to chyba nie pracownicy szpitala wojewódzkiego miedzy jedną a drugą operacją
Miałam bardzo podobne pierwsze skojarzenie , tylko te kalosze...
Zdjęcia cudne, jak zwykle zresztą. Niesamowicie wyglądają te kolorowe zabytkowe samochody . Inny świat... Bardzo mi się podoba i bardzo chciałabym to zobaczyć na własne oczy,
I mnie jakoś skojarzenie ze szpitalem przyszło do głowy... Ale może nie??? Może to tylko zespół z miejscowego prosektorium między jedną sekcją a drugą wywędrował na drugie śniadanko...
I mnie jakoś skojarzenie ze szpitalem przyszło do głowy... Ale może nie??? Może to tylko zespół z miejscowego prosektorium między jedną sekcją a drugą wywędrował na drugie śniadanko...
Do Hawany jechaliśmy jakąś godzinkę, może trochę więcej. Taxówkarz podrzucił nas pod samą casę. Ta wyglądała dużo lepiej niż nasza poprzednia. Przywitała nas sympatyczna właścicielka, od razu zaproponowała kawę i coś zimnego do picia. Zauroczył nas widok z balkonu. Zostawiliśmy bagaże i poszliśmy od razu na miasto. Ciekawi Hawany, ludzi, Kuby. Bez mapy, bez jakiegokolwiek planu, bez listy miejsc które koniecznie trzeba odwiedzić, postanowiliśmy po prostu poszwędać się po ulicach, zobaczyć jak wygląda życie na Kubie. Poszliśmy na prawo od naszej casy i tak natknęliśmy sie na coś w rodzaju jarmaku z kwiatami. Dość tłoczno, głośno. Każdy coś krzyczy, samochody trąbią. Generalnie pierwsze wrażenie dość szokujące. Nie owijając w bawełnę, smród, bród i bida z nędzą. Na ulicach walają się wszędzie śmieci, tu i ówdzie pływają jakieś ścieki, trzeba uważać żeby w coś nie wdepnąć. Można też oberwać jakimś spadającym kawałkiem z walących się budynków. Co jakiś czas leżała kupka gruzu, który się osypuje. Ludzie siedzący przed swoimi domami lub wyglądający przez okno. Za każdy razem miło się uśmiechamy, krzyczmy z daleka hola, ale mało kto odpowiada. Czasami kiwną głową, czasami odpowiedzą tak na odczepnego, ale jakiejś życzliwości czy radości w ich oczach nie widzieliśmy.
I w sumie nie ma się czemu dziwić, bo dlaczego mieliby się niby cieszyć na widok białego turysty. Ciężko było nam się tam odnaleźć. Co nie zmienia faktu, że byliśmy w raju fotograficznym. Od razu pożałowaliśmy, że wzięliśmy tylko jeden aparat. W ostatniej chwili przed wyjazdem wyjęłam jeden z plecaka, w obawie, że jakby coś się stało, to stracimy cały sprzęt, a tak to chociaż zostanie nam jeden aparat. Przy dwóch nie mielibyśmy problemu z wymienianiem obiektów, co czasami było uciążliwe. O robieniu zdjęć Kubańczykom z bliska można zapomnieć. Szczególnie w Hawanie. Trzeba by by mieć chyba ogromną sakiewkę z kukami, bo jak tylko ktoś widzi, że zbliżamy się z aparatem to od razu prosi za zdjęcie 1CUC. A nam nie chodziło o pozowane zdjęcia za kuki, chcieliśmy uchwycić jak najbardziej naturalną Hawanę. Taka jak jest dzisiaj, a nie tą z pocztówek z przed kilkudziesięciu lat. Dlatego nie spodziewajcie się tutaj zdjęć kolorowych Kubanek z cygarami w ustach, bo takie na całej Kubie są tylko dwie. Siedzą sobie na placu, pozując do zdjęć za 1CUC, ale co to ma wspólnego z samą Kubą? Nic. Bo przejechaliśmy ponad 1tys kilometrów, przespacerowaliśmy kilkadziesiąt i nie spotkaliśmy ani jednej Kubanki z cygarem.
Spotkaliśmy za to wiele starych, zabytkowych samochodów. Tych jest tam naprawdę dużo. Jedne się rozpadają, inne są pięknie odrestaurowane. I to właściwie one nadają kolorów Hawanie, bo bez nich nie byłoby się czym zachwycać. Zwróćcie uwagę na zdjęcia, niemal na każdym znajduje się samochód, a jak sobie zasłonicie palcem samochód, to czar całego zdjęcia nagle pryska. Oczywiście poza zabytkowymi samochodami, po Hawanie jeździ dużo normalnych samochodów, do których Kubańczycy mają normalnie dostęp. Tak się plątając po uliczkach dotarliśmy do Parku Centralnego z którego właśnie odjeżdżał autobus hop on hop off. Ponieważ byliśmy trochę zmęczeni upałem postanowiliśmy zrobić sobie małą rundkę. W autobusie przynajmniej świeży powiew powietrza. Pierwsze trzy przystanki przy jakichś mało ciekawych miejscach, w sumie chyba wszystkie to były hotele. Wysiedliśmy dopiero na Plaza de la Revolution, która tak naprawdę, też za ciekawa nie była. Poza tym, że to miejsce szczególne dla Kubańczyków, to kompletnie niefotogeniczne. Staraliśmy się dodać mu trochę kubańskiego uroku samochodami.
Pokręciliśmy się chwilę po placu i wróciliśmy do przystanku autobusu na który musieliśmy czekać prawie godzinę. W pełnym słońcu, bo nie było się gdzie schować, bez możliwości kupienia czegokolwiek do picia. Już chcieliśmy wziąć taksówkę, ale wreszcie nadjechał nasz autobus. Całe szczęście, bo mi już głowa pękała od nadmiaru słońca. Jadąc autobusem minęliśmy piękny cmentarz. Udało nam się przy nim wysiąść. Przy wejściu musieliśmy zapłacić wstęp. Bagatela 5 CUC od osoby. Nie wiem skąd oni te ceny biorą, ale 40 zł za to żeby wejść na stary cmentarz to lekka przesada, ale ok. Idziemy, bo cmentarz robi mega wrażenie. Jak dla mnie to najpiękniejszy cmentarz jaki w życiu widziałam. Prawdziwe działa sztuki. Zaraz przy pierwszej alejce podszedł do nas Kubańczyk i powiedział że jest strażnikiem/przewodnikiem i że nam poopowiada o cmentarzu. Ucieszyliśmy się, bo jak już zapłaciliśmy te 10 CUC, to chociaż coś się o nim dowiemy. Co prawda jego angielski był tak samo kiepski jak mój hiszpański, ale jakoś udało nam się porozumieć. Na cmentarzu leży ponad 2 miliony zmarłych, a jego powierzchnia to ok 5 km kwadratowych. Jest naprawdę ogromny. Chłopak przeciągnął nas po tych alejkach, pokazując groby znanych Kubańczyków. Co ciekawe ludzie byli tam pochowani w grupach społecznych. Malarze mieli swój grobowiec, muzycy swój, strażacy swój, inny był dla Hiszpanów, jeszcze inny dla arabów. Łaziliśmy za nim tak chyba z godzinę, bo cmentarz ogromny, aż w końcu stwierdziliśmy, że mamy dość i wracamy, głodni byliśmy. Podziękowaliśmy ładnie, a ten wyciąga rękę i mówi, że 10 CUC się należy za jego towarzystwo. Ja takie oczy, że co? Tym bardziej, że 15CUC to on może na miesiąc zarabia. Powiedziałam, że bardzo nie ładnie, że nam od razu nie powiedział, że taka usługa jest płatna, bo na pewno byśmy sobie sami pochodzili. A tak to tylko się nachodziliśmy i jeszcze kasę chce od nas. Dałam mu jakieś drobne, które miałam, bo jakby nie było łaził z nami, ale poprosiłam, żeby kolejnych turystów uprzedzał, że taka usługa jest płatna.
No i Marylko, tak mnie zatkało, ze nie wiem co mam napisać... a to dopiero początek Waszej Kuby... zdjęcia... uwaga, teraz będą banały... zdjęcia najpiekniejsze jakie z Kuby widzaiłam!
Macie jakieś magiczne obiektywy chyba, zaczarowane jakieś... bo mnie nijak takie foty nie wychodziły
Hawana jak dla mnie chyba miasto nr 1 na swiecie... chyba tak, teraz porządnie się zastanowiłam, zrobiłam rachunek sumienia i jak dotąd nic tego jeszcze nie przebije! Architektura budynków dopieszczona w detalach, perełka po prostu, tylko żal że aż w takim stanie rozsypki, choć to tez klimaciku dodaje, trzeba przyznac...
Te samochody są obłędne, a na tych Waszych zdjęciach jeszcze więcej niz obłędne! Zawsze mnie to fascynuje jakie wszystkie wypucowane i błyszczące...
Miejscówke w Havanie mieliście genialną, sama chciałabym w takiej Kazie pomieszkać...
A z naciaganiem turystów, to tak tam jest... może mało relacji z Kuby czytałaś przed wyjazdem. My jechalismy już mocno uswiadomieni, jak naciagają naiwnych białych, na kazdym kroku, nie tylko na zwiedzanie, na auto-stopa tez, sami tez mieliśmy śmieszną/dziwną przygodę z łebkiem na stopa, nawet dwóch wpakowało się nam do auta... ale nie o tym chciałam... pisałam kiedyś w relacji... nie ważne trzeba się mieć na baczności i być asertywnym na Kubie i to bardzo.
Czekam niecierpliwie na cd. Jak będa moje ukochane plaże wschodnie to chyba zejde na zawał, coś czuję... na foto zapowiedziach już miałam stan przedzawałowy, a to się dopiero rozwija... ja pierdziu...
Aaaaaaa i foto jakies Marcela poprosimy, oczywiście tak na dobranoc... Może Mój tego nie czyta....
Miałam bardzo podobne pierwsze skojarzenie , tylko te kalosze...
Zdjęcia cudne, jak zwykle zresztą. Niesamowicie wyglądają te kolorowe zabytkowe samochody . Inny świat... Bardzo mi się podoba i bardzo chciałabym to zobaczyć na własne oczy,
No to widze, że nie jestem sama jak robilam zdjecie to tez tak myslalam Moze przy uboju swin pracuja, albo kur
http://www.addicted-to-passion.com
I mnie jakoś skojarzenie ze szpitalem przyszło do głowy... Ale może nie??? Może to tylko zespół z miejscowego prosektorium między jedną sekcją a drugą wywędrował na drugie śniadanko...
Duży Zając
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
o tym samym sobie pomyślałam
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Do Hawany jechaliśmy jakąś godzinkę, może trochę więcej. Taxówkarz podrzucił nas pod samą casę. Ta wyglądała dużo lepiej niż nasza poprzednia. Przywitała nas sympatyczna właścicielka, od razu zaproponowała kawę i coś zimnego do picia. Zauroczył nas widok z balkonu. Zostawiliśmy bagaże i poszliśmy od razu na miasto. Ciekawi Hawany, ludzi, Kuby. Bez mapy, bez jakiegokolwiek planu, bez listy miejsc które koniecznie trzeba odwiedzić, postanowiliśmy po prostu poszwędać się po ulicach, zobaczyć jak wygląda życie na Kubie. Poszliśmy na prawo od naszej casy i tak natknęliśmy sie na coś w rodzaju jarmaku z kwiatami. Dość tłoczno, głośno. Każdy coś krzyczy, samochody trąbią. Generalnie pierwsze wrażenie dość szokujące. Nie owijając w bawełnę, smród, bród i bida z nędzą. Na ulicach walają się wszędzie śmieci, tu i ówdzie pływają jakieś ścieki, trzeba uważać żeby w coś nie wdepnąć. Można też oberwać jakimś spadającym kawałkiem z walących się budynków. Co jakiś czas leżała kupka gruzu, który się osypuje. Ludzie siedzący przed swoimi domami lub wyglądający przez okno. Za każdy razem miło się uśmiechamy, krzyczmy z daleka hola, ale mało kto odpowiada. Czasami kiwną głową, czasami odpowiedzą tak na odczepnego, ale jakiejś życzliwości czy radości w ich oczach nie widzieliśmy.
http://www.addicted-to-passion.com
I w sumie nie ma się czemu dziwić, bo dlaczego mieliby się niby cieszyć na widok białego turysty. Ciężko było nam się tam odnaleźć. Co nie zmienia faktu, że byliśmy w raju fotograficznym. Od razu pożałowaliśmy, że wzięliśmy tylko jeden aparat. W ostatniej chwili przed wyjazdem wyjęłam jeden z plecaka, w obawie, że jakby coś się stało, to stracimy cały sprzęt, a tak to chociaż zostanie nam jeden aparat. Przy dwóch nie mielibyśmy problemu z wymienianiem obiektów, co czasami było uciążliwe. O robieniu zdjęć Kubańczykom z bliska można zapomnieć. Szczególnie w Hawanie. Trzeba by by mieć chyba ogromną sakiewkę z kukami, bo jak tylko ktoś widzi, że zbliżamy się z aparatem to od razu prosi za zdjęcie 1CUC. A nam nie chodziło o pozowane zdjęcia za kuki, chcieliśmy uchwycić jak najbardziej naturalną Hawanę. Taka jak jest dzisiaj, a nie tą z pocztówek z przed kilkudziesięciu lat. Dlatego nie spodziewajcie się tutaj zdjęć kolorowych Kubanek z cygarami w ustach, bo takie na całej Kubie są tylko dwie. Siedzą sobie na placu, pozując do zdjęć za 1CUC, ale co to ma wspólnego z samą Kubą? Nic. Bo przejechaliśmy ponad 1tys kilometrów, przespacerowaliśmy kilkadziesiąt i nie spotkaliśmy ani jednej Kubanki z cygarem.
http://www.addicted-to-passion.com
Spotkaliśmy za to wiele starych, zabytkowych samochodów. Tych jest tam naprawdę dużo. Jedne się rozpadają, inne są pięknie odrestaurowane. I to właściwie one nadają kolorów Hawanie, bo bez nich nie byłoby się czym zachwycać. Zwróćcie uwagę na zdjęcia, niemal na każdym znajduje się samochód, a jak sobie zasłonicie palcem samochód, to czar całego zdjęcia nagle pryska. Oczywiście poza zabytkowymi samochodami, po Hawanie jeździ dużo normalnych samochodów, do których Kubańczycy mają normalnie dostęp. Tak się plątając po uliczkach dotarliśmy do Parku Centralnego z którego właśnie odjeżdżał autobus hop on hop off. Ponieważ byliśmy trochę zmęczeni upałem postanowiliśmy zrobić sobie małą rundkę. W autobusie przynajmniej świeży powiew powietrza. Pierwsze trzy przystanki przy jakichś mało ciekawych miejscach, w sumie chyba wszystkie to były hotele. Wysiedliśmy dopiero na Plaza de la Revolution, która tak naprawdę, też za ciekawa nie była. Poza tym, że to miejsce szczególne dla Kubańczyków, to kompletnie niefotogeniczne. Staraliśmy się dodać mu trochę kubańskiego uroku samochodami.
http://www.addicted-to-passion.com
Pokręciliśmy się chwilę po placu i wróciliśmy do przystanku autobusu na który musieliśmy czekać prawie godzinę. W pełnym słońcu, bo nie było się gdzie schować, bez możliwości kupienia czegokolwiek do picia. Już chcieliśmy wziąć taksówkę, ale wreszcie nadjechał nasz autobus. Całe szczęście, bo mi już głowa pękała od nadmiaru słońca. Jadąc autobusem minęliśmy piękny cmentarz. Udało nam się przy nim wysiąść. Przy wejściu musieliśmy zapłacić wstęp. Bagatela 5 CUC od osoby. Nie wiem skąd oni te ceny biorą, ale 40 zł za to żeby wejść na stary cmentarz to lekka przesada, ale ok. Idziemy, bo cmentarz robi mega wrażenie. Jak dla mnie to najpiękniejszy cmentarz jaki w życiu widziałam. Prawdziwe działa sztuki. Zaraz przy pierwszej alejce podszedł do nas Kubańczyk i powiedział że jest strażnikiem/przewodnikiem i że nam poopowiada o cmentarzu. Ucieszyliśmy się, bo jak już zapłaciliśmy te 10 CUC, to chociaż coś się o nim dowiemy. Co prawda jego angielski był tak samo kiepski jak mój hiszpański, ale jakoś udało nam się porozumieć. Na cmentarzu leży ponad 2 miliony zmarłych, a jego powierzchnia to ok 5 km kwadratowych. Jest naprawdę ogromny. Chłopak przeciągnął nas po tych alejkach, pokazując groby znanych Kubańczyków. Co ciekawe ludzie byli tam pochowani w grupach społecznych. Malarze mieli swój grobowiec, muzycy swój, strażacy swój, inny był dla Hiszpanów, jeszcze inny dla arabów. Łaziliśmy za nim tak chyba z godzinę, bo cmentarz ogromny, aż w końcu stwierdziliśmy, że mamy dość i wracamy, głodni byliśmy. Podziękowaliśmy ładnie, a ten wyciąga rękę i mówi, że 10 CUC się należy za jego towarzystwo. Ja takie oczy, że co? Tym bardziej, że 15CUC to on może na miesiąc zarabia. Powiedziałam, że bardzo nie ładnie, że nam od razu nie powiedział, że taka usługa jest płatna, bo na pewno byśmy sobie sami pochodzili. A tak to tylko się nachodziliśmy i jeszcze kasę chce od nas. Dałam mu jakieś drobne, które miałam, bo jakby nie było łaził z nami, ale poprosiłam, żeby kolejnych turystów uprzedzał, że taka usługa jest płatna.
http://www.addicted-to-passion.com
No i Marylko, tak mnie zatkało, ze nie wiem co mam napisać... a to dopiero początek Waszej Kuby... zdjęcia... uwaga, teraz będą banały... zdjęcia najpiekniejsze jakie z Kuby widzaiłam!
Macie jakieś magiczne obiektywy chyba, zaczarowane jakieś... bo mnie nijak takie foty nie wychodziły
Hawana jak dla mnie chyba miasto nr 1 na swiecie... chyba tak, teraz porządnie się zastanowiłam, zrobiłam rachunek sumienia i jak dotąd nic tego jeszcze nie przebije! Architektura budynków dopieszczona w detalach, perełka po prostu, tylko żal że aż w takim stanie rozsypki, choć to tez klimaciku dodaje, trzeba przyznac...
Te samochody są obłędne, a na tych Waszych zdjęciach jeszcze więcej niz obłędne! Zawsze mnie to fascynuje jakie wszystkie wypucowane i błyszczące...
Miejscówke w Havanie mieliście genialną, sama chciałabym w takiej Kazie pomieszkać...
A z naciaganiem turystów, to tak tam jest... może mało relacji z Kuby czytałaś przed wyjazdem. My jechalismy już mocno uswiadomieni, jak naciagają naiwnych białych, na kazdym kroku, nie tylko na zwiedzanie, na auto-stopa tez, sami tez mieliśmy śmieszną/dziwną przygodę z łebkiem na stopa, nawet dwóch wpakowało się nam do auta... ale nie o tym chciałam... pisałam kiedyś w relacji... nie ważne trzeba się mieć na baczności i być asertywnym na Kubie i to bardzo.
Czekam niecierpliwie na cd. Jak będa moje ukochane plaże wschodnie to chyba zejde na zawał, coś czuję... na foto zapowiedziach już miałam stan przedzawałowy, a to się dopiero rozwija... ja pierdziu...
Aaaaaaa i foto jakies Marcela poprosimy, oczywiście tak na dobranoc... Może Mój tego nie czyta....