--------------------

____________________

 

 

 



Tam, gdzie zakwita raflezja - mini foto-relacja z wyprawy do Azji Południowo-Wschodniej

164 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
algida (nieaktywny)
Obrazek użytkownika algida

ja tez lubie takie miejsca ;-0 musze tam byc , Elu pamietasz ceny owoców ?

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Z targu kierujemy się w stronę Kampung Baru, tradycyjnej malajskiej dzielnicy. Po drodze zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce na jedzonku, chyba najtańszym jakie jedliśmy - po 5 MYR. Ja zamawiam Hong Kong Nudle (po polsku to by było makaron po hongkońsku ? Scratch one-s head), Marcin laksę - wszystko bardzo dobre.

Wypijamy jeszcze po dwa soki ze świeżych owoców i ruszamy dalej przez dzielnicę z typowymi domami Malajów.

Trochę błądząc trafiamy do następnego punktu wyznaczonego na dziś - Menara Kuala Lumpur - wieży telewizyjnej. Wieża ma wysokość 421 metrów i 15 pięter. Budowę ukończono w 1995 r. Wieża należy do jednych z najwyższych na świecie. Na wieżę można wyjechać - za 49 MYR/os na niższy, oszklony taras, lub za 99 MYR/os - dwa piętra wyżej, na niezabudowany taras. My ze względu na nienajlepszą podogę wybieramy wariant pierwszy.

Zjeżdżamy z powrotem na dół i człapiemy powoli do hotelu. Wieczorem zbieramy resztki sił i znowu wyruszamy na miasto. Najpierw kierujemy się na Pasar Seni (market) a potem na Petaling Street - handlową ulicę przede wszystkim z podróbkami. Będąc jeszcze w Bako, rozmawialiśmy z młodym Malajem, który mówił nam, żeby na Petaling bardzo uważać i nie zaczytać targowania, jeśli nie ma się zamiaru go kupić. Handlują tam przede wszystkim napływowi (Filipińczycy, Pakistańczycy) i wg młodego Malezyjczyka mogą człowieka nawet pobić, jeśli ten wycofa się z transakcji. Robimy tam jednak małe zakupy, ale uważamy cały czas, pilnując też aparatów i plecaka. Potem znowu lekkie jedzonko, powrót do hoteli i zasłużone spanko Smile

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

algida :

ja tez lubie takie miejsca ;-0 musze tam byc , Elu pamietasz ceny owoców ?

Algida poszczególnych nie, ale ceny wahały się od 2-6 MYR za kg owoców, naprawdę bardzo tanio Smile

Mara
Obrazek użytkownika Mara
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Elu doczytane Lol Co do pytania - ile dni.  Tak wstępnie na Borneo 6-7 noclegów czyli mało - bedzie ciecie.  Plany w zarysie

www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu  Dirol

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Mara, ja bym na Twoim miejscu chyba skupiła się na Kota Kinabalu - Park Kinabalu, Kinabatangan River, Labuk Bay (nosacze na 100%), Sepilok (orangutany na 100%), myślę że w tamtym rejonie też na pewno są jakieś longhouse'y. Wydaje mi się, że szkoda tracić czas na loty do Kuching, tylko po to aby zobaczyć długie domy, a te, które miał Wojtek zajmowały dwa dni.

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Dziś przed nami piękny dzień - jedziemy do Cameron Highlands na wzgórza herbaciane. Trip zarezerwowaliśmy jeszcze w Polsce, zupełnie na wariackich papierach. Szukając lokalnych agencji, natrafiłam na ofertę Anuara Ismail'a i po szybkiej wymianie e-maili mamy zaklepaną wycieczkę (330 MYR/os z biletami wstępów i lunchem). Gdyby ktoś kiedyś wybierał się na te wzgórza to szczerze polecam Anuara - jest rewelacyjny!!!

Tak więc po śniadanku, o 7:30 przyjeżdża po nas Anuar, wsiadamy do lusksusowego samochodu z Wi-Fi i jedziemy. Podróż trwa jakieś 3 godziny, najpierw jedziemy jakieś 150 km autostradą, a następne 60 km.... ale to potem...

W samochodzie Anuar wypytuje nas, jak my ze zdrowiem, jak znosimy podróż samochodem, czy nie chorujemy na chorobę lokomocyjną i czy zdjedliśmy lekkie śniadanie. My oczywiście mówimy zgodnie z prawdą, że nie mamy problemów z jazdą, a co do śniadania, to nie było ono takie lekkie Pleasantry Anuar mówi, że droga do Cameron jest bardzo kręta, i że prawie wszyscy jego klienci chorują. My na to, że jesteśmy twardzi i na pewno chorować nie będziemy Biggrin Na końcu autostraty zatrzymujemy się na toaletę (w życie nie widziałam tyle kabin, ja byłam chyba w kabinie nr 27 Biggrin) i na pyszną kawę - chyba pierwsza, jaka nadawała się do picia od początku naszej wyprawy.

Jedziemy dalej, po drodze rozmawiając a to o armii Brunei, a to o helikopterach Sikorsky, a to jak Anuar (mułzumanin) poleciał z kolegami na Langkawi i tylko próbowali różnych alkoholi, a to jak się mu klienci w samochodzie pobili Biggrin naprawdę świetny gość, wiecznie się śmiejący. Na prawdę ubawiliśmy się z nim do łez. 

Dojeżdżamy do wodospadu Lata Iskandar, który ma 40 metrów wysokości. Anuar mówi, że zatrzymamy się przy nim teraz, choć z reguły robi to w drodze powrotnej, ale teraz jest miej ludzi. Po wyjściu z samochodu w końcu czujemy lekkie, rzeźkie powietrze, a nie ten ukrop, który towarzyszył nam dotychczas.

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Wsiadamy do samochodu i ... zaczyna się. Trochę jeździłam różnymi krętymi drogami, ale ta do Cameron Highlands powaliła wszystkie, dosłownie same zakręty, cały czas zakręty, zero prostego kawałka, przed zakrętami należało trąbić, aby uniknąć zderzenia bo droga też nie była za szeroka. Po pół godzinie takiej jazdy mamy powoli dość. Dzięki Bogu w planie mamy postój na pokaz strzelania dmuchawkami w wykonaniu członka plemienia Orang Asli. Jest okazja odetchnąć już naprawdę rzeźkim powietrzem. Marcin próbuje swoim sił w strzelaniu i nawet mu to wychodzi. Wsiadamy do auta i zaczynamy kręcić się znowu zakrętami w górę. 

Mijamy pierwszą plantację - Bharat Tea Plantation, nie zatrzymujemy się w niej, gdyż Anuar mówi, że następna jest ładniejsza. Tylko pogoda coś zaczyna się pogarszać Sad

W planie mamy też odwiedziny na plantacji truskawek, gdzie możemy sami uzbierać sobie koszyszek - ale owoce są niedobre, mało słodkie i wodniste. Odwiedzamy też farmę motyli i małe muzeum.

puma
Obrazek użytkownika puma
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

A to zielone paskudztwo to w terrarium siedzialo........bleee piekne motyle....kwiaty.....a tu nagle to Diablo  

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Jedziemy dalej do BOH - Sungai Palas Tea Estate, najładniejszej plantacji herbaty w Cameron Highlands. Zwiedzamy tam fabrykę herbaty, gdzie można zobaczyć cały proszę przetwarzania herbacianych liści. Najlepsza herbata rośnie na wysokości 1500-1700 m.n.p.m. 

Idziemy na herbatę i pyszne ciasto bananowo - morelowe i błagamy w duchu, aby wiatr rozwiazł złowieszcze chmury i przegonił padający deszcz Sad , żebyśmy mogli pochodzić pomiędzy tymi pięknymi zielonymi krzaczkami. No niestety, chyba nie mamy wtyków tam na górze, bo pogoda nie poprawia się, cały czas jest mżawka.

Przy Visitors Centre spotykamy młodą parę, która robi sobie sesję ślubną;

Ela
Obrazek użytkownika Ela
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 20 wrz 2013

Teraz w planie wyjazd na górę Berinchang, najwyższą górę Cameron Highlands - 2 032 m.n.pm. Anuar mówi, że i tak mamy szczęście, że nie ma ulewy, bo inaczej byśmy nie wyjechali. Na zboczach góry znajduje się Mossy Forest, piękny mszany las, przez który wiedzie drewniana kładeczka. Można się tam poczuć jak w horrorze.  W lesie napotykamy na kolejną sesję zdjęciową. Nie zdążyliśmy przejść ani połowy drogi, jak dorwała nas ulewa i biegiem wracaliśmy do samochodu. W strugach deszczu zjeżdżaliśmy w dół, do miasteczka na hinduskie jedzienie, po drodzę wstępując na plantację kaktusów, a potem znowu zakrętasami w dół i potem autostradą wracamy do Kuala Lumpur. Do staliscy docieramy przed godziną 21.

 
Strony

Wyszukaj w trip4cheap