--------------------

____________________

 

 

 



Tam, gdzie zakwita raflezja - mini foto-relacja z wyprawy do Azji Południowo-Wschodniej

164 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
lordowski (nieaktywny)
Obrazek użytkownika lordowski

Mara, w niektórych miejscach płacisz za focenie... ale to kwoty rzędu 10-20 zł...

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Ela :

momita:

na tych domkach na rzece mieszkają nielegalni emigranci. Każdy kto mieszka legalnie w Brunei to raczje mieszka w tych olbrzymich pozbawionych gustu willach Biggrin

Momita nie wiem skąd masz takie informacje Unknw, ale ja nigdzie (w żadnym przwodniku, na forach) nie natknęłam się na info o nielegalnych emigrantach. Wioska na wodzie, zwana też "Wenecją wschodu" jest zamieszkała przede wszystkim przez Brynejczyków Smile

od taksówkarza, który nas odbierał z przystanii w Brunei z przystani do któej dobilismy z całą grupą takich "mieszkańców tych wiosek", którzy nie posiadali swoich samochodów , mieszkaja na kupie i odkładają pieniądze na utrzymanie rodzin w Indonezji, Indiach i na Filipinach - pracują w hotelach, sprzątają u bogatych brunejczyków.

W przewodnikach o tym nie przeczytasz Elu..:) Przewodnik tez Ci o tym nie opowie..:) bo to wstyd przecież dla Sułtana..:) Ogolnie uważam brunejczyków za bardzo niesympatycznych ludzi, strasznie bucowatych i bez poczucia humoru..:)      

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

A Kota Kinabalu to już inna bajkaaa.....i market Filipino i zaraz po drugiej stronie ulicy była taka olbrzymia jadłodalnia z czerwonymi krzesłami....ehhh..;) 

lordowski (nieaktywny)
Obrazek użytkownika lordowski

Mara akurat masaży nie widziałme tam... a moją zona mocno masażowa jest...

lordowski (nieaktywny)
Obrazek użytkownika lordowski

zawsze możesz wykorzystać R8dego... więc coś za coś... Biggrin

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Mara, opłaty za zdjęcia i filmowanie były może w 2-3 miejscach i wynosiły ok. 10 MYR, poza jaskinią (o której za chwilę), gdzie zapłaciliśmy aż 30 MYR. Piszę aż bo w mojej ocenie nie było to warte.

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Dziś wstajemy wcześni rano, gdyż już o 7 mamy lot do Sandakanu. Na lotnisku w Sandakanie czeka już na nas przedstawiciel Amazing Borneo. Okazuje się, że razem z nami w samochodzie jedzie para chyba Japończyków z niemiłosiernie rozwrzeszczaną córą – miała chyba ze 2 lata. Jedziemy jakieś pół godziny do Sepilok Orang Utan Rehabilitation Centre. Na miejscu najpierw oglądamy krótki film o orangutanach i roli, jaką pełni Centrum i idziemy na karmienie rudzielców. Pracownicy centrum kilkakrotnie podkreślają, żeby zachować ciszę, że zwierzaki zwłaszcza nie lubią krzyków dzieci. No ale do naszych Japończyków to nie dociera, mała wydziera się tam w niebogłosy irytując wszystkich obecnych. Tylko jej rodzicom to nie przeszkadza. Zupełnie nie rozumie po co ludzie zabierają takie małe dzieci w takie miejsca, i to jeszcze dzieci, nad którymi nie potrafią zapanować.

Po spotkaniu z orangutanami jedziemy dalej, jakieś dwie godziny, prawie cały czas między plantacjami palm oleistych. Dojeżdżamy do miejscowości Sukau do przystani Kampung Bilit, gdzie przesiadamy się na łódkę, by po 5 minutach dotrzeć do Sukau Bilit Rainforest Lodge. W końcu mamy chwilę, że odetchnąć, a przy okazji dziękujemy Bogu, że Japończycy dostali domek po drugiej stronie ośrodka, ich sąsiedzi na pewno nie będę mieli spokojnego popołudnia – mała cały czas wrzeszczy.

Po lunchu i pysznym podwieczorku w postaci smażonych bananów w cieście, wyruszamy na nasze pierwsze safari po rzece Kinabatangan. No to po zwierzakach, pomyśleliśmy, jak zobaczyliśmy w łodzi naszych „znajomych”, ale mała Japonka już tak była umęczona całodziennymi wrzaskami, że przespała całe safari. Płyniemy brunatnymi wodami rzeki wypatrując zwierzaków. I mamy szczęście, na drzewach na brzegu hałasuje banda nosaczy bo wodzą wielkiego samca, którego nasz przewodnik nazywa Big Daddy Lol  Wypatrujemy też słoni pigmejskich, ale niestety nie będzie nam dane spotkanie z nimi Sad

Kto dojrzy węża ? Clapping

Niestety wszędzie wdzierają się plantacje palm Sad

karisss
Obrazek użytkownika karisss
Offline
Ostatnio: 4 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

ślicznoty Yahoo Yahoo (tylko nie wąż oczywiście !!! )

Asia
Obrazek użytkownika Asia
Offline
Ostatnio: 7 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ela na te nosacze nie mogę się napatrzeć Dance 4 małej Japonki wspólczuję szczerze Wacko

...nieważne gdzie, ważne z kim...

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Rano znowu wstajemy wcześnie – o 6 pierwsze safari. Znowu spotykamy bandę z nochalami Lol makaki, hornbille. Mamy też krótki trekking do dżungli, po którym wracamy na śniadanie. Ponieważ za mało nam jeszcze tej dżungli, dokupujemy dodatkowy 3-godzinny trekking i wyruszamy przed południem z miejscowym przewodnikiem. Napotykamy jednak tylko na insekty, jakieś robale, patyczaka, nasz przewodnik wabi ptaki, świetnie naśladując ich głosy. Udaje nam się zobaczyć dwa przepiękne ptaszki ale nie było mowy o zrobieniu zdjęć. Byliśmy w dżungli bez placaków, ale te 3 godziny nas prawie wykończyło. Ledwie żywi wróciliśmy do lodge. Od przewodnika dowiedzieliśmy się, że największe prawdopodobieństwo spotkania słoni, a także nosorożców jest w Tabin Wildlife Reserve. A my ominęliśmy ten park Fool Fool Fool

Po lunchu mamy ostatnie safari, na którym tym razem prawie nie widzimy zwierzaków. Wiosek z tego taki, że w każdym parku trzeba pobyć choć 2-3 dni, żeby w pełni cieszyć się jego urokami.

Gnazdo os:

Strony

Wyszukaj w trip4cheap