Tak Nel...kapciuszki tez tutaj były i kosz " na zakupy" też-targ mieliśmy obok hotelu
Wspomniałam,że nasz apartament miał balkon a widok z niego nie najgorszy i było tez widać nocny market Ben Than ,na którym juz wczesniej byliśmy i pójdziemy jeszcze nie raz tym bardziej ,że traz mieliśmy do niego ze 100 metrów
Szybka kawka na balkonie i zaraz wyruszamy na zwiedzanie ))
Czekając jeszcze nim znajomi się rozlokują zdążylismy jeszcze rozejrzeć się po hotelu szybki podglad basenu znajdującego sie na dahu nad naszym apartamentem ,lobby i hotelowa restauracja ,w której bedziemy jesc tylko sniadania ))
W planie na ten dzień mieliśmy m.in pocztę tak pocztę ale to pocztę nie byle jaką a ,że jest ona czynna do 17-tej zostało nam bardzo mało czasu ,żeby zdążyc tam przed zamknięciem mimo tego,że mieliśmy do niej niecały kilometr.Poczta znajduje się na tyłach Bulwaru Nguyen Hue gdzie bylismy już podczas pobytu w Sajgonie przed wyloten na Phu Quoc i o którym juz wczesniej pisałam ale i tak jeszcze tam wrócimy Przejscie kilka razy przez ulicę wśród skuterów bardzo wydłuża czasowo drogę.Musielismy skupić się więc na niej i nawet nie miałam czasu na robienie zdjęc z "cudownie "zatłoczonego Sajgonu odbiłam sobie potem
Na pocztę wpadliśmy dosłownie przed 17-tą ale jak się okazało na miejscu to o tej godzinie zamykane są jedynie okienka pocztowe a w samym budynku mozna przebywac dłużej))
Przed nami Główny Urząd Pocztowy Sajonu w całej okazałości )))
Nie zdarzyło nam się jeszcze odwiedzać poczty w celach innych niż wysyłkowych, ale w tym wypadku warto to zrobić! Budynek cieszy się tak dużym zainteresowaniem, że zrobienie tu sobie zdjęcia bez innych pozujących ludzi graniczy niemal z cudem! Czułam się tak jakbyśmy podziwiali atrakcje znaną na całym świecie, a umówmy się przecież, że nie jest to jakiś nie wiadomo jak górnych lotów zabytek. Został zaprojektowany przez Alfreda Foulhouxa pod koniec XIX wieku, ale często błędnie przypisuje się mu, że jest dziełem Gustave’a Eiffla. Koniecznie trzeba tutaj zajrzeć do środka , gdzie oprócz pocztowych okienek zobaczyć można przepięknie udekorowane ściany i portret Wujka Cho! Oczywiście są tutaj też stoiska gdzie można zakupić pamiątki no i oczywiście można stąd wysłać kartki)))
Warto zwrócić tu uwagę na marmurową posadzkę oraz na stare budki telefoniczne, które przerobione zostały na bankomaty.Ściany poczty zdobią mapy Azji Południowo Wschodniej oraz Sajgonu. Jedna z nich przedstawia połączenia telefoniczne pomiędzy Wietnamem a Kambodżą.Portret Ho Chi Minha zawieszony jest na głównej ścianie. Przypomina on odwiedzającym o historii Wietnamu.
Poczta "zaliczona" to teraz na spokojnie moglismy się wtopic w nocny rytm Sajgonu i spokojnie przedzierać przez zatłoczone ulice juz nic nas nie goniło ))
W Sajgonie obowiązkowo trzeba zaliczyć nocny spacer. Nasze włóczenie się zaczęliśmy od imprezowej ulicy Bui Vien, a zakończyliśmy na bulwarach ciągnących się nad rzeką Sajgon. Ot, dla zdrowia i wymuszenia zmęczenia zafundowaliśmy sobie przed snem konkretne kółeczko po mieście.Dojscie do Bui Vien zajęło nam sporo czasu ale głównie przez to ,że cały ten pierdolnik w Sajgonie bardzo nas wciągnął Tutaj naprawdę jest pomieszanie z poplątaniem,nowoczesnośc pomieszana z brudem ,eleganckie restauracje przy których stoją wózki z biedajedzonkeim-przepysznym zresztą,wypasne limuzyny wśród skuterów i rikszy a to wszystko ma niesamowity klimat luzu )))
Gdzies po drodze zahaczamy o jakąś świątynie ,do której z usmiechem nas zapraszają świątynie w Wietnamie są naprawde piękne i bardzo kolowe ))
Goni nas ciekawość co jeszcze przed nami więc ruszamy dalej zaglądając w zakamarki ))
Ulica Bui Vien to skumulowanie wielkiej ilości barów, klubów, knajpek w jednym miejscu, głośna muzyka, kolorowe neony i ogromne tłumy ludzi jak piszą internety Podczas naszego spaceru wszystko się zgadzało oprócz tłumów-były prawie wszędzie jakieś pustki i "wysokie"jak na Wietnam ceny w barach -typowo pod turystów Za to można dość tanio wypić piwko, oczywiście Bia Saigon.
Jedzenie w tym hałasie jakoś do nas nie przemówiło i na kolacyjkę tym razem zatrzymaliśmy się u Nepalczyka przy jednym z końców ulicy Ben Than-cicho, smacznie ,dużo i tanio )))
Po kolacji,objedzeni w rytmach nocnego Sajgonu wracamy do hotelu.Chcemy w miare wcześniej iść spać bo na rano mamy zaplanowaną wycieczkę na Deltę Mekongu))
W hotelu jeszcze wieczorna kąpiel w basenie oczywiście oczywiście w towarzystwie pysznych drinków z przybasenowego baru ))) Widok w nocy z basenu był całkiem fajny i wszyscy stwierdziliśmy jednogłośnie,ze wybór hotelu był idealny -zresztą podobnie jak wszystkich pozostałych
Wstajemy wcześnie rano bo o 7,30 jesteśmy umówieni na odebranie nas z hotelu.W hotelu mamy śniadania i tutaj muszę napisać,że mimo tego,że sniadania były bardzo dobre to były najgorsze na tym wyjezdzie .Nie będę pisała,że nie było co jeść i jedzenie było monotonne i szybko się nam znudziło bo jedliśmy tam przeciez tylko dwa sniadania ale smaki daleko odbiegały od tych w pozostałych hotelach ))) Oczywiście uwzględnilismy to w końcowej ankiecie
Śniadanie zjedzone to możemy ruszać na wycieczkę.Przed nami rejs po Delcie Mekongu.
Delta Mekongu to najbardziej urodzajny region Wietnamu, gdzie można zakosztować w soczystych tropikalnych owocach, spróbować duriana, wczesnym rankiem udać się na „pływający targ” i łódkami eksplorować zakątki Mekongu, jego niezliczone kanały, dorzecza czy wysepki -na to jednak potrzeba przynajmniej dwóch dni. My ze względów czasowych wybraliśmy wycieczkę jednodniową i ominął nas poranny pływający targ.Wycieczka wykupiona przez internet dwa albo trzy dni wcześniej -chyba w najtańszej wersji-okazała się być super zorganizowana w całkiem kameralnej grupie i wszystko idealnie czasowo. Zhotelu zabrali nas punktualnie jako pierwszych i takim oto autobusikiem zgarnelismy po drodze kilka osób z innych hoteli i ruszamy w prawie dwugodzinną drgę do My Tho)) W pobliżu My Tho w regionie delty Mekongu w południowym Wietnamie znajduje sie przepiekna świątynia i nastepny wpis będzie o niej ))
Buddyjska światynia Vinh Trang -o niej teraz będzie- to jedna z najbardziej znanych świątyń w regionie Delty Mekongu.Świątynia jest obecnie siedzibą zarządu prowincjonalnego Stowarzyszenia Buddyjskiego prowincji Tien Giang. Jest głównym celem prowincjonalnym dla turystów i pielgrzymów.
Świątynia stoi na 2-hektarowym obszarze osadzonym drzewami owocowymi w wiosce My Hoa w mieście My Phong, nad brzegiem kanału Bao Dinh. Ogród świątyni jest ozdobiony wieloma roślinami doniczkowymi i jest regularnie pielęgnowany. W cieniu jednego drzewa znajduje się stupa Thich Chanh Hau, w której spoczywają jego prochy.
Wchodząc na teren kompleksu przez bogato zdobioną bramę chyba każdy pierwsze kroki kieruje w stronę uśmiechniętego, puszystego Buddy, którego biały posąg widać z daleka. To jeden z trzech dużych posągów Buddy, jakie tutaj się znajdują a ten chyba najbardziej zapadł mi w pamięci ))Główna potrójna brama została zbudowana w 1933 roku dzięki pracy rzemieślników rekrutowanych ze stolicy cesarstwa w Hue w środkowym Wietnamie. Centralna brama jest wykonana ze stali, a dwie boczne bramy są wykonane z betonu i stylizowane na historyczną fortecę. Potrójna brama ma górny poziom z kolejną dużą bramą na górze. Po prawej stronie znajduje się pomnik Thich Chanh Hau, a po lewej pomnik Thich Minh Dan. Obie rzeźby zostały wykonane z posągu i zostały wykonane przez Nguyen Phi Hoanh. Przód świątyni został zaprojektowany w stylu łączącym architekturę europejską i azjatycką.W głównej sali świątyni znajduje się wiele posągów różnych Buddów, w tym Buddy Amitabhy, Buddy Gautamy, różnych arahantów i bodhisattwów. Są też posągi Thich Chanh Hau i Thich Minh Dan. Trzy najstarsze posągi w świątyni to Amitabha, Awalokiteśwara i bodhisattwa Dai Chi, które są wykonane z brązu. Jednak posąg Awalokiteśwary zaginął na długi czas, więc wykonano drewniany zamiennik. Jest też posąg Nefrytowego Cesarza, mniej więcej wielkości prawdziwego człowieka.Zobaczcie sami jak w tej światyni jest pieknie)))
Tak Nel...kapciuszki tez tutaj były i kosz " na zakupy" też-targ mieliśmy obok hotelu
Wspomniałam,że nasz apartament miał balkon a widok z niego nie najgorszy i było tez widać nocny market Ben Than ,na którym juz wczesniej byliśmy i pójdziemy jeszcze nie raz tym bardziej ,że traz mieliśmy do niego ze 100 metrów
Szybka kawka na balkonie i zaraz wyruszamy na zwiedzanie ))
Czekając jeszcze nim znajomi się rozlokują zdążylismy jeszcze rozejrzeć się po hotelu szybki podglad basenu znajdującego sie na dahu nad naszym apartamentem ,lobby i hotelowa restauracja ,w której bedziemy jesc tylko sniadania ))
W planie na ten dzień mieliśmy m.in pocztę tak pocztę ale to pocztę nie byle jaką a ,że jest ona czynna do 17-tej zostało nam bardzo mało czasu ,żeby zdążyc tam przed zamknięciem mimo tego,że mieliśmy do niej niecały kilometr.Poczta znajduje się na tyłach Bulwaru Nguyen Hue gdzie bylismy już podczas pobytu w Sajgonie przed wyloten na Phu Quoc i o którym juz wczesniej pisałam ale i tak jeszcze tam wrócimy Przejscie kilka razy przez ulicę wśród skuterów bardzo wydłuża czasowo drogę.Musielismy skupić się więc na niej i nawet nie miałam czasu na robienie zdjęc z "cudownie "zatłoczonego Sajgonu odbiłam sobie potem
Na pocztę wpadliśmy dosłownie przed 17-tą ale jak się okazało na miejscu to o tej godzinie zamykane są jedynie okienka pocztowe a w samym budynku mozna przebywac dłużej))
Przed nami Główny Urząd Pocztowy Sajonu w całej okazałości )))
Nie zdarzyło nam się jeszcze odwiedzać poczty w celach innych niż wysyłkowych, ale w tym wypadku warto to zrobić! Budynek cieszy się tak dużym zainteresowaniem, że zrobienie tu sobie zdjęcia bez innych pozujących ludzi graniczy niemal z cudem! Czułam się tak jakbyśmy podziwiali atrakcje znaną na całym świecie, a umówmy się przecież, że nie jest to jakiś nie wiadomo jak górnych lotów zabytek. Został zaprojektowany przez Alfreda Foulhouxa pod koniec XIX wieku, ale często błędnie przypisuje się mu, że jest dziełem Gustave’a Eiffla. Koniecznie trzeba tutaj zajrzeć do środka , gdzie oprócz pocztowych okienek zobaczyć można przepięknie udekorowane ściany i portret Wujka Cho! Oczywiście są tutaj też stoiska gdzie można zakupić pamiątki no i oczywiście można stąd wysłać kartki)))
Warto zwrócić tu uwagę na marmurową posadzkę oraz na stare budki telefoniczne, które przerobione zostały na bankomaty.Ściany poczty zdobią mapy Azji Południowo Wschodniej oraz Sajgonu. Jedna z nich przedstawia połączenia telefoniczne pomiędzy Wietnamem a Kambodżą.Portret Ho Chi Minha zawieszony jest na głównej ścianie. Przypomina on odwiedzającym o historii Wietnamu.
Poczta "zaliczona" to teraz na spokojnie moglismy się wtopic w nocny rytm Sajgonu i spokojnie przedzierać przez zatłoczone ulice juz nic nas nie goniło ))
W Sajgonie obowiązkowo trzeba zaliczyć nocny spacer. Nasze włóczenie się zaczęliśmy od imprezowej ulicy Bui Vien, a zakończyliśmy na bulwarach ciągnących się nad rzeką Sajgon. Ot, dla zdrowia i wymuszenia zmęczenia zafundowaliśmy sobie przed snem konkretne kółeczko po mieście.Dojscie do Bui Vien zajęło nam sporo czasu ale głównie przez to ,że cały ten pierdolnik w Sajgonie bardzo nas wciągnął Tutaj naprawdę jest pomieszanie z poplątaniem,nowoczesnośc pomieszana z brudem ,eleganckie restauracje przy których stoją wózki z biedajedzonkeim-przepysznym zresztą,wypasne limuzyny wśród skuterów i rikszy a to wszystko ma niesamowity klimat luzu )))
Gdzies po drodze zahaczamy o jakąś świątynie ,do której z usmiechem nas zapraszają świątynie w Wietnamie są naprawde piękne i bardzo kolowe ))
Goni nas ciekawość co jeszcze przed nami więc ruszamy dalej zaglądając w zakamarki ))
Ulica Bui Vien to skumulowanie wielkiej ilości barów, klubów, knajpek w jednym miejscu, głośna muzyka, kolorowe neony i ogromne tłumy ludzi jak piszą internety Podczas naszego spaceru wszystko się zgadzało oprócz tłumów-były prawie wszędzie jakieś pustki i "wysokie"jak na Wietnam ceny w barach -typowo pod turystów Za to można dość tanio wypić piwko, oczywiście Bia Saigon.
Jedzenie w tym hałasie jakoś do nas nie przemówiło i na kolacyjkę tym razem zatrzymaliśmy się u Nepalczyka przy jednym z końców ulicy Ben Than-cicho, smacznie ,dużo i tanio )))
Po kolacji,objedzeni w rytmach nocnego Sajgonu wracamy do hotelu.Chcemy w miare wcześniej iść spać bo na rano mamy zaplanowaną wycieczkę na Deltę Mekongu))
W hotelu jeszcze wieczorna kąpiel w basenie oczywiście oczywiście w towarzystwie pysznych drinków z przybasenowego baru ))) Widok w nocy z basenu był całkiem fajny i wszyscy stwierdziliśmy jednogłośnie,ze wybór hotelu był idealny -zresztą podobnie jak wszystkich pozostałych
Wstajemy wcześnie rano bo o 7,30 jesteśmy umówieni na odebranie nas z hotelu.W hotelu mamy śniadania i tutaj muszę napisać,że mimo tego,że sniadania były bardzo dobre to były najgorsze na tym wyjezdzie .Nie będę pisała,że nie było co jeść i jedzenie było monotonne i szybko się nam znudziło bo jedliśmy tam przeciez tylko dwa sniadania ale smaki daleko odbiegały od tych w pozostałych hotelach ))) Oczywiście uwzględnilismy to w końcowej ankiecie
Śniadanie zjedzone to możemy ruszać na wycieczkę.Przed nami rejs po Delcie Mekongu.
Delta Mekongu to najbardziej urodzajny region Wietnamu, gdzie można zakosztować w soczystych tropikalnych owocach, spróbować duriana, wczesnym rankiem udać się na „pływający targ” i łódkami eksplorować zakątki Mekongu, jego niezliczone kanały, dorzecza czy wysepki -na to jednak potrzeba przynajmniej dwóch dni. My ze względów czasowych wybraliśmy wycieczkę jednodniową i ominął nas poranny pływający targ.Wycieczka wykupiona przez internet dwa albo trzy dni wcześniej -chyba w najtańszej wersji-okazała się być super zorganizowana w całkiem kameralnej grupie i wszystko idealnie czasowo. Zhotelu zabrali nas punktualnie jako pierwszych i takim oto autobusikiem zgarnelismy po drodze kilka osób z innych hoteli i ruszamy w prawie dwugodzinną drgę do My Tho)) W pobliżu My Tho w regionie delty Mekongu w południowym Wietnamie znajduje sie przepiekna świątynia i nastepny wpis będzie o niej ))
Buddyjska światynia Vinh Trang -o niej teraz będzie- to jedna z najbardziej znanych świątyń w regionie Delty Mekongu.Świątynia jest obecnie siedzibą zarządu prowincjonalnego Stowarzyszenia Buddyjskiego prowincji Tien Giang. Jest głównym celem prowincjonalnym dla turystów i pielgrzymów.
Świątynia stoi na 2-hektarowym obszarze osadzonym drzewami owocowymi w wiosce My Hoa w mieście My Phong, nad brzegiem kanału Bao Dinh. Ogród świątyni jest ozdobiony wieloma roślinami doniczkowymi i jest regularnie pielęgnowany. W cieniu jednego drzewa znajduje się stupa Thich Chanh Hau, w której spoczywają jego prochy.
Wchodząc na teren kompleksu przez bogato zdobioną bramę chyba każdy pierwsze kroki kieruje w stronę uśmiechniętego, puszystego Buddy, którego biały posąg widać z daleka. To jeden z trzech dużych posągów Buddy, jakie tutaj się znajdują a ten chyba najbardziej zapadł mi w pamięci ))Główna potrójna brama została zbudowana w 1933 roku dzięki pracy rzemieślników rekrutowanych ze stolicy cesarstwa w Hue w środkowym Wietnamie. Centralna brama jest wykonana ze stali, a dwie boczne bramy są wykonane z betonu i stylizowane na historyczną fortecę. Potrójna brama ma górny poziom z kolejną dużą bramą na górze. Po prawej stronie znajduje się pomnik Thich Chanh Hau, a po lewej pomnik Thich Minh Dan. Obie rzeźby zostały wykonane z posągu i zostały wykonane przez Nguyen Phi Hoanh. Przód świątyni został zaprojektowany w stylu łączącym architekturę europejską i azjatycką.W głównej sali świątyni znajduje się wiele posągów różnych Buddów, w tym Buddy Amitabhy, Buddy Gautamy, różnych arahantów i bodhisattwów. Są też posągi Thich Chanh Hau i Thich Minh Dan. Trzy najstarsze posągi w świątyni to Amitabha, Awalokiteśwara i bodhisattwa Dai Chi, które są wykonane z brązu. Jednak posąg Awalokiteśwary zaginął na długi czas, więc wykonano drewniany zamiennik. Jest też posąg Nefrytowego Cesarza, mniej więcej wielkości prawdziwego człowieka.Zobaczcie sami jak w tej światyni jest pieknie)))