Asia, bardzo malownicze te ruiny (jak to z reguły ruiny!, które są zwykle bardzo fotogeniczmym obiektem) + do tego wspaniała pogoda i to niesamowite światło przypruszone cieniami lasu dało efekt znakomity! fantastyczne zdjęcia i ujęcia porobiłaś! BRAWO TY! ( a ruinki dopisuję sobie do listy "na kiedys" , bo miejsce jest naprawdę mega warte odwiedzenia...
Schodzimy tą samą drogą. Po drodze mijamy turystów idących w w górę, którzy też uwierzyli w „0,3h” do zamku. Niestety nie mam dla nich dobrych wieści, wolę powiedzieć im prawdę…
Wracamy do auta . To najwyższa pora coś zjeść. Tu w Janowicach raczej nie ma gdzie , jedziemy więc do Karpacza.
W Karpaczu tłumów nie ma (22 maja – to jeszcze nie wysoki sezon), ale turyści zawsze są. Można przejść się po deptaku, ale mieszkać bym tu nie chciała, na pewno nie w centrum Karpacza.
Po krótkiej przechadzce kierujemy się w z góry upatrzone miejsce, gdzie chcemy zjeść coś dobrego.
Idziemy do Dworu Liczyrzepy. Jest położony kawałek od centrum, ale warto się tam przespacerować. Siadamy na zewnątrz (widoczny na zdjęciu taras) i mamy widok na góry. Z karty wybieramy Biesiadę Liczyrzepy. Widać na zdjęciu ale uściślę, ze był to: karczek w miodzie, pierś z kurczaka przekładana boczkiem , kaszanka w cebuli., pyzdry , pierożki podgórzyńskie, kluski karkonoskie, czebureki, ziemniaki pieczone w mundurkach z twarożkiem ziołowym, ogórki kiszone, surówka z białej kapusty, sos czosnkowy, sos musztardowy, .dzbanek kompotu. Już Wam ślinka cieknie – słusznie było bardzo dobre.
Basia była tam na majówce, więc lokal był sprawdzony.
Tego dnia jeszcze był obowiązkowy spacerek po Kowarach, tym razem doszliśmy do już nie funkcjonującej Fabryki Dywanów. Dywany były świetnej jakości i znane były chyba nie tylko w Polsce. U mnie w domu są jeszcze dwa i całkiem dobrze się trzymają. Jak już chyba wcześniej pisałam (w ubiegłym wieku) nie tylko dywany z tej fabryki były przedmiotem pożądania. Jeśli ktoś miał chody i załapał się na resztki kolorowych włóczek mógł zrobić piękne żakardowe swetry. Kupienie włóczek w tym czasie to nie była oczywista sprawa. Znajoma rodziców znając moje zamiłowanie do robótek sprezentowała mi worek takich kolorowych nitek – do dzisiaj pamiętam kolorowy sweter, który z nich zrobiłam.
Następny dzień (poniedziałek) mój mąż ze względów rodzinnych musiał wrócić do Wrocławia. Nie mamy z Basią żadnych planów na ten dzień. Zastanawiamy się czy może nas mąż podwieźć do pobliskiego Karpacza, może weszły byśmy na Śnieżkę? Basia jednak wpada na pomysł aby podwózka była do czeskiego Pecu skąd można wjechać koleją gondolową na sam szczyt Śnieżki. No to plan już jest, działamy.
Do Pecu jest sporo dalej niż do Karpacza. Dojeżdżamy kolo godziny 10 – więc cały dzień przed nami.. Dalej wędrujemy same. Pogoda piękna. Z tego miejsca już na piechotkę pod gondolę.
no wspaniałe są
papuas
To jeszcze pozaglądajmy przez zamkowe okna. Co tam widać?
Jeszcze parę rzutów oka i opuszczamy zamek.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Super te ruinki , bardzo tajemnicze i urokliwe..
Piękne też foty zrobiłaś
No trip no life
Asia, bardzo malownicze te ruiny (jak to z reguły ruiny!, które są zwykle bardzo fotogeniczmym obiektem) + do tego wspaniała pogoda i to niesamowite światło przypruszone cieniami lasu dało efekt znakomity! fantastyczne zdjęcia i ujęcia porobiłaś! BRAWO TY! ( a ruinki dopisuję sobie do listy "na kiedys" , bo miejsce jest naprawdę mega warte odwiedzenia...
Piea
Schodzimy tą samą drogą. Po drodze mijamy turystów idących w w górę, którzy też uwierzyli w „0,3h” do zamku. Niestety nie mam dla nich dobrych wieści, wolę powiedzieć im prawdę…
Wracamy do auta . To najwyższa pora coś zjeść. Tu w Janowicach raczej nie ma gdzie , jedziemy więc do Karpacza.
W Karpaczu tłumów nie ma (22 maja – to jeszcze nie wysoki sezon), ale turyści zawsze są. Można przejść się po deptaku, ale mieszkać bym tu nie chciała, na pewno nie w centrum Karpacza.
Po krótkiej przechadzce kierujemy się w z góry upatrzone miejsce, gdzie chcemy zjeść coś dobrego.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Idziemy do Dworu Liczyrzepy. Jest położony kawałek od centrum, ale warto się tam przespacerować. Siadamy na zewnątrz (widoczny na zdjęciu taras) i mamy widok na góry. Z karty wybieramy Biesiadę Liczyrzepy. Widać na zdjęciu ale uściślę, ze był to: karczek w miodzie, pierś z kurczaka przekładana boczkiem , kaszanka w cebuli., pyzdry , pierożki podgórzyńskie, kluski karkonoskie, czebureki, ziemniaki pieczone w mundurkach z twarożkiem ziołowym, ogórki kiszone, surówka z białej kapusty, sos czosnkowy, sos musztardowy, .dzbanek kompotu. Już Wam ślinka cieknie – słusznie było bardzo dobre.
Basia była tam na majówce, więc lokal był sprawdzony.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ło matko, jakie pysznie wyglądające jedzonko, mniam
A turyści zawrócili z drogi ?
No trip no life
Nel, turysci nie zawrócilli, ale byli niepocieszeni, że to jeszcze spory kawalek pod góre.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Tego dnia jeszcze był obowiązkowy spacerek po Kowarach, tym razem doszliśmy do już nie funkcjonującej Fabryki Dywanów. Dywany były świetnej jakości i znane były chyba nie tylko w Polsce. U mnie w domu są jeszcze dwa i całkiem dobrze się trzymają. Jak już chyba wcześniej pisałam (w ubiegłym wieku) nie tylko dywany z tej fabryki były przedmiotem pożądania. Jeśli ktoś miał chody i załapał się na resztki kolorowych włóczek mógł zrobić piękne żakardowe swetry. Kupienie włóczek w tym czasie to nie była oczywista sprawa. Znajoma rodziców znając moje zamiłowanie do robótek sprezentowała mi worek takich kolorowych nitek – do dzisiaj pamiętam kolorowy sweter, który z nich zrobiłam.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następny dzień (poniedziałek) mój mąż ze względów rodzinnych musiał wrócić do Wrocławia. Nie mamy z Basią żadnych planów na ten dzień. Zastanawiamy się czy może nas mąż podwieźć do pobliskiego Karpacza, może weszły byśmy na Śnieżkę? Basia jednak wpada na pomysł aby podwózka była do czeskiego Pecu skąd można wjechać koleją gondolową na sam szczyt Śnieżki. No to plan już jest, działamy.
Do Pecu jest sporo dalej niż do Karpacza. Dojeżdżamy kolo godziny 10 – więc cały dzień przed nami.. Dalej wędrujemy same. Pogoda piękna. Z tego miejsca już na piechotkę pod gondolę.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!