Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Od niechcenia i przez przypadek zabukowałam wiele miesięcy temu bilety na samolot i nie za bardzo wiedziałam co mam tam robić przez 10 dni. Zaczęłam planować dalsze trasy na południe, na pustynie, albo w góry Atlas. Hotel zabukowałam więc tylko na 3 dni. Dzisiaj włąśnie minęło 3 dni od naszego przylotu i nie zamierzamy się nigdzie z Marakeszu ruszać! Dla mnie Marrakesz jest niczym Szeherezada, opowiada niesamowite historie, historie, które można słuchać do świtu.
Przed nami 7 dni, mam nadzieję, że dalej nas będzie czarować to miasto!
Leciliśmy z Mnchesteru jedyne 3 godzinki 15 minut. Na lotnisku miał czekac na nas kierowca i miał zabrać nas do naszego Riadu. Riad to taki typowy marokański pensjonat w Medinie, czyli na starym mieście. Można z lotniska bardzo tanio dojechać autobusem numer 19 za jedyne 30 dirhamów w jedną stronę lub 50 dirhamów powrótny ważny przez 15 dni. Więcej o autobusie napiszę na koncu, bo takim będziemy wracać na lotnisko.
10 dirhamów(MAD) - 1 Euro - taki średni przelicznik możemy śmiało przyjąc w zaokrągleniu.
My zamówiliśmy sobie kierowcę, bo nie chcieliśmy błądzić po zaułkach i labiryntach Mediny, żeby trafić do naszego hoteliku. Wiedziałam z opisów na Tripie, że pod sam Riad się nie dojedzie, ktoś musi wyjść do głownej ulicy i nas odebrać, zwłaszcza, że będzie ciemno.
Dolecieliśmi i jak te młode kuce pogalopowaliśmy do wyjścia w poszukiwaniu naszego kierowcy. Po 15 minutach stoimy jak te osły, a naszego kierowcy jak nie widać, tak nie widać. Na lotnisku pomału robi się cisza, a nami się nikt nie interesuje. No cóż ja nie lubię się oglądać za siebie i marnować czasu na pierdoły. Nie zamierzam też marnować pieniędzy na telefon. Za hotel nie zapłaciliśmy, więc straty nie ma. Strata dla nich.
Ja oczywiście jestem przygotowana na takie sytuacje i zawsze mam plan B
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Wszystko pięknie oświetlone, dużo ludzi dookoła, knajpy pełne - poczulismy się jak u siebie od pierwszych minut. Dworzec Głowny to duma władz Marakeszu, jest tak czysto, że możnaby jeść z podłogi i spać na peronach. No ale nic dziwnego, skoro po północy wjeżdzaja tam ekipy specjalne i czyszczą wszystko carcherami.
Szybko padliśmy do łóżka, ciekawi co nas czeka dnia następnego. Dzień następny rozpoczeliśmy śniadaniem w hotelowym ogrodzie i na dobre zaczeliśmy wakacje w cieniu pomarańczy..
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
- A moze na wodospady chcecie, przecież tak gorąco?
- Jakie gorąco, tylko 20C
- no to może do doliny Ourika?
- nie dzisiaj , może jutro się wybierzemy
- oj jutro to będzie padać..
I tu nas rozłozył na łopatki. Miał taka minę , jakby przynajmniej powódź miała nawiedzić Marakesz. Popatrzylismy ze Sznupkiem na siebie i stwierdziliśmy, a w sumie dlaczgo nie? Umówiliśmy się, że w Marakeszu idziemy na żywioł i już.
Ceny z Marakeszu do Doliny Ourika na pół dniową wycieczkę to koszt 25 - 35 Euro w Busie, lub Jeepem około 70 Euro. My ustalilismy cene 50 Euro za naszą dwojkę, bez marnowania czasu na wymuszone zakupy. Chcieliśmy tylko zajechać do jakiejś berberyjskiej wioski, żeby zobaczyć jak wyrabiają olejek arganowy.
Załadowaliśmy się do Mercedesa z naszym kapitanem i ruszyliśmy
My zwiedzaliśmy, a nasz kierowca czytał sobie "Wyborczą"
Warto wybrać się i zobaczyć te widoki na włąsne oczy. Wrota Atlasu zapierają dech w cyckach normalnie. A sama jazda na tych zakrętach, gdzie furmakna z osiołkiem wyprzedza na trzeciego, to niezapomniana adrenalinka.
Nasz Kapitan zatrzymywał się praktycznie, na każdy mój okrzyk, nie ważne czy to było na zakręcie, czy na środku drogi, dawał po hamulcach i z uśmiechem otwierał mi drzwi Po paru takich sytuacjach, zaczęłam bardziej kontrolować swoje okrzyki...
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Muszę przyznać, że pokaz był krótki bardzo ciekawy, a sama wioska prześliczna i serwowali pyszną marokańską herbatę.
Tutaj Pani wsmarowywała nam co się dało i gdzie sie dało. Smakowaliśmy też oleju z goracym chlebem - pyszne!
A to już wizyta w sklepie
Czy mantra pomogła? Oczywiście, że pomogła! Kupiłam tylko jeden maleńki balsamik za 15 euro! Pewnie w markecie kosztuje z 3 euro, al eco tam! Zebyście wiedzieli jak to pachnie, normalnie muszę sie pilnować żeby się nie lizać po rękach i po nogach ((( Obłęd w ciapki (((
I jeszcze mały spacer po okolicy....cichutko i milutko dookoła, taka wiejska sielanka - maślanka.
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Dojeżdżamy do samej rzeki, gdzie po jednaje i drugiej stronie pamuje piknikowa atmosfera, po jednaje i drugiej stronie rzeki mozna sobie zjeść jakies pyszności z grilla, tagine kebaby i inne delikatesy. Kebab zawijany w ichne ciasto - doprowadził Sznupka do nieba - i to tak szybki, że nie zdążyłam zrobić dokumentacji
Na drugą stronę rzeki można przejść mostkami ruchomymi, jedne bardziej, drugie mniej ruchome. Ja próbowałam namówić pewnych przystojniaków ze sportowego BMW. Po trzech krokach chłopak zawrócił...hehehe...
My na odpoczynek wybraliśmy sobie ukryty między skałami mały wodospad! Uwielbiam wodospady! I do tego byliśmy całkiem sami. Zdjęcia słabo wyszły ze względu na słońce. Mozna sie tam nawet potaplać, ale woda była tak zimna, ze po zanurzeniu stopy normalnie zeby bolały..
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Dlaczego "nowe miasto" nas tak zauroczyło? Nie wiem! Po prostu, świenie się mieszka w Marakeszu i już.
Kazda uliczka kryje w sobie coś innego. Widzisz porozsypywane śmiecie, a 3 ulice dalej piękny budynek Dworca i Opery. Mijasz na ulicy dziewczyny w hidżabach i kusych bluzkach, modlących się na dywanikach starców i popijających daktylowy bimber bezrobotnych. Jedni demonstrują, inni zajadają zupę z rowerowej kuchni. Tak, tak w Azji są kuchnie na wózkach, a w Marakeszu na rowerach.
Przyznam, że podeszłam i chciałam kupić tą zupę, ale jak zobaczyłam, że kucharz przepłukuje miseczkę i łyżke wodą z butelki i przeciera szmatą, a następnie nalewa kolejnej osobie, to mnie jakoś apetyt odebrało
Jeszcze jedno spojrzenie i idziemy na spacer przed siebie
Ale najpierw obowiązkowo soczek u pana na dworcu:
Trzeba też coś zjeść i popić znowu, bo pić w tym Marakeszu się chce. Soczek z pomarańczy jest dobry, a nawet bardzo dobry. Jednak najbardziej smakuje mi koktajl Marakesz lub sok z awokoado - różnie to się nazywa. Różne też się owoce dodaje do awokado, czsami tylko pomarańcze, a czasem jeszcze ananasa, nie ważne! - koniecznie do wypróbowania dla tych co się wybierają.
Teraz mamy siły i mozemy iść przed siebie. Mapa w plecak, nie będzie nam potrzebna, idziemy się zgubić! Jak zgubimy się za bardzo to będziemy obierali kierunek na żółte wielkie "M"
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Wreszcie dochodzimy do ulicy gdzie się zjeżdza chyba pół Marakeszu w porze obiadowej. Dwie wielkie jadłodalnie obok siebie - jedna rybna druga z płonącymi Taginami i pieczonymi Kebabami na drewnie. Kolejka do jednej i drugiej knajpy ciągnie się aż na ulicy, wszyscy się przepychaja i przekrzykują, chcą jak najszybciej dopchać się do lady, aby zamówić coś na wynos, bo żeby dostać stolik to trzeba o cud się modlić.
Warto się tak poprzepychać, zeby skosztować kalmarów grilowanych z harrisą, oj będziemy tam zagladać częściej.
Zataczamy koło i znów sie robi światowo.
I tak nas dopadł wieczór.....i jak tu wyjechać z takiego miasta? Rano pakujemy manatki i przenosilmy się do nowego hotelu. Przy hotelu jest przestanek z którego odchodzi autobus nr1 prosto na Plac Dżamaa al-Fina, oraz autobus Turistico na który kupujemy bilet 48h, a co tam powozimy się jak amerykańscy emeryci
Na dzielnicy poczuliśmy się jak u siebie. Mamy już nawet ulubiony Bar Mleczny i ulubionego Pana Dzielnicowego
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Kumo
Ja mam wrażenie, ze zdjecia jakoś lepiej wyglądaja na tym forum..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/