Ja kupiłam bardzo podobną parsolke na Malcie,a może i taką samą .. gdzieś na południu wyspy
ja swoją nabyłam w Marsaxlokk; tak, te maltańskie są wyjątkowo urodziwe, pięknie wykonane i z dobrej, dość grubej , haftowanej bawełny na solidnym drewnianym stelażu; (kiedyś kupiłam też podobną w Andaluzji, ale tamta jest z cieniutkiej, syntetycznej koronki na drucianym stelażu, przy tej maltańskiej wygląda dość licho, raczej tylko dla tancerek flamenco )
Piea, sprawdziłam w googlach i taaak, to dokłądnie to samo miasteczko. Kramy stały dość blisko wody i tych kolorowych łódek. Mamy więc takie same parasolki.
dziś słówko o języku maltańskim: to taki nieco dziwny twór jak na Europę; język bardzo trudny, gardłowo-charczący, strasznie obco brzmiący i zupełnie niepodobny do europejskich języków (choc nie jedyny, bo równie dziwne, trudne i brzmiące dla nas "nie do okiełznania" są w Europie m. in. fiński, węgierski czy albański) ; język maltański to mieszanina arabskiego, angielskiego i włoskiego;
Zawsze jak jadę do jakiegoś kraju, gdzie gadają "nie ludzkim językiem" uczę się kilku podstawowych zwrotów, lubię umieć poprosić o coś czy podziękować za coś w loklalnym dialekcie - gdzie nagrodą jest zawsze uśmiech mieszkańców, że taki obcy stara sie gadać po ichniemu, i na malcie próbowałam ambitnie nauczyć się kilku maltańskich słówek … naprawdę się starałam.... dogadam się świetnie w angielskim i całkiem nieźle na poziomie podstawowym w dwóch kolejnych językach, ale maltański jakoś nijak do mnie nie przemawiał... za Chiny ludowe nie mogłam przyswoić sobie tych ich gardłowych zgłosek
a teraz z inej beczki: kilka maltańskich przysmaków poza pastizzi i królikiem, bo te juz widzieliście:
casatella - ciasto w zmodyfikowanej wersji maltańskiej; casatella jest bardzo popularna na pobliskiej Sycylii, ale tam serwują to raczej w formie sodkich pierożków z ciasta raviolli; na Malcie to po prostu rodzaj tortowego ciasta:
popularne i u nas ostatnio ciasto marchewkowe :
pyszna uliczna przekąska, cos podobnego w smaku jak sycylijskie arancini; mięsno-serowe panierowane, smażone kuleczki
Piea, ale smaka narobiłas tymi potrawami maltańskimi
A wiesz, mi się opatrzył troche maltański, bo wyobraż sobie jak w czasie studiów pojechałam do Londynu , to moja pierwsza knajpa w jakiej pracowałam, była właśnie maltańska.
Właścicelem był Maltańczyk i większość gości była też z Malty. Na Maltę jednak zawitałam wiele lat póżniej..
He..he.. Nel, ja też zawsze jak oglądam fotki żarełka to robię się głodna
Dzisiaj zabiore Was na Malcie do takiej Krainy Bajki
Starsza część społeczności tego portalu ( no, powiedzmy tacy 40+) pamiętają z pewnością komiksową bajkę z dzieciństwa, ktorą karmiła nas Telewizja Polska Program 1 z czasów PRL-u o poczciwym i dobrotliwym marynarzu Poppeyu - wielbicielu szpinaku zakochanego na zabój w Oliwce Oil, gdzie w roli marynarza wystąpił Robin Williams ; Pamiętacie...?
w każdym razie tu na Malcie kręcone były sceny do tego filmu , gdzie nad Zatoką Anchor Bay zbudowano na potrzeby tego filmu - całą wioskę . której nie rozmontowano w końcówce lat 70-tych XX wieku, tylko pozostawiono - i od wielu lat wioska ta jest atrakcją turystyczną Malty- i to wcale nie tylko dla najmłodszych; w czasie wolnym możecie tu zajrzeć, bo wioska sprawia wrażenie prawdziwego westernowego miasteczka "w krzywym zwierciadle" - choć trącona jest już lekko zębem czasu, to jednak to fajne, kolorowe miejsce, no i te widoki wokół....
(Bilet wstepu kosztował chyba coś ok 10 E; a w cenie biletu są: lampka wina, krótki rejs motorówką wokół Anchor Bay i pocztówka z Poppeyem z tutejszej wioskowej poczty )
w drodze powrotnej jeszcze z serii: nietypowe znaki drogowe ( do kolekcji, bo zawsze fotografuję takie "dziwne" znaki )
i wracamy do Bugibby
Zatoka san Pawl, okalająca Bugibbę z drugiej strony
wrak statku Hephaetsus ( Hefajstos) u wybrzezy zatoki ( Qawra)
idziemy na chwilę na plażę z jordańskim piaskiem
i kończymy dzień....
obowiązkowym spacerkiem.....
kolejny dzień... dziś zabiorę Was w rejs...
tutaj zatoczka Ramla Bay
wysepka Comino
ale naszym celem na dziś jest sąsiednia wyspa Gozo
i dopływamy do brzegów Gozo
dopływamy do miasteczka Mgarr na Gozo
gozańskie Mgarr
i jesteśmy na miejscu
oczywiscie na Gozo tez jest kosciołów od groma!
potężne klify Ta'Cenc
przed nami szmaragdowa zatoczka i mieścinka Xlendi Bay (czytaj: Szlendi)
mieścinka Xlendi
kwitnące kapary nad Xlendi Bay
Gozo- to w skali wysp morza śródziemnego prawdziwe maleństwo ; bo skoro Malta jest okruszkiem, to Gozo w tej skali wielkości jest mikro okruszynką . Wysepka ta ma całkowitą powierzchnię 65km2 a jej wymiary w najszerszych miejscach wynoszą 14x7 km. Jeszcze lepsza jest Comino: 3 km 2 powierzchni i trzech stałych mieszkańców! (1 rodzina)
Ktoś mógłby pomyśleć: a cóż tam może być ciekawego na takim wypierdku ? Oj…. zdziwiłby się ten ktoś! – tak jak i ja się zdziwiłam...!
Maleńka Gozo bowiem pokazuje nam, że nie wielkość świadczy o walorach; jest tu naprawdę co zwiedzać i oglądać, bo Gozo ma sporo do zaoferowania turyście.
A więc: Ghawdex (to pierwotna nazwa Gozo) co w tutejszym dialekcie oznacza po prostu : Radość, bo trzeba przyznać, że mieszkańcy zarówno Malty jak i Gozo to szczęśliwi ludzie. Na Gozo z pewnością żyje się znacznie wolniej niż na oddalonej o raptem 5 km zatłoczonej przez turystów Malcie; tutaj ludzie nigdzie się nie spieszą: są spokojni, radośni, nie pędzą za niczym, nie gnają nerwowo do pracy z oczami wbitymi w smartfony (jak białe kołnierzyki z korpo-fabryk w wielkich miastach), nie trąbią klaksonami na przechodniów; tutaj rytm dnia wyznacza słońce i małe interesiki-sklepiki potrzebne mieszkańcom i turystom na co dzień; rankiem i wieczorami zauważa się tu większą aktywność, a gdy południowe temperatury dokuczają już na tyle dotkliwie, wtedy zamykają interesiki by odpocząć od skwaru w swoich zaciszach w czasie świętej sjesty….no istna sielanka – senna atmosfera i błogi spokój!
Tak się cieszę, że opisujesz Maltę bo mój wyjazd już niedługo. Będę tylko 5 dni i tak się zastanawiam jak to zaplanować by wszystko co piękne zobaczyć.
Piea, sprawdziłam w googlach i taaak, to dokłądnie to samo miasteczko. Kramy stały dość blisko wody i tych kolorowych łódek. Mamy więc takie same parasolki.
No trip no life
dziś słówko o języku maltańskim: to taki nieco dziwny twór jak na Europę; język bardzo trudny, gardłowo-charczący, strasznie obco brzmiący i zupełnie niepodobny do europejskich języków (choc nie jedyny, bo równie dziwne, trudne i brzmiące dla nas "nie do okiełznania" są w Europie m. in. fiński, węgierski czy albański) ; język maltański to mieszanina arabskiego, angielskiego i włoskiego;
Zawsze jak jadę do jakiegoś kraju, gdzie gadają "nie ludzkim językiem" uczę się kilku podstawowych zwrotów, lubię umieć poprosić o coś czy podziękować za coś w loklalnym dialekcie - gdzie nagrodą jest zawsze uśmiech mieszkańców, że taki obcy stara sie gadać po ichniemu, i na malcie próbowałam ambitnie nauczyć się kilku maltańskich słówek … naprawdę się starałam.... dogadam się świetnie w angielskim i całkiem nieźle na poziomie podstawowym w dwóch kolejnych językach, ale maltański jakoś nijak do mnie nie przemawiał... za Chiny ludowe nie mogłam przyswoić sobie tych ich gardłowych zgłosek
a teraz z inej beczki: kilka maltańskich przysmaków poza pastizzi i królikiem, bo te juz widzieliście:
casatella - ciasto w zmodyfikowanej wersji maltańskiej; casatella jest bardzo popularna na pobliskiej Sycylii, ale tam serwują to raczej w formie sodkich pierożków z ciasta raviolli; na Malcie to po prostu rodzaj tortowego ciasta:
popularne i u nas ostatnio ciasto marchewkowe :
pyszna uliczna przekąska, cos podobnego w smaku jak sycylijskie arancini; mięsno-serowe panierowane, smażone kuleczki
połączenie pizzy z lasagną :
i czas na kolejny słodki deserek
Piea
Piea, ale smaka narobiłas tymi potrawami maltańskimi
A wiesz, mi się opatrzył troche maltański, bo wyobraż sobie jak w czasie studiów pojechałam do Londynu , to moja pierwsza knajpa w jakiej pracowałam, była właśnie maltańska.
Właścicelem był Maltańczyk i większość gości była też z Malty. Na Maltę jednak zawitałam wiele lat póżniej..
No trip no life
He..he.. Nel, ja też zawsze jak oglądam fotki żarełka to robię się głodna
Dzisiaj zabiore Was na Malcie do takiej Krainy Bajki
Starsza część społeczności tego portalu ( no, powiedzmy tacy 40+) pamiętają z pewnością komiksową bajkę z dzieciństwa, ktorą karmiła nas Telewizja Polska Program 1 z czasów PRL-u o poczciwym i dobrotliwym marynarzu Poppeyu - wielbicielu szpinaku zakochanego na zabój w Oliwce Oil, gdzie w roli marynarza wystąpił Robin Williams ; Pamiętacie...?
w każdym razie tu na Malcie kręcone były sceny do tego filmu , gdzie nad Zatoką Anchor Bay zbudowano na potrzeby tego filmu - całą wioskę . której nie rozmontowano w końcówce lat 70-tych XX wieku, tylko pozostawiono - i od wielu lat wioska ta jest atrakcją turystyczną Malty- i to wcale nie tylko dla najmłodszych; w czasie wolnym możecie tu zajrzeć, bo wioska sprawia wrażenie prawdziwego westernowego miasteczka "w krzywym zwierciadle" - choć trącona jest już lekko zębem czasu, to jednak to fajne, kolorowe miejsce, no i te widoki wokół....
(Bilet wstepu kosztował chyba coś ok 10 E; a w cenie biletu są: lampka wina, krótki rejs motorówką wokół Anchor Bay i pocztówka z Poppeyem z tutejszej wioskowej poczty )
Oliwka Oil wciąż żywa
cmentarz "filmowy "
współczesny Poppey i Oliwka
no to płyniemy.....
wioska Sweetheven widziana z perspektywy zatoki
Piea
...bardzo kolrowa Malta w Twoim obiektywie : ))
klify i skałki..."nie kręcą mnie" (z nadmiaru ; )),ale domki i uliczki bardzo !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Cały czas czytam i wspominam sobie z sentymentem Maltę .Do krainy Bajki jednak nie dotarłem a miejsce zacne
Ssstu-6, Wiktor, - Witajcie na mojej Malcie
Piea
jeszcze kilka kadrów filmowych z wnętrz w wiosce:
Książka Pamiątkowa, w którą trzeba się wpisać
i kończymy pobyt w tym komiksie
w drodze powrotnej jeszcze z serii: nietypowe znaki drogowe ( do kolekcji, bo zawsze fotografuję takie "dziwne" znaki )
i wracamy do Bugibby
Zatoka san Pawl, okalająca Bugibbę z drugiej strony
wrak statku Hephaetsus ( Hefajstos) u wybrzezy zatoki ( Qawra)
idziemy na chwilę na plażę z jordańskim piaskiem
i kończymy dzień....
obowiązkowym spacerkiem.....
kolejny dzień... dziś zabiorę Was w rejs...
tutaj zatoczka Ramla Bay
wysepka Comino
ale naszym celem na dziś jest sąsiednia wyspa Gozo
i dopływamy do brzegów Gozo
dopływamy do miasteczka Mgarr na Gozo
gozańskie Mgarr
i jesteśmy na miejscu
oczywiscie na Gozo tez jest kosciołów od groma!
potężne klify Ta'Cenc
przed nami szmaragdowa zatoczka i mieścinka Xlendi Bay (czytaj: Szlendi)
mieścinka Xlendi
kwitnące kapary nad Xlendi Bay
Gozo- to w skali wysp morza śródziemnego prawdziwe maleństwo ; bo skoro Malta jest okruszkiem, to Gozo w tej skali wielkości jest mikro okruszynką . Wysepka ta ma całkowitą powierzchnię 65km2 a jej wymiary w najszerszych miejscach wynoszą 14x7 km. Jeszcze lepsza jest Comino: 3 km 2 powierzchni i trzech stałych mieszkańców! (1 rodzina)
Ktoś mógłby pomyśleć: a cóż tam może być ciekawego na takim wypierdku ? Oj…. zdziwiłby się ten ktoś! – tak jak i ja się zdziwiłam...!
Maleńka Gozo bowiem pokazuje nam, że nie wielkość świadczy o walorach; jest tu naprawdę co zwiedzać i oglądać, bo Gozo ma sporo do zaoferowania turyście.
A więc: Ghawdex (to pierwotna nazwa Gozo) co w tutejszym dialekcie oznacza po prostu : Radość, bo trzeba przyznać, że mieszkańcy zarówno Malty jak i Gozo to szczęśliwi ludzie. Na Gozo z pewnością żyje się znacznie wolniej niż na oddalonej o raptem 5 km zatłoczonej przez turystów Malcie; tutaj ludzie nigdzie się nie spieszą: są spokojni, radośni, nie pędzą za niczym, nie gnają nerwowo do pracy z oczami wbitymi w smartfony (jak białe kołnierzyki z korpo-fabryk w wielkich miastach), nie trąbią klaksonami na przechodniów; tutaj rytm dnia wyznacza słońce i małe interesiki-sklepiki potrzebne mieszkańcom i turystom na co dzień; rankiem i wieczorami zauważa się tu większą aktywność, a gdy południowe temperatury dokuczają już na tyle dotkliwie, wtedy zamykają interesiki by odpocząć od skwaru w swoich zaciszach w czasie świętej sjesty….no istna sielanka – senna atmosfera i błogi spokój!
ciąg dalszy - może jutro
Piea
Kurcze, nie kojarzę bajki. Za stara jestem?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Tak się cieszę, że opisujesz Maltę bo mój wyjazd już niedługo. Będę tylko 5 dni i tak się zastanawiam jak to zaplanować by wszystko co piękne zobaczyć.
basia35