Bepi - Ja normalnie pisikana jestem.... w zyciu nie spodziewałam się , ze az tak Mauritius WAs zauroczy..;)
Najlepsze - pokazywałam Sznupkowi zdjęcia wasze, a on mówi, ze jego kolega z pracy jest z Mauritiusa - zakochał się w Szkotce jak była na wakacjach i przyjechał do Szkocji - wyobrażasz sobie, zaminił raj na deszczową krainę???
Momitko hehe to ci dobre..na miłość nie ma rady.. jak się zakochasz to pojedziesz za kimś na koniec świata, nie dziwię się koledze
No to lecimy dalej..
Tuż przed godziną 12.00 jesteśmy w hotelu, dostajemy mokre ręczniki, i napój powitalny, przemiły Pan z recepcji informuje iż pokój jest jeszcze nie gotowy , ale za pół godzinki już bedziemy w pokoju, my wypełnieniamy w tym czasie papierzyska zakwaterowania, nawet nie mam zdjęcia tego lobby , bo to takie małe było..2 fotele, stolik i nic więcej... Przemiły Pan recepcjonista informuje nas co mamy w naszym pakiecie all inclusiv, co i gdzie możemy zjeść itp, oprowadza nas po hotelu, od razu da się wyczuć różnice w stosunku do Seszeli, tutaj każdy miły, uśmiechnięty, na każdym kroku próbuje turyście dogodzić...Pan nam opowiada o swojej pracy o tym jak pracował w hotelu Royal Palm ponoc naj na wyspie, i jakie tam gwiazdy świata przebywały, i wiele ciekaowstek, jest bardzo zabawny, wesoły. Po formalnościach zakwaterowania, zaprowadza nas do restauracji na obiadek, abyśmy sobie w tym czasie zjedli a po obiedzie zaprowadzi nas do pokoju.
Wchodzimy do restauracji otwartej z widokiem na nasz basen i od razu przemiła lusesita..prowadzi nas do stolika, przynosi na prośbę mojego spragnionego już Roberto karafkę różowego wina, jesteśmy pod wrażeniem obsługi, ciagle uśmiechnięci, mili, restaracja wygladem jest bardzo skromna, prosta, ale wszędzie jest czyściutko, hotel ten jest po remoncie, był odnawiany w czerwu 2013 roku. Jedzenie jest bardzo smaczne, z reguły każdego dnia na obiad były jakieś kurczaczki po różną postacią, raz udka z grilla, raz w gulaszu curry, była też ryba smażona, jaiś gulasz wołowy albo owoce morza, ryż, frytki, pizza, jakieś tam pierożki ichnie, kilka sałatek na zimno, warzywa na ciepło, owoce - banany, ananas, arbuz,grejfrut, pomarańcze, papaja, melon, niestety nie było mojego ulubionego mango bo to nie sezon na ten owoc, ponoć jest w listopadzie..były też lody, różne słodkości ciasta, pudingi, deserki, itp. Także nie były to bufety karaibskie ..w tym hotelu, ale jeśc było co i co najważniejsze było wszystko smaczne i dobrze przyprawione, miękke mięsa.
Po obiadku juz czeka na nas Pan recepcjonista i udajemy się do naszego pokoju o numerze 202 który jest na szczęscie na piętrze, bo nie lubię pokojów na parterze, wprawdzie wolę pokój bliżej plaży, z widokiem na ocean, ale hotel jest w 100% obłożony i taki pokój możemy dostać ale jutro... nam się nie chce przeprowadzać..zatem zostajemy z tym widokiem na basen, tym bardziej że hotel jest tak malutki że do restauracji mamy drogę 30 sekund a do plaży 1 minutę z pokoju haha.. nie cierpię takich małych hoteli, ale ten miał super cenę i ocenę w necie.
Jeszcze zapomniałam dodać ważną dla nas kwestię że to różowe wino było przepyszne, od razu poszły 2 karafki do obiadu ,w życiu nie piłam tak dobrego wina na wakacjach, to winko było w RPA, cudne w smaku, żaden tam rozwodniony cierpki sikacz..jak to z reguły na wakacjach bywało..tylko konkretne i dośc mocne
Białe wino też było dobre, czerwonego nie próbowaliśmy bo my bardzo dużo drinkujemy a jak pijemy różowe czy białe wino i mieszamy na przemian z drinkami to nam nic nie ma , czerwone wino jest zdradliwe i cięzkie na żołądek i nie można go wypić kilka butelek albo mieszać zbytnio z innymi alkoholami bo się źle może dzień skończyć
Idziemy do naszego skromnego pokoiku
to nasz budynek z zewnątrz,
zabudowa hotelu jest w formie takiej podkowy..gdzie wokoło basenu usytuowane są pokoje które się ciagną aż do plaży. To widok a naszego balkonu na stronę prawą czyli na restaurację gdzie jedliśmy obiad
a to nasz pokój, nie był zbyt duży, ale czysty i nawet gustownie urządządzony
lodówka i jej zawartośc w ramach all inclusiv
a my od razu zapodaliśmy sobie na balkonie po zimnym Phoenixie ..oj co to było za piwko..najlepsze jakie piłam na wakacjach, Chang tajski się chowie i to bardzo bardzo daleko..
Pokój miał sejf , wifi za free, barek był codziennie uzupełniany, niestety nie było szlafroczków.. ale to przeca 3* .. mnie najbardziej denerwowała szafa.. bardzo malutka, a właściwie to był taki drąg..z 8 wieszakami na ubrania a obok półki lub koszyki wiklinowe na ubrania, strasznie to małe dla 1 osoby to git.. ale dla dwóch to zdecydowanie za małe, tym bardziej że mój Roberto miał ze sobą 10 koszul z długim rękawem bo go nastraszyłam że wieczorami zimno bedzie na tym Mauritiusie kiedy ja powiesiłam w szafie swoje fatałachy to Roberto swoje trzymał w walizce . Ten hotel na kilka dni jest super, ale 2 tygodnie w takim małym hotelu i tej okolicy nie wyobrażam sobie być..Łazienka słabiutko zaopatrzona w kosmetyki, było tylko mydło, żel pod prysznic, nie ma mowy o jakiś balsamach do ciała, szamponie do włosów, odżywce i innych podstawowych duperelach które zazwyczah są w 3* hotelach , ale ja tam zawsze wożę swoje, bo czasem mi zapach tych hotelowych nie odpowiada
Po zrzucenie walizek, wypiciu przepysznego Phoenixa ( 6,5%) wyciągamy z walizek bikini, olejek i już maszerujemy na plażę, szkoda czasu na rozpakowywanie się, jak słońce świeci, zrobimy to wieczorem
tak wygladała alejka do plaży, dosłownie parę sekund i jesteśmy na plaży
Aguś cieszę się że jesteś Ty poranny ptaszku , piszę z rana bo zaraz wybywam na zakupy i całą niedzielę już nic nie skrobnę .
Plaża pełna, wszystkie leżaki zajęte, ale udaje nam się o tej popołudnowej godzinie cosik znaleźć ,a to dlatego że w tym hotelu przeważają niemieccy turyści, jest też trochę fancuzów, hindusów z Indii, angoli, chińczyków tutaj brak dlatego wszystkie leżaki zajęte hehe w Le Meridien mieliśmy w hotelu 50% chinoli to było jednak pusto na plaży to chyba jedyna zaleta ten nacji w hotelach że nie lubią słońca i na plażach wtedy jest pusto.. a oni zapingalają z aparatami i cykają na wyspie co popadnie..
Rejon Belle Mare wybrałam ze względu na gramataturę i kolor piasku i odcień oceanu.. Bo oglądając w necie setki zdjęć , zawsze jakoś tutaj najbardziej było lazurowo..i jaśniutki drobniutki piach, wprawdzie obawiałam się pogody bo to najbardziej wietrzny rejon Mauritiusa,ale jednak chęć lazura przed oczyma była silniejsza , natomiast na miejscu plaża aż tak bardzo mnie nie zachwyciła... za dużo tych palapas a ani jednej palmy, dobrze że na terenie hotelu wokoło basenu i budynków było sporo palm ,to jest czym oko nacieszyć, bo ja mam na tym punkcie palm fioła..Brakowało mi tutaj tych malowniczych gór które byłyby widoczne z innej plaży np Troux aux biches czy w Balaclava, Le Morne, tutaj tak jakoś łyso..no może gdybym była w hotelu Lux Beau Rivage zaraz obok naszego hotelu to by mi gór nie brakowało..bo oni mieli las palmas na plaży, setki palm i od razu jakoś to wszystko inaczej wyglądało
Ocean tutaj był zimniejszy o około 1-2 st niż z drugiej strony wyspy w Pointe Aux pimets, czy Trou aux biches, kapałam się codziennie ale to nie był ocean zupa.. że się wchodzi i nawet nie odczuwasz różnicy między wodą a powietrzem jak na Karaibach latem czy w Taj..tutaj do tej temp 25 st oceanu trzeba się przyzwyczajać ..pochlapać niż się człowiek cały zanurzy tą temp. czuje w kościach.., w basenie to samo było, to jest taka temperatura o tej porze roku na Mauritiusie że człowiek jak potrzebuje ochłody to ją znajdzie w oceanie czy basenie hehe..Są ludziska które nie cierpią zaś ciepłej wody jaka jest w Taj że aż parzy w kostki bo to taka zupa jest, to dla nich, na Mau ocean byłby dobry dla tych co lubię rześkie temperatury , ja zaś lubię tą zupę -morze o temp 29-30 st więc na Mauritiusie nie spędzałam większości czasu w oceanie tak jak na innych kierunkach to bywało.. Bardziej mi jednak przeszkadzał wiatr, były jednak ze 3 dni takie bardzo wietrzne, że człowiek nawet fryzury nie mógł sobie zrobić bo miało uszy wyrwać haha
Wow, jestem na Mau! ale tu gorąco... chyba od tych palemek tak mi się ciepło zrobiło... Hurrrraaaaa, jestem na Mau Już mi się tu podoba...
O jojoj !!!!!! Caly dzien mnie nie bylo a tu taka niespodzianka!!!
Bepi
Bepi - Ja normalnie pisikana jestem.... w zyciu nie spodziewałam się , ze az tak Mauritius WAs zauroczy..;)
Najlepsze - pokazywałam Sznupkowi zdjęcia wasze, a on mówi, ze jego kolega z pracy jest z Mauritiusa - zakochał się w Szkotce jak była na wakacjach i przyjechał do Szkocji - wyobrażasz sobie, zaminił raj na deszczową krainę???
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momitko hehe to ci dobre..na miłość nie ma rady.. jak się zakochasz to pojedziesz za kimś na koniec świata, nie dziwię się koledze
No to lecimy dalej..
Tuż przed godziną 12.00 jesteśmy w hotelu, dostajemy mokre ręczniki, i napój powitalny, przemiły Pan z recepcji informuje iż pokój jest jeszcze nie gotowy , ale za pół godzinki już bedziemy w pokoju, my wypełnieniamy w tym czasie papierzyska zakwaterowania, nawet nie mam zdjęcia tego lobby , bo to takie małe było..2 fotele, stolik i nic więcej... Przemiły Pan recepcjonista informuje nas co mamy w naszym pakiecie all inclusiv, co i gdzie możemy zjeść itp, oprowadza nas po hotelu, od razu da się wyczuć różnice w stosunku do Seszeli, tutaj każdy miły, uśmiechnięty, na każdym kroku próbuje turyście dogodzić...Pan nam opowiada o swojej pracy o tym jak pracował w hotelu Royal Palm ponoc naj na wyspie, i jakie tam gwiazdy świata przebywały, i wiele ciekaowstek, jest bardzo zabawny, wesoły. Po formalnościach zakwaterowania, zaprowadza nas do restauracji na obiadek, abyśmy sobie w tym czasie zjedli a po obiedzie zaprowadzi nas do pokoju.
Wchodzimy do restauracji otwartej z widokiem na nasz basen i od razu przemiła lusesita..prowadzi nas do stolika, przynosi na prośbę mojego spragnionego już Roberto karafkę różowego wina, jesteśmy pod wrażeniem obsługi, ciagle uśmiechnięci, mili, restaracja wygladem jest bardzo skromna, prosta, ale wszędzie jest czyściutko, hotel ten jest po remoncie, był odnawiany w czerwu 2013 roku. Jedzenie jest bardzo smaczne, z reguły każdego dnia na obiad były jakieś kurczaczki po różną postacią, raz udka z grilla, raz w gulaszu curry, była też ryba smażona, jaiś gulasz wołowy albo owoce morza, ryż, frytki, pizza, jakieś tam pierożki ichnie, kilka sałatek na zimno, warzywa na ciepło, owoce - banany, ananas, arbuz,grejfrut, pomarańcze, papaja, melon, niestety nie było mojego ulubionego mango bo to nie sezon na ten owoc, ponoć jest w listopadzie..były też lody, różne słodkości ciasta, pudingi, deserki, itp. Także nie były to bufety karaibskie ..w tym hotelu, ale jeśc było co i co najważniejsze było wszystko smaczne i dobrze przyprawione, miękke mięsa.
Po obiadku juz czeka na nas Pan recepcjonista i udajemy się do naszego pokoju o numerze 202 który jest na szczęscie na piętrze, bo nie lubię pokojów na parterze, wprawdzie wolę pokój bliżej plaży, z widokiem na ocean, ale hotel jest w 100% obłożony i taki pokój możemy dostać ale jutro... nam się nie chce przeprowadzać..zatem zostajemy z tym widokiem na basen, tym bardziej że hotel jest tak malutki że do restauracji mamy drogę 30 sekund a do plaży 1 minutę z pokoju haha.. nie cierpię takich małych hoteli, ale ten miał super cenę i ocenę w necie.
Jeszcze zapomniałam dodać ważną dla nas kwestię że to różowe wino było przepyszne, od razu poszły 2 karafki do obiadu ,w życiu nie piłam tak dobrego wina na wakacjach, to winko było w RPA, cudne w smaku, żaden tam rozwodniony cierpki sikacz..jak to z reguły na wakacjach bywało..tylko konkretne i dośc mocne
Białe wino też było dobre, czerwonego nie próbowaliśmy bo my bardzo dużo drinkujemy a jak pijemy różowe czy białe wino i mieszamy na przemian z drinkami to nam nic nie ma , czerwone wino jest zdradliwe i cięzkie na żołądek i nie można go wypić kilka butelek albo mieszać zbytnio z innymi alkoholami bo się źle może dzień skończyć
Idziemy do naszego skromnego pokoiku
to nasz budynek z zewnątrz,
zabudowa hotelu jest w formie takiej podkowy..gdzie wokoło basenu usytuowane są pokoje które się ciagną aż do plaży. To widok a naszego balkonu na stronę prawą czyli na restaurację gdzie jedliśmy obiad
a to widok na lewo
a to nasz pokój, nie był zbyt duży, ale czysty i nawet gustownie urządządzony
lodówka i jej zawartośc w ramach all inclusiv
a my od razu zapodaliśmy sobie na balkonie po zimnym Phoenixie ..oj co to było za piwko..najlepsze jakie piłam na wakacjach, Chang tajski się chowie i to bardzo bardzo daleko..
Bepi Jaka miła niespodzianka z rana, że już piszesz i mogę nacieszyć oczka
Pokój miał sejf , wifi za free, barek był codziennie uzupełniany, niestety nie było szlafroczków.. ale to przeca 3* .. mnie najbardziej denerwowała szafa.. bardzo malutka, a właściwie to był taki drąg..z 8 wieszakami na ubrania a obok półki lub koszyki wiklinowe na ubrania, strasznie to małe dla 1 osoby to git.. ale dla dwóch to zdecydowanie za małe, tym bardziej że mój Roberto miał ze sobą 10 koszul z długim rękawem bo go nastraszyłam że wieczorami zimno bedzie na tym Mauritiusie kiedy ja powiesiłam w szafie swoje fatałachy to Roberto swoje trzymał w walizce . Ten hotel na kilka dni jest super, ale 2 tygodnie w takim małym hotelu i tej okolicy nie wyobrażam sobie być..Łazienka słabiutko zaopatrzona w kosmetyki, było tylko mydło, żel pod prysznic, nie ma mowy o jakiś balsamach do ciała, szamponie do włosów, odżywce i innych podstawowych duperelach które zazwyczah są w 3* hotelach , ale ja tam zawsze wożę swoje, bo czasem mi zapach tych hotelowych nie odpowiada
Po zrzucenie walizek, wypiciu przepysznego Phoenixa ( 6,5%) wyciągamy z walizek bikini, olejek i już maszerujemy na plażę, szkoda czasu na rozpakowywanie się, jak słońce świeci, zrobimy to wieczorem
tak wygladała alejka do plaży, dosłownie parę sekund i jesteśmy na plaży
Bepi ale niespodzianka z rana
Aguś cieszę się że jesteś Ty poranny ptaszku , piszę z rana bo zaraz wybywam na zakupy i całą niedzielę już nic nie skrobnę .
Plaża pełna, wszystkie leżaki zajęte, ale udaje nam się o tej popołudnowej godzinie cosik znaleźć ,a to dlatego że w tym hotelu przeważają niemieccy turyści, jest też trochę fancuzów, hindusów z Indii, angoli, chińczyków tutaj brak dlatego wszystkie leżaki zajęte hehe w Le Meridien mieliśmy w hotelu 50% chinoli to było jednak pusto na plaży to chyba jedyna zaleta ten nacji w hotelach że nie lubią słońca i na plażach wtedy jest pusto.. a oni zapingalają z aparatami i cykają na wyspie co popadnie..
Rejon Belle Mare wybrałam ze względu na gramataturę i kolor piasku i odcień oceanu.. Bo oglądając w necie setki zdjęć , zawsze jakoś tutaj najbardziej było lazurowo..i jaśniutki drobniutki piach, wprawdzie obawiałam się pogody bo to najbardziej wietrzny rejon Mauritiusa,ale jednak chęć lazura przed oczyma była silniejsza , natomiast na miejscu plaża aż tak bardzo mnie nie zachwyciła... za dużo tych palapas a ani jednej palmy, dobrze że na terenie hotelu wokoło basenu i budynków było sporo palm ,to jest czym oko nacieszyć, bo ja mam na tym punkcie palm fioła..Brakowało mi tutaj tych malowniczych gór które byłyby widoczne z innej plaży np Troux aux biches czy w Balaclava, Le Morne, tutaj tak jakoś łyso..no może gdybym była w hotelu Lux Beau Rivage zaraz obok naszego hotelu to by mi gór nie brakowało..bo oni mieli las palmas na plaży, setki palm i od razu jakoś to wszystko inaczej wyglądało
Ocean tutaj był zimniejszy o około 1-2 st niż z drugiej strony wyspy w Pointe Aux pimets, czy Trou aux biches, kapałam się codziennie ale to nie był ocean zupa.. że się wchodzi i nawet nie odczuwasz różnicy między wodą a powietrzem jak na Karaibach latem czy w Taj..tutaj do tej temp 25 st oceanu trzeba się przyzwyczajać ..pochlapać niż się człowiek cały zanurzy tą temp. czuje w kościach.., w basenie to samo było, to jest taka temperatura o tej porze roku na Mauritiusie że człowiek jak potrzebuje ochłody to ją znajdzie w oceanie czy basenie hehe..Są ludziska które nie cierpią zaś ciepłej wody jaka jest w Taj że aż parzy w kostki bo to taka zupa jest, to dla nich, na Mau ocean byłby dobry dla tych co lubię rześkie temperatury , ja zaś lubię tą zupę -morze o temp 29-30 st więc na Mauritiusie nie spędzałam większości czasu w oceanie tak jak na innych kierunkach to bywało.. Bardziej mi jednak przeszkadzał wiatr, były jednak ze 3 dni takie bardzo wietrzne, że człowiek nawet fryzury nie mógł sobie zrobić bo miało uszy wyrwać haha
moje legowisko