Dzisiaj poprzebywamy trochę w totalnie innej atmosferze - niż ta, którą poznalismy dotąd podczas tej wycieczki - dzisiaj zaproszę Was do zagadkowego świata jednej z najstarszych cywilizacji Mezoameryki - do świata tajemniczych Olmeków....
Z Palengue udajemy się na zachód w stronę stanu Tabasco do miasta Villahermosa, gdzie docieramy po ponad 3 godzinach jazdy, aby zatrzymać się w ciekawym "parku- muzeum" - La Venta poświęconemu kulturze Olmeków;
Park La Venta położony jest nad jeziorem na dość rozległym terenie w zacieninym, dżunglowatym parku, gdzie licznymi alejkami dociera się do poukrywanych w cieniu tutejszego gąszczu - kolejnych zabytkowych i wciąż tajemniczych rzeźb przeniesionych tutaj ze stanowiska archeologicznego La Venta znajdującego się 120 km za miastem Villahermosa;
Park ten słynie głównie z wielkich rzeźb przedstawiających olmeckie głowy, których w sumie odkryto 17; chociaż ich ilośc pewnie jest znaczenie większa, ale pozostają wciąż nieodkryte.... skrywając swe tajemnice pewnie gdzieś głęboko pod ziemią....
Wszystkie zaprezentowane tutaj rzeźby są autentyczne, więc zwiedzający mają tu bezpośredni kontakt z oryginałami, natomiast przewrotność polega na tym, że w miejscowości La Venta, gdzie odkryto większośc z nich , gdzie znajdują się pozostałości prawdziwego ośrodka Olmeków – powystawiano tam kopie tych rzeźb .
Ten park-muzeum jest pierwszym plenerowym Muzeum na wolnym powietrzu, które powstało w tym rejonie świata i jednocześnie jest ciekawym wprowadzeniem do odkrywania kultur prekolumbijskich Mezoameryki.
Nasz spacer zaczynamy od części gdzie w ładnym parku buszuja małpiszony- pająki (tak sie te małpki nazywają)
były tam też jakieś "kaczko-indyki"
prawie "przedzieramy się przez dżunglę"
rośnie tu sobie świeża czekolada na wyciągnięcie ręki
próbujemy zatem ziaren świeżutkiego prosto z drzewa kakaowca
Świat nauki już od początku wieku prowadząc badania archeologiczne i badając znalezione tu artefakty potwierdził istnienie na tych terenach znacznie starszej cywilizacji niż znani nam dotąd Majowie czy Aztekowie, bowiem obecność Olmeków liczy się tu w skali ca 4000 lat wstecz, a więc te wszystkie, znacznie późniejsze kultury Majów, Azteków, Tolteków czy Zapoteków są de facto spadkobiercami kultury post olmeckiej, bo to Olmekowie uznawani są za najstarszą, znaną cywilizację - agrokulturę opartą na wydajnej kukurydzy – od której zaczął się tu cywilizacyjny rozwój, którzy mieli swoje piramidalne świątynie i również kultywowali rytuał składania ludzkich ofiar; prawdopodobnie są też twórcami najstarszego pisma na zachodniej półkuli Ziemi, dlatego uważa się ich za „macierz” mezoamerykańskich cywilizacji.
Olmekowie- to chyba najbardziej tajemniczy lud, który zamieszkiwał kiedyś te tereny a ich cywilizcja wciąż niesie więcej zagadek niż potwierdzonej wiedzy; mimo badań niewiele o nich wiemy, poza tym, że koniec ich cywilizacji był bardzo gwałtowny i w zasadzie tajemniczy, bo dotąd niewyjaśniony, ale wiemy, że ok. 400 roku p.n.e. ich rzeźby zostały zniszczone i zakopane, a mieszkańcy opuścili nagle najważniejsze olmeckie miasto - La Venta.
figurka siedząca pod drzewem, to tzw Babcia- jedna z najstarszych olmeckich figurek
mnie wciąż niekałamanie zadziwiają drzewa....
po parku biegają tu dosłownie pod nogami smieszne koati, czyli ostronoski
się podrapię...
przed nami olmecki grobowiec
bazaltowy grobowiec "palisadowy" przeniesiony tu z La Venta
Najbardziej nurtującym pytaniem na temat Olmeków jest - skąd - u diabła- w sercu Meksyku wzięły się olbrzymie wyrzeźbione w bazaltowych głazach głowy ? w dodatku o tak afrykańskich rysach?, bo jak się dokładniej przyjrzymy, to gołym okiem laika widać negroidalne szerokie, spłaszczone nosy, wydatne, grube wargi i kształty głowy zupełnie inne niż u Indian (???) ; do tego bazaltowy materiał którego użyto- wcale nie występował na tym terenie, tylko został tu przetransportowany z miejsca oddalonego o ok. 70 km, a największa taka „główka” ważyła sobie – bagatelka- 50ton!!!;
Wielu doszukuje się kontaktów Olmeków z ludami afrykańskimi, choć te rewelacje nigdy nie zostały udowodnione w sposób naukowy, a z powodu braku piśmiennych dowodów po Olmekach udowodnienie czegokolwiek staje się bardzo trudne do potwierdzenia; jednakże samo ich istnienie cały czas rodzi kluczowe pytania, np. : kim byli tak naprawdę? skąd się wzięli? czy przybyli gdzieś zza oceanu? dlaczego tak nagle zniknęli? czy to oni założyli najstarsze przedmajańskie miasta ? czy to oni wznieśli niesamowite piramidy Teotihuacan?
Nauka nie zna konkretnych odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale wiele faktów ujawnia zdumiewające podobieństwo pomiędzy sztuką i rzeźbionymi obrazami Olmeków a zabytkami starożytnych Chin i Afryki !, tak, tu mamy kolejną zagadkę, bo znalezione napisy na olmeckich toporkach bardzo odpowiadają znakom chińskim ! (???)
Olmekowie w końcu oficjalnie zostali uznani przez świat nauki - jako kolebka ludności indiańskiej Mezoameryki, bez wnikliwego badania i odpowiedzi na temat ich afrykańskiego wyglądu, cóż…. czego nie da się wyjaśnić naukowo, trzeba zostawić jak jest….
Olmecka Głowa, tzw. Młody Wojownik
Stary Wojownik
niedokończona rzeźba
Kolejnym nurtującym pytaniem ze świata Olmeków i często zadawanym jest :po co i w jakim celu Olmekowie deformowali czaszki? po co komu taka czaszka boleśnie zdeformowana we wczesnym dzieciństwie?
Archeolodzy i antropolodzy przekopali już nasz Świat w takich poszukiwaniach i w różnych jego zakątkach odkopują wciąż czaszki wyglądające, jakby były z innej planety, bo praktyki wydłużania czy spłaszczania głów noworodków stosowano w wielu miejscach na Ziemi i w różnych okresach czasowych sięgających różnic nawet kilku tysięcy lat; kultury prekolumbijskie nie są więc w tym odosobnione, bo takich deformacji doszukano się na wielu odległych od siebie kontynentach; czy to był kanon urody? podkreślenie statusu? władzy? ważności? Boskości? – tego tak naprawdę nigdy się do końca nie dowiemy….
No dobrze… może zostawmy już te naukowe rozważania i wróćmy do wycieczki…. i popatrzmy na fotki
a hasające tu wszędzie koati rozpraszają uwagę odwiedzających zadumanych w olmeckich historiach....
tutaj tzw "Ołtarz Dziecka"
rzeźba nr 77- nazwana "Gubernator"
wysoko na drzewach - spore termitiery/ albo wielkie gniazda jakichś tropikalnych mrówek drzewnych
orócz gnizada mamy też na drzewie - kolejnego delikwenta - przedstawiciela rodzinki ostronosów
tzw Ołtarz Kota/ Jaguara
chyba jakieś pasożytnicze narośla na drzewach
albo gniazda czegoś tu żyjącego....
i tak sobie spacerujemy alejkami La Venty i przemierzamy naszą dżunglę...
rzeźba "Człowieka-Jaguara" (Were-Jaguar)
Murzynek Bambo?
a te cały czas nam tu towarzyszą jak pieski
zastanawiam się czy zrobiłam więcej fotek ostronosom? - czy olmeckim rzeźbom?
idziemy do Ołtarza - jednego z ważniejszych olmeckich zabytków; koati oczywiście nam towarzyszą
olmecki ołtarz rytualny- ciekawy zabytek, na którym zostały wyryte glificzne napisy - to jeden z najstarszych zabytków piśmiennictwa na świecie, ale to pismo - do dzisiaj nie zostało odczytane...
tutaj mozaika z ciekawego kamienia- serpentynu - przedstawiająca maskę Jaguara, który wg wierzeń Olmeków symbolizował potegę i siłę
a tutaj kolejna tajemnica...
Stella królewska, prawdopodobie przedstawiająca jakiegoś olmeckiego wodza/króla, a co ciekawe ten król ma brodę i jak się dobrze przyjrzymy to chyba i wąsy, a wiadomym jest ze indianie nie mają brody, ani zarostu (nie rosnie im genetycznie) , więc to kolejna jakaś niewyjaśniona zagadka? - ciekawe co na to Daniken?
jest i kolejny, bo już się za nimi stęskniłam...
i dochodzimy do największej olmeckiej głowy w tym parku
olmecka głowa wążąca 35 ton o średnicy ca 3 m, tzw Cabeza Colosal, czyli Wielki Łeb , no dobra... powiem ładniej: Gigantyczna Głowa;
wszystkich tych rzeźb jest tu oczywiście dużo więcej, ale wszystkich ich nawet nie sfotografowałam, bo aż taki "archeolog" to ze mnie nie jest , ale samo miejsce bardzo mi się podobało; uwielbiam wszystko co jest zatopione/posadowione/umiejscowione w takiej gęstej zieleninie - jak tutaj;
Kultura Olmeków z pewnościa jest fascynująca, bo taka tajemnicza, nie do końca odkryta... (przyznam się, że mam nawet w domu całkiem świeżą pozycję książkową na ten temat (ale wstyd się jednak przyznać, bo dostałam w prezencie chyba już ponad rok temu i wciąż "czeka" nie ruszona.... ; teraz się chyba za nią wezmę... (?) )
Park La Venta, poza olmeckimi Głowami i innymi rzeźbami oferuje jeszcze atrakcje pod postacią niewielkiego parku zwierząt, takie coś w rodzaju minizoo; zwierzaki niestety siedzą tu w klatkach, no ale jakby taki jaguar chodził tu sobie samopas, to raczej niewielu turystów wyszłoby stąd w jednym kawałku ; no więc kotowate w klatkach, ptaki w wolierach, krokodyle w basenie, tylko jakieś kaczki i ostronosy buszują tu na wolności do woli i te małpy- pająki - też nie były niczym ogrodzone
były tu jeszcze zwłoki jakiegoś biedaka, który kiedys tu zył- krokodyl o imieniu Palilon; dzis możemy zobaczyc jego spreparowaną mumię; akurat odwiedzała to miejsce jakaś wycieczka szkolna
nie pamiętam dokładnie ile czasu tu spędziliśmy ? może 2 godzinki? , może ciut więcej; w każdym razie ten Park-Muzeum bardzo mi się podobał; i dużo ciekawostek opowiadał Arturo, ;
idę jeszcze w wolnym czasie nad jeziorko na krótki rekonesans
jeziorko miejskie- Las Illusiones Lagoon
w czasie przechadzki alejką spacerowa wzdłuż jeziorka- patrzę - a tu pomnik krówki ???
spatodea dzwonkowata
dosłownie obok parku La venta znajduje się Muzeum historii Naturalnej, ale nie wchodzilismy tam ??? - nie wiem dlaczego ?- pewnie jak to na wycieczkach, z braku czasu
Z Villahermosa mieliśmy spory kawałek do przejechania do miejsca naszego kolejnego noclegu - do miasteczka Catemaco , bo to odcienk ponad 300 km, a więc kolejne 4 godziny jazdy ;
w tym miejscu napiszę tylko, że na tej wycieczce ze względu na duże odległości - sporo czasu spędza się niestety w autokarze , no ale Meksyk to gigantyczny kraj i chcąc go nieco zobaczyć należy przygotować się na tak dużą ilość jazdy; oczywiście wiedziałam o tym wcześniej czytając ofertę; zdaję sobie sprawę, że jak się jedzie do tak wielkiego kraju na objazdówkę, to lekko nie będzie, no ale mimo momentów nie tyle może zmęczenia co znużenia długą jazdą – nie żałuję absolutnie wyboru tej wycieczki, bo w zamian było naprawdę mnóstwo atrakcji i niezwykle ciekawych, pięknych miejsc na trasie; myślę, że poza „Wielką Konkwistą” ten program jest chyba najbardziej różnorodny pod względem odwiedzanych miejsc jeśli chodzi o tygodniowe objazdy po Meksyku i co dla mnie było bardzo ważne - sięgał również daleko poza obręb samego Jukatanu - miejsca najczęściej odwiedzanego w tym kraju; niezwykle pięknego, ale jednak tylko ograniczając się do samego Jukatanu nie poczujemy tej ogromnej różnorodności Meksyku; ja tę różnorodność i tak tylko ledwie co liznęłam, bo po więcej trzeba będzie kiedyś tu jeszcze wrócić i poznać kolejne niezwykłe miejsca na mapie tego fascynującego, olbrzymiego kraju, w którym mieszkańcy mówią aż w 63 językach !!!
W Catemaco kwaterujemy się w klimatycznym, niewielkim 3* hoteliku (chyba najskromniejszym na całej trasie wycieczki, ale za to takim " z lokalną atmosferką"
nasz hotelik "Los Arcos" - jak sami widzicie - bardzo skromniusi, ale na ścianie wisi dumnie informacja, że nocowała tu przed laty ekipa Mela Gibsona, która kręciła w okolicy słynne sceny do filmu "Apocalypto" - tak, tak ! właśnie tu jesteśmy
na kolację i śniadanko nazajutrz - popylamy do lokalnej knajki"La Casona" , bo w naszym hotelu nie ma miejsca nawet na malutką restauracyjkę
jedzonko tylko żeby przeżyć do jutra
ja "przeżyłam" jakoś tą kolację do spółki z tym kotem, który mi się przypałętał do stolika niewiadomo skąd? - ale od razu wyniuchał, że "ta Pańcia napewno coś mi da" , no i nie pomylił się... - z daleka wyczuł "kociarę"
wracając z knajpki do hotelu zahaczamy o tutejszy Placyk z ładnym kościółkiem; wokół cisza, spokój, prawie żywej duszy.... , zwija się właśnie jakis lokalny bazarek, "otwarte" jeszcze tylko kilka straganów z niczym ciekawym... ot, senna atmosferka.... sennego miasteczka...., bo Catemaco to taka typowa nijaka mieścinka - ni tam ładnie, ni brzydko, ni brudno ni czysto...
Rankiem - znów ruszamy do naszej knajpeczki "Restaurante la Casona" na śniadanoko; w świetle dnia nieco więcej widać....
ponownie Basílica de Nuestra Señora del Carmen a Catemaco ;
bogato zdobiony konfesjonał - niczym szafa Gdańska!
poranna chwilka w okolicy....
Día de Muertos ?
poranny bazarek w typie "witaminarium" - tuż przy hotelu
nie ma niczego nadzwyczajnego w pomidorkach coctailowych; poza faktem, że te tutaj stały na chodniku przy ulicy i żywego ducha.... można się częstować!
udało mi się cyknąc jakieś ptactwo czaplowate , bo zajęte były zbiorowym śniadaniem na drzewie
Rankiem idziemy piechotką nad jezioro o takiej samej nazwie jak miasteczko - lago Catemaco, bo z hotelu mamy bliziutko;
Tam czekają na nas łódki ... pakujemy sie i wyruszamy na wodę
fajny relaksacyjny czas; ładne plenery, trochę ptaszorów, które zawsze mi uciekają..., małpki, rybacy na łódkach - klimaciki - no jak to na wodzie
i płyniom!
no czekała na mnie....
"nasi"- na drugiej łódce
to w tych lasach tutaj kręcono "sceny leśne" do Apocalypto
Podpływamy do zarośniętej gęstymi zaroślami wysepki, gdzie "stacjonują" fajne małpy zwane czepiakami, to tutejszy gatunek zamieszkujący tropikalne lasy w tej części świata, blisko spokrewniony ze swoim kuzynem- wyjcem;
Pan rybak przypłynął...
i Pan rybak odpłynął....
( tu na tej fotce dobrze widać fragment prawdziwej jeszcze selwy, gdzie Gibson kręcił sceny „leśne” z uciekającym "Łapą Jaguara" w swojej produkcji- „Apocalypto”;)
resztki selwy
fragment prawdziwej jeszcze selwy, gdzie Gibson kręcił sceny „leśne” w swojej produkcji- „Apocalypto”;
Na kolejnej wysepce - Isla de los Monos, żyją inne małpy, tym razem to makaki azjatyckie sprowadzone tu z Tajlandii przez Uniwersytet Veracruz; podpłynęliśmy tam, i widać że te małpy mocno są przyzwyczajone do ludzi, na widok których wychodzą na brzeg licząc na darmowe jedzonko; niektórzy częstowali je bananami, a małpiszony chętnie wyciągały łapy po ulubiony przysmak
Tak mnie zachęciłaś do drugiego wyjazdu do Meksyku.
Oczywiście poza Jukatan
ja też zacieram rączki na kolejną wyprawę kiedys tam... - a jest taka- coś tam " Meksyk Kolonialny " chyba ... może ta zaraza kiedyś sie skończy? - to może wtedy?
Tego dnia, odwiedziliśmy jeszcze wioskę w dżungli; tereny Catemaco „słyną” jakoby z czarowników praktykujących magię – nie wnikam już czy czarną czy białą ;
Odwiedzona wioska nawet fajna - taka zadrzewiona-zalesiona- zacieniona- jak to w tropikalnym lesie, czyli dużo zieleniny ... , ale sam cel …hmm…. - wizyta u jakiegoś pseudo Szamana czy innego Czarodzieja - taka tam komercha- dla gringos ; nie przepadam, za takimi teatrzykami a tym bardziej nie biorę w czymś takim udziału; ta atrakcja zupełnie mi się nie podobała - stałam z boku i przyglądałam się na te "czary-mary" z przymrużeniem oka, a ów Szaman-Czarodziej potargał ludzi jakąś zieleniną od stóp do głów, zakadził dymiącym kopalem i ponoć w ten sposób "oczyścił duszę", i uzdrowił od wszelkiego zła i zarazy ... - od tej pory wszyscy, którzy poddali się temu „zabiegowi” będą żyli w zdrowiu 150 lat! Amen!
(ale od zarazy jednak nie ustrzegł…. ani nas ani swojego kraju…)
kopal - czyli meksykańskie kadzidło
ale Nudyyyyyy!!!!
i z tych nudów dziecko usnęło... , albo szaman - zahipnotyzował
nie mam za bardzo ak Wam pokazać "tych występów" , bo wszędzie na każdym zdjęciu widać pełno ludzi z wycieczki, a tego - z wiadomych względów nie zrobię przecież bo jeszcze mi ktoś proces wytoczy za nielegalne publikowanie wizerunku!
O! mam tu jedno takie, które ujdzie.... może do kryminału nie pójdę...
( tak ten Pańcio machał tymi gałęziami, że mu się aż liscie pourywały )
Dzisiaj poprzebywamy trochę w totalnie innej atmosferze - niż ta, którą poznalismy dotąd podczas tej wycieczki - dzisiaj zaproszę Was do zagadkowego świata jednej z najstarszych cywilizacji Mezoameryki - do świata tajemniczych Olmeków....
Z Palengue udajemy się na zachód w stronę stanu Tabasco do miasta Villahermosa, gdzie docieramy po ponad 3 godzinach jazdy, aby zatrzymać się w ciekawym "parku- muzeum" - La Venta poświęconemu kulturze Olmeków;
Park La Venta położony jest nad jeziorem na dość rozległym terenie w zacieninym, dżunglowatym parku, gdzie licznymi alejkami dociera się do poukrywanych w cieniu tutejszego gąszczu - kolejnych zabytkowych i wciąż tajemniczych rzeźb przeniesionych tutaj ze stanowiska archeologicznego La Venta znajdującego się 120 km za miastem Villahermosa;
Park ten słynie głównie z wielkich rzeźb przedstawiających olmeckie głowy, których w sumie odkryto 17; chociaż ich ilośc pewnie jest znaczenie większa, ale pozostają wciąż nieodkryte.... skrywając swe tajemnice pewnie gdzieś głęboko pod ziemią....
Wszystkie zaprezentowane tutaj rzeźby są autentyczne, więc zwiedzający mają tu bezpośredni kontakt z oryginałami, natomiast przewrotność polega na tym, że w miejscowości La Venta, gdzie odkryto większośc z nich , gdzie znajdują się pozostałości prawdziwego ośrodka Olmeków – powystawiano tam kopie tych rzeźb .
Ten park-muzeum jest pierwszym plenerowym Muzeum na wolnym powietrzu, które powstało w tym rejonie świata i jednocześnie jest ciekawym wprowadzeniem do odkrywania kultur prekolumbijskich Mezoameryki.
Nasz spacer zaczynamy od części gdzie w ładnym parku buszuja małpiszony- pająki (tak sie te małpki nazywają)
były tam też jakieś "kaczko-indyki"
prawie "przedzieramy się przez dżunglę"
rośnie tu sobie świeża czekolada na wyciągnięcie ręki
próbujemy zatem ziaren świeżutkiego prosto z drzewa kakaowca
Świat nauki już od początku wieku prowadząc badania archeologiczne i badając znalezione tu artefakty potwierdził istnienie na tych terenach znacznie starszej cywilizacji niż znani nam dotąd Majowie czy Aztekowie, bowiem obecność Olmeków liczy się tu w skali ca 4000 lat wstecz, a więc te wszystkie, znacznie późniejsze kultury Majów, Azteków, Tolteków czy Zapoteków są de facto spadkobiercami kultury post olmeckiej, bo to Olmekowie uznawani są za najstarszą, znaną cywilizację - agrokulturę opartą na wydajnej kukurydzy – od której zaczął się tu cywilizacyjny rozwój, którzy mieli swoje piramidalne świątynie i również kultywowali rytuał składania ludzkich ofiar; prawdopodobnie są też twórcami najstarszego pisma na zachodniej półkuli Ziemi, dlatego uważa się ich za „macierz” mezoamerykańskich cywilizacji.
Olmekowie- to chyba najbardziej tajemniczy lud, który zamieszkiwał kiedyś te tereny a ich cywilizcja wciąż niesie więcej zagadek niż potwierdzonej wiedzy; mimo badań niewiele o nich wiemy, poza tym, że koniec ich cywilizacji był bardzo gwałtowny i w zasadzie tajemniczy, bo dotąd niewyjaśniony, ale wiemy, że ok. 400 roku p.n.e. ich rzeźby zostały zniszczone i zakopane, a mieszkańcy opuścili nagle najważniejsze olmeckie miasto - La Venta.
figurka siedząca pod drzewem, to tzw Babcia- jedna z najstarszych olmeckich figurek
mnie wciąż niekałamanie zadziwiają drzewa....
po parku biegają tu dosłownie pod nogami smieszne koati, czyli ostronoski
się podrapię...
przed nami olmecki grobowiec
bazaltowy grobowiec "palisadowy" przeniesiony tu z La Venta
Najbardziej nurtującym pytaniem na temat Olmeków jest - skąd - u diabła- w sercu Meksyku wzięły się olbrzymie wyrzeźbione w bazaltowych głazach głowy ? w dodatku o tak afrykańskich rysach?, bo jak się dokładniej przyjrzymy, to gołym okiem laika widać negroidalne szerokie, spłaszczone nosy, wydatne, grube wargi i kształty głowy zupełnie inne niż u Indian (???) ; do tego bazaltowy materiał którego użyto- wcale nie występował na tym terenie, tylko został tu przetransportowany z miejsca oddalonego o ok. 70 km, a największa taka „główka” ważyła sobie – bagatelka- 50ton!!!;
Wielu doszukuje się kontaktów Olmeków z ludami afrykańskimi, choć te rewelacje nigdy nie zostały udowodnione w sposób naukowy, a z powodu braku piśmiennych dowodów po Olmekach udowodnienie czegokolwiek staje się bardzo trudne do potwierdzenia; jednakże samo ich istnienie cały czas rodzi kluczowe pytania, np. : kim byli tak naprawdę? skąd się wzięli? czy przybyli gdzieś zza oceanu? dlaczego tak nagle zniknęli? czy to oni założyli najstarsze przedmajańskie miasta ? czy to oni wznieśli niesamowite piramidy Teotihuacan?
Nauka nie zna konkretnych odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale wiele faktów ujawnia zdumiewające podobieństwo pomiędzy sztuką i rzeźbionymi obrazami Olmeków a zabytkami starożytnych Chin i Afryki !, tak, tu mamy kolejną zagadkę, bo znalezione napisy na olmeckich toporkach bardzo odpowiadają znakom chińskim ! (???)
Olmekowie w końcu oficjalnie zostali uznani przez świat nauki - jako kolebka ludności indiańskiej Mezoameryki, bez wnikliwego badania i odpowiedzi na temat ich afrykańskiego wyglądu, cóż…. czego nie da się wyjaśnić naukowo, trzeba zostawić jak jest….
Olmecka Głowa, tzw. Młody Wojownik
Stary Wojownik
niedokończona rzeźba
Kolejnym nurtującym pytaniem ze świata Olmeków i często zadawanym jest :po co i w jakim celu Olmekowie deformowali czaszki? po co komu taka czaszka boleśnie zdeformowana we wczesnym dzieciństwie?
Archeolodzy i antropolodzy przekopali już nasz Świat w takich poszukiwaniach i w różnych jego zakątkach odkopują wciąż czaszki wyglądające, jakby były z innej planety, bo praktyki wydłużania czy spłaszczania głów noworodków stosowano w wielu miejscach na Ziemi i w różnych okresach czasowych sięgających różnic nawet kilku tysięcy lat; kultury prekolumbijskie nie są więc w tym odosobnione, bo takich deformacji doszukano się na wielu odległych od siebie kontynentach; czy to był kanon urody? podkreślenie statusu? władzy? ważności? Boskości? – tego tak naprawdę nigdy się do końca nie dowiemy….
No dobrze… może zostawmy już te naukowe rozważania i wróćmy do wycieczki…. i popatrzmy na fotki
a hasające tu wszędzie koati rozpraszają uwagę odwiedzających zadumanych w olmeckich historiach....
tutaj tzw "Ołtarz Dziecka"
rzeźba nr 77- nazwana "Gubernator"
wysoko na drzewach - spore termitiery/ albo wielkie gniazda jakichś tropikalnych mrówek drzewnych
orócz gnizada mamy też na drzewie - kolejnego delikwenta - przedstawiciela rodzinki ostronosów
tzw Ołtarz Kota/ Jaguara
chyba jakieś pasożytnicze narośla na drzewach
albo gniazda czegoś tu żyjącego....
i tak sobie spacerujemy alejkami La Venty i przemierzamy naszą dżunglę...
rzeźba "Człowieka-Jaguara" (Were-Jaguar)
Murzynek Bambo?
a te cały czas nam tu towarzyszą jak pieski
zastanawiam się czy zrobiłam więcej fotek ostronosom? - czy olmeckim rzeźbom?
idziemy do Ołtarza - jednego z ważniejszych olmeckich zabytków; koati oczywiście nam towarzyszą
olmecki ołtarz rytualny- ciekawy zabytek, na którym zostały wyryte glificzne napisy - to jeden z najstarszych zabytków piśmiennictwa na świecie, ale to pismo - do dzisiaj nie zostało odczytane...
tutaj mozaika z ciekawego kamienia- serpentynu - przedstawiająca maskę Jaguara, który wg wierzeń Olmeków symbolizował potegę i siłę
a tutaj kolejna tajemnica...
Stella królewska, prawdopodobie przedstawiająca jakiegoś olmeckiego wodza/króla, a co ciekawe ten król ma brodę i jak się dobrze przyjrzymy to chyba i wąsy, a wiadomym jest ze indianie nie mają brody, ani zarostu (nie rosnie im genetycznie) , więc to kolejna jakaś niewyjaśniona zagadka? - ciekawe co na to Daniken?
jest i kolejny, bo już się za nimi stęskniłam...
i dochodzimy do największej olmeckiej głowy w tym parku
olmecka głowa wążąca 35 ton o średnicy ca 3 m, tzw Cabeza Colosal, czyli Wielki Łeb , no dobra... powiem ładniej: Gigantyczna Głowa;
c.d.n...
Piea
...te rysy twarzy...są bardzo..."negroidalne" !???
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
wszystkich tych rzeźb jest tu oczywiście dużo więcej, ale wszystkich ich nawet nie sfotografowałam, bo aż taki "archeolog" to ze mnie nie jest , ale samo miejsce bardzo mi się podobało; uwielbiam wszystko co jest zatopione/posadowione/umiejscowione w takiej gęstej zieleninie - jak tutaj;
Kultura Olmeków z pewnościa jest fascynująca, bo taka tajemnicza, nie do końca odkryta... (przyznam się, że mam nawet w domu całkiem świeżą pozycję książkową na ten temat (ale wstyd się jednak przyznać, bo dostałam w prezencie chyba już ponad rok temu i wciąż "czeka" nie ruszona.... ; teraz się chyba za nią wezmę... (?) )
Park La Venta, poza olmeckimi Głowami i innymi rzeźbami oferuje jeszcze atrakcje pod postacią niewielkiego parku zwierząt, takie coś w rodzaju minizoo; zwierzaki niestety siedzą tu w klatkach, no ale jakby taki jaguar chodził tu sobie samopas, to raczej niewielu turystów wyszłoby stąd w jednym kawałku ; no więc kotowate w klatkach, ptaki w wolierach, krokodyle w basenie, tylko jakieś kaczki i ostronosy buszują tu na wolności do woli i te małpy- pająki - też nie były niczym ogrodzone
były tu jeszcze zwłoki jakiegoś biedaka, który kiedys tu zył- krokodyl o imieniu Palilon; dzis możemy zobaczyc jego spreparowaną mumię; akurat odwiedzała to miejsce jakaś wycieczka szkolna
nie pamiętam dokładnie ile czasu tu spędziliśmy ? może 2 godzinki? , może ciut więcej; w każdym razie ten Park-Muzeum bardzo mi się podobał; i dużo ciekawostek opowiadał Arturo, ;
idę jeszcze w wolnym czasie nad jeziorko na krótki rekonesans
jeziorko miejskie- Las Illusiones Lagoon
w czasie przechadzki alejką spacerowa wzdłuż jeziorka- patrzę - a tu pomnik krówki ???
spatodea dzwonkowata
dosłownie obok parku La venta znajduje się Muzeum historii Naturalnej, ale nie wchodzilismy tam ??? - nie wiem dlaczego ?- pewnie jak to na wycieczkach, z braku czasu
i to by było na tyle...
( na dziś)
Piea
Ciekawe co piszesz o Olmekach, tyle róznych ciekawostek i zagadek wciąż niewyjasnionych
No trip no life
Z Villahermosa mieliśmy spory kawałek do przejechania do miejsca naszego kolejnego noclegu - do miasteczka Catemaco , bo to odcienk ponad 300 km, a więc kolejne 4 godziny jazdy ;
w tym miejscu napiszę tylko, że na tej wycieczce ze względu na duże odległości - sporo czasu spędza się niestety w autokarze , no ale Meksyk to gigantyczny kraj i chcąc go nieco zobaczyć należy przygotować się na tak dużą ilość jazdy; oczywiście wiedziałam o tym wcześniej czytając ofertę; zdaję sobie sprawę, że jak się jedzie do tak wielkiego kraju na objazdówkę, to lekko nie będzie, no ale mimo momentów nie tyle może zmęczenia co znużenia długą jazdą – nie żałuję absolutnie wyboru tej wycieczki, bo w zamian było naprawdę mnóstwo atrakcji i niezwykle ciekawych, pięknych miejsc na trasie; myślę, że poza „Wielką Konkwistą” ten program jest chyba najbardziej różnorodny pod względem odwiedzanych miejsc jeśli chodzi o tygodniowe objazdy po Meksyku i co dla mnie było bardzo ważne - sięgał również daleko poza obręb samego Jukatanu - miejsca najczęściej odwiedzanego w tym kraju; niezwykle pięknego, ale jednak tylko ograniczając się do samego Jukatanu nie poczujemy tej ogromnej różnorodności Meksyku; ja tę różnorodność i tak tylko ledwie co liznęłam, bo po więcej trzeba będzie kiedyś tu jeszcze wrócić i poznać kolejne niezwykłe miejsca na mapie tego fascynującego, olbrzymiego kraju, w którym mieszkańcy mówią aż w 63 językach !!!
W Catemaco kwaterujemy się w klimatycznym, niewielkim 3* hoteliku (chyba najskromniejszym na całej trasie wycieczki, ale za to takim " z lokalną atmosferką"
nasz hotelik "Los Arcos" - jak sami widzicie - bardzo skromniusi, ale na ścianie wisi dumnie informacja, że nocowała tu przed laty ekipa Mela Gibsona, która kręciła w okolicy słynne sceny do filmu "Apocalypto" - tak, tak ! właśnie tu jesteśmy
na kolację i śniadanko nazajutrz - popylamy do lokalnej knajki"La Casona" , bo w naszym hotelu nie ma miejsca nawet na malutką restauracyjkę
jedzonko tylko żeby przeżyć do jutra
ja "przeżyłam" jakoś tą kolację do spółki z tym kotem, który mi się przypałętał do stolika niewiadomo skąd? - ale od razu wyniuchał, że "ta Pańcia napewno coś mi da" , no i nie pomylił się... - z daleka wyczuł "kociarę"
wracając z knajpki do hotelu zahaczamy o tutejszy Placyk z ładnym kościółkiem; wokół cisza, spokój, prawie żywej duszy.... , zwija się właśnie jakis lokalny bazarek, "otwarte" jeszcze tylko kilka straganów z niczym ciekawym... ot, senna atmosferka.... sennego miasteczka...., bo Catemaco to taka typowa nijaka mieścinka - ni tam ładnie, ni brzydko, ni brudno ni czysto...
Piea
Rankiem - znów ruszamy do naszej knajpeczki "Restaurante la Casona" na śniadanoko; w świetle dnia nieco więcej widać....
ponownie Basílica de Nuestra Señora del Carmen a Catemaco ;
bogato zdobiony konfesjonał - niczym szafa Gdańska!
poranna chwilka w okolicy....
Día de Muertos ?
poranny bazarek w typie "witaminarium" - tuż przy hotelu
nie ma niczego nadzwyczajnego w pomidorkach coctailowych; poza faktem, że te tutaj stały na chodniku przy ulicy i żywego ducha.... można się częstować!
udało mi się cyknąc jakieś ptactwo czaplowate , bo zajęte były zbiorowym śniadaniem na drzewie
Rankiem idziemy piechotką nad jezioro o takiej samej nazwie jak miasteczko - lago Catemaco, bo z hotelu mamy bliziutko;
Tam czekają na nas łódki ... pakujemy sie i wyruszamy na wodę
fajny relaksacyjny czas; ładne plenery, trochę ptaszorów, które zawsze mi uciekają..., małpki, rybacy na łódkach - klimaciki - no jak to na wodzie
i płyniom!
no czekała na mnie....
"nasi"- na drugiej łódce
to w tych lasach tutaj kręcono "sceny leśne" do Apocalypto
Podpływamy do zarośniętej gęstymi zaroślami wysepki, gdzie "stacjonują" fajne małpy zwane czepiakami, to tutejszy gatunek zamieszkujący tropikalne lasy w tej części świata, blisko spokrewniony ze swoim kuzynem- wyjcem;
Pan rybak przypłynął...
i Pan rybak odpłynął....
( tu na tej fotce dobrze widać fragment prawdziwej jeszcze selwy, gdzie Gibson kręcił sceny „leśne” z uciekającym "Łapą Jaguara" w swojej produkcji- „Apocalypto”;)
resztki selwy
fragment prawdziwej jeszcze selwy, gdzie Gibson kręcił sceny „leśne” w swojej produkcji- „Apocalypto”;
Na kolejnej wysepce - Isla de los Monos, żyją inne małpy, tym razem to makaki azjatyckie sprowadzone tu z Tajlandii przez Uniwersytet Veracruz; podpłynęliśmy tam, i widać że te małpy mocno są przyzwyczajone do ludzi, na widok których wychodzą na brzeg licząc na darmowe jedzonko; niektórzy częstowali je bananami, a małpiszony chętnie wyciągały łapy po ulubiony przysmak
i koniec rejsu....
Piea
Fajny rejsik !! i makaki i ptactwo i super widoczki
No trip no life
Tak mnie zachęciłaś do drugiego wyjazdu do Meksyku.
Oczywiście poza Jukatan
Jorguś
ja też zacieram rączki na kolejną wyprawę kiedys tam... - a jest taka- coś tam " Meksyk Kolonialny " chyba ... może ta zaraza kiedyś sie skończy? - to może wtedy?
Piea
Tego dnia, odwiedziliśmy jeszcze wioskę w dżungli; tereny Catemaco „słyną” jakoby z czarowników praktykujących magię – nie wnikam już czy czarną czy białą ;
Odwiedzona wioska nawet fajna - taka zadrzewiona-zalesiona- zacieniona- jak to w tropikalnym lesie, czyli dużo zieleniny ... , ale sam cel …hmm…. - wizyta u jakiegoś pseudo Szamana czy innego Czarodzieja - taka tam komercha- dla gringos ; nie przepadam, za takimi teatrzykami a tym bardziej nie biorę w czymś takim udziału; ta atrakcja zupełnie mi się nie podobała - stałam z boku i przyglądałam się na te "czary-mary" z przymrużeniem oka, a ów Szaman-Czarodziej potargał ludzi jakąś zieleniną od stóp do głów, zakadził dymiącym kopalem i ponoć w ten sposób "oczyścił duszę", i uzdrowił od wszelkiego zła i zarazy ... - od tej pory wszyscy, którzy poddali się temu „zabiegowi” będą żyli w zdrowiu 150 lat! Amen!
(ale od zarazy jednak nie ustrzegł…. ani nas ani swojego kraju…)
kopal - czyli meksykańskie kadzidło
ale Nudyyyyyy!!!!
i z tych nudów dziecko usnęło... , albo szaman - zahipnotyzował
nie mam za bardzo ak Wam pokazać "tych występów" , bo wszędzie na każdym zdjęciu widać pełno ludzi z wycieczki, a tego - z wiadomych względów nie zrobię przecież bo jeszcze mi ktoś proces wytoczy za nielegalne publikowanie wizerunku!
O! mam tu jedno takie, które ujdzie.... może do kryminału nie pójdę...
( tak ten Pańcio machał tymi gałęziami, że mu się aż liscie pourywały )
drugie życie slimaka! ( niestety : pozagrobowe )
taka fajna trawka im wyrosła !
kolejna atrakcja - jutro
( a jutro będzie piękne miejsce... )
Dobrej Nocki!
Piea