--------------------

____________________

 

 

 



ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

285 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kierowca bardzo fajnie opowiada o samym parku, jak i jego mieszkańcach. Tutaj też jest "wielka piątka" zwierzaków, które zobaczyć chcą turyści. Na czele jest oczywiście grizzli, potem łoś, renifer zwany tu caribu, wilk i owca śnieżna Dalla.

Ponieważ kilka osób zamierza wysiąść z autobusu i samodzielnie pobuszować po parku, kierowca prosi o uwagę, bo chce nam trochę przypomnieć podstawowe zasady bezpieczeństwa.

Poza tym w parku często spotkać można takie tablice ostrzegawcze, jak się należy zachowywać, by misiu zszedł nam z drogi...

 Lub takie, mówiące jaką należy zachować minimalną odległość....

Głównie chodzi o najgroźniejsze tutajsze zwierzę – niedźwiedzia grizzly. Od tego jak się zachowamy w momencie gdy zobaczymy na swej drodze grizzly, w bardzo dużym stopniu zależy, jak się to nasze spotkanie zakończy. Niedźwiedzie mają dość słaby wzrok, natomiast doskonały węch – jedzenie wyczują nawet z odległości 1 kilometra.

Najbardziej niebezpieczne jest spotkanie z nim w trzech wypadkach: gdy jest głodny, gdy się go z nienacka zaskoczy np śpiącego w krzakach oraz wejście w drogę niedźwiedzicy z młodymi. Dlatego też chodząc w miejscach, gdzie urzędują, należy głośno mówić, od czasu do czasu coś zawołać, w każdym razie robić wokół trochę hałasu, by ewentualny niedźwiedź przebywający w pobliżu zdążył się ewakuować.

Niedźwiedzie nie polują bowiem na ludzi, tak jak to może się zdarzyć w Afryce. Wszędzie zaleca się jednak mieć ze sobą na wszelki wypadek spray pieprzowy, który podobno jest skuteczny.

Po półtora godzinnej jeździe kolejny przystanek. Na trasie jest kilka takich punktów, gdzie zatrzymują się autobusy wycieczkowe. Na każdym z nich jest toaleta zwana w USA bardzo elegancko "restroom", czyli pokój wypoczynkowy, ha, ha,ha.

Trzeba przyznać, że "odpoczywalnie" są z ładnym widokiem...

Może to i wypoczynek, jak się komuś bardzo chciało i nagle dostrzega ten wielce obiecujący budyneczek.

Bo tu nawet toalety są bardzo czyste i gustowne!!!!

Takie parkingi są usytuowane w atrakcyjnych miejscach, skąd podziwiać można wspaniałe widoki.

Zwykle mamy około 20 minut przerwy, czasem jest ona dłuższa.

W miedzyczasie mozna sobie dac rogi przyprawić!!!!

Tutaj kończy się asfalt i zaczyna szutrowa droga, jest także posterunek rangera, któremu Mary przekazuje liczbę pasażerów, jako, że wieczorem powinna się zgadzać liczba wjeżdżających i wyjeżdżających z parku.

Nota bene, ciekawe, czy faktycznie robią takie statystyki?????

No oczywiście pomijając tych, którzy mają oficjalną zgodę na kilkudniowe przebywanie na terenach parkowych.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Żegnamy cywilizację i wjeżdżamy w gęstą tajgę, czyli świerkowy bór. Droga wije się wśród łagodnych wzgórz porośniętych ciemnymi wysmukłymi świerkami alaskańskimi strzelającymi wysoko w niebo. Kojarzą mi się one raczej z cyprysami niż świerkami. Mają bardzo krótkie gałęzie boczne, gdyż normalne szerokie świerkowe połamałyby się pod ciężarem grubej warstwy śniegu. A trzeba wiedzieć, że w ciągu zimy spada tu do 10 metrów śniegu....

W takich miejscach żyją czarne niedźwiedzie, ale jakoś nie mamy do nich szczęścia...

Tajga robi się coraz mniej gęsta, od czasu do czasu prześwitują malownicze niewielkie jeziorka i oczka wodne.

I nagle autobus gwałtownie hamuje. Mary zauważa na brzegu jeziorka potężnego samca łosia.

Nasz aparacik słabo przybliża, więc fotki nie za bardzo. Sąsiad z autobusu podaje nam znów fantastycznie przybliżającą lornetkę, więc możemy napatrzyć się na to dostojne zwierzę do woli....

Stoi w wodzie nieruchomo, tylko od czasu do czasu potrząsa głową, którą natura wyposażyła we wspaniałe poroże. Chyba się opędza od komarów????? A może tak ostrzegawczo na widok autobusu, pokazuje swą broń?????

Przedstawienie zakończone, trzeba jechać dalej.

Kolejny przystanek już w takiej typowej tundrze. Wysokie drzewa gdzieś zniknęły, pozostały jedynie mchy, porosty i gdzieniegdzie karłowate brzózki. Są też łany ciemnoróżowych kwiatków zwanych tu fireweed, co w moim tłumaczeniu oznacza "płonące ziele", a po polsku niezbyt romantycznie nazywa się wierzbica.

Te kwiatki spotykamy niemal wszędzie na Alasce.

Z naszego punktu widokowego widać dwie doliny, w każdej z nich płynie rzeka, i te dwie rzeki tu właśnie łączą się w jedną.

Szerokim łożyskiem każdej z rzek płynie kilka strumieni szerszych lub węższych, czasem do siebie zbliżających się, to znów oddalających się. W niektórych miejscach tworzą się rozlewiska w postaci jeziorek. Patrząc na to z pewnej odległości kojarzy mi się z luźno zaplecionym warkoczem.

 

Mariola

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Mogę wydawać z siebie same ochy i achy! Właśnie dokładnie tak wyobrażałam sobie Alaskę! Jest tam wszystko co chcę! Myślę, że w moim rankingu /oprócz Tanzanii oczywiście/ Alaska jest bardzo wysoko i jest miejscem, do którego baaardzo chciałabym dotrzeć. Biggrin Apisku - masz niesamowite szczęście, że tak Ci się życie poukładało, że możesz odwiedzać tak piękne regiony Good

A czy w Polsce moża kupić takiego wędzonego beztłuszczowego Alaskowego łososia? Wink

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kolka, ja sama sobie zazdroszczę tej Alaski, to znaczy żal mi, że było tak wspaniale jak sobie wyobrażałam, wiedząc jednocześnie już nigdy więcej nie będę miała możliwości tam dotrzeć!!!!

I to jest przykre...a teraz się wyżywam w pisaniu relacji, bo mi to sprawia wielką przyjemność  - przeżywanie tego wszystkiego raz jeszcze.

W Tanzanii nie byłam, tylko w Kenii i RPA, ale słyszałam, że tam są najwspanialsze parki. Więc może kiedyś?????

Powiem ci, ze mój mąż uwielbia ryby w odróżnieniu ode mnie. A szczególnie łososie wędzone. Fakt, że nigdy przedtem nawet mi przez głowę nie przeszło szukanie tych z Alaski.

Kupuję mu szkockie łososie i zawsze byłam przekonana, że to są dzikie. Bo nawet będąc w Szkocji widziałam te atlantyckie idące na tarło w strumieniach i nie mogliśmy się nadziwić jak one wysoko w górę skaczą przez wodospadziki.

Dopiero mnie specjaliści na Alasce oświecili, że 90% znajdujących się w sprzedaży szkockich łososi pochodzi z farm. Praktycznie tylko wędkarze łapią je i to dla siebie, a nie na sprzedaż.

Ale podobno karma zadawana w Szkocji jest o wiele zdrowsza niż w farmach hodowlanych w Norwegii.

Tylko to powtarzam, co usłyszałam, a jaka jest prawda - nie mam pojęcia.

Odnośnie alaskańskiego łososia, to bardzo watpię, żeby go można u nas dostać, bo moja znajoma z Nowego Jorku mówiła, że nawet u nich nie są one takie łatwe do dostania. Mozna je kupic tylko w nielicznych sklepach.

Podobno większość złowionych na Alasce eksportuje się do Japonii, Hongkongu i Singapuru.

No, ale może ktoś ciś wie?????

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W czasie dalszej drogi drogi Mary dostrzega kolejnego niedźwiedzia. Oczywiście zatrzymuje się i wskazuje niewysokie zarośla porastające zbocze nad rzeką. Ja tam nic nie widzę dopóki grizzli się nie poruszy. W końcu dostrzegam beżową plamkę zbierającą jagódki. Ten jest także dość daleko od drogi, ale podobno większy od tego pierwszego.

 

 No i wreszcie mordencję pokazał...

Teraz żałuję, że nie zabraliśmy lornetki, ale my mamy taką ciężką starodawną, choć też dobrze przybliżającą, bo wojskową. Pomyślałam jednak, że zbyt obciąży ona nasz bagaż. Jednak na tego typu wyjazd, gdy często gołym okiem trudno wypatrzyć zwierzęta dobra lornetka na pewno się przyda. Ta którą co chwilę pożyczają nam sąsiedzi jest malutka, leciutka, ale bardzo precyzyjna.

Wot, amerykańskaja technika.

I znowu niespodziewany przystanek. Tym razem na skraju zbocza ostro opadającego do drogi widzimy majestatycznie kroczącego samca caribu – czyli tutejszej odmiany reniferów – znacznie większych od tych spotykanych w Skandynawii. Caribu skupie sobie trawkę i nic go nie wzrusza stojący niemal u jego stóp autobus. Podobnie jak spotkany niedawno łoś jest wyjątkowo duży i ma piękne ogromne poroże choć zupełnie innego kształtu.

 

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Krajobraz się zmienia. Nizinna tundra przechodzi w obłe pagórki porośnięte rachityczną trawką.

Kolejny przystanek nazywa się Polyhromia Point View. I rzeczywiście niezbyt wysokie góry przybrały niezwykłe kolory. Widać wyraźne warstwy żółtawo-pomarańczowo-rudawe przenikające się nawzajem.

Jedziemy dalej, coraz bardziej rozemocjonowani czy uda nam się zobaczyć słynną górę Denali?????

Tym bardziej, że bezchmurne z rana niebo coraz bardziej zasnuwają chmury nic dobrego nie wróżące...

I znowu zwierzaki. Tym razem mamuśka łosiowa ( czyli klempa – czyż to nie jest obrzydliwa nazwa????) z dwoma młodymi.

Tu jeszcze są widoczne oba maluchy

 Tu już to młode z lewej strony wchodzi w krzaki

 Tu już nas zauważyly i przestały jeść - to jest pierwsze ostrzeżenie!

To niebezpieczne dla ludzi spotkanie!!! Łosice ( już lepsze to niż klempy) mają niezwykle rozwinięty instynkt macierzyński. Może dlatego, że tu na każdym kroku chyha na jej potomstwo niebezpieczeństwo w postaci grizzli lub wilków.

Mary opowiada nam, jak na własne oczy widziała zażartą walkę, jaką w obronie swego młodego stoczyła łosiowa mama z wielkim niedźwiedziem. Samica – w odróżnieniu od swego małżoka - nie ma potężnych rogów, ale ma wielkie kopyta. Tak zacięcie walczyła o swe dziecko, że przepędziła napastnika!!!!

Na horyzoncie pojawiają się tymczasem charakterystyczne stożki wulkaniczne, jako, że w tym rejonie znajduje się wiele czynnych wulkanów.

Wkrótce dochodzą do nich szare granitowe turnie.

Widoki coraz fajniejsze!!!!

I znów spotkanie z niedźwiedziem. Jest jeszcze dalej i dlatego mój wysokiej jakości teleobiektyw nie jest go w stanie odnaleźć!!!!

W sumie mieliśmy tych spotkań cztery. Aż mnie to dziwi, bo na terenie tego ogromnego parku żyje ich około 350, a my na tej naszej trasie widzieliśmy aż cztery z nich. Czyż nie lepiej im siedzieć w bardziej dzikich, niedostępnych dla autobusu i człowieka miejscach???

Gdzieś tam w głuszy, gdzie im nikt nie przeszkadza.

A może po prostu nic sobie nie robią z tej w sumie łagodnej ingerencji turystów w ich życie...

Oczywiście dla nas to jest wielka radość zobaczyć po drodze jakiekolwiek zwierzę, więc niech ich będzie jak najwięcej w pobliżu drogi!!!!

Mariola

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Jestem zachwycona!!! Yahoo

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Hej Kolka, jedziemy dalej!!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kolejny dłuższy postój na parkingu przy rzece Tolkat. To potężna rzeka płynąca bardzo szerokim korytem niosąca wodę z najwyższych gór Alaski. Ale napełnia swe koryto tylko na wiosnę, gdy spływa nią woda z topiącego się śniegu zalegającego gdzieś wysoko wielometrową warstwą.

Nieco szerszy jest nurt także po ulewnych deszczach, które nierzadko padają tu non stop przez parę dni.

Teraz jest podobno jak na Alaskę – wielka susza, w wielu miejscach na północ do parku płonie tajga – a więc i wody w tej wielkiej rzece jak na lekarstwo. Rozległym korytem sączą się tylko niewielkie strumyki.

Znajdujemy niby naturalnie porzucone przez caribu rogi...

Są też przygotowane do zdjęć rogi łosia. Nic tylko korzystać!!!!

Biorąc pod uwagę, że zarówno łosi, jak i caribu jest w parku po około dwa tysiące sztuk, przy założeniu, że połowa z nich to samce ( bo samice nie mają rogów, a jedynie mogą je swym małżonkom przyprawić) które co roku gubią poroże - o takie znalezisko tu nietrudno.

Ruszamy dalej. Na naszej szutrowej drodze zaczynają się ekstremalne warunki. Nie dość, że jest coraz węższa i zakręciasta, to biegnie wąską półką na skraju głębokiego kanionu.

Ale Mary jest fantastycznym kierowcą i czujemy się z nią bardzo bezpiecznie. Nie wyobrażam sobie, co by było gdyby z naprzeciwka nadjechał autobus?????

W tym samym momencie ktoś zadaje pytanie ile dotąd autobusów stoczyło się tu w przepaść, Mary odpowiada, że żaden, no to ten żartowniś kontynuuje, że któryś musi być przecież pierwszy....

Widzimy krążącą nad górami parę orłów, w skałach buszują susły czy świstaki, jakieś takie małe zwierzątka wiewióropodobne. Te przynajmniej nie uciekały i były blisko.

W pewnym momencie Mary wskazuje nam malutkie białe punkciki wysoko na skałach. To śnieżne owce odkryte przez Dalla i na jego cześć nazwane. Są bieluteńkie, żeby się kamuflować na tle prawie stale zalegających tu śniegów, jako że są smacznym kąskiem dla wilków i niedźwiedzi. Niestety w lecie ten ich biały kolor działa na niekorzyść – są dobrze widoczne na tle zielonych łąk. Ale i na to jest sposób, schodzą na krótko na dół, żeby się najeść i szybciutko wracają na strome skalne turnie, gdzie żaden nieprzyjaciel nie da rady dotrzeć.

To już gdzieś w pobliżu znajdują się najwyższe góry. Niestety niebo zasnuwają coraz ciemniejsze chmury...Jak na złość.

Mary pociesza nas, że i tak mamy szczęście, bo bardzo często w Parku pada deszcz i jest mgła, a zatem widoczność jest bardzo kiepska. Wówczas z trudem można dojrzeć nawet najbliższe górki i pagórki.

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 2 godziny 38 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, bajka, bajka, bajka Yahoo

co za piekna natura.. tyle pieknych krajobrazów i jeszcze zwierzaki !!!

A dla mnie to nisepodzianka z tą piatką . Nie wiedziałam że na Alasce tez jest taki turystyczny zwyczaj 

Co za piekna fota ..

No trip no life

Strony

Wyszukaj w trip4cheap