--------------------

____________________

 

 

 



Wyprawa Miki do Afryki :-) Namibia

399 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

No i Kiwi chyba ma rację I-m so happy  bo w grafice na googlach widzę, że ten ptaszek, ta kraska białogardła, najbardziej tego "mojego" przypomina, bo ta żołna szkarłatna to bardziej czerwona... he, he, ale przyznajcie, że kolorowiutki ten egzemplarz się trafił...

no to lecimy z następnym dniem, już prawie ostatnim, ale "prawie" 

Dzień 13

Nadszedł ostatni pełen dzień naszego pobytu tutaj, bo jutro niby tez mamy cały dzień, ale już zaczynamy wracać… Jednak póki co, nie myślimy o tym, tylko mamy zamiar nacieszyć się maksymalnie zwierzątkami Etoshy dzisiaj.

Po śniadanku (my w restauracji a Młodzi z Erastusem, na campie) ruszamy na całodzienne safari w kierunku lodge Halali, czyli wyprawa do Etoshy wschodniej, gdzie zjemy lunch i odpoczniemy przy basenie i po południu będziemy wracać do nas do campu, przez sawannę, podziwiając po drodze zwierzęta.

Taki był piękny, pierwotny plan, ale niestety pogoda spłatała nam figla i rzeczywistość zweryfikowała nasze zamiary. Ponieważ całą noc padało, a w ciągu dnia tez popadywało czasem, to zwierzęta gdzieś się pochowały. Przy wodopojach było pusto, bo wszystko wokół było mokre i zwierzaki mogły napić się z utworzonych wszędzie kałuż, mogły spijać wodę z liści, więc nie musiały chodzić do sadzawek i tego dnia mieliśmy malutko „upolowanych” zwierzątek. Dosłownie każdy wodopój był pusty…

Jednakże nie był to zupełnie bezowocny dzień, ponieważ spotkaliśmy niesamowite okazy lwów i nosorożca, akurat te najrzadziej spotykane zwierzęta, więc nie było tak źle, tyle że tego dnia nie było „ilości” (antylop, zebr, słoni), a była za to „jakość” czyli najsmakowitsze kąski safari - lwy i nosorożec.

Tak cudowne 2 samce lwów (jeden zachipowany) przeszły nam dosłownie tuz przed maską, a wczesniej je obserwowaliśmy w zaroślach,

Potem mielismy spotkanie z nosorożcem, którego Paweł wypatrzył w oddali, nawet nie Erastus, a mój mąż, muszę się pochwalić, bo jak go dojrzał w krzakach to już przejechaliśmy dalej, ale jak zawołaliśmy „rhino”!, to kierowca dał po hamulcach i na wstecznym wrócił, żebyśmy mogli  mu się przyjrzeć. Po deszczu nasz nosorożec był brązowy, nie szary jak zazwyczaj, kiedy ma suchą skórę.

Jeszcze tego dnia widzieliśmy szakala

antylopki impale 

i jakies małe zwierzątka podobne do likaonów, ale to raczej nie likaony…

i jeszcze jakieś ptaszki… ???

W Halali tylko zjedliśmy obiad i zaraz się zebralismy, bo nawet przy tamtejszym oczku wodnym oprócz jednego spragnionego, zabłąkanego springboka niczego nie zastaliśmy. Do naszego campu Okaukuejo wróciliśmy wczesnym popołudniem i z wielką przyjemnością siedliśmy przy naszym oczku wodnym, wpatrując się do wieczora w przychodzące kolejno różne stada zebr… Spektakl jak w kinie plenerowym.

znowu zebry na komendę wszystkie piją wodę...

tu nutka szaleństwa się wdała i trochę spontanicznej radości wśród zebr...

i pasiaste dupeczki, napojone do syta odchodzą w siną dal...

Ostatnia wspólna kolacja. Erastus zrobił jakieś egzotyczne kiełbaski - mięsko z impali i springboka, smaczne jak zawsze. Wychyliliśmy parę toastów dobrym, białym, lokalnym winkiem, znów usłyszeliśmy masę dobrego o naszej grupie, że jesteśmy jak rodzina dla Erastusa, że się super z nami czuje, że jesteśmy zawsze uśmiechnięci i wyluzowani itp. itp. My mu też powiedzieliśmy co czujemy i jak bardzo go polubiliśmy, za co go cenimy i szanujemy… Aż się wzruszyliśmy nawzajem, dobrze, że było ciemno…

fotki i tak oto mamy nocne ec.

Żyrafa ponoć bardzo długo, nieśmiało podchodziła do wody, bardzo się rozglądała, była niepewna, chyba się bała drapieżników… a potem nieporadnie rozstawiała nogi, żeby dosięgnąć do wody, żeby się napić… to musiało być piękne!!!!

cdn...

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Bea37 :

ale tam były dwa ptaszki

Bea, dobreeee Drinks faktycznie, dwa ptaszki były... i Dziewczyny "pogodzone" Biggrin

alikatena
Obrazek użytkownika alikatena
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Mika :

c

 

Te zdjęcia są przecudowne! Taka kwintesencja Afryki - kolory, niebo, słonie Good

KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

kasik364 :

a może może Kiwi ... Good  pewnie masz rację Drinks  I-m so happy

Jedno jest pewne ,Kasik i ja baaaardzo kochamy ptaszki Drinks .,,Racja " fajna rzecz ale ptaszek tu najważniejszy Biggrin .Przepiękny ten okaz Yahoo .

Zeberki śmiesznie wyglądają pijąc wodę jak na komendę ,,trzy- cztery '' ROFL .Mika przeżyliście na tej wyprawie wyjątkowe chwile Cray 2 .

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

olla123
Obrazek użytkownika olla123
Offline
Ostatnio: 1 rok 9 miesięcy temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Jeszcze troszke popisz Biggrin nie koncz tej relacji... ja tutaj mam zadanie utrudnione bo musze wszystko tlumaczyc z polskiego na insze... Biggrin a i tak caly czas jestem ponaglana zeby sprawdzic czy cos NOWEGO nie ma Biggrin 

Asia
Obrazek użytkownika Asia
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

olla123 :

Jeszcze troszke popisz Biggrin nie koncz tej relacji... ja tutaj mam zadanie utrudnione bo musze wszystko tlumaczyc z polskiego na insze... Biggrin a i tak caly czas jestem ponaglana zeby sprawdzic czy cos NOWEGO nie ma Biggrin 

Mika podpisuję się pod prośbą Oli Mail 1

...nieważne gdzie, ważne z kim...

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

KIWI :

kasik364:

a może może Kiwi ... Good  pewnie masz rację Drinks  I-m so happy

Jedno jest pewne ,Kasik i ja baaaardzo kochamy ptaszki Drinks .,,Racja " fajna rzecz ale ptaszek tu najważniejszy Biggrin

Hi hi Kiwiiiii... "Ptaszek zawsze najważniejszy" święta racja ROFL

.

Alikatena, dzięki  Smile

.

Olla, Asia,

no wyczaruję jeszcze tylko jeden, ostatni, ostatniusieńki odcinek namibijskiej opowieści. Niestety wracać nadszedł czas.

Bardzo mi miło że mam tez "inszych" czytelników Biggrin

anusia
Obrazek użytkownika anusia
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Mika no ale jak już skończysz to będą Antyle nie Blush ?

hyde
Obrazek użytkownika hyde
Offline
Ostatnio: 8 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 25 lut 2014

Ja tu sobie cichutko też czytam z wypiekami na twarzy i podziwiam te piękne fotki Yahoo

I ak myślę sobie jakie Wy macie super wspomnienia Biggrin

Explore. Dream. Discover.

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Anusia,

no nie podłamuj mnie... Dash 1 muszę teraz nadrobic, wszędzie tam, gdzie zawalałam ostatnio... Acute no nie prędko wezmę się za nowe pisanie, jesli wogóle... o rrrrany... pomyślę... może jakimś skrótem ogarnę...  

Hyde,

miło mi, dziękuję. Mamy rzeczywiście najwspanialsze wspomnienia, którymi z wielką przyjemnością się tu dzielę, przeżywając każdy dzień jeszcze raz Dance 4

obiecałam, że się dziś postaram nadrobić i skończę tą relację, żeby nie rozciągać w czasie... więc dotrzymuję słowa Biggrin i cd. następuje:

Dzień 14

Dzień powrotu. Pakujemy nasze wszystkie rzeczy nieco inaczej, bo upychamy wyselekcjonowane, najgorsze rzeczy, których w razie czego nie będzie nam żal stracić, do jednej miękkiej torby. Mamy zamiar kupić dziś dużą żyrafę i planujemy otulić ją – zamortyzować tymi „ciuchami na stratę”, gdyby miała (odpukać) nie dotrzeć…, a tą miękką torbę planujemy potem schować do innej. Po śniadaniu ruszamy z Etoshy w stronę stolicy. Odlot mamy między 20.00 a 21.00, więc cały dzień przed nami, ale też długa droga na lotnisko, ponad 500 km. Na szczęście już dziś tylko asfalt, więc bez kurzu i bez ryzyka na jakieś przygody np z dziurawymi oponami...

Wyjeżdżając z naszego hotelu od razu mamy asfaltową dobrą drogę i jeszcze na ostatnich kilometrach parku żegnają nas „pasiaczki”! Ale super!

Zebry, to były pierwsze zwierzątka, które nas przywitały na południu Namibii, od razu, pierwszego dnia, (oprócz spotkanych pawianów na asfalcie przy stolicy) i teraz też zebry nas żegnają…

Jaki komiczny obraz nam jeszcze zafundowały… Przechodziły przez drogę, jedna, za drugą, było ich kilkanaście i każda, dosłownie każda, bała się asfaltu i tej żółtej linii, która była namalowana na krawędzi… Każda najpierw jednym kopytem sprawdzała, macała, dotykała po kilka razy drogę, po czym jak już się odważyła, to wpadała na nią z pełnym impetem i uciekała jak poparzona, na drugą stronę… Boki zrywaliśmy obserwując je… Szkoda, że nagrań nie mamy… Miałam niestety po nocy aparat poprzestawiany na dziwne balanse bieli i długie czasy i nie mogłam szybko zrobić zdjęć i dopiero na samą końcówkę tej komedii udało mi się wejść ze zdjęciami…  i mam tylko 2…

Po 4 godzinach monotonnej drogi, dojechaliśmy do niejscowości Okahandja, oddalonej juz tylko o godzinę drogi od Windhoek. Najpierw głodni ruszyliśmy na lunch, a potem poszliśmy na targ z pamiątkami szukać naszych wymarzonych żyrafek.

Co się działo na targu, jak weszła nasza osmio-osobowa grupa… Namawiają, nagabują, oferują, podpytują co chcemy… My szczerze mówimy czego szukamy, że żyrafy, że dwie, że takie duuuże i pokazujemy ręką, że takie prawie 2m. wys. No i wieść się rozniosła po całym targu w mgnieniu oka… Jak szliśmy alejkami, to każdy sprzedawca do nas wołał „girafe”, "come, come, girafe for you"! Jak miał jakieś, to pokazywał nam co ma, a jak ktoś nie miał, to mówił „no girafe, but you have very nice…” i oferował różności…

Nagle znaleźliśmy nasz ideał, ale była tylko jedna ta wymarzona, taka największa, w pieknym kolorze i bez żadnych skaz, pęknięć, no przepiękna, taka, która się każdemu najbardziej podobała… no i problem, bo obie rodziny chcą taką… Kasia jednak od razu ustąpiła i stwierdziła, że idą szukać dalej, a my się możemy targować... kamień z serca... bo ja już w też żyrafie zakochana po uszy... Cena wywoławcza była jakaś bardzo wysoka, ale po targowaniu kupiliśmy ją za 1.100 N$, czyli nasze ok. 300 zł. Dla nas cena do zaakceptowania, mniej więcej tyle zakładaliśmy, że może kosztować. Kasia też swój ideał żyrafki znalazła na innym straganie, dalej, więc druga też była zaraz pakowana w gazety i jeszcze 2 śliczne maski wybrali,  potem jeszcze my kupiliśmy 2 inne maski dla nas (chyba po 300-350 N$) i zakupy zakończone. Nie mieliśmy już ochoty dłużej chodzić po tych stoiskach, zbyt natarczywi byli tam ludzie. Że też nie mogą zrozumieć, że Europejczyków lepiej czasem nie namawiać, tylko dać im spokojnie obejrzeć towar… Mnie im więcej namawiają, tym szybciej uciekam i nie chcę tam kupować, dlatego rzadko kiedy w takich krajach robię zakupy, tylko zazwyczaj na pamiątkach się skupiam ostatniego dnia i to szybko, w jednym sklepie, żeby szybko było z głowy.

Tak więc żyrafy zapakowane w gazety są, ale worków foliowych i taśmy pakowej, wziętych w tym celu przez nas z Polski, mamy za mało, bo nie przewidzieliśmy, że będą wracały z nami aż 2 sztuki… Erastus proponuje nam, że w Windhoek zawiezie nas do sklepiku z pamiątkami, gdzie nam to zapakują w folię bąbelkową. Faktycznie, za drobną opłatą (chyba ze 30 N$ za szt.) owijają nam nasze 2 „mumie” w bąbelki.  Teraz tylko to jeszcze zawinąć w ciuchy i git… ale nasi pomysłowi Panowie, mają jeszcze plan - "plan doskonały". Pojedziemy do marketu, kupimy folię spożywczą, taką samoprzylepną i na te ubrania, co mają dodatkowo amortyzować, dopiero owiniemy to wszystko na koniec folią, nie workami na śmieci, jak początkowo planowalismy, tylko tą folią samoprzylepną, żeby dobrze to utrzymać w całości… W markecie kupujemy co trzeba, nawet karteczki, na których piszemy żeby uważać, że delikatne, żeby nie rzucali…

I tak nam minął dzień. Do odlotu zostało parę godzin, ale woleliśmy jechać na lotnisko wcześniej, bo wiedzieliśmy, że akcja pakowania zajmie nam sporo czasu… Pożegnaliśmy się więc z Erastusem, puściliśmy go wczesniej do domu, do rodzinki, bo stęskniony musiał być mocno… a my w hali odlotów faktycznie mieliśmy trochę zamieszania z naszymi nowymi drewnianymi  zwierzakami i z „owijaniem ich w bawełnę”…  no i w folię…

Tak pięknie zapakowane rzeźby zostały nadane jako czwarty nasz bagaż, na naszą familię, zamiast jednej torby, więc nie musieliśmy płacić za nadbagaż, tylko wszystko było w normie (waga żyrafy z „opatrunkiem” tez się zmieściła w 20kg).

Ile było szczęścia na Okęciu, jak nasze "mumie" wyjechały na taśmę Dance 4 Dance 4 Dance 4 , jak tańczyłysmy i piszczałyśmy z Kasią ze szczęścia... Oczywiście wyjechały w specjalnym punkcie – dla bagażu niewymiarowego, pośród wózków i innej broni długiej, wracającej też z Namibii, z safari... bo z nami niestety lecieli jacyś okropni panowie Shok Diablo Shok , co polują na te piękne afrykańskie zwierzątka... ale nie aparatami foto polują.... tylko z długimi, prawdziwymi strzelbami… Diablo Bomb   

tym oto... przykrym niestety akcentem kończę naszą afrykańską przygodę, ale "c'est la vie" czyli takie jest życie... niektórzy takich doznań szukają Cray 2

The end

Strony

Wyszukaj w trip4cheap