--------------------

____________________

 

 

 



Wyprawa Miki do Afryki :-) Namibia

399 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014
Wyprawa Miki do Afryki :-) Namibia

Witam serdecznie WSZYSTKICH zainteresowanych wirtualną podróżą do Namibii BiggrinKiss 2

No to "pifffko" Windhoek Drinks zapodajemy i startujemy z konkretami. Bo na początek to same konkrety spisałam i zaraz wstawię info. Sama esencja na "dzień dobry" będzie, żeby było łatwiej organizację opanować, potem, jak koniecznie chcecie mogą być szczegóły, co którego dnia było. 

No to zaraz wracam i wstawiam co obiecałam...

/edycja Damian / Początek "popkornowy" wydzielony został tutaj - tam można sprawdzić kto i gdzie siedzi Biggrin

malaria (nieaktywny)
Obrazek użytkownika malaria

Yahoo

kasiakrotoszyn
Obrazek użytkownika kasiakrotoszyn
Offline
Ostatnio: 3 miesiące 1 tydzień temu
Rejestracja: 11 wrz 2013

Clapping

"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Namibia, pamiętam, że zafascynowała mnie wiele lat temu na zdjęciach w internecie. Mocno wdarły mi się w pamięć obrazy czerwonych wydm, suchych drzew na Deadvlei  oraz wraki samochodów, spektakularnie obrośnięte kaktusami i tymi fascynującymi drzewami Kokerboom (kołczanowymi). Wtedy zamarzyłam, żeby kiedyś tam dotrzeć. Lata mijały aż tu kiedyś trafiłam na stronę Małego Podróżnika i relację z Namibii, a potem Lordziu opisał swoją przygodę na Forum i to utwierdziło mnie w 100% w przekonaniu, że to „kraj marzenie” dla mnie, bo są tam i fantastyczne wydmy, rozległa pustynia, którą uwielbiam i ciekawe formacje skalne (od kanionu przez łuki) i egzotyczne dla nas plemiona i cała gama zwierząt, spotykanych nie tylko w Etoshy. Do kraju ideału brakuje tylko rajskiej plaży ze szmaragdową wodą i palemkami na białym piasku… No ale zazwyczaj nie można mieć wszystkiego… Już tyle w tej Namibii atrakcji, że te plaże można przeboleć Smile Plan w głowie powstawał… Na plus działało tez, że bardzo łatwo jest się tam porozumieć, bo urzędowym językiem jest angielski, a w dodatku to kraj niezwykle bezpieczny i praktycznie nie występuje ryzyko zachorowania na żadną „paskudę”. Szczepienia i tak mamy zazwyczaj aktualne, bo się doszczepiamy regularnie, to nie problem, ale komfort nie brania profilaktyki przeciwmalarycznej jest duży. Owszem, dobrze być czujnym jeszcze parę miesięcy po powrocie, na ewentualne objawy malarii, nie można tak totalnie tego wykluczyć, ale ryzyko jest ponoć znikome.

„Zaraziłam” kierunkiem zaprzyjaźnioną rodzinę. Była nas już ósemka, więc mogliśmy też rozważać wynajęcie Landrovera z kierowcą, tak jak Wojtek. Koszty wtedy dobrze się rozkładają. Wyczytałam, że najlepszym czasem na taki objazd jest nasza wiosna bądź jesień. Ustaliłysmy z Kasią, że idealnym terminem jest wyjazd tuż po egzaminach gimnazjalnych naszych synów, czyli przełom kwietnia i maja… znów tak jak Lordziu Biggrin

 Skontaktowałam się z Jurkiem z Bocian Safaris, napisałam ile możemy mieć dni do dyspozycji, co nas interesuje, które miejsca i dość szybko (przynajmniej tak mi się wydaje) powstał plan. Jurek co prawda wyruszał w rejs (jest marynarzem), ale „przekazał mnie” Ani.

Mielismy 2 opcje do wyboru i o ile na początku myśleliśmy o Landrynie z kierowcą/kucharzem i „całą świtą”, tak Jurek i Ania trochę nam namieszali w głowach… bo zapytali  „a dlaczego nie na SELF driva”? „Po co wam kierowca???” No i zaczęło się… najpierw dyskusja w naszej rodzinie, bo chcieliśmy mieć jakieś ujednolicone zdanie w temacie, potem godzinami na telefonie z Kasią i dyskusje, „za i przeciw”… I tak przez kilka dni decyzje się zmieniały: na selfa, nie Landryna, a może jednak selfa, ale jednak nie, Landryna. Decyzja zapadła. No to „rezerujemy Erastuska”.

Dlaczego Landryna?

Na pierwszy raz w kompletnie obcym kraju, na offroadzie balismy się samodzielnego jeżdżenia. Lewostronny ruch, to pikuś, bo już to nie raz przerabialiśmy, ale wizja jeżdżenia po piachu, żwirze, szukania dróg, bo wiedziałam, że nie zawsze się jedzie za drogowskazami, to nas przerażało. Zastanwiałam się jak dotrzemy do atrakcji, np. do kanionu (żeby wejść do niego, czy na punkt widokowy), jak trafimy do Deadvlei i w inne ciekawe miejsca… Jurek z Anią utrzymywali, że dostaniemy mapy, dokładny opis trasy, rozpiskę sklepów, co gdzie i na ile dni kupić i że nie będzie problemów… To nas jednak nie do końca przekonywało… A co będzie, myślałam, jak gdzieś dłużej zabawimy (przez moje zdjęcia), potem będziemy pędzić na nocleg, zapadnie zmrok i będą problemy z samochodem, albo złapiemy gumę…

Dodatkowo wizja jechania po 300km dziennie (czasem więcej), w upale, kurzu, przy zmęczeniu,  a potem rozkładanie obozowiska: namiot, stoliki, krzesła, butle gazowe, gary, naczynia, kanistry, lampy… i Bóg wie co jeszcze… codziennie!!!, bo grafik napięty i każda noc gdzie indziej i potem zwijanie tego wszystkiego o świcie… A potem trzeba jeszcze stanąć przy tych garach i coś gotować… ooooo NIE…. To nas przerosło… 

Stwierdziłyśmy z Kasią, że będziemy wygodni i bierzemy „full Ssrvice”. Tak to z nami było…

Teraz, po powrocie, mamy trochę inne spojrzenie na "selfa", ale i tak uważamy, że dobrze zrobiliśmy, nadal w naszym przypadku (napiety plan) wzięlibyśmy tą opcję.

Gdyby jednak było nas mniej (Landryna wtedy nieopłacalna), gdybyśmy mieli więcej czasu, nie pędzili tak od punktu do punktu, to teraz bez zastanowienia podjęlibyśmy się SELF driva. Rozmawialismy z ludźmi na trasie. Nie mieli żadnych problemów z docieraniem do atrakcji, twierdzą, że droga wszędzie prosta, że intuicyjnie docierali, nawet do Dead Vlei, że jedna droga… Namiot podobno rozkłada się w 3 minuty… wiem Jurek mówił, ale potwierdzone opinie na trasie, że z tym rzeczywiście idzie szybko, to też ważne;-)

To ma inny wymiar przygody, taki SELF, pewnie jeszcze „lepiej smakuje”, ale chyba jak się podróżuje we dwoje, bez dzieci, które czasem marudzą, że głodne, zmęczone, nie ma takiego „przymusu” gotowania na czas. Dorosły czasem nie doje, nie dośpi i inaczej to znosi. Choć nasze dzieci zawsze były dzielne i z nimi na żadnym wyjeździe nie było problemu, ale mimo wszystko jest inne poczucie odpowiedzialności.

Jest jeszcze kwestia ceny. Oczywiście samodzielne prowadzenie, bez kierowcy/kucharza i reszty „Obsługi” kosztuje mniej, wiadomo. Nie pamiętam dokładnie cen, zresztą to zależy od noclegów, proporcji campów do lodgy, ale w naszym przypadku porównując SELF na 14 dni miał być około 1000E (przy 4 os. w samochodzie).

Do tego dochodzą koszty paliwa, wstępów do parków/atrakcji (wiosek, gepardów…) + koszty wyżywienia, bo w cenie chyba tylko śniadania tam, gdzie hotele, resztę sami.

Landryną przy 8 osobach nasz plan na 14 dni przy tym układzie noclegów (7 lodge i 6 campów) to koszt około 1600E. W tym już 2 posiłki (sniadania i kolacje), oczywiście wstepy, paliwo, to nas nie interesowało. Na miejscu tylko dokupowaliśmy sobie lunche, fakultety (2) i pamiątki na koniec. Tak więc mieliśmy ze sobą wymienione na miejscu 250E/os.  i to było idealne. Starczyło na wszystko.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie szukała lepszych cen w necie. Wydawało mi się to wszystko strasznie drogo, porównując do innych kierunków… szczególnie do AZJI… więc musiałam poszukać innych opcji. Zawsze przekopuję dokładnie wszelakie strony, oferty, biura… sprawdzam, koresponduję, porównuję oferty, ceny…. tu nawet z nikim, oprócz Bociana, nie nawiązałam korespondencji. Ceny jakies kosmiczne na starcie, oferta gorsza…. Nic nie mogłam znaleźć w podobnych cenach, co wyszukałam z podobnym programem… to ceny obłęd! Bocian, nie tylko że nasz, to jeszcze naprawdę ma konkurencyjne ceny, nie wspominając o elastycznej ofercie, super cennych poradach, miłej korespondencji, dobrej znajomości realiów i kraju! No brzmi to jak reklama, ale co ja na to poradzę. „Zmuszona do napisania”, przyparta do muru, to piszę prawdę, Jak było;-)  

W tzw. Międzyczasie szukaliśmy biletów. Zniecierpliwieni, chyba w listopadzie, kupiliśmy przez Londyn (BA) i Johanesburg, z 2 przesiadkami. Wtedy najlepsza cena to 3.800zł/os. Wzięlismy… ale po jakimś czasie dostaliśmy Info z Opodo (pośrednik w zakupie biletów na jednej rezerwacji), że godziny lotó1) się poprzesuwały… i dupa z przesiadka na powrocie. Oferowali nam nieciekawe godziny z długim czekaniem w Lądku… Odmówilismy i zażądaliśmy zwrotu kasy, bo okazało się że Air Namibia ma… akurat PROMO!!! Czekając na zwrot z BA (chyba miesiąc) zakupiliśmy drugie bilety, wierząc że zwrot będzie bezproblemowy i 100%owy. Nowe tikeciki zakupiliśmy po 3.000zł, z jedną przesiadką we FRA. Bez porównania wyszło lepiej! Nie dość że za rodzinę mielismy taniej o ponad 3.300zł, to jeszcze zyskaliśmy 2 dodatkowe dni, przy tych samych datach wylotu!!! Air Namibia Ląduje w Windhoek przed 6.00 rano, jest calutki dzień na zagospodarowanie, to powrót jest wieczorem, przed 21.00, więc tez cały dzień dla nas! To pozwoliło, że powstał plan idealny, że mogliśmy zaplanować zjazd na samo południe do kanionu, wraków i moich ukochanych drzew kołczanowych…

Zwrot z BA przyszedł, co do zeta, wypłacili 100%, więc nadal bardzo ich lubimy!

A oto nasz plan "ideał"

1 dz.

6.00 Przylot do Windhoek
przejazd do Fish River Canyon. Zachód słońca w Fish River

2 dz.

Wraki samochodów przy Canon Roadhouse, w drogę. Nocleg w Aus

3dz.

Przejazd do Sesriem. Kanion przed Zach sł.

4dz.

Na wschód słońca Dune 45 / Elim Dune, Sossusvlei, Dead Vlei.
Zachód słońca na wydmach

5dz

Rano ruszamy do Walwis Bay. Po drodze Solitaire (wraki samochodów),Tropic of Capricorn. Nocleg w WB

6dz.

Rano wycieczka na pustynię w poszukiwaniu Little Five. Na wydmach  sandboarding.

7dz.

Ruszamy rano ze Swakopmund przez Cape cross (foki) do Spitzkoppe (łuki, skały)

8dz.

Przejazd do Damaraland. Wioski ludu Herrero. Wizyta w wiosce - skansen Damara Nocleg przy Twylfefontein

9dz.

Poranek - eksplorujemy teren, potem przejazd do Otjitotongwe Cheetah Farm

10dz.

Do Opuwo, po drodze plemiona Herrero. Wizyta w wiosce Himba. Nocleg w Kaokoland

11dz.

Z Opuwo do Etosha NP. (zachodnia część). Nocleg

12dz.

Etosha NP Safari game drive + relaks przy basenie!

13dz.

Etosha NP Safari game drive

14dz.

Poranny wyjazd z Etoshy i przejazd przez Okahandja (pamiątki) do Windhoek.
Wylot przed 21.00 do Polski.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Online
Ostatnio: 1 godzina 17 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

YahooYahoo

No trip no life

marinik
Obrazek użytkownika marinik
Offline
Ostatnio: 2 miesiące 3 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Mika, a te "drugie" bilety to tez w Opodo?

Extra, ze tak ze szczegolami piszesz, duze prawdopodobienstwo, ze teraz sypnie sie rzesza nasladowcow.

Give rose

Drinks

damian
Obrazek użytkownika damian
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

a tu co się dzieje - tak ładnie wszyscy siedzą Biggrin Swoją drogą to takie okulary forumowe by się przydały dla wszystkich Biggrin

Mika - daj znać na priva jeśli chcesz aby poczatek trochę poczyścić, "skrócić", zmienić nazwę tematu lub wydzielić relację jako nowy temat.

Temat póki co przeniosłem do relacji I-m so happy

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Damian wrzuć Miki tekst  poczatkowy tej relacji do działu relacje Namibia, aby nowi nie musieli czytac tych naszych pierdu pierdu Biggrin , obrzucania się popkornem i zajmowania miejsc Mosking

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Wizy załatwialiśmy za pośrednictwem www.wizaserwis.pl, już kolejny raz, więc mamy ich sprawdzonych i polecamy. Ceny tez konkurencyjne, nie znalazłam taniej. Sama wiza to 45E. Jak jest dużo czasu, to koszt kuriera do Berlina, to tylko 1zł, tzw transport własny (chyba raz na 1 miesiąc) więc jak ktoś ma 5-6 tyg. to warto wczesniej paszporty wysłać, bo inaczej to Kurier 200zł. Pośrednictwo, o ile dobrze pamiętam to 70zł/os. Wnioski na stronie, miła Pani wyjasnia wszystko przez telefon.

Szczepienia, tak jak wczesniej wspomniałam – podobno nie trzeba, choć my zawsze komplet podstawowych 5 mamy.

Żadnych tabletek przeciwmalarycznych nie braliśmy. Komary trafiły się nam dopiero w Etoshy, pojedyncze sztuki, dosłownie, ale byliśmy w suchej porze, więc może w deszczowej jest inaczej. Nie są to malaryczne rejony, choć kawałek Etoshy podobno ma niewielkie zagrozenie tą chorobą. Musimy więc być teraz czujni na objawy grypo-podobne i w razie czego szybko badać krew w kier. malarii.  

Co zabrać dodatkowo, oprócz tego co każdy zabiera, o czym warto pamiętać:

- latarki (najlepiej czołówki) na campingi. Czasem na campingach jest ciemno i żeby dojść do toalety bardzo się przydają. Tym bardziej w ciemnych namiotach latarka konieczna!

- lornetki przydadzą się, choć my nie mielismy. Ja miałam zooma w aparacie i czasami aparat krążył jako lornetka, Jak zwierzaki były daleko. Są zazwyczaj dość blisko, więc to nie az taka koniecznośc jak w Kenii

- ciepły polar/dres na chłodne wieczory, na poranne wspinanie na wydmy (zimno)

- kurtki??-na wybrzeżu - Walvis Bay czy Swakopmund - bywa zimno, nawet gdy w innych miejscach gorąco. Wtedy mogą się nawet cienkie kurtki przydać, ale Jurek/Ania informują o bieżącej pogodzie, prognozach przed wylotem i wtedy decyzja czy brac czy nie. My nie braliśmy, akurat było cieplutko, wyjątkowo cieplutko...

- chusta od kurzu. W Landrynie nie ma klimy, więc jeździ się z otwartymi oknami (wystarcza, spoko, nie ma upału), ale jak coś przejeżdża, to tuman kurzu jeszcze dłuuugo się unosi i mimo zamykanych szyb to kurz w samochodzie jest. Ja mam problemy astmatyczno-uczuleniowe, więc przydała mi się moja cienka bawełniana apaszka przez cały pobyt. Opatulałam się na „arabkę”..

- repel na komary, nie nasz, z polskiego marketu, tylko mocniejszy 50-100% deet.

- mokre chusteczki, wszelakie; dla dzieci, do rąk (w ciągu dnia), intymne (jak jest camping bez wody, a może się trafić), - oraz tzw dezodorant w chusteczce – super się sprawdziły, też w miejscach gdzie nie było wody.

- worki foliowe duże/małe, na rózności, od pakowania brudnych rzeczy (po każdym dniu, bo 2 razy ciężko to samo założyć…) przez ochronę cennych delikatnych rzeczy, aż po spakowanie pamiątek, jeśli takowe planujecie przywieźć. Parę worków na śmieci, grubych, wielkich + tasma pakowa to najlepsza opcja na opakowanie pamiątek.

- sprzęt foto, wraz ze statywem (może się wieczorem przydać) i z ochronnymi workami na obiektywy (piach na pustyni).

- przejściówka, bo inne wtyczki! Mają 3 grube bolce (inne niż w UK) Ale bez problemu do kupienia na miejscu. Tam kosztuje 3 Euro, a w Niemczech na lotnisku chyba 15E… więc kupić TAM! Małe markeciki tez nawet mają.

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Damian, możecie przenosić, czyścić, cokolwiek, mnie to nie przeszkadza, oby było wygodniej dla CZYTACZY. Dlatego ja się na konkretach skupiam i tu wody nie będę lała. Tytuł zostaw Good Bepi pięknie nawiązała do identycznego tytułu mojego opisu na starym forum, z Kenii, tez była "wyprawa Miki do Afryki"

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

kużwa, jak zaraz nie pójdę do administratora sieci i nie każę sobie neta zablokować, to mnie z roboty wywalą Crazy nie mogę się powstrzymać, żeby co chwila tu nie zaglądać Wacko

ja też wizę załatwiłam przez wizaserwis.pl i załapałam się na 1 zł koszt kuriera bo teraz to już niestety 99 zł, ale ten serwis i tak jest najtańszy.. można też samemu opłacić w euro wizę (jak ma się konto w euro to w Unii najczęściej przelew za free), a im wysłać tylko kopię przelewu, w kieszeni zostaje kolejne 35 zł

Strony

Wyszukaj w trip4cheap