Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Obiecałam, że po powrocie napiszę parę słów na temat tej wycieczki więc zabieram się do roboty. Jest już tu na forum kilka relacji z RPA, ale nie ma jeszcze z tej konkretnej trasy, mam więc nadzieję, że moja relacja pomoże niezdecydowanym podjąć decyzję. Bo to, że kraj jest wart zobaczenia, nie ulega wątpliwości. Ja jestem nim oczarowana i gdyby nie to, że jest jeszcze tyle do zobaczenia, zwiedzenia, chętnie bym do RPA wróciła. Jest to kraj bardzo malowniczy, niezwykle zróżnicowany, ciekawy i piękny. Zachwycają bajeczne krajobrazy gór (z Górą Stołową na czele), bajeczna zieleń, czerwień ziemi, cudowny kanion rzeki Blyde, słynna Panorama Route, fauna i flora niespotykana nigdzie indziej na świecie (73% roślinności przylądkowej stanowią endemity). Niezapomnianym przeżyciem są safari- możliwość oglądania zwierząt w ich naturalnym środowisku wśród bujnej zieleni buszu. RPA to kraj ogromnych kontrastów- przepiękne architektonicznie i kipiące bogactwem budynki i przerażająca bieda townshipów- slumsów zamieszkałych przez czarnoskórych na obrzeżach miast.
Ale po kolei:
Przelot na trasie Warszawa-Durban trwa ok. 10,5 godziny (przelot bezpośredni Dreamlinerem). Na miejscu oczywiście czekają piloci, którzy przekierowują do autokarów (w naszym terminie 5 tras po chyba 40 osób)
Pierwszy nocleg mamy w Pietermaritzburgu w hotelu Southern Sun. Bardzo przyjemny, duży i czyściutki hotel z pysznym jedzeniem.
Drugi dzień zaczynamy od krótkiego zwiedzania Pietermaritzburga.
Pomnik Mahatmy Gandhiego
Kolejnym punktem tego dnia jest krótka sesja przy wodospadzie HOWICK
Zaraz potem udajemy się w miejsce upamiętniające aresztowanie Nelsona Mandeli w 1961 roku. Jest to rzeźba składająca się z 50 żelaznych słupów- (w 50 rocznicę pojmania Mandeli). Słupy te oglądane z odpowiedniej odległości i pod odpowiednim kątem tworzą wizeurnek byłego prezydenta .
Jeszcze tego samego dnia zwiedzamy Pretorię- stolicę administracyjną RPA. Zaczynamy od Domu i Muzeum Paula Krugera
i kościół naprzeciwko
a następnie Church Square z budynkami opery i teatru oraz Pałac Sprawiedliwości
Zachwyciły nas jednak szczególnie Budynki Unii oraz Ratusz położone na wzgórzu miasta, otoczone pięknym ogrodem.
panorama miasta
i pomnik Mandeli, który zwraca się z otwartymi ramionami w stronę Pretorii
Kolejny nocleg (a właściwie2) w najlepszym hotelu podczas wycieczki- INDABA. Hotel tonie w zieleni, czaruje zapachem i kolorem ozdobnych czosnków. A do tego prawdziwa rozpusta kulinarna- od różnego rodzaju mięs (również antylopy), po ryby i owoce morza, przepyszne desery i owoce, soki wyciskane ze świeżych owoców.
Następny dzień to już Johannesburg
przedmieścia
i krótki spacer po Hollard Street, gdzie mieszczą się historyczne siedziby największych firm wydobywczych w RPA
i przerażające ogordzenia posesji
Townshipy na obrzeżach
Super że piszesz marzy mi sie właśnie ten program z RT
basia35
Ula, jak ja się cieszę z tej relacji
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
aaaaa... lecę z Wami
Dobra, dziewczyny. Cieszę sie, że jesteście zadowolone, ale reszta jutro, bo dziś już padam na twarz. Dość długo zajęło mi rozgryzanie picassa i wrzucanie zdjęć trochę trwa.
lamia- nie wiem, czy pamiętasz, ale miała być Kenia z Tanzanią*biggrin*. Tylko, że jak mój mąż zobaczył nową ofertę RT i ten kierunek- nie było zmiłuj się. Na szczęście safari zaliczyliśmy- choć zwierząt zdecydowanie mniej niż było by to w Serengeti. Zresztą kolejne zdjęcia i wrażenia jutro.
I jeszcze- bardzo podoba mi się Twoje motto
Ula, pamiętam, żę miała być Kenia z Tanzanią, ale ja wolę Twoją relację z RPA, bo tam jeszcze nie byłam a zamierzam.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Super Ula, że piszesz Afryki nigdy za dużo tylko dużo fotek proszę
http://corazdalej.pl/
Dobra, to jedziemy dalej...
W okolicach Johannesburga odwiedzamy mały prywatny rezerwat lwów. Z pojazdów opancerzonych oglądamy z bliskiej odległościkilka rodzin białych lwów
Wrażenia niesamowite, szczególnie wtedy, kiedy wkurzona błyskiem fleszy lwica rzuca się na nasz samochód*shok*- szkoda, że nie udało nam się wtedy pstryknąć zdjęcia
są też gepardy
piękna żyrafa
udaje nam się nawet zobaczyć tęczę
surykatki
A największą frajdę sprawia zabawa z małymi lwiątkami
i likaony
W pobliżu Johannesburga odwiedziliśmy jeszcze SOWETO- czwarte co do wielkości miasto w kraju (1,7 mln mieszkańców), w którym żyło kiedyś na jednej ulicy dwóch Noblistów- Nelson Mandela i biskup Desmond Tutu. Historia miasta zaczęła się w 1904 roku, kiedy to zbudowano pierwsze osiedla dla pracowników zatrudnionych w pobliskiej kopalni. Wkrótce rząd w Johannesburgu przeznaczył ten obszar dla ludności czarnej. Soweto jest symbolem walki o zniesienie aparthaidu. Dziś misato boryka się z ogromną przestępczością.
i dom, w którym mieszkał Nelson Mandela
Czwartego dnia o 9 rano wylatujemy do Kapsztadu. Lot trwa 2 godziny, a na lotnisku czeka już na nas miejscowy pilot- Marcus. Bardzo miły, kompetentny, doświadczony i z ogromną wiedzą. Prosto z lotniska kierujemy się na Górę Stołową (1086m n.p.m.- zaliczana do 7 Przyrodniczych Cudów Świata), gdyż jak twierdzi Marcus, musimy korzystać z ładnej słonecznej pogody i dobrej widoczności. Jak się okazuje ma rację, bo następnego dnia już leje i kolejka na Górę Stołową w ogóle nie jeździ.
Kolejka obraca sie wokół własnej osi, szkoda tylko, że wjazd trwa zaledwie 4 minuty, bo widoczki cudne.
A jakie widoki roztaczają się z samej góry...
i spacerek po górze
Następnie udajemy się do słynnej malajskiej i chyba najbardziej egzotycznej dzielnicy Kapsztadu Bo-Kaap, znanej z bardzo kolorowych domów. Zabudowania pochodzą jeszcze z początków XVIII i XIX wieku, kiedy to stanowiły kwatery niewolników - muzułmańskich robotników sprowadzonych przez Holendrów.
udaje nam się zrobić krótką sesję ślubną