no dobra... wprawdzie podobno zdjęcia zaczynają tu znikać, i nijak wam nie wyjasnię czemu tak się dzieje...? ale jade dalej, więc jak bedą slepe fotki- to dajcie znać!
Z Teotihuacan mkniemy dalej w stronę stolicy, ale jeszcze zanim dojedziemy mamy przerwę na lunch, kawkę, piwko, zakupy - jest czas wolny, więc co tam kto sobie chce!
wchodzących do środka czeka powitanko przy dźwiękach bębenków i azteckich pieśni....
dużo tu ludzi, hałas + azteckie śpiewy i muzykujący mariachi! wszystko bebni nad głową! jak tu jeść w takich warunkach?
jakas zupka nie pierwszych lotów; ni to rosół, ni pomidorowa, taka rozwodniona jarzynowa; na 3+
po tym Teotihuacan człek zgłodniał, ale to jedzonko tutaj powiem szczerze doopy nie urywało! ( tak to jest, jak coś jest "w cenie", bo to był lunch bez dodatkowych opłat, po prostu był w cenie; szwedzki bufet, więc kazdy cos tam przegryzł i tyle)
Pani daje po tym bębnie aż mi widelec podskakuje!
jakaś dokładka, ale nie szło mi to jedzonko tutaj.... oj nieee... ; pogrzebałam na jednym talerzu, pogrzebałam na drugim, i gdyby nie owoce- to dalej byłabym głodna!
za to piwko i owocki dostarczyły koniecznych kalorii!
knajpka w "azteckich" klimatach
ciekawa balustrada schodów- z bambusa; fajny patent- jak ktos ma dostęp do bambusa
tołalety po mekskańsku - wstęp dla Pań tylko ubranych w Pióropusz Montezumy
Panowie mają gorzej - żeby skorzystac z toalety muszą się wystylizowac na "ZERO-WOLFA" z Apocalypto !
obok restauracji- mieścił sie spory sklep z pierdulansami dla turystów
tutaj znów słynna pół-kopia słynnej maski -pogrzebowej z Malinaltepeca
ceramiczka; ta jest inna niż pueblańska talavera; momentami przypomina nawet nasze "włocławki i bolesławce"
maska wzorowana na oryginalnej, znalezionej w 1922 roku masce pogrzebowej z Malinaltepeca, z czasów Teotihuacan.
a na zewnątrz- przyroda!
ale zamiast jakiegos kolorowego tukana czy papugi - jakis wróbel mi pozuje, też coś!
"dziurawy" płotek przy knajpie
i gnamy już prosto do Ciudad de Mexico!
przedmiescia....
tak tak... to stolica Meksyku! autobusy, tramwaje, metrobusy, kolejki linowe, łódki, konie - co tylko, czym tylko da się jechac naprzód!
...nio,"niewidoczne" zostały...usunięte...no i OK ; )
Radek, nic nie usunęłam!, tylko je "przywrociłam" , a wręcz jeszcze kilka dołożyłam!
Nel, no tak to można nazwać, że te przedmieścia takie slumsowate, .... ale nie są to straszące "favele", bo jak widać akcja "farba" nadała temu miekjscu nawet kolorytu
No i dobrnęliśmy w końcu do ostatniego punktu naszej wycieczki – olbrzymiej stolicy - olbrzymiego kraju - do Miasta Meksyk- Ciudad de Mexico w skrócie zwane CDMX;
dziś to potężna aglomeracja, miasto gigant, miasto – moloch; - jedno z największych miast świata – zajmujące powierzchnię ca 2000km2, a całe megalopolis zamieszkuje tu ponad 25 mln ludzi !
Miasto Meksyk zostało założone w miejscu zniszczonego przez konkwistadorów starego miasta Azteków – Tenochtitlán, które istniało tu od XII wieku na olbrzymim jeziorze Texcoco ze sporą wyspą pośrodku, na której Aztekowie zbudowali to miasto, które później rozbudowali jeszcze na tzw. pływających wyspach (sztucznie usypanych).; aztecki Tenochtitlán był zamieszkany przez ponad 200 tysięcy mieszkańców, co czyniło je jednym z największych miast ówczesnego świata – aż do roku 1521, kiedy to po zaciętych bojach Cortezowi udało się zająć aztecką stolicę, którą zdobywcy namiętnie burzyli, niszczyli i zamieniali wszystko w pył, zrównując to miasto z ziemią, m.in. największą i najważniejszą świątynię Tenochtitlánu – Templo Mayor, wraz z setkami istniejących tu wówczas innych świątyń, pałaców i innych pięknych budynków, a z pozyskanego z tych ruin kamienia wznieśli tu, na zgliszczach Tenochtitlán – swoje nowe miasto – miasto Meksyk, które od ponad 500 lat wciąż rozrasta się tu na pra-kościach Azteków…..
Cortez, owszem burzył to miasto, ale nie chciał ofiar w ludziach; to niejaki Pedro de Alvarado (jeden z oficerów Corteza) - żądny władzy i bogactwa, w czasie nieobecności Corteza, gdy ten gdzieś wyjechał w „ważnych sprawach”- wymordował tu setki Indian i króla Montezumę II
Dzisiaj z dawnej potęgi Tenochtitlán nie zostało nic, poza niewielkim fragmentem kamiennych pozostałości jako taka „odkrywkowa wystawa” dawnego Centrum Ceremonialnego, przy którym powstał drugi na świecie -po pekińskim Tian’anmen– a największy Plac w mieście Meksyk – 2 hektarowy, słynny plac Zocalo.
Pokażę Wam teraz ruiny Tenochtitlán, od czego zaczęłam opis Mexico City, choć zwiedzaliśmy to miejsce dopiero nazajutrz rano, ale że czasami lubię chronologię, to tak będzie bardziej przejrzyście, a do tego co było dzień wcześniej po południu wrócę potem;
Jesteśmy w sercu centrum Mexico City - tutaj hipotetyczna rekonstrukcja wizualna Wielkiej Świątyni i miejsce, gdzie stała na tle dzisiejszych zabudowań ( i w skali porównawczej piramidy Słońca w Teotihuacan i obecnej Katedry)
a dokładnie tak to miejsce wygląda dzisiaj: widnieją tu odsłonięte spod ziemi ruiny ( podstawa Wielkiej Świątyni ) Templo Mayor
gigantyczny kwiat agawy wyrósł tu na azteckich kościach....
makieta początków Tenochtitlán na nieistniejącym dziś jeziorze Texcoco
i kolejne etapy rozbudowy Tenochtitlán
i plan Tenochtitlán z czasów azteckich...
i to tyle, co pozostało z dawnego miasta - resztę, zbudowano tu na tym mieście, i do współczesnego CDMX zapraszam na dalsze zwiedzanie.....
cofamy się dzień wcześniej, do popołudnia, kiedy dotarlismy do Mexioc City
Odwiedzamy chyba najsłynniejsze miejsce w Mexico City (choć zupełnie nie najładniejsze), które leży na dalekich przedmieściach miasta, w dzielnicy Gwadelupe; a jest to Katedra ze słynnym obrazem Matki Boskiej z Gwadelupe zwanym cudownym! ; nowa Basilica de Nuestra Senora de Guadalupe - to najświętsze miejsce obu Ameryk, które z zewnątrz wygląda trochę jak jakiś stary spodkowaty stadion przykryty namiotowym dachem; Sanktuarium to jest zaraz po Watykanie, największym i najczęściej odwiedzanym miejscem kultu chrześcijańskiego na świecie; rocznie odwiedza to miejsce średnio ok 15- 20 milionów pielgrzymów.
Ten nowy kościół, o nowoczesnej bryle został zbudowany w latach 70-tych XX w w pobliżu wcześniejszej, XVI-wiecznej starej Bazyliki, która wybudowana na podmokłym gruncie i w wyniku wielu trzęsień ziemi zaczęła popadać w ruinę; i tak powstało to nowe Sanktuarium, do którego przeniesiono owy cudowny obraz.;
Nowa Bazylika jest naprawdę ogromna - może pomieścić 50 tysięcy ludzi; jej wysokość to 42 metry, a średnica całej okrągłej struktury wynosi 100 metrów !
ciekawy patent: żeby nie zakłócać spokoju modlącym i odprawianym tu nabożeństwom, oglądający obraz schodzą poziom niżej i na specjalnych ruchomych platformach od spodu mogą sobie popatrzeć na obraz w spokojnym tempie jadąc po takim ruchomym chodniku; jak komuś mało - to może taką rundkę powtarzać dowolną ilość razy; ciekawe rozwiązanie, bardzo praktyczne dla obu stron, modlący się mają na górze ciszę i spokój , a ci, którzy chcą bez modlenia tylko zerknąc i zrobić zdjęcie, nie muszą się czaić po cichu i z dołu wszystko dokładnie można sobie obejrzeć nikomu przy tym nie przeszkadzając.
Pewnie znacie całą tą historię, ale wspomnę nieco, choć wiecie, że ja do „świętych” w sensie modlenia, wierzenia itd… nie należę i do tego tematu podchodzę sceptycznie , ale cała ta historia jest dla mnie po prostu ciekawa, bez wnikania w te wszystkie cuda i objawienia a więc tę historię zapewne znacie ale może nie za dokładnie pamiętacie? - jak to ubogiemu Indianinowi z ludu Cziczinaków - Juanowi Diego- objawiła się Panienka i nawet zagadała z nim w języku miejscowych - nahuatl. Fenomenem jest, że dzięki podobieństwu do wielkiej azteckiej bogini Tonantzin (Bogini-Matka ziemi, pożywienia, kukurydzy) , kult "indiańskiej Madonny" szybko rozniósł się po całym Meksyku, a z biegiem lat rozpowszechnił się w całej Ameryce, a dla Azteków i wielu innych plemion indiańskich – ta chrześcijańska Panienka stała się ich „zaadoptowaną” własną boginią, którą zaczęli czcić, i nie była już dla nich tajemniczą i niedostępną Świętą importowaną z tajemniczej Europy przez hiszpańskich najeźdźców; i tak dla Azteków nasza Madonna stała się Boginią wielkiego kultu…. no i dalej już samo poleciało…. ; piękna historia, prawda?
i nasz "Arturo w czsie pracy (w końcu wykonując taki zawód to osoba publiczna, więc wklejam... mozew mi głowy nie urwie)
Tylko czemu architektura tej nowej Bazyliki jest taka…. jaka jest? – do mnie zupełnie nie przemawia „coś takiego”; Sanktuarium zaprojektował znany meksykański architekt Pedro Ramirez Vasquez (autor m.in. Muzeum Antropologicznego) i o ile nowoczesny budynek muzeum z elementami nawiązującymi do historii Mezoameryki jest bardzo ciekawy, o tyle takie nowatorskie projekty na kościoły, jakoś moim zdaniem nie za bardzo wpasowują się „architektonicznie”.
Tak, wiem…, słuchałam naszego Arturo o historii tego projektu, że Nowa Bazylika ma przypominać swoim kształtem wielki, okrągły namiot, jakie wznoszono niegdyś na pustyni, taki sam, który Bóg polecił Mojżeszowi wznieść u stóp góry Synaj…., ale mimo wszystko, to „nie te” klimaty!
Natomiast stojącą obok, stara, przekrzywiona Bazylika, której część przeznaczono na nieczynne dziś muzeum – architektonicznie urzeka takie dusze jak moja – znacznie bardziej.
a na zewnątrz.... tuż obok przepiękny stary Kosciół
Papa Giovanni Paolo Secundo- wciąż tam wielbiony, uwielbiany, kochany i ubóstwiany!;
(Meksykanie jak nas pytają skąd jesteśmy? - zawsze odpowiadają : O! Polaco? - Ach! - Papa Giovanni Paolo Secundo i Leffandofsky!
słynna Aleja Pielgrzymów, którą w czasie świąt maryjnych i pielgrzymek suną tędy tłumy wprost do Sanktuarium; dzisiaj na szczęście są tu pustki....
wielki Plac Maryjny ze stara Bazyliką i carillonem
a tymczasem tuż obok....
O Kyrie Elejson!
lokalny "dewocjonalia shop" !
wielki supermarket z Matkami Boskimi i innymi świętymi! - w życiu czegoś podobnego jeszcze nie widziałam! - ha! podróże kształcą!
taśmowa produkcja Jezusów, Świętych Józefów, świetych Panienek- i świętych innych wszelakich
scenki z ulicy.....
i sklep z miotłami
a tak na maryginesie: jakież niezwykłe podobieństwo z podobnym sklepem - tylko z drugiego końca świata!
(miotły z Tajlandii jednak znacznie bardziej "malownicze" )
Nel, z bezpieczeństwem w tym mieście niestety nie jest najlepiej; bardzo duża przestępczość! - rozboje i kradzieże sa tu na porządku dziennym; oczywiście w dzień w dodatku w sporej grupie i w miejscach typowo turystycznych nie czuje się niebezpieczeństwa, ale Artur mówił i ostrzegał, że lepiej samemu nie zapuszczac się w nieznane... szczególnie wieczorami , że o nocy to już nie wspomnę...
Nel, z bezpieczeństwem w tym mieście niestety nie jest najlepiej; bardzo duża przestępczość! - rozboje i kradzieże sa tu na porządku dziennym; oczywiście w dzień w dodatku w sporej grupie i w miejscach typowo turystycznych nie czuje się niebezpieczeństwa, ale Artur mówił i ostrzegał, że lepiej samemu nie zapuszczac się w nieznane... szczególnie wieczorami , że o nocy to już nie wspomnę...
no dobra... wprawdzie podobno zdjęcia zaczynają tu znikać, i nijak wam nie wyjasnię czemu tak się dzieje...? ale jade dalej, więc jak bedą slepe fotki- to dajcie znać!
Z Teotihuacan mkniemy dalej w stronę stolicy, ale jeszcze zanim dojedziemy mamy przerwę na lunch, kawkę, piwko, zakupy - jest czas wolny, więc co tam kto sobie chce!
wchodzących do środka czeka powitanko przy dźwiękach bębenków i azteckich pieśni....
dużo tu ludzi, hałas + azteckie śpiewy i muzykujący mariachi! wszystko bebni nad głową! jak tu jeść w takich warunkach?
jakas zupka nie pierwszych lotów; ni to rosół, ni pomidorowa, taka rozwodniona jarzynowa; na 3+
po tym Teotihuacan człek zgłodniał, ale to jedzonko tutaj powiem szczerze doopy nie urywało! ( tak to jest, jak coś jest "w cenie", bo to był lunch bez dodatkowych opłat, po prostu był w cenie; szwedzki bufet, więc kazdy cos tam przegryzł i tyle)
Pani daje po tym bębnie aż mi widelec podskakuje!
jakaś dokładka, ale nie szło mi to jedzonko tutaj.... oj nieee... ; pogrzebałam na jednym talerzu, pogrzebałam na drugim, i gdyby nie owoce- to dalej byłabym głodna!
za to piwko i owocki dostarczyły koniecznych kalorii!
knajpka w "azteckich" klimatach
ciekawa balustrada schodów- z bambusa; fajny patent- jak ktos ma dostęp do bambusa
tołalety po mekskańsku - wstęp dla Pań tylko ubranych w Pióropusz Montezumy
Panowie mają gorzej - żeby skorzystac z toalety muszą się wystylizowac na "ZERO-WOLFA" z Apocalypto !
obok restauracji- mieścił sie spory sklep z pierdulansami dla turystów
tutaj znów słynna pół-kopia słynnej maski -pogrzebowej z Malinaltepeca
ceramiczka; ta jest inna niż pueblańska talavera; momentami przypomina nawet nasze "włocławki i bolesławce"
maska wzorowana na oryginalnej, znalezionej w 1922 roku masce pogrzebowej z Malinaltepeca, z czasów Teotihuacan.
a na zewnątrz- przyroda!
ale zamiast jakiegos kolorowego tukana czy papugi - jakis wróbel mi pozuje, też coś!
"dziurawy" płotek przy knajpie
i gnamy już prosto do Ciudad de Mexico!
przedmiescia....
tak tak... to stolica Meksyku! autobusy, tramwaje, metrobusy, kolejki linowe, łódki, konie - co tylko, czym tylko da się jechac naprzód!
i Mexico City przed nami
cdn...
Piea
jakie kolorowe te przedmieścia ..czy to slumsy ?
Wszystkie fotki widoczne, tzn ja widzę
No trip no life
...nio,"niewidoczne" zostały...usunięte...no i OK ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ja widzę zdjęcia.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Radek, nic nie usunęłam!, tylko je "przywrociłam" , a wręcz jeszcze kilka dołożyłam!
Nel, no tak to można nazwać, że te przedmieścia takie slumsowate, .... ale nie są to straszące "favele", bo jak widać akcja "farba" nadała temu miekjscu nawet kolorytu
Piea
No i dobrnęliśmy w końcu do ostatniego punktu naszej wycieczki – olbrzymiej stolicy - olbrzymiego kraju - do Miasta Meksyk- Ciudad de Mexico w skrócie zwane CDMX;
dziś to potężna aglomeracja, miasto gigant, miasto – moloch; - jedno z największych miast świata – zajmujące powierzchnię ca 2000km2, a całe megalopolis zamieszkuje tu ponad 25 mln ludzi !
Miasto Meksyk zostało założone w miejscu zniszczonego przez konkwistadorów starego miasta Azteków – Tenochtitlán, które istniało tu od XII wieku na olbrzymim jeziorze Texcoco ze sporą wyspą pośrodku, na której Aztekowie zbudowali to miasto, które później rozbudowali jeszcze na tzw. pływających wyspach (sztucznie usypanych).; aztecki Tenochtitlán był zamieszkany przez ponad 200 tysięcy mieszkańców, co czyniło je jednym z największych miast ówczesnego świata – aż do roku 1521, kiedy to po zaciętych bojach Cortezowi udało się zająć aztecką stolicę, którą zdobywcy namiętnie burzyli, niszczyli i zamieniali wszystko w pył, zrównując to miasto z ziemią, m.in. największą i najważniejszą świątynię Tenochtitlánu – Templo Mayor, wraz z setkami istniejących tu wówczas innych świątyń, pałaców i innych pięknych budynków, a z pozyskanego z tych ruin kamienia wznieśli tu, na zgliszczach Tenochtitlán – swoje nowe miasto – miasto Meksyk, które od ponad 500 lat wciąż rozrasta się tu na pra-kościach Azteków…..
Cortez, owszem burzył to miasto, ale nie chciał ofiar w ludziach; to niejaki Pedro de Alvarado (jeden z oficerów Corteza) - żądny władzy i bogactwa, w czasie nieobecności Corteza, gdy ten gdzieś wyjechał w „ważnych sprawach”- wymordował tu setki Indian i króla Montezumę II
Dzisiaj z dawnej potęgi Tenochtitlán nie zostało nic, poza niewielkim fragmentem kamiennych pozostałości jako taka „odkrywkowa wystawa” dawnego Centrum Ceremonialnego, przy którym powstał drugi na świecie -po pekińskim Tian’anmen– a największy Plac w mieście Meksyk – 2 hektarowy, słynny plac Zocalo.
Pokażę Wam teraz ruiny Tenochtitlán, od czego zaczęłam opis Mexico City, choć zwiedzaliśmy to miejsce dopiero nazajutrz rano, ale że czasami lubię chronologię, to tak będzie bardziej przejrzyście, a do tego co było dzień wcześniej po południu wrócę potem;
Jesteśmy w sercu centrum Mexico City - tutaj hipotetyczna rekonstrukcja wizualna Wielkiej Świątyni i miejsce, gdzie stała na tle dzisiejszych zabudowań ( i w skali porównawczej piramidy Słońca w Teotihuacan i obecnej Katedry)
a dokładnie tak to miejsce wygląda dzisiaj: widnieją tu odsłonięte spod ziemi ruiny ( podstawa Wielkiej Świątyni ) Templo Mayor
gigantyczny kwiat agawy wyrósł tu na azteckich kościach....
makieta początków Tenochtitlán na nieistniejącym dziś jeziorze Texcoco
i kolejne etapy rozbudowy Tenochtitlán
i plan Tenochtitlán z czasów azteckich...
i to tyle, co pozostało z dawnego miasta - resztę, zbudowano tu na tym mieście, i do współczesnego CDMX zapraszam na dalsze zwiedzanie.....
cofamy się dzień wcześniej, do popołudnia, kiedy dotarlismy do Mexioc City
Piea
Odwiedzamy chyba najsłynniejsze miejsce w Mexico City (choć zupełnie nie najładniejsze), które leży na dalekich przedmieściach miasta, w dzielnicy Gwadelupe; a jest to Katedra ze słynnym obrazem Matki Boskiej z Gwadelupe zwanym cudownym! ; nowa Basilica de Nuestra Senora de Guadalupe - to najświętsze miejsce obu Ameryk, które z zewnątrz wygląda trochę jak jakiś stary spodkowaty stadion przykryty namiotowym dachem; Sanktuarium to jest zaraz po Watykanie, największym i najczęściej odwiedzanym miejscem kultu chrześcijańskiego na świecie; rocznie odwiedza to miejsce średnio ok 15- 20 milionów pielgrzymów.
Ten nowy kościół, o nowoczesnej bryle został zbudowany w latach 70-tych XX w w pobliżu wcześniejszej, XVI-wiecznej starej Bazyliki, która wybudowana na podmokłym gruncie i w wyniku wielu trzęsień ziemi zaczęła popadać w ruinę; i tak powstało to nowe Sanktuarium, do którego przeniesiono owy cudowny obraz.;
Nowa Bazylika jest naprawdę ogromna - może pomieścić 50 tysięcy ludzi; jej wysokość to 42 metry, a średnica całej okrągłej struktury wynosi 100 metrów !
ciekawy patent: żeby nie zakłócać spokoju modlącym i odprawianym tu nabożeństwom, oglądający obraz schodzą poziom niżej i na specjalnych ruchomych platformach od spodu mogą sobie popatrzeć na obraz w spokojnym tempie jadąc po takim ruchomym chodniku; jak komuś mało - to może taką rundkę powtarzać dowolną ilość razy; ciekawe rozwiązanie, bardzo praktyczne dla obu stron, modlący się mają na górze ciszę i spokój , a ci, którzy chcą bez modlenia tylko zerknąc i zrobić zdjęcie, nie muszą się czaić po cichu i z dołu wszystko dokładnie można sobie obejrzeć nikomu przy tym nie przeszkadzając.
Pewnie znacie całą tą historię, ale wspomnę nieco, choć wiecie, że ja do „świętych” w sensie modlenia, wierzenia itd… nie należę i do tego tematu podchodzę sceptycznie , ale cała ta historia jest dla mnie po prostu ciekawa, bez wnikania w te wszystkie cuda i objawienia a więc tę historię zapewne znacie ale może nie za dokładnie pamiętacie? - jak to ubogiemu Indianinowi z ludu Cziczinaków - Juanowi Diego- objawiła się Panienka i nawet zagadała z nim w języku miejscowych - nahuatl. Fenomenem jest, że dzięki podobieństwu do wielkiej azteckiej bogini Tonantzin (Bogini-Matka ziemi, pożywienia, kukurydzy) , kult "indiańskiej Madonny" szybko rozniósł się po całym Meksyku, a z biegiem lat rozpowszechnił się w całej Ameryce, a dla Azteków i wielu innych plemion indiańskich – ta chrześcijańska Panienka stała się ich „zaadoptowaną” własną boginią, którą zaczęli czcić, i nie była już dla nich tajemniczą i niedostępną Świętą importowaną z tajemniczej Europy przez hiszpańskich najeźdźców; i tak dla Azteków nasza Madonna stała się Boginią wielkiego kultu…. no i dalej już samo poleciało…. ; piękna historia, prawda?
i nasz "Arturo w czsie pracy (w końcu wykonując taki zawód to osoba publiczna, więc wklejam... mozew mi głowy nie urwie)
Tylko czemu architektura tej nowej Bazyliki jest taka…. jaka jest? – do mnie zupełnie nie przemawia „coś takiego”; Sanktuarium zaprojektował znany meksykański architekt Pedro Ramirez Vasquez (autor m.in. Muzeum Antropologicznego) i o ile nowoczesny budynek muzeum z elementami nawiązującymi do historii Mezoameryki jest bardzo ciekawy, o tyle takie nowatorskie projekty na kościoły, jakoś moim zdaniem nie za bardzo wpasowują się „architektonicznie”.
Tak, wiem…, słuchałam naszego Arturo o historii tego projektu, że Nowa Bazylika ma przypominać swoim kształtem wielki, okrągły namiot, jakie wznoszono niegdyś na pustyni, taki sam, który Bóg polecił Mojżeszowi wznieść u stóp góry Synaj…., ale mimo wszystko, to „nie te” klimaty!
Natomiast stojącą obok, stara, przekrzywiona Bazylika, której część przeznaczono na nieczynne dziś muzeum – architektonicznie urzeka takie dusze jak moja – znacznie bardziej.
a na zewnątrz.... tuż obok przepiękny stary Kosciół
Papa Giovanni Paolo Secundo- wciąż tam wielbiony, uwielbiany, kochany i ubóstwiany!;
(Meksykanie jak nas pytają skąd jesteśmy? - zawsze odpowiadają : O! Polaco? - Ach! - Papa Giovanni Paolo Secundo i Leffandofsky!
słynna Aleja Pielgrzymów, którą w czasie świąt maryjnych i pielgrzymek suną tędy tłumy wprost do Sanktuarium; dzisiaj na szczęście są tu pustki....
wielki Plac Maryjny ze stara Bazyliką i carillonem
a tymczasem tuż obok....
O Kyrie Elejson!
lokalny "dewocjonalia shop" !
wielki supermarket z Matkami Boskimi i innymi świętymi! - w życiu czegoś podobnego jeszcze nie widziałam! - ha! podróże kształcą!
taśmowa produkcja Jezusów, Świętych Józefów, świetych Panienek- i świętych innych wszelakich
scenki z ulicy.....
i sklep z miotłami
a tak na maryginesie: jakież niezwykłe podobieństwo z podobnym sklepem - tylko z drugiego końca świata!
(miotły z Tajlandii jednak znacznie bardziej "malownicze" )
ciag dalszy- pewnie jutro?
Dobrej Nocki
Piea
Dzisus ależ to mega kolos !! i pod katem powierzchni i mieszkańców i znowu bardzo smutna historia miasta...,
A jak powiedz z bezpieczeństwem ?
No trip no life
Nel, z bezpieczeństwem w tym mieście niestety nie jest najlepiej; bardzo duża przestępczość! - rozboje i kradzieże sa tu na porządku dziennym; oczywiście w dzień w dodatku w sporej grupie i w miejscach typowo turystycznych nie czuje się niebezpieczeństwa, ale Artur mówił i ostrzegał, że lepiej samemu nie zapuszczac się w nieznane... szczególnie wieczorami , że o nocy to już nie wspomnę...
Piea
tak myślałam bezpieczniej w grupie
No trip no life