Fajnie, że udało Ci się zobaczyć dęby korkowe z bliska - u nas też nie było postoju przy plantacjach tych drzew a szkoda
Co do wyrobów z korka również kupiłam korkową torebkę i, o dziwo, okazała się bardzo trwała. Widziałam też sukienkę z korka, korkowe buty i parasolki Ciekawe czy sprawdzają się w użyciu?
Torre de Belem bez ludzi to niezła gratka - u mnie tłum był niemiłosierny a do wejście stała bardzo długa kolejka. Nawet do zdjęcia trzeba było odczekać swoje. Ciekawa jestem czy w innych miejscach też miałaś takie komfortowe warunki zwiedzania
Radek , zaintrygowałeś mnie tą "częścią stołeczną" ..... ??? .....
Mabro, tak, korek to dość trwała materia jest; nawet w środku każdej torebki, portmonetki, etui, itd są karteczki, że można toto : "clean with water and soap" . oczywiście chodzi o prawdziwy korek, a nie te chińskie podróbki, które tam też niestety mozna spotkać (ale to widać gołym okiem, co jest korkiem, a co dziadostwem) ;
Te pandemiczne pustki to dla mnie wreszcie był balsam dla duszy bo nie znoszę zwiedzania w tłoku, więc tym razem byłam wzniebowzięta ; oczywiście nie wszędzie tak było, bo po ulicach miast jednak łazi mnóstwo ludzi, ale w tych atrakcjach turystycznych, gdzie z reguły tłumy gniotą, było niewiele ludzi albo wręcz luksusowo pusto jak na Torre de Belem; myslę, że jest to związane też (oprócz samej Pandemii) sporymi restrykcjami covidowymi w tym kraju, które chyba skutecznie odstraszyły wielu turystów ; dla mnie bomba!
***********************
no to idziemy do Hieronimitów
w małym parku vis a vis Klasztoru czeka na nas Monica - lokalna przewodniczka portugalska - z pudełkami pełnymi jeszcze cieplutkich ciasteczek Pastéis de Belém - prosto z najsłynniejszej cukierni , znajdujacej się "tuż za rogiem"
są doprawdy przepyszne; to rodzaj małych okragłych a la babeczek budyniowo-kremowych posypanych cukrem pudrem i cynamonem, ale ponoć przepis a nie znają tylko 4 osoby w Porugalii! a receptura przekazywana jest kolejnym czterem wybranym cukiernikom z młodego pokolenia- wraz z odejściem starych na emeryturę
są doprawdy pyszniutkowe !
jak już jesteśmy przy słodkościach: to w całej dosłownie Portugalii mija się wszędzie setki, ba! - tysiące Cukierni serwujących te słynne kremowe ciasteczka , które powszechnie nazywają się "pasteis de nata", natomiast te betlejemki pastéis de Belém, to po prostu taki ich rodaj, nazwany inaczej dla podkreslenia niepowtarzalnego smaku akurat z tej cukierni!
a zwykłe pasteis de nata spotkamy tu w milionach ....
wielkie szyldy małych ciasteczek , które z racji brzmienia : pasteis de nata- zostały ochrzczone p/ turystów z Polski jako "pasztet z denata"
Przed nami wspaniały Mosteiro dos Jerónimos - jest to jeden z dwóch zabytków Lizbony wpisanych na Listę UNESCO; jest jednocześnie jednym z najpiękniejszych przykładów stylu manuelińskiego, jako swoista perełka tego stylu
Wszyscy na raz oczywiście tu nie wejdziemy, bo wiadomo: covid ; dzielą nas więc znów na 3 grupy; ja nauczona wcześniejszym doświadczeniem „dziarsko pchających się emerytów” czekam sobie spokojnie i wejdę na samym końcu... bo ostatnia grupka jest najmniej liczna , ale żeby nie stać tu jak świeca – w tym czasie idę sobie do pobliskiej słynnej cukierni z „pasztetami z denata” , która znajduje się dosłownie „przez ulicę”
wnętrze cukierni - no zabytkowe... wszak przybytek ten działa od roku....1837!
w gablotkach - cukiernicze pamiatki związane z historia tego miejsca
słynna portugalska ginja (wym: dżindżaa) ; oryginalny portugalski, słodki likier wiśniowy który pierwotnie powstał w Lizbonie, zwykle znany jako "Ginjinha" a dziś pija się go w całej Portugalii; likier ten jest oparty na wzmacnianym winie przy udziale dużej ilości cukru; w smaku jest słodki i owocowy ale i lekko gorzki; więcej napiszę o nim przy okazji wizyty w Obidos, które niejako zasłynęło właśnie z ginjii
Budowa Klasztoru Hieronimtów rozpoczęła w roku 1501 z polecenia panującego wówczas króla Manuela I, jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii, ale budowę klasztoru zakończono dopiero w poł. XVII wieku. Do roku 1834 klasztor był pod opieką zakonu św. Hieronima stąd i jego nazwa.; mawia się tez na ten Klasztor "pieprzowy" jako że budowa została zfinansowana z handlu przyprawami z wypraw , głównie właśnie z pieprzu, który na giełdach w europie osiagał jakieś zawrotne ceny, stąd "przyprawy z dalekiego świata" były wówczas niezwykle intratną fuchą
przepiękne misterne Wejście
motywy muszli, lin żeglarskich, kotwic i innych charakterystycznych cech dla morza, stworzyło właśnie ten styl zwany manuelińskim, który tak prościej mówiąc po naszemu jest po prostu marynistyczny, czyli morski; ( nazwa: "manueliński" pochodzi oczywiście od króla Manuela I )
imponujące wnetrza klasztorne; tutaj Kaplica
Do roku 1834 ( kiedy nastąpiła całkowita likwidacja klasztorów religijnych w Portugalii) klasztor ten był pod opieką zakonu św. Hieronima – stąd jego nazwa
dwa marmurowe słonie podtrzymują grobowiec króla Sebastiana
nagrobek Vasco da Gamy
wejście do klasztornych (wspaniałych) krużganków to dodatkowy koszt EUR 12, ale byłam na to oczywiście przygotowana ; niestety tego dnia wejście do krużganków było zagrodzone i zamknięte dla odwiedzających (akurat lokalna TV kręciła tam jakiś film czy program?) no i Masz Ci los! więc Krużganki "przeszły mi koło nosa" , szkoda ogromna, bo bardzo chciałam obejrzeć na żywo tą „misterną robotę” , aloe nie dane mi było tym razem...
a minę na wieść o zamknietych krużgankach miałam chyba taką samą jak ten klasztorny Gargulec
zatem opuszczam klasztorne mury
pod Klasztorem takie śmieszne i słodkie mini-furgonetki sprzedające łakocie ( najpewniej te z denata ) , ale otwarte dopiero od 10.00, a jest za 5 minut , szkoda, bo znów mam ochotę na ten pyszny przysmak, zwłaszcza, że nie zjadłam w hotelu sniadania i mnie "ssie"
też zostaliśmy poczęstowani ciasteczkami (może są w cenie biletu?) a swoją drogą bardzo to sympatyczne - degustacja atrakcji o której człek nie ma pojęcia (przynajmniej ja nie miałem)
Po foto widzę, że nie odwiedziłaś - w klasztorze za dodatkową mikro opłatą można wejść na dwupoziomowy dziedziniec klasztoru, na którym został podpisany tzw. traktat lizboński i uczta dla oka - styl maneluiński w pełnym słońcu. coś wspaniałego.
Papuas, dobrze widzisz po foto.... krużganków nie było (i nie chodziło o opłatę), ale ja widzę za to po Twoim wpisie, że nie czytasz tekstu, tylko oglądasz same zdjęcia (napisałam co i dlaczego? - pod fotkami z grobnowcem Vasco da Gamy) ;
po obejrzeniu Hieronimitów, wsiadamy na chwilkę w naszego rumaka i podjeżdżamy bliżej kolejnych atrakcji....
i znów mamy widok na Most 25 de Abril
no i wylądowałam "pod mostem"
zachwycały mnie te moizaikowe chodniki, których nie brakuje w całej Portugalii; poznaliśmy je już w Funchal na Maderze, ale tutaj ilośc wzorów..... oszałamia; pomysłowe i cudnie to wygląda....
Praça do Comércio
wysiadka niedaleko Katedry i dalej tego dnia zwiedzanie już tylko na piechotkę
i spacerkiem po Alfamie - mijamy ciekawą kamieniczkę - to Casa dos Bicos (Dom Kolców/lub Dom Sztyletów) – oryginalna, zabytkowa XVI wieczna , a więc renesansowa kamienica o ciekawej elewacji ; Obecnie znajduje się tu siedziba Fundacji José Saramago
piękna fasada Starego Kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP (Igreja Nossa Senhora da Conceiçao Velha) ; miąłam tu wrócic póxniej i obejrzec dokładniej, ale... nie wróciłam, buuu....
Alfama - to najstarsza dzielnica Lizbony, zbudowana na stoku nad brzegiem Tagu; tutaj to wszędzie jest pod górę, ale potem z górki....
piękne kamienice wyłożone ceramiką....
i przed nami wyłania się lizbońska Katedra ( NMP)
zbudowana w 1150 roku w stylu romańskim, a więc bardzo wiekowa.... ; upamiętnia wyzwolenie miasta spod władzy Maurów
patrząc na nią można odnieść wrażenie, że to taka "miniaturka" paryskiej Notre Damme; jest pewne podobieństwo.... i nieomalże ten sam czas budowy (ta paryska jest nieco młodsza) ; Pełna nazwa światyni to Igreja de Santa Maria Maior Sé Patriarcal de Lisboa (Katedra Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie), którą nazywa się w skrócie: Sé de Lisboa;
jej dwie romańskie wieże dumnie wznosza sie ku niebu ....
jest i słynny stary tramwaj linii 28
to taka "żywa" pocztówka z Lizbony
tak mnie te tramwaje zajęły, że zapomniałam wejśc do Katedry!!!
Św Antoni - patron Lizbony
jest i relikwia św Antoniego - jakaś kosteczka z przedramienia
oczywiście ażuleżosz
a przed katedrą, kolejna 28-ka
niebieski też ładniutki
i dalej zanurzamy się w uliczki starej lizbońskiej Alfamy...
Dzielnica Alfama jest dość rozległa , ciągnie się wąskimi, stromymi i krętymi uliczkami od Castelo de São Jorge (Zamku św. Jerzego) aż do brzegu Tagu; na tej wycieczce oczywiście nie poznamy uroków całej Alfamy, bo nie sposób dotrzeć do każdego zakątka tych krętych uliczek, ale "skubnęliśmy" jej choć troszkę...
i znowu jedzie kolejny ... dzwoni i chybocze się na boki....
Uliczki Alfamy są ciasne, kręte i z reguły strome, a wiele z nich jest tak wąskich, że niemożliwy jest tam wjazd samochodem, te najbardziej strome zamieniają się po prostu w schodki
Alfama uchodzi za najpiękniejszą dzielnicę Lizbony ; może i tak jest, a może wcale nie, bo wiele tu urokliwych dzielnic, ale z pewnością jest najbardziej "sławna"
a te obdrapane mury, stare rowery, zgrzytajace tramwaje, suszące się gacie i zapach sardynek zewsząd.... - nadają temu wszystkiemu tak niesamowity urok...
i wokół te dzwoniące tramwaje, które miejscami nieomalże ocieraja sie o przechodniów....
Huragan, ja też już się ograniczam jak mogę w przywożeniu takich rzeczy, ale to było dość oryginalne..., poza tym nie miałam dotąd nic z korka na ścianie , więc chyba tylko dlatego sie skusiłam i kupiłam ;
Nel, ja uwielbiam cykać takie różne drzwi i okienka.... zwłaszcza te starocie ;
Radek, nie zrób tego tego błędu z tym jednodniowym pomysłem na Lizbonę ; oczywiście jak się bardzo uprzesz to wszystko można! ale po czyms takim na bank "zachorujesz" tak jak ja Lizbona to nie jest miasto na jeden dzień, tam trzeba pobyć, żeby ją poczuć.... co najmniej kilka (choć 4-5 dni!!!) ; ja byłam tam tylko 1,5 dnia, i jest to O WIELE za mało, za krótko, tylko się człowiek "rozsierdził" i już wiem, że będę kombinować w przyszłości, żeby tam wrócić.... ; poza tym sama taka formuła (juz pomijając miejsce) nie jest zbyt wygodnym pomysłem (przynajmniej dla mnie) ; kilka lat temu dałam się namówić koleżance i kupiłysmy bileciki w Ryanerze ; i dokładnie w taki sam sposób poleciałysmy z Modlina o 6 rano do Bergamo a wrociłyśmy tego samego dnia przed północą ( bilety były taniutkie ale tylko w takiej konfiguracji powrotu, na 1, 2 dni później były juz sporo droższe) - i powiem Ci, że dawno się tak nie umordowałam!!!; to był mój jedyny w życiu tak krótki wyjazd samolotowy (Wylot i powrót tego samego dnia) i choć Bergamo udało się zobaczyć nieomalże w całości (bo górne stare miasto jest malutkie) ale jednak to była mordęga; no ale już w skali Lizbony - to sobie tego nie wyobrażam! weźcie sobie co najmniej ze 2 noclegi i połaźcie tam sobie na spokojnie.... a i tak zapragniecie wrócić; jestem tego pewna na bank!
Fajnie, że udało Ci się zobaczyć dęby korkowe z bliska - u nas też nie było postoju przy plantacjach tych drzew a szkoda
Co do wyrobów z korka również kupiłam korkową torebkę i, o dziwo, okazała się bardzo trwała. Widziałam też sukienkę z korka, korkowe buty i parasolki Ciekawe czy sprawdzają się w użyciu?
Torre de Belem bez ludzi to niezła gratka - u mnie tłum był niemiłosierny a do wejście stała bardzo długa kolejka. Nawet do zdjęcia trzeba było odczekać swoje. Ciekawa jestem czy w innych miejscach też miałaś takie komfortowe warunki zwiedzania
Radek , zaintrygowałeś mnie tą "częścią stołeczną" ..... ??? .....
Mabro, tak, korek to dość trwała materia jest; nawet w środku każdej torebki, portmonetki, etui, itd są karteczki, że można toto : "clean with water and soap" . oczywiście chodzi o prawdziwy korek, a nie te chińskie podróbki, które tam też niestety mozna spotkać (ale to widać gołym okiem, co jest korkiem, a co dziadostwem) ;
Te pandemiczne pustki to dla mnie wreszcie był balsam dla duszy bo nie znoszę zwiedzania w tłoku, więc tym razem byłam wzniebowzięta ; oczywiście nie wszędzie tak było, bo po ulicach miast jednak łazi mnóstwo ludzi, ale w tych atrakcjach turystycznych, gdzie z reguły tłumy gniotą, było niewiele ludzi albo wręcz luksusowo pusto jak na Torre de Belem; myslę, że jest to związane też (oprócz samej Pandemii) sporymi restrykcjami covidowymi w tym kraju, które chyba skutecznie odstraszyły wielu turystów ; dla mnie bomba!
***********************
no to idziemy do Hieronimitów
w małym parku vis a vis Klasztoru czeka na nas Monica - lokalna przewodniczka portugalska - z pudełkami pełnymi jeszcze cieplutkich ciasteczek Pastéis de Belém - prosto z najsłynniejszej cukierni , znajdujacej się "tuż za rogiem"
są doprawdy przepyszne; to rodzaj małych okragłych a la babeczek budyniowo-kremowych posypanych cukrem pudrem i cynamonem, ale ponoć przepis a nie znają tylko 4 osoby w Porugalii! a receptura przekazywana jest kolejnym czterem wybranym cukiernikom z młodego pokolenia- wraz z odejściem starych na emeryturę
są doprawdy pyszniutkowe !
jak już jesteśmy przy słodkościach: to w całej dosłownie Portugalii mija się wszędzie setki, ba! - tysiące Cukierni serwujących te słynne kremowe ciasteczka , które powszechnie nazywają się "pasteis de nata", natomiast te betlejemki pastéis de Belém, to po prostu taki ich rodaj, nazwany inaczej dla podkreslenia niepowtarzalnego smaku akurat z tej cukierni!
a zwykłe pasteis de nata spotkamy tu w milionach ....
wielkie szyldy małych ciasteczek , które z racji brzmienia : pasteis de nata- zostały ochrzczone p/ turystów z Polski jako "pasztet z denata"
Przed nami wspaniały Mosteiro dos Jerónimos - jest to jeden z dwóch zabytków Lizbony wpisanych na Listę UNESCO; jest jednocześnie jednym z najpiękniejszych przykładów stylu manuelińskiego, jako swoista perełka tego stylu
Wszyscy na raz oczywiście tu nie wejdziemy, bo wiadomo: covid ; dzielą nas więc znów na 3 grupy; ja nauczona wcześniejszym doświadczeniem „dziarsko pchających się emerytów” czekam sobie spokojnie i wejdę na samym końcu... bo ostatnia grupka jest najmniej liczna , ale żeby nie stać tu jak świeca – w tym czasie idę sobie do pobliskiej słynnej cukierni z „pasztetami z denata” , która znajduje się dosłownie „przez ulicę”
wnętrze cukierni - no zabytkowe... wszak przybytek ten działa od roku....1837!
w gablotkach - cukiernicze pamiatki związane z historia tego miejsca
słynna portugalska ginja (wym: dżindżaa) ; oryginalny portugalski, słodki likier wiśniowy który pierwotnie powstał w Lizbonie, zwykle znany jako "Ginjinha" a dziś pija się go w całej Portugalii; likier ten jest oparty na wzmacnianym winie przy udziale dużej ilości cukru; w smaku jest słodki i owocowy ale i lekko gorzki; więcej napiszę o nim przy okazji wizyty w Obidos, które niejako zasłynęło właśnie z ginjii
Budowa Klasztoru Hieronimtów rozpoczęła w roku 1501 z polecenia panującego wówczas króla Manuela I, jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii, ale budowę klasztoru zakończono dopiero w poł. XVII wieku. Do roku 1834 klasztor był pod opieką zakonu św. Hieronima stąd i jego nazwa.; mawia się tez na ten Klasztor "pieprzowy" jako że budowa została zfinansowana z handlu przyprawami z wypraw , głównie właśnie z pieprzu, który na giełdach w europie osiagał jakieś zawrotne ceny, stąd "przyprawy z dalekiego świata" były wówczas niezwykle intratną fuchą
przepiękne misterne Wejście
motywy muszli, lin żeglarskich, kotwic i innych charakterystycznych cech dla morza, stworzyło właśnie ten styl zwany manuelińskim, który tak prościej mówiąc po naszemu jest po prostu marynistyczny, czyli morski; ( nazwa: "manueliński" pochodzi oczywiście od króla Manuela I )
imponujące wnetrza klasztorne; tutaj Kaplica
Do roku 1834 ( kiedy nastąpiła całkowita likwidacja klasztorów religijnych w Portugalii) klasztor ten był pod opieką zakonu św. Hieronima – stąd jego nazwa
dwa marmurowe słonie podtrzymują grobowiec króla Sebastiana
nagrobek Vasco da Gamy
wejście do klasztornych (wspaniałych) krużganków to dodatkowy koszt EUR 12, ale byłam na to oczywiście przygotowana ; niestety tego dnia wejście do krużganków było zagrodzone i zamknięte dla odwiedzających (akurat lokalna TV kręciła tam jakiś film czy program?) no i Masz Ci los! więc Krużganki "przeszły mi koło nosa" , szkoda ogromna, bo bardzo chciałam obejrzeć na żywo tą „misterną robotę” , aloe nie dane mi było tym razem...
a minę na wieść o zamknietych krużgankach miałam chyba taką samą jak ten klasztorny Gargulec
zatem opuszczam klasztorne mury
pod Klasztorem takie śmieszne i słodkie mini-furgonetki sprzedające łakocie ( najpewniej te z denata ) , ale otwarte dopiero od 10.00, a jest za 5 minut , szkoda, bo znów mam ochotę na ten pyszny przysmak, zwłaszcza, że nie zjadłam w hotelu sniadania i mnie "ssie"
cdn jutro
Piea
też zostaliśmy poczęstowani ciasteczkami (może są w cenie biletu?) a swoją drogą bardzo to sympatyczne - degustacja atrakcji o której człek nie ma pojęcia (przynajmniej ja nie miałem)
Po foto widzę, że nie odwiedziłaś - w klasztorze za dodatkową mikro opłatą można wejść na dwupoziomowy dziedziniec klasztoru, na którym został podpisany tzw. traktat lizboński i uczta dla oka - styl maneluiński w pełnym słońcu. coś wspaniałego.
papuas
Ach jak fajnie powspominać z tobą lizbońskie klimaty Byłam ,ale krótko, więc mam niedosyt tego pięknego, pełnego historii miasta
Tak, trzeba przyznać,że w czasach pandemii jest znacznie mniej turystów, więc zwiedzanie jest dużo przyjemniejsze. Przynajmniej sa jakieś plusy
No trip no life
Papuas, dobrze widzisz po foto.... krużganków nie było (i nie chodziło o opłatę), ale ja widzę za to po Twoim wpisie, że nie czytasz tekstu, tylko oglądasz same zdjęcia (napisałam co i dlaczego? - pod fotkami z grobnowcem Vasco da Gamy) ;
Nel, to i ja z Tobą powspominam ; razem raźniej
Piea
..."stołeczne klimaty",czyli najuważniej przyglądam się części relacji dotyczącej wizyty w Lisbonie ; )
chodzi o to że rozważalismy wypadzik "na jeden dzień" do tego miasta ; )))
z dubliniewa jest dobre połączenie lotnicze,lecisz o świcie,wracasz przed północą.ma sie "dzień cały" na połażenie...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
po obejrzeniu Hieronimitów, wsiadamy na chwilkę w naszego rumaka i podjeżdżamy bliżej kolejnych atrakcji....
i znów mamy widok na Most 25 de Abril
no i wylądowałam "pod mostem"
zachwycały mnie te moizaikowe chodniki, których nie brakuje w całej Portugalii; poznaliśmy je już w Funchal na Maderze, ale tutaj ilośc wzorów..... oszałamia; pomysłowe i cudnie to wygląda....
Praça do Comércio
wysiadka niedaleko Katedry i dalej tego dnia zwiedzanie już tylko na piechotkę
i spacerkiem po Alfamie - mijamy ciekawą kamieniczkę - to Casa dos Bicos (Dom Kolców/lub Dom Sztyletów) – oryginalna, zabytkowa XVI wieczna , a więc renesansowa kamienica o ciekawej elewacji ; Obecnie znajduje się tu siedziba Fundacji José Saramago
piękna fasada Starego Kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP (Igreja Nossa Senhora da Conceiçao Velha) ; miąłam tu wrócic póxniej i obejrzec dokładniej, ale... nie wróciłam, buuu....
Alfama - to najstarsza dzielnica Lizbony, zbudowana na stoku nad brzegiem Tagu; tutaj to wszędzie jest pod górę, ale potem z górki....
piękne kamienice wyłożone ceramiką....
i przed nami wyłania się lizbońska Katedra ( NMP)
zbudowana w 1150 roku w stylu romańskim, a więc bardzo wiekowa.... ; upamiętnia wyzwolenie miasta spod władzy Maurów
patrząc na nią można odnieść wrażenie, że to taka "miniaturka" paryskiej Notre Damme; jest pewne podobieństwo.... i nieomalże ten sam czas budowy (ta paryska jest nieco młodsza) ; Pełna nazwa światyni to Igreja de Santa Maria Maior Sé Patriarcal de Lisboa (Katedra Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie), którą nazywa się w skrócie: Sé de Lisboa;
jej dwie romańskie wieże dumnie wznosza sie ku niebu ....
jest i słynny stary tramwaj linii 28
to taka "żywa" pocztówka z Lizbony
tak mnie te tramwaje zajęły, że zapomniałam wejśc do Katedry!!!
Św Antoni - patron Lizbony
jest i relikwia św Antoniego - jakaś kosteczka z przedramienia
oczywiście ażuleżosz
a przed katedrą, kolejna 28-ka
niebieski też ładniutki
i dalej zanurzamy się w uliczki starej lizbońskiej Alfamy...
Dzielnica Alfama jest dość rozległa , ciągnie się wąskimi, stromymi i krętymi uliczkami od Castelo de São Jorge (Zamku św. Jerzego) aż do brzegu Tagu; na tej wycieczce oczywiście nie poznamy uroków całej Alfamy, bo nie sposób dotrzeć do każdego zakątka tych krętych uliczek, ale "skubnęliśmy" jej choć troszkę...
i znowu jedzie kolejny ... dzwoni i chybocze się na boki....
Uliczki Alfamy są ciasne, kręte i z reguły strome, a wiele z nich jest tak wąskich, że niemożliwy jest tam wjazd samochodem, te najbardziej strome zamieniają się po prostu w schodki
Alfama uchodzi za najpiękniejszą dzielnicę Lizbony ; może i tak jest, a może wcale nie, bo wiele tu urokliwych dzielnic, ale z pewnością jest najbardziej "sławna"
a te obdrapane mury, stare rowery, zgrzytajace tramwaje, suszące się gacie i zapach sardynek zewsząd.... - nadają temu wszystkiemu tak niesamowity urok...
i wokół te dzwoniące tramwaje, które miejscami nieomalże ocieraja sie o przechodniów....
ech, chwilo trwaj!
Alfama po prostu nie może nie zachwycić....
Piea
bardzo oryginalna ta pamiatka.Z reguly do takich gadzetow nie przywiazuje wagi na wycieczkach i malo co przywoze ze soba,ale ta jest fajna
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Piękne drzwi udało ci się uchwycić
Stare,zniszczone , już nieużytkowane ale czuć ,że niejedno widziały
No trip no life
Huragan, ja też już się ograniczam jak mogę w przywożeniu takich rzeczy, ale to było dość oryginalne..., poza tym nie miałam dotąd nic z korka na ścianie , więc chyba tylko dlatego sie skusiłam i kupiłam ;
Nel, ja uwielbiam cykać takie różne drzwi i okienka.... zwłaszcza te starocie ;
Radek, nie zrób tego tego błędu z tym jednodniowym pomysłem na Lizbonę ; oczywiście jak się bardzo uprzesz to wszystko można! ale po czyms takim na bank "zachorujesz" tak jak ja Lizbona to nie jest miasto na jeden dzień, tam trzeba pobyć, żeby ją poczuć.... co najmniej kilka (choć 4-5 dni!!!) ; ja byłam tam tylko 1,5 dnia, i jest to O WIELE za mało, za krótko, tylko się człowiek "rozsierdził" i już wiem, że będę kombinować w przyszłości, żeby tam wrócić.... ; poza tym sama taka formuła (juz pomijając miejsce) nie jest zbyt wygodnym pomysłem (przynajmniej dla mnie) ; kilka lat temu dałam się namówić koleżance i kupiłysmy bileciki w Ryanerze ; i dokładnie w taki sam sposób poleciałysmy z Modlina o 6 rano do Bergamo a wrociłyśmy tego samego dnia przed północą ( bilety były taniutkie ale tylko w takiej konfiguracji powrotu, na 1, 2 dni później były juz sporo droższe) - i powiem Ci, że dawno się tak nie umordowałam!!!; to był mój jedyny w życiu tak krótki wyjazd samolotowy (Wylot i powrót tego samego dnia) i choć Bergamo udało się zobaczyć nieomalże w całości (bo górne stare miasto jest malutkie) ale jednak to była mordęga; no ale już w skali Lizbony - to sobie tego nie wyobrażam! weźcie sobie co najmniej ze 2 noclegi i połaźcie tam sobie na spokojnie.... a i tak zapragniecie wrócić; jestem tego pewna na bank!
Piea