Piea, w jakim miesiącu byłaś – bo trochę inna roślinki kwitną u Ciebie.
Miejsce jest naprawdę piękne. Ci co tu mieszkali mieli prawdziwy azyl spokoju. Idziemy dalej.
Przy basenie mamy poczęstunek herbatą. Pije się tu herbatę zieloną parzoną ze świeżą miętą. Jest mocno słodzona. Ja generalnie nie słodzę i nie lubię słodkiej herbaty, ale trzeba próbować lokalne smaki. Podobno jak w Maroku podadzą gościom niesłodką herbatę to znak, że osoby nie są mile widziane w tym domu.
Taroudant – stara część otoczona jest murami. Mury są oryginalne, ale odnowione. Mają około 6 km (dla porównania w Marrakeszu około 16 km). Bramy były na noc zamykane.
Pilotka była cały czas z nami ale wygodniej, aby nie przekrzykiwać innych, oraz gdy podążaliśmy w szeregu jeden za drugim wąskimi uliczkami Taroudant (o czym będzie dalej) mogła cały czas „nadawać do nas” przez Tour Guide i do pewnej odległości była słyszalna.
Asiu, byłam w końcówce marca na przełomie kwietnia; było bardzo kolorowo, tam zawsze coś kwitnie... a pogoda - no upał! (nie będę Ci sie tu wcinać, ani wklejać zdjęć, bo sama mam zamiar kiedyś pokazać Wam moje Maroko... kiedyś tam w przyszłości....
( a propos systemu tour-guide i stosowanej p/ Rainbow polityki zajmowania miejsc: kilkakrotnie w ciągu ostatnich powiedzmy 3 lat spotkaliśmy się z "przydzielonymi miejscami" - tak więc jest to już wariant stosowany p/ Rainbow powszechnie na większości wycieczek (choc pewnie nie na wszystkich) ; my i tak zawsze lądujemy na końcu, bo najczęściej kupujemy lasty ;
co do tour guide jest to o tyle wygodne, że nie muszę stać obok przewodnika w wianuszku słuchających, tylko zawsze odchodzę sobie gdzies na bok i słuchając cykam swobodnie fotki, ale w wąskich uliczkach i wyższych zabudowaniach ten system sie nie sprawdza: glos zanika, słychac tylko poszarpane końcówki słów, radyjko pierdzi i chrząka, i generalnie w Maroku np. gdzie często chodzi się po wąskich i ciasnych zaułkach Medin - to się nie sprawdzalo, ale na dużych przestrzeniach, szerokich ulicach, placach itd, jest to świetne rozwiązanie)
Piea z tym „Tour Guide” jest tak jak piszesz, jak przewodnik się oddali, lub przejdzie do innego pomieszczenia w budynku to głos zanika. Mimo wszystko i tak uważam, że urządzonko ma sens.
Zapraszam na dalszy ciąg wycieczki.
Idziemy zwiedzać starą część „małego Marakeszu”. Idziemy wąskimi uliczkami, jeden za drugim bo ruch mimo wszystko duży. Mijamy stragany, sklepiki. Przyglądamy się domom.
Teraz widać. Drzwi superkowe.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
no to czary-mary jakieś.... , ale fajnie że widać, tylko ciekawe jak długo ?
Piea
Piea, w jakim miesiącu byłaś – bo trochę inna roślinki kwitną u Ciebie.
Miejsce jest naprawdę piękne. Ci co tu mieszkali mieli prawdziwy azyl spokoju. Idziemy dalej.
Przy basenie mamy poczęstunek herbatą. Pije się tu herbatę zieloną parzoną ze świeżą miętą. Jest mocno słodzona. Ja generalnie nie słodzę i nie lubię słodkiej herbaty, ale trzeba próbować lokalne smaki. Podobno jak w Maroku podadzą gościom niesłodką herbatę to znak, że osoby nie są mile widziane w tym domu.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jeszcze chwilę kręcimy się robimy zdjęcia.
Na zdjęciu widać „urządzenie Tour Guide” – przy pomocy słuchawek mieliśmy możliwość słuchać Pilotki nawet podczas spaceru po mieście.
I wracamy do autobusu.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Taroudant – stara część otoczona jest murami. Mury są oryginalne, ale odnowione. Mają około 6 km (dla porównania w Marrakeszu około 16 km). Bramy były na noc zamykane.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, to pilotka nie byla z wami razem ?
No trip no life
Pilotka była cały czas z nami ale wygodniej, aby nie przekrzykiwać innych, oraz gdy podążaliśmy w szeregu jeden za drugim wąskimi uliczkami Taroudant (o czym będzie dalej) mogła cały czas „nadawać do nas” przez Tour Guide i do pewnej odległości była słyszalna.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ma to sens
No trip no life
Asiu, byłam w końcówce marca na przełomie kwietnia; było bardzo kolorowo, tam zawsze coś kwitnie... a pogoda - no upał! (nie będę Ci sie tu wcinać, ani wklejać zdjęć, bo sama mam zamiar kiedyś pokazać Wam moje Maroko... kiedyś tam w przyszłości....
( a propos systemu tour-guide i stosowanej p/ Rainbow polityki zajmowania miejsc: kilkakrotnie w ciągu ostatnich powiedzmy 3 lat spotkaliśmy się z "przydzielonymi miejscami" - tak więc jest to już wariant stosowany p/ Rainbow powszechnie na większości wycieczek (choc pewnie nie na wszystkich) ; my i tak zawsze lądujemy na końcu, bo najczęściej kupujemy lasty ;
co do tour guide jest to o tyle wygodne, że nie muszę stać obok przewodnika w wianuszku słuchających, tylko zawsze odchodzę sobie gdzies na bok i słuchając cykam swobodnie fotki, ale w wąskich uliczkach i wyższych zabudowaniach ten system sie nie sprawdza: glos zanika, słychac tylko poszarpane końcówki słów, radyjko pierdzi i chrząka, i generalnie w Maroku np. gdzie często chodzi się po wąskich i ciasnych zaułkach Medin - to się nie sprawdzalo, ale na dużych przestrzeniach, szerokich ulicach, placach itd, jest to świetne rozwiązanie)
Piea
Piea z tym „Tour Guide” jest tak jak piszesz, jak przewodnik się oddali, lub przejdzie do innego pomieszczenia w budynku to głos zanika. Mimo wszystko i tak uważam, że urządzonko ma sens.
Zapraszam na dalszy ciąg wycieczki.
Idziemy zwiedzać starą część „małego Marakeszu”. Idziemy wąskimi uliczkami, jeden za drugim bo ruch mimo wszystko duży. Mijamy stragany, sklepiki. Przyglądamy się domom.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!