Piea, no coś Ty??? Nawet tak sobie nie żartuj!!! Ja właśnie jestem w trakcie czytania Twojej relacji ale jeszcze nie skończyłam więc nie komentuję Poza tym porównuję sobie z relacją Jorgusia bo On często się do Ciebie odwoływał.
Bardzo proszę o powrót do solidnego relacjonowania reszty wycieczkii dołączenie cudnych zdjęćZ góry dziękuję za spełnienie mojej prośby
no to skoro tu zaglądacie..... (bo myślałam że ten wątek padł już na dobre! ) - to w takim razie kontynuacja będzie - tylko naprawdę nie dam Wam żadnej gwarancji, że zgodnie z Waszym życzeniem, będzie ona SOLIDNA! ; no jakaś tam będzie, ale czy solidna? ciężko przewidzieć...?
tylko jako podsumowanie posta z Puebli powiem jeszcze , że Puebla autentycznie skradła moje serce… i gdybym kiedyś miała jeszcze raz przyjechać kiedyś do Meksyku, to z miast w których już tam byłam i zobaczyłam, to właśnie Pueblę bardzo chciałabym jeszcze raz powtórzyć i odkryć wszystko to, czego tam niestety tym razem nie zobaczyliśmy, bo to miasto skrywa jeszcze co najmniej 3xtyle wspaniałych atrakcji!
i podkreślę tu jeszcze mój wielki żal do "Rainbow", za to że będąc tak blisko (ok.12 km od Puebli) - tak ciekawej atrakcji jaką jest Cholula, biuro nie uwzględniło jej w programie!!! ; to ogromny, nieodżałowany błąd! - zastanawiam się : kto pisze te programy wycieczek? co to za imbecyl układał, żeby będąc taki kawalątek od tego miejsca je ominąć???? dlatego mam o to naprawdę spory żal do Biura i napiszę im o tym w opinii! (nawet pytałam o to naszego Arturo, ale podobno nie wolno mu "zboczyć " z trasy i musi trzymac się programu! , a przeciez wystarczyłoby mieć pobudkę godzinkę wcześniej, czy trochę mniej czasu wolnego - i bez problemu dałoby się to zrobić!)
Jeszcze tylko moja odpowiedź do komentarza Asi (o czym zapomniałam wspomniec wcześniej) , a której nie za bardzo przypadła do gustu ta Kaplica Różańcowa w Puebli - mnie sie coś takiego i podoba i nie podoba: to zalezy gdzie? - w takich barokowych kościołach absolutnie mnie zachwyca, ale juz np jako wystrój wnętrz w domu (??? ???) - to moze się podobac chyba tylko Cyganom!
jadąc w stronę miasta Meksyk- widać gołym okiem jak raptownie zmienił się nam krajobraz; dawno zniknęły bujne, zielone selwy - zamieniając je w górzyste, pełne wulkanów wielkie , przestrzenie i półpustynie, a soczyście zielone drzewa zastąpiły tysiące rosnących tu wszędzie przeróżnych gatunków kaktusów; Wita nas tu więc gorąca, półpustynna kraina….
w drodze -do - mijamy nawet jakieś plantacje opuncji....
Kolejnym wspaniałym miejscem na trasie naszej wycieczki jest ogromne, wspaniale zachowane, tajemnicze miasto azteckie Teotihuacan; , które znajduje się niedaleko miasta Meksyk i było największym starożytnym miastem Meksyku, i jednocześnie stolicą najpotężniejszego imperium prekolumbijskiego w Ameryce Środkowej
ale zanim tam dojedziemy mamy przerwę w ciekawym miejscu:
zatrzymujemy się w takim plenerowym sklepie, gdzie mieści się również mały warsztacik obróbki kamienia i plantacje agawy wokół; tam zaopatrujemy się w różne fajne napitki , ale i sporo było tu ciekawych pamiątek, naprawdę pięknych i dobrej jakości no i raczej w zaporowych cenach ;
tutaj: słynna maska wzorowana na oryginalnej, znalezionej w 1922 roku- masce pogrzebowej z Malinaltepeca, z czasów Teotihuacan.
Mezcal - czyli słynny napitek z robalem w środku - to destylat całego owocu agawy; jest starszy, niż popularna bardziej tequila, którą uważa się za bardziej wyszukany alkohol. Nazwa wywodzi się ze starego dialektu, od słowa "Mexcalmet", co oznacza agawę. Do jego produkcji używa się 11 lokalnych gatunków agawy. Zgodnie z tradycją do butelki dorzuca się larwę motyla Hipola Agavis. Poczwarka tego owada w Meksyku uważana jest za szczególny przysmak, który widnieje w kartach dań wielu restauracji; najbardziej popularna jest biała gąsienica, ale bardziej szlachetna jest czerwona larwa tego motyla. Mezcal ma moc 40 - 70 % i tradycyjnie powinno pijać się go z małych glinianych kubków, czyli coś podobnego - jak pija się canchancharę na Kubie (może pamiętacie? )
Na dnie butelki mezcal'a pływa sobie ten robaczek z gasiennicy motylka, ale możecie spotkać na dnie butelki jakiegoś chrabąsza, żuka czy nawet skorpiona. Gąsienica ta uważana jest przez miejscowych za wielki rarytas i wspaniałą zakąskę po wypiciu tak mocnego trunku
(ja kupiłam tu taką flaszkę z robalem, będziemy częstować tym znajomych jak już minie ta zaraza i znów zaczną sie u nas nasze "barbecue garden party" "*girl_wacko* ; zakupiłam też małą 1/2 litrową buteleczkę tego Almendrado na fotce powyżej - to taki "gorzałowy" likier na bazie migdałów; ale bardzo to dobre, i już to z Małżem napoczęliśmy jako konieczne "likarstwo w czasach zarazy"
i tak tu sobie chodzę i cykam fotki...
było tu sporo pięknych i bardzo drogich wyrobów z obsydianu
i znów kopia maski pogrzebowej z Malinaltepeca
maska pogrzebowa z Malinaltepeca(kopia)
był też "szeroki uśmiech Meksyku"
na zewnątrz bardzo ciekawe ogrodzenie - żywy kaktusowy płot! - fajny, i bardzo skuteczny , z każdym rokiem coraz wyższy no i nie trzeba malować!
ale hitem były baterie umywalkowe w toalecie (Jorguś pokazywał takie cudne z całych muszli, a tutaj - Pierzaste Węże! - sam Quetzalcoatl pluje wodą )
ta Pani sprzedawała różne kosmetyki, specyfiki wyrabiane z agawy
tutaj większość z naszej grupy fotografowała się w sombrero i meksykańskich ponachas; no dobra ...niech będzie... wprawdzie nie lubię zdjęć z własną (w dodatku starą już) facjatą, bo zasłania widoki ale w drodze wyjątku jedno wstawię - właśnie takie w sombrero, jako lokalną fotkę! i więcej nie będę już Was tu straszyć
był tu obok malutki zakład obróbki kamienia, głównie obsydianu , gdzie powstają te wszystkie piękne rzeczy
i agawy wielkie jak stodoły!
obsydianowo-drewniana agawa
ach, i zapomniałabym :
wisiała tu na ścianie ogromna, przepiękna kopia znanego pióropusza Montezumy ! (oryginał jest w CDMX w Muzeum Antropologii) - to słynny pióropusz królewski króla Montezumy z piór czczonego prze kultury prekolumbijskie niesamowicie pięknego, lokalnego ptaka - Quezala
Quezal (kwezal) to ptak, który był bardzo ceniony i czczony przez Majów i Azteków, którzy wyrywali mu kilka piór z ogona i puszczali na wolność, a piór tych używali do ozdabiania wyłącznie pióropuszy królewskich i ważnych dostojników, a za zabicie tego ptaka karali śmiercią! , natomiast później do jego drastycznie zmniejszonej liczebności przyczynili się bezpośrednio konkwistadorzy, których również zachwycały te niesamowite pióra tegp ptaka, więc masowo tu na nie polowano, ale Hiszpanie nie bawili sie w żadne ceregiele z quezalami, żeby wyrywać im po 3-4 piórka tylko robili to tak, że taki złapany quezal ogołocony był ze wszystkich piór jakie mu rosły i potem.... już nigdzie nie odfrunął... - i nie wiadomo tego dokładnie, ale zdaje się, że nasi przybysze zza oceanu gotowali sobie potem na tych ptaszkach rosołki
ten ptaszek żyje tu sobie jeszcze w środkowym Meksyku ale już bardzo nielicznie, głównie fruwa gdzieś nad lasami górzystych terenów po niebie Gwatemali i częściowo w Kostaryce; jego stan liczebny jest obecnie bardzo niewielki, jest na liście gatunków zagrożonych wyginięciem pod ścisłą ochroną ;
a tak wygląda ten śliczny quezal w naturze (fota sieciowa)
Piea, no coś Ty??? Nawet tak sobie nie żartuj!!! Ja właśnie jestem w trakcie czytania Twojej relacji ale jeszcze nie skończyłam więc nie komentuję Poza tym porównuję sobie z relacją Jorgusia bo On często się do Ciebie odwoływał.
Bardzo proszę o powrót do solidnego relacjonowania reszty wycieczki i dołączenie cudnych zdjęć Z góry dziękuję za spełnienie mojej prośby
Piea, nie rób sobie ... z normalnych ludzi.
Wreszcie oglądam coś co przede mną (jak dożyję), a Mexico City na tych pięknych zdjęciach ???
Jak pisze powyżej Mabro: Bardzo proszę o powrót do solidnego relacjonowania reszty wycieczki.
P.S. dzieki za elektrykę po meksykańsku. Jakby ktoś nie zauważył, to przedstawiłem to po belizyjsku.
Jorguś
Piea,czytam wszystki i oglądam zdjęcia z otwartymi ustami .
Dokończ swoją fotorelację, my tu zaglądamy
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
no to skoro tu zaglądacie..... (bo myślałam że ten wątek padł już na dobre! ) - to w takim razie kontynuacja będzie - tylko naprawdę nie dam Wam żadnej gwarancji, że zgodnie z Waszym życzeniem, będzie ona SOLIDNA! ; no jakaś tam będzie, ale czy solidna? ciężko przewidzieć...?
Piea
tylko jako podsumowanie posta z Puebli powiem jeszcze , że Puebla autentycznie skradła moje serce… i gdybym kiedyś miała jeszcze raz przyjechać kiedyś do Meksyku, to z miast w których już tam byłam i zobaczyłam, to właśnie Pueblę bardzo chciałabym jeszcze raz powtórzyć i odkryć wszystko to, czego tam niestety tym razem nie zobaczyliśmy, bo to miasto skrywa jeszcze co najmniej 3xtyle wspaniałych atrakcji!
i podkreślę tu jeszcze mój wielki żal do "Rainbow", za to że będąc tak blisko (ok.12 km od Puebli) - tak ciekawej atrakcji jaką jest Cholula, biuro nie uwzględniło jej w programie!!! ; to ogromny, nieodżałowany błąd! - zastanawiam się : kto pisze te programy wycieczek? co to za imbecyl układał, żeby będąc taki kawalątek od tego miejsca je ominąć???? dlatego mam o to naprawdę spory żal do Biura i napiszę im o tym w opinii! (nawet pytałam o to naszego Arturo, ale podobno nie wolno mu "zboczyć " z trasy i musi trzymac się programu! , a przeciez wystarczyłoby mieć pobudkę godzinkę wcześniej, czy trochę mniej czasu wolnego - i bez problemu dałoby się to zrobić!)
Jeszcze tylko moja odpowiedź do komentarza Asi (o czym zapomniałam wspomniec wcześniej) , a której nie za bardzo przypadła do gustu ta Kaplica Różańcowa w Puebli - mnie sie coś takiego i podoba i nie podoba: to zalezy gdzie? - w takich barokowych kościołach absolutnie mnie zachwyca, ale juz np jako wystrój wnętrz w domu (??? ???) - to moze się podobac chyba tylko Cyganom!
Piea
no dobrze.... to w takim razie jedziom dalej.....
jadąc w stronę miasta Meksyk- widać gołym okiem jak raptownie zmienił się nam krajobraz; dawno zniknęły bujne, zielone selwy - zamieniając je w górzyste, pełne wulkanów wielkie , przestrzenie i półpustynie, a soczyście zielone drzewa zastąpiły tysiące rosnących tu wszędzie przeróżnych gatunków kaktusów; Wita nas tu więc gorąca, półpustynna kraina….
w drodze -do - mijamy nawet jakieś plantacje opuncji....
Kolejnym wspaniałym miejscem na trasie naszej wycieczki jest ogromne, wspaniale zachowane, tajemnicze miasto azteckie Teotihuacan; , które znajduje się niedaleko miasta Meksyk i było największym starożytnym miastem Meksyku, i jednocześnie stolicą najpotężniejszego imperium prekolumbijskiego w Ameryce Środkowej
ale zanim tam dojedziemy mamy przerwę w ciekawym miejscu:
zatrzymujemy się w takim plenerowym sklepie, gdzie mieści się również mały warsztacik obróbki kamienia i plantacje agawy wokół; tam zaopatrujemy się w różne fajne napitki , ale i sporo było tu ciekawych pamiątek, naprawdę pięknych i dobrej jakości no i raczej w zaporowych cenach ;
tutaj: słynna maska wzorowana na oryginalnej, znalezionej w 1922 roku- masce pogrzebowej z Malinaltepeca, z czasów Teotihuacan.
Mezcal - czyli słynny napitek z robalem w środku - to destylat całego owocu agawy; jest starszy, niż popularna bardziej tequila, którą uważa się za bardziej wyszukany alkohol. Nazwa wywodzi się ze starego dialektu, od słowa "Mexcalmet", co oznacza agawę. Do jego produkcji używa się 11 lokalnych gatunków agawy. Zgodnie z tradycją do butelki dorzuca się larwę motyla Hipola Agavis. Poczwarka tego owada w Meksyku uważana jest za szczególny przysmak, który widnieje w kartach dań wielu restauracji; najbardziej popularna jest biała gąsienica, ale bardziej szlachetna jest czerwona larwa tego motyla. Mezcal ma moc 40 - 70 % i tradycyjnie powinno pijać się go z małych glinianych kubków, czyli coś podobnego - jak pija się canchancharę na Kubie (może pamiętacie? )
Na dnie butelki mezcal'a pływa sobie ten robaczek z gasiennicy motylka, ale możecie spotkać na dnie butelki jakiegoś chrabąsza, żuka czy nawet skorpiona. Gąsienica ta uważana jest przez miejscowych za wielki rarytas i wspaniałą zakąskę po wypiciu tak mocnego trunku
(ja kupiłam tu taką flaszkę z robalem, będziemy częstować tym znajomych jak już minie ta zaraza i znów zaczną sie u nas nasze "barbecue garden party" "*girl_wacko* ; zakupiłam też małą 1/2 litrową buteleczkę tego Almendrado na fotce powyżej - to taki "gorzałowy" likier na bazie migdałów; ale bardzo to dobre, i już to z Małżem napoczęliśmy jako konieczne "likarstwo w czasach zarazy"
i tak tu sobie chodzę i cykam fotki...
było tu sporo pięknych i bardzo drogich wyrobów z obsydianu
i znów kopia maski pogrzebowej z Malinaltepeca
maska pogrzebowa z Malinaltepeca(kopia)
był też "szeroki uśmiech Meksyku"
na zewnątrz bardzo ciekawe ogrodzenie - żywy kaktusowy płot! - fajny, i bardzo skuteczny , z każdym rokiem coraz wyższy no i nie trzeba malować!
ale hitem były baterie umywalkowe w toalecie (Jorguś pokazywał takie cudne z całych muszli, a tutaj - Pierzaste Węże! - sam Quetzalcoatl pluje wodą )
ta Pani sprzedawała różne kosmetyki, specyfiki wyrabiane z agawy
tutaj większość z naszej grupy fotografowała się w sombrero i meksykańskich ponachas; no dobra ...niech będzie... wprawdzie nie lubię zdjęć z własną (w dodatku starą już) facjatą, bo zasłania widoki ale w drodze wyjątku jedno wstawię - właśnie takie w sombrero, jako lokalną fotkę! i więcej nie będę już Was tu straszyć
był tu obok malutki zakład obróbki kamienia, głównie obsydianu , gdzie powstają te wszystkie piękne rzeczy
i agawy wielkie jak stodoły!
obsydianowo-drewniana agawa
ach, i zapomniałabym :
wisiała tu na ścianie ogromna, przepiękna kopia znanego pióropusza Montezumy ! (oryginał jest w CDMX w Muzeum Antropologii) - to słynny pióropusz królewski króla Montezumy z piór czczonego prze kultury prekolumbijskie niesamowicie pięknego, lokalnego ptaka - Quezala
Quezal (kwezal) to ptak, który był bardzo ceniony i czczony przez Majów i Azteków, którzy wyrywali mu kilka piór z ogona i puszczali na wolność, a piór tych używali do ozdabiania wyłącznie pióropuszy królewskich i ważnych dostojników, a za zabicie tego ptaka karali śmiercią! , natomiast później do jego drastycznie zmniejszonej liczebności przyczynili się bezpośrednio konkwistadorzy, których również zachwycały te niesamowite pióra tegp ptaka, więc masowo tu na nie polowano, ale Hiszpanie nie bawili sie w żadne ceregiele z quezalami, żeby wyrywać im po 3-4 piórka tylko robili to tak, że taki złapany quezal ogołocony był ze wszystkich piór jakie mu rosły i potem.... już nigdzie nie odfrunął... - i nie wiadomo tego dokładnie, ale zdaje się, że nasi przybysze zza oceanu gotowali sobie potem na tych ptaszkach rosołki
ten ptaszek żyje tu sobie jeszcze w środkowym Meksyku ale już bardzo nielicznie, głównie fruwa gdzieś nad lasami górzystych terenów po niebie Gwatemali i częściowo w Kostaryce; jego stan liczebny jest obecnie bardzo niewielki, jest na liście gatunków zagrożonych wyginięciem pod ścisłą ochroną ;
a tak wygląda ten śliczny quezal w naturze (fota sieciowa)
Piea
Piekne te wyroby !! robią wrażenie
Quezal cudo, chetnie bym go zobaczyła w realu . Z piórkami oczywiście
No trip no life
Fajnie że kontynuujesz, tyle ciekawych miejsc by pozostało niepokazanych.
Miasteczko piękne lubię takie kolorowe uliczki.
Generalnie jeśli chodzi o Kaplicę Różańcową mam takie samo zdanie – piękne w kościele – byle nie u mnie w domu.
Ale takie, poniższe przedmioty uwielbiam.
Zdjęcie w sombrero super. Masz pamiątkę z podróży.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...fajny ten "latak" !!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
latak !
Piea