Miasto Moka, znajdujące się 1o km na południe od Port Louis wzięło swoją nazwę, podobnie jak rzeka i góry, od kawy, którą próbowali tam uprawiać pierwsi osadnicy. Niestety z powodu huraganowych wiatrów, które nieustannie niszczyły plantacje kawy, przedsięwzięcie to musiało ustąpić miejsca uprawianiu trzciny cukrowej, która była bardziej odporna na warunki atmosferyczne.
W XVIII wieku powstała tam struktura fabryczna należąca do rodziny Le Clesio. Produkcja cukru przyniosła ogromne dochody, w 1856 roku cała rodzina przeniosła się do eleganckiej rezydencji nazwanej "Eureka". Tam, w budynku przypominającym kolonialny pałac otoczony ogrodem, narodziło się i dorastało 7 pokoleń tej rodziny. Najbardziej znanym przedstawicielem mieszkańców "Eureki" jest urodzony w 1940 roku Jean-Marie Le Clezio, laureat literackiej nagrody Nobla z 2008 roku, który w jednej ze swoich książek opisał życie swoich przodków i dzieciństwo w "Eurece".
W 1984 roku dwór z pięknym parkiem stał się własnością Jacquesa de Marusemy, który jest twórcą muzeum i właścicielem restauracji "Creole".
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Kiedy zwiedzaliśmy "Eurekę" wspominana już wcześniej pani pilot wycieczek powiedziała, że tuż za domem jest wodospad, który również możemy zobaczyć.
Zapomniała tylko dodać, że "tuż" oznacza półgodzinny marsz po śliskich "schodkach", które już dawno przestały być schodkami, bez poręczy ale za to ze stromą skarpą tuż obok.
Agnieszka poszła pierwsza w kierunku wodospadu, ja jeszcze chwilę zostałam w muzeum robiąc zdjęcia.
Droga początkowo wyglądała dobrze
później było już tylko gorzej. Po kilkunastu minutach marszu byłam pogryziona przez komary od stóp do głów. I wściekła, bo środki przeciw komarom miałam w plecaku. Wystarczyło jedno słowo pilota, żeby ich na czas w tym miejscu użyć. ( dotychczas nigdzie nie było ani pół komara). Kiedy próbowałam się smarować jakimś środkiem po ukąszeniu, Aga zawróciła z drogi martwiąc się, czy nie spadłam w przepaść Ja zrezygnowałam z pójścia dalej, ona poszła...
Aga dotarła do wodospadu, a właściwie do wodospadów ( bo są dwa ) zwanych Eureka, albo Ravin.
Miejsce było urocze, ale rozmowa z panią pilot po powrocie nie należała do miłych. Obie byłyśmy "zjedzone" przez komary, a Agnieszka zniszczyła zakupione 2 dni wcześniej sandałki, które zupełnie się nie nadawały na taką drogę. W busie miała adidasy... Pani pilot nie przyjęła słów krytyki i zarzutów o brak informacji i odpowiedzialności za grupę. W "nagrodę" nie odzywała się do nas do końca wycieczki, nie poinformowała nas nawet o godzinie wyjazdu z hotelu na lotnisko
Taki pilot na wycieczce to faktycznie dramat . Nie po to kupuje się wycieczkę w biurze, żeby potem borykać się z takimi problemami..
Ja, jak sie decyduję na biuro to tylo wtedy kiedy jedzie moja "znajoma" przetestowana pilotka Wiem,że wtedy wyjazd jest mega i wart każdych pieniędzy ..tak było na Madagaskarze i Kostaryce.
Ja z reguly jestem bezkonfliktowy,ale gdyby pilotka na wycieczce odwalila taki numer "nie poinformowała nas nawet o godzinie wyjazdu z hotelu na lotnisko ",to bym ja ostro dojechal werbalnie.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Niewielka miejscowość Curepipe słynie z atrakcji turystycznej, która zwykle jest w programie zwiedzania. Pojechaliśmy i my zobaczyć krater wygasłego wulkanu Trou Aux Cerfs.
Bardzo się starałam dostrzec urok tego miejsca...ale bezskutecznie. Dopiero na zdjęciu z drona widać co to jest.
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Dużo ciekawsza dla mnie była stojąca w pobliżu nowa wieża meteorologiczna, podobno bardzo nowoczesna.
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Curepipe słynie z jeszcze jednej rzeczy, podobno zawsze tam pada deszcz...i rzeczywiście, ilekroć przejeżdżaliśmy tamtędy, kilka kropli deszczu spadło.
Stamtąd pojechaliśmy do Casela Nature Park. No cóż, było to kolejne miejsce, na które szkoda było czasu. Może na przedszkolakach, które nigdy nie były w zoo robi wrażenie...na nas niestety nie.
Z Parku Casela pojechaliśmy do Le Morne Brabant i to było piękne miejsce. Chyba najładniejsze na całej wyspie.
Tego dnia była jeszcze jedna atrakacja. To, na co wszyscy czekali, czyli kolorowa ziemia Chamarel.
Zaczęliśmy od punktu widokowego, skąd można podziwiać wodospad Chamarel.
Kiedy dojechaliśmy do tego najsłynniejszego miejsca słońce schowało sie za chmurami. Rozejrzałam się dookoła i pomyślałam "no tak, znów dałam się nabrać na te pokolorowane zdjęcia z internetu" Widok był, jaki był, ale parę zdjęć trzeba było zrobić.
Dopiero chwilę później, kiedy słońce wyszło zza chmur było widać, że ta ziemia naprawdę jest kolorowa. Zobaczcie jaka różnica.
Trafić w to miejsce przy złej pogodzie, to wielka strata. Nam się udało zobaczyć siedmiokolorową ziemię w pełnej krasie.
cóż, słońce jest konieczne do dobrego foto - kolorowa ziemia jest SUPER, także widoczki trójkątnych szczytów i plaży; zoo może małe, ale i tak chętnie bym obejrzał żółwiowe "maleństwa"
Miasto Moka, znajdujące się 1o km na południe od Port Louis wzięło swoją nazwę, podobnie jak rzeka i góry, od kawy, którą próbowali tam uprawiać pierwsi osadnicy. Niestety z powodu huraganowych wiatrów, które nieustannie niszczyły plantacje kawy, przedsięwzięcie to musiało ustąpić miejsca uprawianiu trzciny cukrowej, która była bardziej odporna na warunki atmosferyczne.
W XVIII wieku powstała tam struktura fabryczna należąca do rodziny Le Clesio. Produkcja cukru przyniosła ogromne dochody, w 1856 roku cała rodzina przeniosła się do eleganckiej rezydencji nazwanej "Eureka". Tam, w budynku przypominającym kolonialny pałac otoczony ogrodem, narodziło się i dorastało 7 pokoleń tej rodziny. Najbardziej znanym przedstawicielem mieszkańców "Eureki" jest urodzony w 1940 roku Jean-Marie Le Clezio, laureat literackiej nagrody Nobla z 2008 roku, który w jednej ze swoich książek opisał życie swoich przodków i dzieciństwo w "Eurece".
W 1984 roku dwór z pięknym parkiem stał się własnością Jacquesa de Marusemy, który jest twórcą muzeum i właścicielem restauracji "Creole".
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Kiedy zwiedzaliśmy "Eurekę" wspominana już wcześniej pani pilot wycieczek powiedziała, że tuż za domem jest wodospad, który również możemy zobaczyć.
Zapomniała tylko dodać, że "tuż" oznacza półgodzinny marsz po śliskich "schodkach", które już dawno przestały być schodkami, bez poręczy ale za to ze stromą skarpą tuż obok.
Agnieszka poszła pierwsza w kierunku wodospadu, ja jeszcze chwilę zostałam w muzeum robiąc zdjęcia.
Droga początkowo wyglądała dobrze
później było już tylko gorzej. Po kilkunastu minutach marszu byłam pogryziona przez komary od stóp do głów. I wściekła, bo środki przeciw komarom miałam w plecaku. Wystarczyło jedno słowo pilota, żeby ich na czas w tym miejscu użyć. ( dotychczas nigdzie nie było ani pół komara). Kiedy próbowałam się smarować jakimś środkiem po ukąszeniu, Aga zawróciła z drogi martwiąc się, czy nie spadłam w przepaść Ja zrezygnowałam z pójścia dalej, ona poszła...
Aga dotarła do wodospadu, a właściwie do wodospadów ( bo są dwa ) zwanych Eureka, albo Ravin.
Miejsce było urocze, ale rozmowa z panią pilot po powrocie nie należała do miłych. Obie byłyśmy "zjedzone" przez komary, a Agnieszka zniszczyła zakupione 2 dni wcześniej sandałki, które zupełnie się nie nadawały na taką drogę. W busie miała adidasy... Pani pilot nie przyjęła słów krytyki i zarzutów o brak informacji i odpowiedzialności za grupę. W "nagrodę" nie odzywała się do nas do końca wycieczki, nie poinformowała nas nawet o godzinie wyjazdu z hotelu na lotnisko
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Pani pilot może śmialo startować w konkursie na najgorszego pilota.
Pracuje za karę, nie za kasę, a pracodowcy się trochę dziwię.
Wodospad wart zobaczenia.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...taaa,wodospady..."można zobaczyć" gdy jest się w pobliżu
w innym wypadku,niekoniecznie (komary) ; )))
...budynek "Eureka" (z zewnątrz) taki..."ubożuchny"...jak dla mnie ; )
"Pani Pilot"...no comment...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Taki pilot na wycieczce to faktycznie dramat . Nie po to kupuje się wycieczkę w biurze, żeby potem borykać się z takimi problemami..
Ja, jak sie decyduję na biuro to tylo wtedy kiedy jedzie moja "znajoma" przetestowana pilotka Wiem,że wtedy wyjazd jest mega i wart każdych pieniędzy ..tak było na Madagaskarze i Kostaryce.
No trip no life
Ja z reguly jestem bezkonfliktowy,ale gdyby pilotka na wycieczce odwalila taki numer "nie poinformowała nas nawet o godzinie wyjazdu z hotelu na lotnisko ",to bym ja ostro dojechal werbalnie.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, miło, że tu zaglądasz
Objazd - dzień 3
Niewielka miejscowość Curepipe słynie z atrakcji turystycznej, która zwykle jest w programie zwiedzania. Pojechaliśmy i my zobaczyć krater wygasłego wulkanu Trou Aux Cerfs.
Bardzo się starałam dostrzec urok tego miejsca...ale bezskutecznie. Dopiero na zdjęciu z drona widać co to jest.
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Dużo ciekawsza dla mnie była stojąca w pobliżu nowa wieża meteorologiczna, podobno bardzo nowoczesna.
foto: Agnieszka i Damian Karbowiakowie
Curepipe słynie z jeszcze jednej rzeczy, podobno zawsze tam pada deszcz...i rzeczywiście, ilekroć przejeżdżaliśmy tamtędy, kilka kropli deszczu spadło.
Stamtąd pojechaliśmy do Casela Nature Park. No cóż, było to kolejne miejsce, na które szkoda było czasu. Może na przedszkolakach, które nigdy nie były w zoo robi wrażenie...na nas niestety nie.
Dopiero tutaj widać jak wielkie te żółwie są
Najładniejsze w Parku Casela były widoki
Z Parku Casela pojechaliśmy do Le Morne Brabant i to było piękne miejsce. Chyba najładniejsze na całej wyspie.
Tego dnia była jeszcze jedna atrakacja. To, na co wszyscy czekali, czyli kolorowa ziemia Chamarel.
Zaczęliśmy od punktu widokowego, skąd można podziwiać wodospad Chamarel.
Kiedy dojechaliśmy do tego najsłynniejszego miejsca słońce schowało sie za chmurami. Rozejrzałam się dookoła i pomyślałam "no tak, znów dałam się nabrać na te pokolorowane zdjęcia z internetu" Widok był, jaki był, ale parę zdjęć trzeba było zrobić.
Dopiero chwilę później, kiedy słońce wyszło zza chmur było widać, że ta ziemia naprawdę jest kolorowa. Zobaczcie jaka różnica.
Trafić w to miejsce przy złej pogodzie, to wielka strata. Nam się udało zobaczyć siedmiokolorową ziemię w pełnej krasie.
Tak wyjątkowo piekne miejsca
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
cóż, słońce jest konieczne do dobrego foto - kolorowa ziemia jest SUPER, także widoczki trójkątnych szczytów i plaży; zoo może małe, ale i tak chętnie bym obejrzał żółwiowe "maleństwa"
papuas
Może i dobrze ,że trafiłyscie na chmurki na początku. Jak wyszło słońce można było docenić piękno i uniklaność barw kolowej ziemi
No trip no life