Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Po samodzielnym zwiedzaniu NY i DC udajemy się z ichniejszym biurem na zwiedzanie Zachodniego Wybrzeża.
Z DC do San Francisco lecimy liniami United Airlines. Lot dość spokojny, ale mało komfortowy. W cenie biletu, która była dość niska nie mamy bagażu głównego, więc dopłacamy po 50$ za walizkę. W trakcie lotu jesteśmy częstowani tylko napojami bezalkoholowymi, nie ma żadnego jedzonka, można dokupić co najwyżej kanapkę.
Po dość intensywnym zwiedzaniu DC lot mija nam dosyć szybko i budzimy się w San Francisco. Z lotniska odbiera nas przedstawiciel Biura i zawozi do hotelu Crowne Plaza Union City. Pogoda piękna w planie wycieczki nie ma w zasadzie nic więc dzień spędzamy na basenie i zwiedzaniu okolicy.
Kolejny dzień ruszamy w trasę, dużo zobaczyliśmy ale w niektórych miejscach z przyjemnością zostalibyśmy dłużej ale cóż objazdówki rządzą się własnymi prawami.
Nasza trasa przejazdu przedstawiała się następująco:
San Francisco - Park Narodowy Yosemite - Los Angeles - - Barstow - Las Vegas – Richfield - Park Narodowy Arches – Denver - Cheyenne - Crazy Horse - Mt. Rushmore – Gillette - Park Narodowy Yellowstone - Park Narodowy Grand Teton - Jackson Hole - Salt Lake City - Las Vegas - West Grand Canyon - Hoover Dam- Los Angeles
Przez niektóre miejsca tylko przejeżdżaliśmy, w niektórych tylko spaliśmy a część udało nam się zobaczyć.
Zwiedzanie Zachodniego Wybrzeża zaczynamy od Kalifornii, stanu który jest tak bogaty, że będąc samodzielnym państwem byłby w pierwszej dziesiątce światowych potęg, równocześnie położenie geograficzne ma takie, że w razie trzęsienia ziemi połowa stanu może zostać zepchnięta do Pacyfiku.
Pierwszym miastem które odwiedzamy w słonecznej Kalifornii jest San Francisco, miasto niezwykle malownicze położone na 48 wzgórzach.
Jednak zanim do niego dotrzemy, po drodze zatrzymujemy się w pobliżu miasta Palo Alto, gdzie znajduje się Uniwersytet Stanforda. Jest on jednym z bardziej znanych uniwersytetów na świecie.
Uniwersytet Stanford został założony w 1891r. przez Państwo Stanford ku pamięci ich zmarłego niespełna 16 - letniego syna. Syn Stanfordów został patronem uniwersytetu – „aby dzieci Kalifornii były naszymi dziećmi”. Obecnie może się poszczycić wieloma absolwentami należącymi do najbardziej wybitnych ludzi nauki i biznesu.
W takim miejscu aż chce się uczyć. Piękne, rozległe tereny, fonntany, kościół, typowe amerykańskie akademiki, darmowy bus wożący studentów po campusie, ciekawa architektura budnków.
Kościół Stanford Memorial Church
Po prawej stronie od głównej alejki widzimy Wydział Lingwistyki i Psychologi. To w tym budynku w podziemiach prof. Philip Zimbardo, przeprowadzał "więzienny eksperyment" , który miał pokazać czy ludzie są źli z natury czy dopiero stają się źli pod wpływem sytuacji w której się znależli.
Eksperyment odbył się z udziałem studentów. Studenci zostali podzieleni na dwie grupy strażników i więźniów i mieli odgrywać odpowiednio swoje role.
Eksperyment został zakończony już 6 dnia, gdyż studenci odgrywający role strażników zaczęli dopuszczać się coraz bardziej gorszących praktyk. Do dziś mówi się o wątpliwej etycznej stronie eksperymentu, ale jest on cytowany już u podstaw psychologii jako dowód niebywałej siły wpływu społecznego.
Po lewej stronie głównego traktu jest Wydział Historii i Wieża Hoovera.
Co do samego kampusu to można powiedzieć, że jest ogromny. Nie jest niczym ogrodzony więc spokojnie może pojawić się tam każdy. Dostęp do głównych budynków również jest otwarty, nie ma problemu, by „zjawić się” na wykładzie. My za wyjątkiem kościoła nie zwiedzaliśmy wnętrz. Całość kampusu jest odnowiona ponieważ aż 242 budynki na terenie kampusu po trzęsieniu ziemi w 1989 r. zostały w zaledwie kilkanaście sekund uszkodzone.
Olu, ile czasu zajęła wam ta trasa? i pisz pls na bieżąco co si się bardziej czy mnie poodobało, na co bys przeznaczyła wiecej czasu etc
To wiesz tak pod kątem budowania mojego planu..czychamy na dobrą promocję milową,aby polecieć za free
No trip no life
Nelciu, na Zachodnim Wybrzeżu byliśmy tylko 12 dni i to jest stanowczo za mało. Z chęcią bym została dłużej w Utah, ale opiszę to później. Obecnie nie mam czasu na nic, myślę że do relacji wrócę w II połowie października, to wtedy opiszę swoje odczucia.
Szkoda, że zdjęcia są niewidoczne. Chętnie zobaczyłbym relację, bo z tekstu wynika, że w wielu miejscach bylismy też kilkanaście lat temu. Swoją drogą, trasę o której piszesz trudno zaliczyć do zachodniego wybrzeża, bo z Utah, Gór Skalistych, czy Mount Rushmore do oceanu jest dość daleko. Właściwsze byłoby określenie podróży jako "zachodnie stany USA". Pozdrawiam.