...heeee, faktycznie warto ją (świątynię) zobaczyć !!! jest tak "odmienna stylowo" od tych z Thajlandii że skojarzyła mi się z..."siedzibą gubermatora" którą zamieniono na "przybytek sakralny" ; )))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Świątynia zwiedzona więc ruszamy busikiem dalej tym tazen do przystani w My Tho skąd udajemy się w rejs na cztery wyspy na Mekongu położone całkem blisko Wyspy zostały nazwane od stworzeń czczonych w wietnamskiej mitologii – feniksa, jednorożca, smoka i żółwia.
Program wycieczki był dość napięty. Miałam wrażenie, że przechodziliśmy z punktu do punktu, od atrakcji do atrakcji…najpierw przeprawa większą łodzią na wyspę, gdzie już czekała na nas degustacja owoców (durian nie został przewidziany) połączona z występem lokalnych muzyków. Potem wyspa z degustacją miodu i pyłku pszczelego. Po chwili przewodnik prowadził nas dalej, gdzie "najodważniejsi" jak to okreslił mieli okazję zrobić sobie zdjęcie z olbrzymim pytonem!
Na wyspach znajdują się liczne sady owocowe, pasieki czy małe przydomowe manufaktury produkujące cukierki kokosowe. Polecam spróbować cukierków prosto z blachy, jeszcze ciepłe są najlepsze)))
Takie to wszystko na pokaz… Mimo wszechobecnego pośpiechu starałam się czerpać z tej wycieczki i z miejsc, które odwiedzaliśmy, ile tylko się dało. Najbardziej zrobiło na mnie wrażenie przemieszczanie się łódkami wzdłuż wąskich rzecznych kanałów. Połączenie (dosłownie) żółtej wody w Mekongu i soczystej zieleni drzew palmowych tworzy niesamowitą scenerię!
Na jednej z wysepek udaliśmy się na lunch ,który był w cenie wycieczki. Na lunch serwowali miedzy innymi rybę – przysmak Mekongu – rybę ucho słonia.
Po lunchu można było po wyspie pojezdzić rowerem albo odwiedzić lokalną świątynię .My jako, że ja mało sprawna jeszcze wybraliśmy miejsca bardziej święte
Na koniec na łodzi jeszcze poczęstunek z kokoska
Wycieczka była bardzo udana ))) Mekong niesamowicie brudny ale z tego co się doczytałam jest to spowodowane bardzo mulistym dnem )))
Dzisiejszą kolację jemy w miejscu,w którym juz byliśmy na początku wyjazdu podczas pobytu w Sajgonie i gdzie jedzenie nam bardzo smakowało )) Ben Thanh Market))Bądźcie pewni, że ceny są tu bardzo przystępne, mimo że jesteście w samym sercu miasta! Dania wahają się od 40 tys -60 tys dongów wietnamskich, i bądźcie przygotowani na jedzenie, ponieważ każda miska jest wypełniona po brzegi
Oczywiście warto tutaj też zrobic zakupy ale koniecznie trzeba się targować i to bardzo
Poza Ben Thanh Market, Dystrykt 1 nie posiada zbyt wielu rynków. Stary Rynek Ton That Dam jest jednym z ostatnich reliktów dawnych czasów Sajgonu, wciąż niezakłóconym przez modernizację dzielnicy. Ten otwarty uliczny rynek, choć nie jest ogromny (rozciąga się tylko około 200 metrów w dół ulicy), wciąż jest bijącym, tętniącym życiem centrum w życiu codziennych mieszkańców. Niewielu podróżnych nawet wie o istnieniu tego rynku, mimo że znajduje się on tuż obok Bitexco Financial Tower.Ryneczkiem ty przechadzalismy się równiez na początku naszego wyjazdu i kilka zdjęć jest wklejonych na początku relacji w drodze na Nocny Market))
Rynek, wraz ze sprzedażą świeżych produktów od południowych wietnamskich rolników, ma różnych sprzedawców żywności ulicznej, którzy sprzedają różne tradycyjne wietnamskie jedzenie, zmieniając swoje menu w ciągu dnia. Rano, po południu i wieczorem każdy sprzedawca sprzedaje różne miski parujących klasyków, takich jak ca ri ga (makaron z kurczakiem curry), bun rieu (vermicelli z pastą krabową), bun mam (wietnamskie gumbo) i wiele innych. Cieszą się również weganie! Rynek serwuje mnóstwo wietnamskich dań wegańskich przez cały dzień ))
Objedzeni ruszamy na nocne zwiedzanie Sajgonu a właściwie Didtict 1)))
Kierunek Bulwar Nguyen Hue)) Tak wiem,tutaj też już byliśmy ale jest to miejsce warte powrotu.Znajduje sie tyutaj między innymi Komitet Ludowy.Budynek Komitetu Ludowego w Ho Chi Minh City jest jednym słowem: majestatyczny. W końcu został zbudowany przez francuskiego kolonialistę jako luksusowy hotel w czasach dominacji Sajgonu w Indochinach Francuskich. To, co kiedyś było Hotel de Ville jako miejsce spotkań wietnamskiej szlachty i francuskich wyższych sfer, od tego czasu budynek stał się ratuszem. Jest on nie do przeoczenia na skrzyżowaniu bulwaru Nguyen Hue i ulicy Le Thanh Ton, ponieważ budynek przyciąga wzrok swoją architekturą w stylu renesansowym. Przed budynkiem stoi pomnik Ho Chi Minh, narodowego rewolucjonisty.
W niewielkiej odległości od Komitetu Ludowego w Ho Chi Minh City znajduje się długi odcinek ulicy spacerowej Nguyen Hue. W górę i w dół ta szeroka ścieżka jest wyłożonagigantycznymi drzewami, począwszy od kwitnącego lotosu w fontannie muzycznej Nguyen Hue i idąc aż do rzeki Sajgon. Ulica spacerowa Nguyen Hue jest jednym z obszarów Dystryktu 1, który zmienia się wraz z upływem czasu w ciągu dnia.
No i jeszcze obowiązkowe zdjęcia przepieknej fontanny na bulwarze przy której zatrzymuje sie każdy turysta długo trzeba tutaj czekać ,żeby zrobić zdjęcie bez tłumów ))
Od tego miejsca idąc w kierunku opery zaczyna się luksusowy Sajgon.Znajdują się tutaj najdroższe hotele,najdroższe sklepy i panuje niesamowity porządek )))
Po lewej stronie Opery jest Hotel Continental z 1880 r. – najstarszy w Sajgonie. Miał zapewnić przybyszom luksusowy odpoczynek po wielu tygodniach podróży morskiej.
Pośród tego całego luksusu miesci się przepiekna Opera w kolonialnym stylu.Fasada budynku była wzorowana na Petit Palais w Paryżu, a detale wykonane i wysłane z Francji. Wcześniej budynek był dużo bardziej zdobiony, ale część ozdób usunięto, żeby odmłodzić jego wygląd. Pierwotnie teatr liczył 800 miejsc – obecnie jest ich 500. Przedstawienia odbywają się do dziś. Charakterystycznym elementem budynku są granitowe schody, liczne łuki oraz ogromne, bogato zdobione żyrandole.
Od kilku tygodni oglądam vlog Polaka, który ożenił się z Wietnamką i częściowo mieszka w Polsce, a częściowo w Wietnamie, pokazuje bardzo dużo „przyziemnych” ciekawostek o tym kraju, np. ceny w sklepach, przyrządzanie jedzenia, ceremonia ślubu w świątyni buddyjskiej, jazdy na skuterach, wynajmowanie mieszkania. Muszę przyznać, że jest to ciekawy kraj, który niezmiernie się zmienił—na lepsze—od czasu wojny. Kto wie, czy i ja się kiedyś tam nie wybiorę.
...heeee, faktycznie warto ją (świątynię) zobaczyć !!! jest tak "odmienna stylowo" od tych z Thajlandii że skojarzyła mi się z..."siedzibą gubermatora" którą zamieniono na "przybytek sakralny" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Poczta rewelacja ! Prawdziwy klejnot
Pewnie większośc ludzi tam to turyści a nie ci co potrzebują coś wysłać. Też bym jej nie ominęła w zwiedzaniu miasta
No trip no life
Świątynia zwiedzona więc ruszamy busikiem dalej tym tazen do przystani w My Tho skąd udajemy się w rejs na cztery wyspy na Mekongu położone całkem blisko Wyspy zostały nazwane od stworzeń czczonych w wietnamskiej mitologii – feniksa, jednorożca, smoka i żółwia.
Program wycieczki był dość napięty. Miałam wrażenie, że przechodziliśmy z punktu do punktu, od atrakcji do atrakcji…najpierw przeprawa większą łodzią na wyspę, gdzie już czekała na nas degustacja owoców (durian nie został przewidziany) połączona z występem lokalnych muzyków. Potem wyspa z degustacją miodu i pyłku pszczelego. Po chwili przewodnik prowadził nas dalej, gdzie "najodważniejsi" jak to okreslił mieli okazję zrobić sobie zdjęcie z olbrzymim pytonem!
Na wyspach znajdują się liczne sady owocowe, pasieki czy małe przydomowe manufaktury produkujące cukierki kokosowe. Polecam spróbować cukierków prosto z blachy, jeszcze ciepłe są najlepsze)))
Takie to wszystko na pokaz… Mimo wszechobecnego pośpiechu starałam się czerpać z tej wycieczki i z miejsc, które odwiedzaliśmy, ile tylko się dało. Najbardziej zrobiło na mnie wrażenie przemieszczanie się łódkami wzdłuż wąskich rzecznych kanałów. Połączenie (dosłownie) żółtej wody w Mekongu i soczystej zieleni drzew palmowych tworzy niesamowitą scenerię!
Na jednej z wysepek udaliśmy się na lunch ,który był w cenie wycieczki. Na lunch serwowali miedzy innymi rybę – przysmak Mekongu – rybę ucho słonia.
Po lunchu można było po wyspie pojezdzić rowerem albo odwiedzić lokalną świątynię .My jako, że ja mało sprawna jeszcze wybraliśmy miejsca bardziej święte
Na koniec na łodzi jeszcze poczęstunek z kokoska
Wycieczka była bardzo udana ))) Mekong niesamowicie brudny ale z tego co się doczytałam jest to spowodowane bardzo mulistym dnem )))
Dzisiejszą kolację jemy w miejscu,w którym juz byliśmy na początku wyjazdu podczas pobytu w Sajgonie i gdzie jedzenie nam bardzo smakowało )) Ben Thanh Market))Bądźcie pewni, że ceny są tu bardzo przystępne, mimo że jesteście w samym sercu miasta! Dania wahają się od 40 tys -60 tys dongów wietnamskich, i bądźcie przygotowani na jedzenie, ponieważ każda miska jest wypełniona po brzegi
Oczywiście warto tutaj też zrobic zakupy ale koniecznie trzeba się targować i to bardzo
Poza Ben Thanh Market, Dystrykt 1 nie posiada zbyt wielu rynków. Stary Rynek Ton That Dam jest jednym z ostatnich reliktów dawnych czasów Sajgonu, wciąż niezakłóconym przez modernizację dzielnicy. Ten otwarty uliczny rynek, choć nie jest ogromny (rozciąga się tylko około 200 metrów w dół ulicy), wciąż jest bijącym, tętniącym życiem centrum w życiu codziennych mieszkańców. Niewielu podróżnych nawet wie o istnieniu tego rynku, mimo że znajduje się on tuż obok Bitexco Financial Tower.Ryneczkiem ty przechadzalismy się równiez na początku naszego wyjazdu i kilka zdjęć jest wklejonych na początku relacji w drodze na Nocny Market))
Rynek, wraz ze sprzedażą świeżych produktów od południowych wietnamskich rolników, ma różnych sprzedawców żywności ulicznej, którzy sprzedają różne tradycyjne wietnamskie jedzenie, zmieniając swoje menu w ciągu dnia. Rano, po południu i wieczorem każdy sprzedawca sprzedaje różne miski parujących klasyków, takich jak ca ri ga (makaron z kurczakiem curry), bun rieu (vermicelli z pastą krabową), bun mam (wietnamskie gumbo) i wiele innych. Cieszą się również weganie! Rynek serwuje mnóstwo wietnamskich dań wegańskich przez cały dzień ))
Objedzeni ruszamy na nocne zwiedzanie Sajgonu a właściwie Didtict 1)))
Kierunek Bulwar Nguyen Hue)) Tak wiem,tutaj też już byliśmy ale jest to miejsce warte powrotu.Znajduje sie tyutaj między innymi Komitet Ludowy.Budynek Komitetu Ludowego w Ho Chi Minh City jest jednym słowem: majestatyczny. W końcu został zbudowany przez francuskiego kolonialistę jako luksusowy hotel w czasach dominacji Sajgonu w Indochinach Francuskich. To, co kiedyś było Hotel de Ville jako miejsce spotkań wietnamskiej szlachty i francuskich wyższych sfer, od tego czasu budynek stał się ratuszem. Jest on nie do przeoczenia na skrzyżowaniu bulwaru Nguyen Hue i ulicy Le Thanh Ton, ponieważ budynek przyciąga wzrok swoją architekturą w stylu renesansowym. Przed budynkiem stoi pomnik Ho Chi Minh, narodowego rewolucjonisty.
W niewielkiej odległości od Komitetu Ludowego w Ho Chi Minh City znajduje się długi odcinek ulicy spacerowej Nguyen Hue. W górę i w dół ta szeroka ścieżka jest wyłożonagigantycznymi drzewami, począwszy od kwitnącego lotosu w fontannie muzycznej Nguyen Hue i idąc aż do rzeki Sajgon. Ulica spacerowa Nguyen Hue jest jednym z obszarów Dystryktu 1, który zmienia się wraz z upływem czasu w ciągu dnia.
No i jeszcze obowiązkowe zdjęcia przepieknej fontanny na bulwarze przy której zatrzymuje sie każdy turysta długo trzeba tutaj czekać ,żeby zrobić zdjęcie bez tłumów ))
Od tego miejsca idąc w kierunku opery zaczyna się luksusowy Sajgon.Znajdują się tutaj najdroższe hotele,najdroższe sklepy i panuje niesamowity porządek )))
Po lewej stronie Opery jest Hotel Continental z 1880 r. – najstarszy w Sajgonie. Miał zapewnić przybyszom luksusowy odpoczynek po wielu tygodniach podróży morskiej.
Pośród tego całego luksusu miesci się przepiekna Opera w kolonialnym stylu.Fasada budynku była wzorowana na Petit Palais w Paryżu, a detale wykonane i wysłane z Francji. Wcześniej budynek był dużo bardziej zdobiony, ale część ozdób usunięto, żeby odmłodzić jego wygląd. Pierwotnie teatr liczył 800 miejsc – obecnie jest ich 500. Przedstawienia odbywają się do dziś. Charakterystycznym elementem budynku są granitowe schody, liczne łuki oraz ogromne, bogato zdobione żyrandole.
Żelus, dla mnie bohaterką jesteś
No trip no life
dlaczego zaraz bohaterka ?? przecie facet trzyma głowę i nawet ogon
papuas
[quote=papuas]
dlaczego zaraz bohaterka ?? przecie facet trzyma głowę i nawet ogon
[/quote
może i tak, ale ja bym jednak nie zaryzykowała
No trip no life
Od kilku tygodni oglądam vlog Polaka, który ożenił się z Wietnamką i częściowo mieszka w Polsce, a częściowo w Wietnamie, pokazuje bardzo dużo „przyziemnych” ciekawostek o tym kraju, np. ceny w sklepach, przyrządzanie jedzenia, ceremonia ślubu w świątyni buddyjskiej, jazdy na skuterach, wynajmowanie mieszkania. Muszę przyznać, że jest to ciekawy kraj, który niezmiernie się zmienił—na lepsze—od czasu wojny. Kto wie, czy i ja się kiedyś tam nie wybiorę.
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com