Dziś Anse Marron - nasz numer 1 wśród wycieczek pieszych na La Digue. Wybieramy się tam z Robertem który jest licencjonowanym przewodnikiem i dodatkowo wspinaczem skałkowym a także wielkim znawcą przyrody.
Roberta poznałyśmy podczas powrotu z Source d'Argent a własciwie dopiero potem wieczorem jak szłyśmy coś przekąsić. Zaczepił nas - zaczął opowiadać o sobie, wypytywał o nas, towarzyszył nam przez drogę. A właściwie tak wyszło że przez cały wieczór. Wypytałyśmy go o Anse Marron - oczywiście organizuje tam wycieczki, podzwonił, popytał i umówiliśmy się na wtorek, na 8 rano przy helipadzie. Ostrzegł oczywiście by zabrac coś do picia i dobre buty do chodzenia.
8 rano. Przy helipadzie czeka już grupka osób, właściwie to jesteśmy zaskoczone trochę dlatego iż nie wiedziałyśmy że ma być ktoś jeszcze... haha. Lecz naszym zdaniem - im więcej tym lepiej! Jedzie z nami jeszcze 6 innych osób. Robert spóźnia się - tłumaczy się tym iż musiał dobrać jedzenia gdyż w ostatniej chwili jeszcze któs się dopisał i no że teeeeraz to mamy zapasy na tydzień plażowania na Marron
Anse Marron leży na samym południowym krańcu wyspy. Aby do niego dotrzeć trzeba przebyć dość długą droge przez skały i niekiedy przez sam ocean piechotą. Z powodu przypływów i odpływów wędrówkę zaczynamy od południowo-wschodniej częsci wyspy. Jako że spotkaliśmy się wszyscy przy helipadzie przy wejściu do Anse Source d'Argent kupujemy od razu bilety - wstęp na tą plaże jest płatny a my będziemy przecież przez nią wracać z Marron.
Wysiadamy gdzieś przy chaszczach, gdzie Robert wygłasza nam mowę na temat zasad i bezpieczeństwa zachowania się na szlaku. Zaznajamia nas też z przyrodą - np. z wielkim pajakiem którego kladzie sobie na głowę i którego ja z własnej woli biorę na rękę, brrrrr.... (dobrze było do czasu kiedy nagle nie zaczął wściekle biec w kierunku mojej głowy...)
Dziewczyny ale u was tu pięknie .Spokojnie delektując się widokami nadrobiłam zaległości . Raj na ziemi w najlepszym wydaniu ,nawet pająki są zjawiskowe
I reklama Nevisa przy Bor Lanmerze:
Gala to mój ulubiony takeway a lody włoskie tam jadłyście?
żółwik boski niestety nie widziałam, ale na Severe pływały, bo ludki oglądały
Niestety nie... lodów nie jadłyśmy... Jest czego żałować?
12.11.2013
Dziś Anse Marron - nasz numer 1 wśród wycieczek pieszych na La Digue. Wybieramy się tam z Robertem który jest licencjonowanym przewodnikiem i dodatkowo wspinaczem skałkowym a także wielkim znawcą przyrody.
Roberta poznałyśmy podczas powrotu z Source d'Argent a własciwie dopiero potem wieczorem jak szłyśmy coś przekąsić. Zaczepił nas - zaczął opowiadać o sobie, wypytywał o nas, towarzyszył nam przez drogę. A właściwie tak wyszło że przez cały wieczór. Wypytałyśmy go o Anse Marron - oczywiście organizuje tam wycieczki, podzwonił, popytał i umówiliśmy się na wtorek, na 8 rano przy helipadzie. Ostrzegł oczywiście by zabrac coś do picia i dobre buty do chodzenia.
8 rano. Przy helipadzie czeka już grupka osób, właściwie to jesteśmy zaskoczone trochę dlatego iż nie wiedziałyśmy że ma być ktoś jeszcze... haha. Lecz naszym zdaniem - im więcej tym lepiej! Jedzie z nami jeszcze 6 innych osób. Robert spóźnia się - tłumaczy się tym iż musiał dobrać jedzenia gdyż w ostatniej chwili jeszcze któs się dopisał i no że teeeeraz to mamy zapasy na tydzień plażowania na Marron
Anse Marron leży na samym południowym krańcu wyspy. Aby do niego dotrzeć trzeba przebyć dość długą droge przez skały i niekiedy przez sam ocean piechotą. Z powodu przypływów i odpływów wędrówkę zaczynamy od południowo-wschodniej częsci wyspy. Jako że spotkaliśmy się wszyscy przy helipadzie przy wejściu do Anse Source d'Argent kupujemy od razu bilety - wstęp na tą plaże jest płatny a my będziemy przecież przez nią wracać z Marron.
Jedziemy na pace auta na start naszej wędrówki.
Wysiadamy gdzieś przy chaszczach, gdzie Robert wygłasza nam mowę na temat zasad i bezpieczeństwa zachowania się na szlaku. Zaznajamia nas też z przyrodą - np. z wielkim pajakiem którego kladzie sobie na głowę i którego ja z własnej woli biorę na rękę, brrrrr.... (dobrze było do czasu kiedy nagle nie zaczął wściekle biec w kierunku mojej głowy...)
Żółwik powinien go ugryźć za karę
lody jak lody
a ten pająk ochyda, az mam dreszcze, brrr
Dziewczyny ale u was tu pięknie .Spokojnie delektując się widokami nadrobiłam zaległości . Raj na ziemi w najlepszym wydaniu ,nawet pająki są zjawiskowe
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Słuchajcie dzięki za wszystkie miłe komentarze, cieszę sie że Wam sie podoba i że czytacie!
Czytamy, czytamy i czekamy na dalej
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/