--------------------

____________________

 

 

 



Ukraina - od Lwowa przez Odessę na Krym

142 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 4 miesiące 2 tygodnie temu
Rejestracja: 30 sty 2014

Powinnam chyba jakoś oficjalnie zakończyć tę relację… Chociaż i tak podsumowanie teraz jest bez znaczenia, bo nikt się tam obecnie nie wybierze, ani z biurem podróży ani bez.

W każdym razie wycieczka była generalnie udana, nie obyło się co prawda bez paru zgrzytów organizacyjnych, lecz nie miało to raczej wpływu na odbiór oglądanych miejsc. I jak to zwykle bywa na wyjazdach – szkoda, że tak krótko i że nie zdążyło się wszystkiego zobaczyć…

Sam Krym jest interesujący, różnorodny, jest co zwiedzać, jest gdzie połazić, jak ktoś lubi (góry, jaskinie, wodospady), jest i gdzie się polansować, poopalać, choć plaże w części południowej – na Riwierze Krymskiej – niezbyt zachęcające (niestety, tych najładniejszych, czyli na Półwyspie Tarchankut i nad Morzem Azowskim nie zobaczyłam), a woda w morzu chłodnawa. Sporo naprawdę pięknych miejsc, może niezbyt egzotycznych, ale malowniczych, te zatoczki, górki, ruinki, czy to antyczne, czy średniowieczne, no i pałace, i obrazy… naprawdę było co oglądać. Podobnie zresztą jak w Odessie i we Lwowie, choć Odessa ma tę przewagę, przynajmniej dla mnie, że leży nad morzem.

Jedzenie – zarówno kuchnia ukraińska, jak i tatarska – pyszne, oczywiście poza hotelem. I jeszcze wina, jak już pisałam wcześniej, wyśmienite na Krymie, chyba nie były do nas importowane, nigdzie nie spotkałam w naszych sklepach i szkoda, że już pewnie nie będzie okazji, w każdym razie pewnie długo nie.

Ludzie – różni, na promenadach nadmorskich, przy knajpach nie było żadnych naganiaczy, w sklepach czy knajpach wydawało mi się, że obsłudze jest wszystko jedno, czy są klienci, czy nie i mam wrażenie, że została w nich jakaś taka sowiecka mentalność.

Na Krymie panował język rosyjski, wszystkie napisy były w tym języku, po angielsku czy niemiecku raczej było trudno się porozumieć, natomiast w zachodniej Ukrainie, szczególnie w okolicy Lwowa, rosyjski w zasadzie nieobecny, młodzi ludzie nie mówią i nie rozumieją po rosyjsku, już się go nie uczą w szkołach. We Lwowie często można było się dogadać po polsku i nawet płacić w złotówkach, może niekoniecznie w sklepach, ale na ulicznych straganach jak najbardziej.

I właśnie tam na ulicy, zwłaszcza w miejscach gdzie pojawiają się turyści, sprzedawane były przepyszne cukierki trochę przypominające nasze krówki, ale smaczniejsze, były w dwóch smakach: mleczno-karmelowe i czekoladowe, a wyglądały tak:

 

Nie wiem, czy tylko we Lwowie, czy w całej Ukrainie można je kupić. Póki na zachodzie Ukrainy nic się nie dzieje, to ludzie normalnie tam jeżdżą, czy to prywatnie, czy służbowo, więc jeśli znacie kogoś, kto tam bywa, to proszę o info, bo chętnie bym się zaopatrzyła w te krówki.

Tym, którzy już odwiedzili Krym i ze mną tutaj wspominali i również tym, co tylko czytali te moje wspominki – bardzo dziękuję za uwagę i komentarze, a wszystkim, którzy chcieliby tam pojechać, zresztą wszystkim innym też, życzę, by jak najszybciej było to możliwe…

Strony

Wyszukaj w trip4cheap