i białej sukience na rybnym tagu wypierdzieliłam się i wpadłam pod stół z rybami w "rybne błoto " rozwalając przy okazji drugą nogę)) Zrobiło się wielkie zbiegowisko Chińczyków gotowych do udzielania mi pomocy -każdy po trochu chciał mnie opłukac butelkową wodą i wyczyścić moją białą sukienkę i jakże byli szczęśliwi ,ze mogli mi pomóc Zdajecie sobie sprawę ,ze i tak wyszłam z tego targu cała brudna a do tego śmierdząca rybami Jedyne czego pragnęłam to kupić sobie coś nowego do ubrania .Zostaliśmy pięknie pokierowani gdzie będziemy mogli to zrobić więc znajomi zostali w kawiarni a my mężem poszlismy na zakupy.Do przejścia było kilka przecznic przez uliczki gdzie znajdowały się części do skuterów a bud z częściami nie było końca.Doszliśmy w końcu do celu-tak wydawało się Chińczykom -bo pokierowali nas w dzielnicę z salonami krawieckimi z kilometrami palet z jedwabiami ,lnem i innymi pięknymi materialami -no nic tylko zdjąc ze mnie miarę i czekać cierpliwie na kreację.Cała ta wędrówka w poszukiwaniu sklepow z ubraniami zajęła nam ponad godzinę i niestety ale jak tam weszlismy tak z tej dzielnicy szybko wyszliśmy-plus był taki,ze przywykliśmy do rybiego zapachu a zeschnięte błoto rybne z sukienki dało się troche wykruszyć
Wróciliśmy do kawiarni gdzie czekali na nas znajomi, którzy zdążyli opowiedzieć naszą przygodę.Zostalismy poczęstowani soczkeim i kawą no i mogłam iść się opłukac w ciepłej wodzie.Zamówili nam taxi i wrócilismy w okolice District 2 na dasze zwiedzanie )))
Wietnaskie Chinatown))
...na jednym ze zdjęć są takie "długie ryby" które wygladają jak..."rozlane na stole"...COOL !!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav