Wyjazd z Polski był w sobotę rano, do hotelu dotarłyśmy w niedzielę koło 14.00 Zrobiono nam testy, wyszły ujemne...i mogłyśmy rozpocząć wakacje.
Po obiedzie od razu poszłyśmy zobaczyć plażę i okolicę. Ilość bezpańskich psów zwracała uwagę, na szczęście nie były agresywne.
Na plaży kazuaryny zamiast palm, turystów niewielu.
Zachód słońca niezbyt spektakularny...a ciemne chmury wzbudziły nasze obawy, że pogoda może jednak być gorsza, niż się spodziewamy.
Pierwsza wizyta w hotelowym barze nas rozbawiła. Nie było w opcji all inclusive mojej ulubionej pina colady...ale pina colada soft ( bezalkoholowa) i rum oddzielnie juz tak
A na zakończenie wieczoru - karaoke.
Objazd według planu miał się rozpocząć w poniedziałek, ale pilot/rezydent Aleksandra zdecydowała, że w poniedziałek mamy odpoczywać po podróży, a zwiedzanie zaczniemy we wtorek. To nie była dobra decyzja, zmęczenie nie było takie znów wielkie, a dwa dni po objeździe można by było ciekawiej wykorzystać.
W poniedziałek wybrałyśmy się na krótki rejs łodzią za szklanym dnem, który miałyśmy bezpłatnie z naszego hotelu.
Łódź mocno zużyta, podwodny świat prawie nie istniał...ale za to widoki i kolor morza nie zawiodły.
Po południu wybrałyśmy się do odległego o 5km miasta Grand Baie. Pojechałyśmy miejskim autobusem, bilet za jakieś grosiki ( nie pamiętam dokładnie ile) można kupić w autobusie, u konduktora. W czasie kiedy byłyśmy maseczki obowiązywały wszędzie, nie było możliwości wejśc do autobusu bez maski, było to bardzo przestrzegane. Nawet jak ktoś na chwilę odkrył nos, konduktorka natychmiast zwracała uwagę, żeby go zakryć.
W Grand Baie idziemy na bazar i do centrum handlowego Super U. Ani jedno, ani drugie miejsce nie różni się specjalnie od tego typu miejsc gdziekolwiek.
W Super U robimy małe zakupy, bo nie wiedzieć czemu Agnieszki sandałki się nie spakowały do walizki
Nie odmawiamy sobie też świeżego soku owocowego, chociaż cena 30 zł za szklankę wydaje się przesadzona.
Dana, bardzo się cieszę, że zaczęłaś opisywać wycieczkę na Mauritius Jeszcze tam nie byłam i chętnie się dowiem, czy Twoim zdaniem, warto wybrać ten kierunek na wakacje. Poproszę też o opinie na temat programu wycieczki i samego RT (czy się dobrze wywiązało z umowy).
taaa, od "bezpańskich zwierzaków" odwykliśmy. "Na wyspie" takie zjawisko nie wystepuje ; ) Do tego ,jesli mam ochote na kontakt "z dziczyzną",jade na safari ; ) Mam nadzieje że takie skupiska bezpańskich psów to jednostkowa przypadłość !???
A info jakie zapodała Nel wprawiło nas w euforię !!! ; ) Gdzieś umkneła nam wiadomośc o zaniechaniu testów dla osób zaszczepionych udajacych sie na Mau.
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Czytałam,że Mau już zniosło obowiązek testów więc teraz już to przynajmniej odpadnie..
Turystów trochę było ? czy raczej pustki ? bo widzę,że na Karaoke tłumów nie było
Nel, turystów było pewnie mniej, niż bywało przed pandemią, ale zdjęcie z karaoke jest mylące. Te puste krzesła z tyłu, to restauracja, która zapełniała się tylko podczas posiłkow, natomiast publicznośc w całkiem dużej ilości była zgromadzona przed występującymi
We wtorek o poranku wyruszyliśmy na objazd wyspy. Grupa liczyła 9 osób, dwie pary z hotelu Casuarina Resort & spa i 5 osób z naszj Tarisy. Tak sie złożyło, że nasza grupa była zainteresowana wszystkim, chcąca zobaczyć jak najwięcej i zrobić dużo zdjęć, grupa z Casuariny wręcz przeciwnie. W Chamarel, przy siedmiokolorowej ziemi, chyba najbardziej charakterystycznym miejscu Mauritiusa, jedna z par zrobiła tylko JEDNO zdjęcie, twierdząc, że więcej nie potrzebują...i poszli na kawę Na każde pytanie pilotki, czy chcemy godzinę wolnego czasu, czy półtorej oni odpowiadali, że godzinę...my, że dwie.
A pilotka Aleksandra...no cóż, niestety z rodzaju pilotów, których nie chce się więcej spotkać. W ogóle nie radziła sobie z dziewięcioosobową grupą ( nawet nie chcę sobie wyobrażać co by było przy 40, czy 50 osobach). Tempo zwiedzania zadziwiające i zupełnie nieuzasadnione, przez Mauritius przelecieliśmy, jak by powiedziała Joanna Chmielewska - kurcgalopkiem, po to, żeby o 15 już wracać do hotelu. Po raz pierwszy w życiu widziałam pilota, który leci na oślep 20m przed grupą, nie zwracając zupełnie uwagi co sie dzieje z tyłu. Kiedy w Port Luis udało mi się ją dogonić ( bo było czerwone światło ) i zgłosiłam, że potrzebuję wypłacić pieniądze z bankomatu, usłyszałam " będzie czas wolny, to sobie pani znajdzie bankomat ". Wiedzę tej pani nawet trudno ocenić, ponieważ zwykle coś mówiła do 4 osób, a jak pozostałe 5 dotarło, to już skończyła. Nie widziała powodu, żeby zaczekac na wszystkich, ani powtórzyc. Ogólnie mówiąc osoba niekompetentna, niezadowolona, niezainteresowana grupą. Po zwróceniu uwagi, że nie podaje ważnych informacji była wręcz niegrzeczna, co dla mnie, również pilota wycieczek, było nie do zaakceptowania.
Objazd - dzień 1
Jedną z atrakcji wyspy jest Chateau de Labourdonnais, dom kolonialny w stylu wiktoriańskim. Szeroka aleja wysadzana olbrzymimi drzewami prowadzi do dobrze zachowanej willi. Rezydencja otoczona jest dobrze utrzymanym ogrodem, w pobliżu znajduje się destylarnia rumu, którego degustacja jest zawarta w cenie biletu wstępu.
taaa, od "bezpańskich zwierzaków" odwykliśmy. "Na wyspie" takie zjawisko nie wystepuje ; ) Do tego ,jesli mam ochote na kontakt "z dziczyzną",jade na safari ; ) Mam nadzieje że takie skupiska bezpańskich psów to jednostkowa przypadłość !???
Kilkanaście kilometrów na pólnoc od Port Louis, znajaduje się Pamplemousses Botanic Garden, założony w 1735 roku przez francuskiego gubernatora Mahe de La Bourdonnais, mieszkającego w willi Das Chateau Mon Plaisir, który zapragnął mieć w jadłospisie świeże warzywa i przyprawy. W 1760 roku zarządcą na Mauritiusie staje się Pierre Poivre i przekształca niewielki warzywniak w ogromny ogród. dziś uważany za najstarszy ogrod botaniczny na półkuli południowej.
Popiersie Pierre Poivre
Nazwa ogrodu zmienieniała się wielokrotnie, za rządów Francuzów był to "Jardin Botanique des Pamplemousses", podczas kolonizacji brytyjskiej "Royal Botanic Gardens of Pamplemousses", a w 1988 został formalnie nazwany imieniem premiera Sir Seewoosagura Ramgoolam, którego grób znajduje się na terenie ogrodu.
W ogrodzie znajduje się ponad 500 gatunków roślin, w tym 85 gatunków palm przywiezionych na Mauritius z Ameryki Środkowej, Azji, Afryki i wysp leżących na Oceanie Indyjskim.
Wiele roślin zostało posadzonych przez polityków z różnych krajów i przez członków rodzin królewskich.
Za najciekawszą roślinę uchodzi Wiktoria Królewska, największa lilia wodna na świecie. Podczas naszego pobytu niestety nie było kwiatów.
Podziwiamy piękne białe lotosy
i rzadziej występujące różowe
Palma jej odbiła
jackfruity
i owoce drzewa kiełbasianego
Dom kolonialny Das Chateau Mon Plaisir przez wiele lat służył jako mieszkanie, między innymi dla dyrektorów parku. W 1995 roku budynek został wyremontowany i przekształcony w muzeum. Nie wiem, czy było czynne podczas naszej wizyty, pilotka nie powiedziała o nim ani słowa, dowiedziałam się co to jest zbierając informacje do relacji
Gdzie diabeł nie może...
te czarne kropki na drzewie, to nietoperze
Pani pilot zainteresowana grupą
Nie planowałam pisania relacji, więc nie robiłam zdjęc z myślą o zamieszczaniu ich na forum. Teraz widzę, że zdjęć mam mało, bo tempo zwiedzania nie sprzyjało fotografii i na większości jest któraś z nas.
oczywiście, też oglądam iluzje z helikoptera niesamowite aż dziw, że tacy piloci się jeszcze uchowali
a z tą pina coladą to jak w starym śląskim kawale - do sklepu wchodzi chłopczyk, podaje sprzedawcy 15gr i prosi - za wszystko mieszanki czekoladowej; sklepikarz podaje mu 2 cukierki mówiąc - a pomieszaj se sam
Wyjazd z Polski był w sobotę rano, do hotelu dotarłyśmy w niedzielę koło 14.00 Zrobiono nam testy, wyszły ujemne...i mogłyśmy rozpocząć wakacje.
Po obiedzie od razu poszłyśmy zobaczyć plażę i okolicę. Ilość bezpańskich psów zwracała uwagę, na szczęście nie były agresywne.
Na plaży kazuaryny zamiast palm, turystów niewielu.
Zachód słońca niezbyt spektakularny...a ciemne chmury wzbudziły nasze obawy, że pogoda może jednak być gorsza, niż się spodziewamy.
Pierwsza wizyta w hotelowym barze nas rozbawiła. Nie było w opcji all inclusive mojej ulubionej pina colady...ale pina colada soft ( bezalkoholowa) i rum oddzielnie juz tak
A na zakończenie wieczoru - karaoke.
Objazd według planu miał się rozpocząć w poniedziałek, ale pilot/rezydent Aleksandra zdecydowała, że w poniedziałek mamy odpoczywać po podróży, a zwiedzanie zaczniemy we wtorek. To nie była dobra decyzja, zmęczenie nie było takie znów wielkie, a dwa dni po objeździe można by było ciekawiej wykorzystać.
W poniedziałek wybrałyśmy się na krótki rejs łodzią za szklanym dnem, który miałyśmy bezpłatnie z naszego hotelu.
Łódź mocno zużyta, podwodny świat prawie nie istniał...ale za to widoki i kolor morza nie zawiodły.
Po południu wybrałyśmy się do odległego o 5km miasta Grand Baie. Pojechałyśmy miejskim autobusem, bilet za jakieś grosiki ( nie pamiętam dokładnie ile) można kupić w autobusie, u konduktora. W czasie kiedy byłyśmy maseczki obowiązywały wszędzie, nie było możliwości wejśc do autobusu bez maski, było to bardzo przestrzegane. Nawet jak ktoś na chwilę odkrył nos, konduktorka natychmiast zwracała uwagę, żeby go zakryć.
W Grand Baie idziemy na bazar i do centrum handlowego Super U. Ani jedno, ani drugie miejsce nie różni się specjalnie od tego typu miejsc gdziekolwiek.
W Super U robimy małe zakupy, bo nie wiedzieć czemu Agnieszki sandałki się nie spakowały do walizki
Nie odmawiamy sobie też świeżego soku owocowego, chociaż cena 30 zł za szklankę wydaje się przesadzona.
Dana, bardzo się cieszę, że zaczęłaś opisywać wycieczkę na Mauritius Jeszcze tam nie byłam i chętnie się dowiem, czy Twoim zdaniem, warto wybrać ten kierunek na wakacje. Poproszę też o opinie na temat programu wycieczki i samego RT (czy się dobrze wywiązało z umowy).
Czytałam,że Mau już zniosło obowiązek testów więc teraz już to przynajmniej odpadnie..
Turystów trochę było ? czy raczej pustki ? bo widzę,że na Karaoke tłumów nie było
No trip no life
taaa, od "bezpańskich zwierzaków" odwykliśmy. "Na wyspie" takie zjawisko nie wystepuje ; ) Do tego ,jesli mam ochote na kontakt "z dziczyzną",jade na safari ; ) Mam nadzieje że takie skupiska bezpańskich psów to jednostkowa przypadłość !???
A info jakie zapodała Nel wprawiło nas w euforię !!! ; ) Gdzieś umkneła nam wiadomośc o zaniechaniu testów dla osób zaszczepionych udajacych sie na Mau.
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nel, turystów było pewnie mniej, niż bywało przed pandemią, ale zdjęcie z karaoke jest mylące. Te puste krzesła z tyłu, to restauracja, która zapełniała się tylko podczas posiłkow, natomiast publicznośc w całkiem dużej ilości była zgromadzona przed występującymi
Mabro, witaj
We wtorek o poranku wyruszyliśmy na objazd wyspy. Grupa liczyła 9 osób, dwie pary z hotelu Casuarina Resort & spa i 5 osób z naszj Tarisy. Tak sie złożyło, że nasza grupa była zainteresowana wszystkim, chcąca zobaczyć jak najwięcej i zrobić dużo zdjęć, grupa z Casuariny wręcz przeciwnie. W Chamarel, przy siedmiokolorowej ziemi, chyba najbardziej charakterystycznym miejscu Mauritiusa, jedna z par zrobiła tylko JEDNO zdjęcie, twierdząc, że więcej nie potrzebują...i poszli na kawę Na każde pytanie pilotki, czy chcemy godzinę wolnego czasu, czy półtorej oni odpowiadali, że godzinę...my, że dwie.
A pilotka Aleksandra...no cóż, niestety z rodzaju pilotów, których nie chce się więcej spotkać. W ogóle nie radziła sobie z dziewięcioosobową grupą ( nawet nie chcę sobie wyobrażać co by było przy 40, czy 50 osobach). Tempo zwiedzania zadziwiające i zupełnie nieuzasadnione, przez Mauritius przelecieliśmy, jak by powiedziała Joanna Chmielewska - kurcgalopkiem, po to, żeby o 15 już wracać do hotelu. Po raz pierwszy w życiu widziałam pilota, który leci na oślep 20m przed grupą, nie zwracając zupełnie uwagi co sie dzieje z tyłu. Kiedy w Port Luis udało mi się ją dogonić ( bo było czerwone światło ) i zgłosiłam, że potrzebuję wypłacić pieniądze z bankomatu, usłyszałam " będzie czas wolny, to sobie pani znajdzie bankomat ". Wiedzę tej pani nawet trudno ocenić, ponieważ zwykle coś mówiła do 4 osób, a jak pozostałe 5 dotarło, to już skończyła. Nie widziała powodu, żeby zaczekac na wszystkich, ani powtórzyc. Ogólnie mówiąc osoba niekompetentna, niezadowolona, niezainteresowana grupą. Po zwróceniu uwagi, że nie podaje ważnych informacji była wręcz niegrzeczna, co dla mnie, również pilota wycieczek, było nie do zaakceptowania.
Objazd - dzień 1
Jedną z atrakcji wyspy jest Chateau de Labourdonnais, dom kolonialny w stylu wiktoriańskim. Szeroka aleja wysadzana olbrzymimi drzewami prowadzi do dobrze zachowanej willi. Rezydencja otoczona jest dobrze utrzymanym ogrodem, w pobliżu znajduje się destylarnia rumu, którego degustacja jest zawarta w cenie biletu wstępu.
Niestety nie...to częsty widok
Dana, ojej to niewypał z tą pilotką, przykro mi . ...aż dziw bierze, że takie słabe osoby po pandemi wciąż znajdują zatrudnienie
Może napisz opinię nt pilota na stronie biura ? możesz wrzucić też linka do relacji
Dom i ogród piękne, nie widziałam akurat tego miejsca..
No ja przy kolorowej ziemi zrobiłam dziesiątki zdjęć he he , tam przecież i żółwie fajne sa
No trip no life
Kilkanaście kilometrów na pólnoc od Port Louis, znajaduje się Pamplemousses Botanic Garden, założony w 1735 roku przez francuskiego gubernatora Mahe de La Bourdonnais, mieszkającego w willi Das Chateau Mon Plaisir, który zapragnął mieć w jadłospisie świeże warzywa i przyprawy. W 1760 roku zarządcą na Mauritiusie staje się Pierre Poivre i przekształca niewielki warzywniak w ogromny ogród. dziś uważany za najstarszy ogrod botaniczny na półkuli południowej.
Popiersie Pierre Poivre
Nazwa ogrodu zmienieniała się wielokrotnie, za rządów Francuzów był to "Jardin Botanique des Pamplemousses", podczas kolonizacji brytyjskiej "Royal Botanic Gardens of Pamplemousses", a w 1988 został formalnie nazwany imieniem premiera Sir Seewoosagura Ramgoolam, którego grób znajduje się na terenie ogrodu.
W ogrodzie znajduje się ponad 500 gatunków roślin, w tym 85 gatunków palm przywiezionych na Mauritius z Ameryki Środkowej, Azji, Afryki i wysp leżących na Oceanie Indyjskim.
Wiele roślin zostało posadzonych przez polityków z różnych krajów i przez członków rodzin królewskich.
Za najciekawszą roślinę uchodzi Wiktoria Królewska, największa lilia wodna na świecie. Podczas naszego pobytu niestety nie było kwiatów.
Podziwiamy piękne białe lotosy
i rzadziej występujące różowe
Palma jej odbiła
jackfruity
i owoce drzewa kiełbasianego
Dom kolonialny Das Chateau Mon Plaisir przez wiele lat służył jako mieszkanie, między innymi dla dyrektorów parku. W 1995 roku budynek został wyremontowany i przekształcony w muzeum. Nie wiem, czy było czynne podczas naszej wizyty, pilotka nie powiedziała o nim ani słowa, dowiedziałam się co to jest zbierając informacje do relacji
Gdzie diabeł nie może...
te czarne kropki na drzewie, to nietoperze
Pani pilot zainteresowana grupą
Nie planowałam pisania relacji, więc nie robiłam zdjęc z myślą o zamieszczaniu ich na forum. Teraz widzę, że zdjęć mam mało, bo tempo zwiedzania nie sprzyjało fotografii i na większości jest któraś z nas.
oczywiście, też oglądam iluzje z helikoptera niesamowite aż dziw, że tacy piloci się jeszcze uchowali
a z tą pina coladą to jak w starym śląskim kawale - do sklepu wchodzi chłopczyk, podaje sprzedawcy 15gr i prosi - za wszystko mieszanki czekoladowej; sklepikarz podaje mu 2 cukierki mówiąc - a pomieszaj se sam
papuas