...heee, aż trudno uwierzyć jakie miałaś spotkania !!!!
nastepnym razem gdy ja będe jechał na safari...zabierm Cię ze sobą ; ))))
Radek, znowu rozbawiłeś mnie swoim komentarzem
A co do safari to ja w każdej chwili jestem chętna bo uwielbiam obserwowanie zwierząt w ich naturalnym środowisku Tak więc jesteśmy umówieni... Aha, Nel też coś wspominała, że w Namibii jeszcze nie była to może stworzymy silną ekipę tripkową i pojedziemy na podbój Afryki?
Na safari, w parkach narodowych zwierzęta mają zawsze pierwszeństwo bo są u siebie a my jesteśmy gośćmi Zwierzaków nie można poganiać, straszyć, przepędzać itp. tylko trzeba cierpliwie poczekać aż same ustąpią z drogi. Tak też jest i w naszym przypadku. Kiedy pożegnaliśmy się z panem żyrafą i dalej zmierzamy do lodge na drodze zastajemy taki oto widok
Przyznam się Wam, że ta sytuacja bardzo mnie ucieszyła - zebry spokojnie spacerują na drodze a my obserwujemy je z zaciekawieniem Trwa to trochę ale w końcu zebry przechodzą na drugą stronę a my ruszamy... Tereny robią się znowu monotonne bo jesteśmy blisko solniska.
Chociaż wydaje się, że na tym pustkowiu nie ma żadnego życia to nam udaje się wypatrzeć dropa olbrzymiego. Samce dropa olbrzymiego należą do najcięższych latających ptaków żyjących współcześnie.
A kto zauważył w lewym górnym rogu pasącą się żyrafę?
Krajobraz w Etoszy często się zmienia więc znowu jedziemy drogą prowadzącą przez gęste krzaki. A w tych krzakach... żyrafa Tym razem jest to samica bo ma na głowie ossikony zakończone pędzelkami z sierści
Nasze safari jest pełne zaskakujących spotkań ze zwierzakami i to w sytuacjach kiedy wydaje się, że już nic ciekawego się nie wydarzy. Jak dla mnie może ono trwać jeszcze bardzo długo... No to jedziemy dalej... a po drodze mijamy jedno z wielu oczek wodnych. Tym razem jest to wodopój naturalny i... prawie pusty Gdzieś w głębi spaceruje żyrafa a w pobliżu wody stoi samotny marabut...
Zbliżamy się powoli do lodge ale jeszcze nie tracimy nadziei na spotkanie ze zwierzakami. No i znowu się udaje Tym razem jest to maleńki dik-dik, ledwo widoczny w krzakach. Tu muszę wyjaśnić, że wcześniej (w poście 95) pomyliłam steenboka z did-dikiem bo obie antylopy są nieduże i dość podobne ale już poprawiłam wszystko
Dik-dik to jedna z najmniejszych antylop. Wielkością porównywana jest do zająca. Samice są nieco większe i cięższe od samców za to samce mają krótkie, szpiczaste różki. Nazwa tych antylop pochodzi od dźwięków, które wydają gdy są zaniepokojone.
Odjeżdżamy kawałek i ponownie "przeszkoda" na drodze - to stadko perliczek, które wyglądają jak nasze, krajowe
Udaje się jakoś ominąć "drób" i pędzimy teraz prosto do lodge bo wkrótce zostaną zamknięte bramy Parku.
Tak , ja tez uwielbiam podglądanie zwierzaków. Jak była w RPA to wiele miejsc mi sie podobało ( kilka i nie podobało) ale to safari w Kruger Parku zrobiło na mnie największe wrażenie.
Na Namibię jestem chętna. Ostatnio nawet poluzowali tematy wizowe, więc jest łatwiej
Wreszcie dojeżdżamy do lodge. Dzisiejszą noc spędzimy w Mokuti Etosha Lodge, położonej bardzo blisko wschodniej bramy Parku. Jest to jedno z popularniejszych miejsc noclegowych dla osób, które na safari chcą spędzić więcej niż jeden dzień. Przypomnę, że tutaj nocowała również nasza forumowa koleżanka Antenka, która zwiedzała Namibię z RT i wszystko opisała na tripku. Tu jest link do tej relacji: http://www.trip4cheap.pl/forum/relacje-namibia/w-drodze-do-himba
Dostajemy klucze i idziemy do pokoju. Po drodze mijamy drogowskaz z napisem "Reptile park" Oooo, takie miejsca bardzo nas interesują ale też chcemy zobaczyć teren lodge... Do zapadnięcia mroku mamy tylko godzinę... Co wybrać??? To stały dylemat na objazdówkach Chwilka namysłu i wrzucamy nasze bagaże do pokoju. Prawie biegiem udajemy się do "gadziego parku" Prysznic i odpoczynek muszą poczekać a teren lodge zwiedzimy rano (jak się uda bo pobudki na wycieczkach są często przed świtem ).
Po drodze mijamy potężny kopiec termitów ale nie ma czasu na bliższe oględziny - fotka i idziemy dalej...
Przy bramie parku zastajemy informację, że jest on czynny od wschodu do zachodu słońca czyli czasu mamy niewiele... Teren wydaje się spory i jakby nieco zapuszczony ale może to dlatego, że w porze suchej krzaki pozbawione są liści i wszystko jest szaro-bure...
Pierwsze interesujące miejsce to nieduży teren otoczony niskim, kamiennym murkiem. Zaglądamy do środka a tam, w kamienno-betonowej kryjówce są ... O matko!!! Sami zobaczcie
A teraz zbliżenie - widzicie to co ja? Cztery (a może więcej?) dorodne i zapewne jadowite żmije!!! Oddzielone od nas tylko małym murkiem...
Jedna z nich, ta najbliżej nas, jest chyba ranna...
Przed murkiem dostrzegamy tabliczkę informacyjną - trzeba przeczytać, co to za "gadziny"
Nie wiem jak brzmi w języku polskim nazwa tychj żmij ale to czego dowiadujemy się o nich z tabliczki powoduje, że zaczynamy czuć się nieswojo. Rozglądamy się wokół... - robi się szarawo a wszystko jest w kolorach zbliżonych do barw żmij A jak któraś przepełzła przez murek i gdzieś się zaczaiła??? (Już w domu doczytałam z netu, że jest ona bardzo rozpowszechniona niemal w całej Afryce i jest odpowiedzialna za spowodowanie największej liczby ukąszęń na tym kontynencie. Jest oczywiście jadowita, agresywna, bardzo szybka i potrafi się wspinać!!! Nawet samo ugryzienie, bez wpuszczenia jadu, może być niebezpieczne bo żmija ta ma wyjątkowo potężne kły jadowe).
Po chwili wahania zwycięża ciekawość i decydujemy się na kontynuowanie zwiedzania. Dalej, na terenie parku, wytyczone są ścieżki a przy nich znajdują się spore, przeszklone pomieszczenia z różnymi gadami (głównie wężami). Niektóre niestety są opuszczone (chyba) i nieco zaniedbane, inne zaś dopiero są urządzane. Jest też budynek, w którym są małe terraria z gadami. Wszystko jest zaopatrzone w różne tabliczki informacyjne w języku angielskim - takie jak przy żmijach.
Niestety zdjęć z parku mam bardzo mało i fatalnej jakości bo warunki do fotografowania były kiepskie. Zapadał mrok, węże były schowane w odległych, ciemnych kryjówkach a flesz odbijał się w szybach Pokażę tylko kilka fotek, na których cokolwiek widać
I jeszcze jedna przykładowa tabliczka informacyjna dotycząca wcześniej pokazanego pytona
Wydaje się, że nie obeszliśmy jeszcze całości ale robi się prawie ciemno i nie mamy pewności czy furtka do parku nie jest zamykana więc wracamy. Niestety, wracając musimy przejśc ponownie koło stanowiska ze żmijami a niewiele co widać... Przyznam się, że miałam wtedy duszę na ramieniu a zimny pot spływał mi po plecach... tym bardziej, że ja przeraźliwie boję się węży No, ale wszystko kończy się szczęśliwie - już po ciemku docieramy we dwoje do pokoju... - ofiar w ludziach nie zanotowano...
z tego co pokazałaś ,to trzymane są tam gatunki "mało narwane"
w naturze raczej nie prowadzą aktywnego trybu życia (oczekują na ofiarę)
ale...adrenalinka była z pewnościa spora ; )
Radek, ja też lubię... ale za grubą szybą Skąd mam mieć pewność, że ofiarą na którą czekają nie jestem ja? A ten murek przy żmijach nie sięgał mi nawet do pasa...
Radek, znowu rozbawiłeś mnie swoim komentarzem
A co do safari to ja w każdej chwili jestem chętna bo uwielbiam obserwowanie zwierząt w ich naturalnym środowisku Tak więc jesteśmy umówieni... Aha, Nel też coś wspominała, że w Namibii jeszcze nie była to może stworzymy silną ekipę tripkową i pojedziemy na podbój Afryki?
Na safari, w parkach narodowych zwierzęta mają zawsze pierwszeństwo bo są u siebie a my jesteśmy gośćmi Zwierzaków nie można poganiać, straszyć, przepędzać itp. tylko trzeba cierpliwie poczekać aż same ustąpią z drogi. Tak też jest i w naszym przypadku. Kiedy pożegnaliśmy się z panem żyrafą i dalej zmierzamy do lodge na drodze zastajemy taki oto widok
Przyznam się Wam, że ta sytuacja bardzo mnie ucieszyła - zebry spokojnie spacerują na drodze a my obserwujemy je z zaciekawieniem Trwa to trochę ale w końcu zebry przechodzą na drugą stronę a my ruszamy... Tereny robią się znowu monotonne bo jesteśmy blisko solniska.
Chociaż wydaje się, że na tym pustkowiu nie ma żadnego życia to nam udaje się wypatrzeć dropa olbrzymiego. Samce dropa olbrzymiego należą do najcięższych latających ptaków żyjących współcześnie.
A kto zauważył w lewym górnym rogu pasącą się żyrafę?
Krajobraz w Etoszy często się zmienia więc znowu jedziemy drogą prowadzącą przez gęste krzaki. A w tych krzakach... żyrafa Tym razem jest to samica bo ma na głowie ossikony zakończone pędzelkami z sierści
Nasze safari jest pełne zaskakujących spotkań ze zwierzakami i to w sytuacjach kiedy wydaje się, że już nic ciekawego się nie wydarzy. Jak dla mnie może ono trwać jeszcze bardzo długo... No to jedziemy dalej... a po drodze mijamy jedno z wielu oczek wodnych. Tym razem jest to wodopój naturalny i... prawie pusty Gdzieś w głębi spaceruje żyrafa a w pobliżu wody stoi samotny marabut...
Zbliżamy się powoli do lodge ale jeszcze nie tracimy nadziei na spotkanie ze zwierzakami. No i znowu się udaje Tym razem jest to maleńki dik-dik, ledwo widoczny w krzakach. Tu muszę wyjaśnić, że wcześniej (w poście 95) pomyliłam steenboka z did-dikiem bo obie antylopy są nieduże i dość podobne ale już poprawiłam wszystko
Dik-dik to jedna z najmniejszych antylop. Wielkością porównywana jest do zająca. Samice są nieco większe i cięższe od samców za to samce mają krótkie, szpiczaste różki. Nazwa tych antylop pochodzi od dźwięków, które wydają gdy są zaniepokojone.
Odjeżdżamy kawałek i ponownie "przeszkoda" na drodze - to stadko perliczek, które wyglądają jak nasze, krajowe
Udaje się jakoś ominąć "drób" i pędzimy teraz prosto do lodge bo wkrótce zostaną zamknięte bramy Parku.
fantastyczne safari !!!
Tak , ja tez uwielbiam podglądanie zwierzaków. Jak była w RPA to wiele miejsc mi sie podobało ( kilka i nie podobało) ale to safari w Kruger Parku zrobiło na mnie największe wrażenie.
Na Namibię jestem chętna. Ostatnio nawet poluzowali tematy wizowe, więc jest łatwiej
No trip no life
Wreszcie dojeżdżamy do lodge. Dzisiejszą noc spędzimy w Mokuti Etosha Lodge, położonej bardzo blisko wschodniej bramy Parku. Jest to jedno z popularniejszych miejsc noclegowych dla osób, które na safari chcą spędzić więcej niż jeden dzień. Przypomnę, że tutaj nocowała również nasza forumowa koleżanka Antenka, która zwiedzała Namibię z RT i wszystko opisała na tripku. Tu jest link do tej relacji: http://www.trip4cheap.pl/forum/relacje-namibia/w-drodze-do-himba
Dostajemy klucze i idziemy do pokoju. Po drodze mijamy drogowskaz z napisem "Reptile park" Oooo, takie miejsca bardzo nas interesują ale też chcemy zobaczyć teren lodge... Do zapadnięcia mroku mamy tylko godzinę... Co wybrać??? To stały dylemat na objazdówkach Chwilka namysłu i wrzucamy nasze bagaże do pokoju. Prawie biegiem udajemy się do "gadziego parku" Prysznic i odpoczynek muszą poczekać a teren lodge zwiedzimy rano (jak się uda bo pobudki na wycieczkach są często przed świtem ).
Po drodze mijamy potężny kopiec termitów ale nie ma czasu na bliższe oględziny - fotka i idziemy dalej...
Przy bramie parku zastajemy informację, że jest on czynny od wschodu do zachodu słońca czyli czasu mamy niewiele... Teren wydaje się spory i jakby nieco zapuszczony ale może to dlatego, że w porze suchej krzaki pozbawione są liści i wszystko jest szaro-bure...
Pierwsze interesujące miejsce to nieduży teren otoczony niskim, kamiennym murkiem. Zaglądamy do środka a tam, w kamienno-betonowej kryjówce są ... O matko!!! Sami zobaczcie
A teraz zbliżenie - widzicie to co ja? Cztery (a może więcej?) dorodne i zapewne jadowite żmije!!! Oddzielone od nas tylko małym murkiem...
Jedna z nich, ta najbliżej nas, jest chyba ranna...
Przed murkiem dostrzegamy tabliczkę informacyjną - trzeba przeczytać, co to za "gadziny"
Nie wiem jak brzmi w języku polskim nazwa tychj żmij ale to czego dowiadujemy się o nich z tabliczki powoduje, że zaczynamy czuć się nieswojo. Rozglądamy się wokół... - robi się szarawo a wszystko jest w kolorach zbliżonych do barw żmij A jak któraś przepełzła przez murek i gdzieś się zaczaiła??? (Już w domu doczytałam z netu, że jest ona bardzo rozpowszechniona niemal w całej Afryce i jest odpowiedzialna za spowodowanie największej liczby ukąszęń na tym kontynencie. Jest oczywiście jadowita, agresywna, bardzo szybka i potrafi się wspinać!!! Nawet samo ugryzienie, bez wpuszczenia jadu, może być niebezpieczne bo żmija ta ma wyjątkowo potężne kły jadowe).
Po chwili wahania zwycięża ciekawość i decydujemy się na kontynuowanie zwiedzania. Dalej, na terenie parku, wytyczone są ścieżki a przy nich znajdują się spore, przeszklone pomieszczenia z różnymi gadami (głównie wężami). Niektóre niestety są opuszczone (chyba) i nieco zaniedbane, inne zaś dopiero są urządzane. Jest też budynek, w którym są małe terraria z gadami. Wszystko jest zaopatrzone w różne tabliczki informacyjne w języku angielskim - takie jak przy żmijach.
Niestety zdjęć z parku mam bardzo mało i fatalnej jakości bo warunki do fotografowania były kiepskie. Zapadał mrok, węże były schowane w odległych, ciemnych kryjówkach a flesz odbijał się w szybach Pokażę tylko kilka fotek, na których cokolwiek widać
I jeszcze jedna przykładowa tabliczka informacyjna dotycząca wcześniej pokazanego pytona
Wydaje się, że nie obeszliśmy jeszcze całości ale robi się prawie ciemno i nie mamy pewności czy furtka do parku nie jest zamykana więc wracamy. Niestety, wracając musimy przejśc ponownie koło stanowiska ze żmijami a niewiele co widać... Przyznam się, że miałam wtedy duszę na ramieniu a zimny pot spływał mi po plecach... tym bardziej, że ja przeraźliwie boję się węży No, ale wszystko kończy się szczęśliwie - już po ciemku docieramy we dwoje do pokoju... - ofiar w ludziach nie zanotowano...
Hm.. ja też nie przepadam za wężami oby jak najdalej ode mnie .Nie dziwię sie więc wcale , że pot ci spływal po plecach
Ale trzeba przyznac,że dzien pełen wrażeń i nawet końcówka dnia mega emocjonująca
No trip no life
...heee, a ja lubię "gadziny" ; ))
z tego co pokazałaś ,to trzymane są tam gatunki "mało narwane"
w naturze raczej nie prowadzą aktywnego trybu życia (oczekują na ofiarę)
ale...adrenalinka była z pewnościa spora ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, ja też lubię... ale za grubą szybą Skąd mam mieć pewność, że ofiarą na którą czekają nie jestem ja? A ten murek przy żmijach nie sięgał mi nawet do pasa...
Nel, dzięki że zaglądasz regularnie do mojej Namibii Gdyby nie Ty i Radek to zwątpiłabym w sens pisania tej relacji...