Cudownie jest móc oglądać budzącą się wraz ze wschodem słońca przyrodę. Feria kolorów niesamowita, aczkolwiek nie zawsze łatwa w fotografowaniu. Po około godzinnej rundce z naszym przewodnikiem, udajemy się na śniadanie. No i tutaj znowu sprawdzają się opinie znalezione w internecie. Śniadanie okropne. Gdyby nie owoce to wyszłabym stamtąd zapewne z pustym żołądkiem, a że Marcel nie lubi to zjadłam dwie porcje Oczywiście naleśniki, na które po dwóch tygodniach nawet największy ich wielbiciel nie może patrzeć, a co dopiero ja. Jem jajka może raz w miesiącu, albo nawet rzadziej.
Po śniadaniu pakujemy walizki i zawozimy do recepcji. Generalnie do 10:00 trzeba się wymeldować i wtedy odwożą też łódkami do przystani. Ale, że my mieliśmy wylot z Varadero dopiero późno w nocy to zapytaliśmy czy możemy zostać na terenie hotelu do popołudnia. Nie było z tym większego problemu. Zabraliśmy więc ręczniki i postanowiliśmy spędzić ostatnie chwile na basenie. Śmieszna sprawa, bo byliśmy jedynymi gośćmi. Poza nami nie było dosłownie nikogo. Tak więc cały basen dla nas! Jupijaje!
Ok 15:00 zabiera nas łódka do przystani. Od razu szukamy coś do jedzenia, bo nawet mimo największego głodu nie pokusiłabym się o lunch w Guamie. Na szczęście mieliśmy zapasy orzeszków, więc były jak znalazł. W zasadzie jedzenie to był największy minus tego miejsca, ale jest na to rozwiązanie. Generalnie zależy trochę od tego kiedy przypłyniecie do Guamy. My byliśmy dość wcześnie bo o 12:00 ale jeśli ktoś przyjedzie po południu, lub wieczorem to proponuje zjeść kolacje w miejscu z którego się wypływa. Tam jest taka restauracja, zaraz pierwsza po prawej. Zamówiliśmy tam kurczaka jakiegoś takiego zwykłego, pieczonego i albo byliśmy tak głodni, albo to był najlepszy kurczak na Kubie, jedliśmy go tak pazernie, jakby nas ktoś przez dwa tygodnie głodził. Nawet kelner dziwnie na nas spoglądał Tak więc można spokojnie obejść stołowanie się w Guamie. Zjeść wczesną kolację przed wypłynięciem i zamiast śniadanie po przypłynięciu zjeść dobry lunch. Taksówką w nie całe 3h docieramy na lotnisko do Varadero i tam czekamy na nasz samolot. Jeszcze tylko zapas rumu do walizki (w końcu przez te dwa tygodnie uzależniliśmy się trochę od Mojito, jak tutaj teraz bez niego żyć i fruniemy znowu to teraźniejszości Bez większych niespodzianek wracamy do domku i na tym kończy się nasza przygoda z Kubą. Jedno jest pewne to była niesamowita i niezapomniana podróż, którą będziemy jeszcze długo wspominać Oczywiście mam dla was jeszcze przygotowany mini poradnik.
Ja juz tu więcej chyba nie wejdę
Padłam.....*hang3* Coś ABSOLUTNIE MAGICZNEGO.....
pozdrawiam ciepło:)
Wypasiony wschodzik.
Powiedziałbym , że ładne zakończenie zafundowała Wam natura
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Marylka-absolutne piękny wschód i jeziorko,tak jak uwielbiam,no i ten opar nad wodą-po prostu cudnie
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Chyba znaleźliście tę prawdziwą Kubę.
Pięknie!
Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku!
Marylko- kiedy będzie cd?
Witajcie kochani! Przepraszam was za ta przerwę, ale czasami sa rzeczy ważne i ważniejsze...sezon ślubny w pełni więc sami rozumiecie
Zaraz zabieram sie za kończenie relacji
http://www.addicted-to-passion.com
Cudownie jest móc oglądać budzącą się wraz ze wschodem słońca przyrodę. Feria kolorów niesamowita, aczkolwiek nie zawsze łatwa w fotografowaniu. Po około godzinnej rundce z naszym przewodnikiem, udajemy się na śniadanie. No i tutaj znowu sprawdzają się opinie znalezione w internecie. Śniadanie okropne. Gdyby nie owoce to wyszłabym stamtąd zapewne z pustym żołądkiem, a że Marcel nie lubi to zjadłam dwie porcje Oczywiście naleśniki, na które po dwóch tygodniach nawet największy ich wielbiciel nie może patrzeć, a co dopiero ja. Jem jajka może raz w miesiącu, albo nawet rzadziej.
http://www.addicted-to-passion.com
Po śniadaniu pakujemy walizki i zawozimy do recepcji. Generalnie do 10:00 trzeba się wymeldować i wtedy odwożą też łódkami do przystani. Ale, że my mieliśmy wylot z Varadero dopiero późno w nocy to zapytaliśmy czy możemy zostać na terenie hotelu do popołudnia. Nie było z tym większego problemu. Zabraliśmy więc ręczniki i postanowiliśmy spędzić ostatnie chwile na basenie. Śmieszna sprawa, bo byliśmy jedynymi gośćmi. Poza nami nie było dosłownie nikogo. Tak więc cały basen dla nas! Jupijaje!
http://www.addicted-to-passion.com
Ok 15:00 zabiera nas łódka do przystani. Od razu szukamy coś do jedzenia, bo nawet mimo największego głodu nie pokusiłabym się o lunch w Guamie. Na szczęście mieliśmy zapasy orzeszków, więc były jak znalazł. W zasadzie jedzenie to był największy minus tego miejsca, ale jest na to rozwiązanie. Generalnie zależy trochę od tego kiedy przypłyniecie do Guamy. My byliśmy dość wcześnie bo o 12:00 ale jeśli ktoś przyjedzie po południu, lub wieczorem to proponuje zjeść kolacje w miejscu z którego się wypływa. Tam jest taka restauracja, zaraz pierwsza po prawej. Zamówiliśmy tam kurczaka jakiegoś takiego zwykłego, pieczonego i albo byliśmy tak głodni, albo to był najlepszy kurczak na Kubie, jedliśmy go tak pazernie, jakby nas ktoś przez dwa tygodnie głodził. Nawet kelner dziwnie na nas spoglądał Tak więc można spokojnie obejść stołowanie się w Guamie. Zjeść wczesną kolację przed wypłynięciem i zamiast śniadanie po przypłynięciu zjeść dobry lunch. Taksówką w nie całe 3h docieramy na lotnisko do Varadero i tam czekamy na nasz samolot. Jeszcze tylko zapas rumu do walizki (w końcu przez te dwa tygodnie uzależniliśmy się trochę od Mojito, jak tutaj teraz bez niego żyć i fruniemy znowu to teraźniejszości Bez większych niespodzianek wracamy do domku i na tym kończy się nasza przygoda z Kubą. Jedno jest pewne to była niesamowita i niezapomniana podróż, którą będziemy jeszcze długo wspominać Oczywiście mam dla was jeszcze przygotowany mini poradnik.
http://www.addicted-to-passion.com