Basia, ja też bardzo lubię takie egzotyczne rzeczki!
Indy, cieszę się, że moja relacja przywołuje fajne wspomnienia.
Choć okazuje się, że nie wszystkie były zapewne miłe... Choćby przykład z tym nieodpowiedzialnym przewodnikiem. Tyle się przed wyjazdem naczytałam o niefrasobliwości, niepunktualności i olewactwie lokalesów, że naprawdę miałam pietra...
Czy ty organizowałaś wyjazd przez jakieś lokalne biuro podróży??? bo coś wspomniałaś o voucherach...
Mam nadzieję, że gdzieś w necie ostrzegłaś innych potencjalnych turystów przed tym biurem i przewodnikiem????
Podjeżdżamy pod drewniany budynek z czterema pokojami, po dwa na parterze i na pierwszym piętrze.
Panienka otwiera drzwi do pokoju i kolejne zaskoczenie....
Pokój jest ogromny, ma dwa łoża king size oraz jedno mniejsze, do tego kącik wypoczynkowy z kanapą.
Wielka łazienka składająca się z trzech pomieszczeń: oddzielnie prysznic, następnie podwójne umywalki i toaleta.
Zagaduję do panienki, że to chyba jakaś pomyłka, bo ja przecież bukowałam najtańszy pokój, ale ona tylko się śmieje...
W oknach nie ma szyb, tylko gęsta siateczka, żeby żadne robactwo fruwająco - pełzające nie wlazło.
Potem przekonaliśmy się, że przez te okna bez szyb, tylko z siateczką, w ogóle nie czuć w pokojach zapachu wilgoci. Po prostu cały czas pokój jest wietrzony...
Gdy panienka nas opuszcza żartujemy, że możemy podnająć jedno łoże biednym Holendrom, którzy przyjadą do wioski na wariata, nie mając żadnej rezerwacji.
W pokoju nie ma klimy, telewizora ani telefonu, nie wiem nawet czy jest internet, bo nie sprawdzaliśmy..
Tu faktycznie można uciec przed cywilizacją i wszelkimi problemami życia codziennego, zaszyć się w głuszy na łonie natury....
Rozpakowujemy tylko najbardziej potrzebne rzeczy, ponieważ tu także spędzimy tylko trzy noce i wyruszamy na spacer po terenie.
Wygląda mi na to, że spałam w tym samym miejscu dobrych kilka lat temu Tylko nam się udało i całą łódkę dowożącą turystów miałam dla siebie i moich kompanów Więc te 1,5 h rejsu to był privat trip i zatrzymywanie się wszędzie gdzie chcieliśmy Dzięki temu płynęliśmy chyba z 4 godziny Czy Was też przywitały wyjce?
Toyota, u nas łódka była pełna ludzi. Kapitan był bardzo uprzejmy i nie śpieszył się wcale. Też zatrzymywał się w interesujących miejscach i ciekawie opowiadał. Był z nami jakis facet bardzo interesujący się ptakami, to na jego prośbę stale zwalniał.
Gdybym była tam dłużej to z przyjemnością zrobiłabym sobie jeszcze jedną taką rundkę za psie pieniadze pomiędzy Tortuguero a La Pavoną.
Wyjce często wyły, ale szczególny koncert dawały przed świtem.A jak ci się podobał hotelik?
Hotel otacza ogromny ogród, który niepostrzeżenie przechodzi w las deszczowy.
Nie ma tu żadnego płotu, alejki ogrodowe znikają w dżungli, gdzie wytyczone są cztery szlaki, które można wybrać w zależności od kondycji czy chęci do wędrowania.
Pokoje znajdują się w czterech drewnianych budynkach, recepcja jest w oddzielnym bungalowie.
Nad samą rzeką znajduje się zadaszona restauracja, w której serwowane są posiłki.
A tuż koło niej niewielki basen infinity wyłożony kamieniem.
A przy basenie.... tak czekałam na to spotkanie!!!! Widziałam tyle fotek tego przystojniaka, tak się wszyscy nim zachwycali i teraz widzę go na żywo i ja!!!!!
Ten mój obiekt pożądania to ogromna iguana, która teraz z racji okresu godowego przybrała piękną rudo-beżową barwę.
Powoli się do niej zbliżam, iguan ( bo to jest chłopak) też mi się przygląda, kiwając łebkiem i szczerząc w uśmiechu mordeczkę.
Nie wiem co to oznacza w ich mowie, ale zakładam, że wita mnie przyjaźnie. Wiem, że w Kostaryce nie gaszcze się, nie tuli, ani nie dotyka dzikich zwierząt, ale aż mnie korci, żeby zbadać jaką ma tą łuskowatą skórę....gładką czy chropowatą???
Stoi dostojnie bez ruchu z podniesioną głową, a jak odchodzimy zaczyna skubać z namaszczeniem trawkę tuż koło basenu.
Potem się okaże, ze iguany są dwie i że okolice basenu to ich ulubione miejsce. Tu właśnie leży sobie między basenem a rzeką.
Wokół basenu stoją łóżka do opalania, ale korzysta z nich tylko jedna para. Reszta gości jest niewidoczna, a wiem, że hotel jest pełny.
Zauważamy na kilku balkonach i tarasach czytających lub drzemiących gości.
Tuż przy basenie stoi okrągła zadaszona werandka z hamakami – w niej też jest pusto.
Jakże jest tu inaczej niż w tłocznym i gwarnym hotelu nad Pacyfikiem!!!!!
Toyota, u nas łódka była pełna ludzi. Kapitan był bardzo uprzejmy i nie śpieszył się wcale. Też zatrzymywał się w interesujących miejscach i ciekawie opowiadał. Był z nami jakis facet bardzo interesujący się ptakami, to na jego prośbę stale zwalniał.
Gdybym była tam dłużej to z przyjemnością zrobiłabym sobie jeszcze jedną taką rundkę za psie pieniadze pomiędzy Tortuguero a La Pavoną.
Wyjce często wyły, ale szczególny koncert dawały przed świtem.A jak ci się podobał hotelik?
Hotelik Bardzo przyjemny Co prawda - nie miałam aż tak dużego pokoju, ale nasz też był bardzo w porządku Uroku dodawali dzicy lokatorzy Jedzonko super, obsługa przemiła Jedno "ale" miałam, z tym, że nie przysłoniło ono całego obrazu
Przecudnie. Przyroda powala. Widoczki bajeczne. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. Bardzo podoba mi się podejście lokalsów do przyrody- własnego naturalnego bogactwa. Pozostaje mieć nadzieję, że reszta świata kiedyś podąży ich śladem.
Toyota, czyżbyśmy miały identyczne "ale" dotyczące cen pokoju i jedzonka????
Ja zabukowałam najtańszy pokój, a dali mi jakiś wielorodzinny!
Jakiś innych negatywów nie mogę się doszukać....no chyba jeszcze to, że mi całą forsę z karty ściągnęli w dniu rezerwacji, czyli pół roku naprzód.
Umilka, muszę przyznać, że wszystkie hotele w czasie tej podróży mi wybitnie przypasiły. Chyba z wyjątkiem tego miejskiego w Panamie. Ale wzięłam go ze względu na dobrą lokalizację i niską cenę, a i tak wiedziałam, że tam z hotelu to dużo nie będziemy korzystać, oprócz spania.
Chyba troszkę inne "ale".... Po wykwaterowaniu się z pokoju mieliśmy jeszcze ok 40 min do wyruszenia w drogę. I jak chciałam skorzystać z toalety w moim już byłym pokoju...okazało się że pozakręcano wodę i nawet rąk nie można było umyć, nie mówiąc o spuszczeniu wody Troszkę mnie to zaskoczyło Bo z jednej strony - pozwolono nam dalej korzystać z pokoju, a zarazem - odcięto już wodę
O ile dobrze pamiętam (a pamięć mnie trochę już zawodzi), jedzonko było ok, ale mało "swojskie", trochę za wykwintne jak na to miejsce. Zebym nie była źle zrozumiana - lubię ładnie podane, dobre papu. Ale w restauracji w srodku miasta. Tu się trochę dziwnie czułam - raz po powrocie z wycieczki, w kaloszach od razu poszliśmy na lunch. A tam tak...elegancko. Żle się z tym czułam. Ale mogło się coś zmienić w tym zakresie
Uwielbiam takie wycieczki łódeczką. Ostatnio zaliczyłam na Kubie, Sri Lance , w Wietnamie i ciągle mi mało
basia35
Basia, ja też bardzo lubię takie egzotyczne rzeczki!
Indy, cieszę się, że moja relacja przywołuje fajne wspomnienia.
Choć okazuje się, że nie wszystkie były zapewne miłe... Choćby przykład z tym nieodpowiedzialnym przewodnikiem. Tyle się przed wyjazdem naczytałam o niefrasobliwości, niepunktualności i olewactwie lokalesów, że naprawdę miałam pietra...
Czy ty organizowałaś wyjazd przez jakieś lokalne biuro podróży??? bo coś wspomniałaś o voucherach...
Mam nadzieję, że gdzieś w necie ostrzegłaś innych potencjalnych turystów przed tym biurem i przewodnikiem????
A jaką trasę miałaś?
Mariola
Podjeżdżamy pod drewniany budynek z czterema pokojami, po dwa na parterze i na pierwszym piętrze.
Panienka otwiera drzwi do pokoju i kolejne zaskoczenie....
Pokój jest ogromny, ma dwa łoża king size oraz jedno mniejsze, do tego kącik wypoczynkowy z kanapą.
Wielka łazienka składająca się z trzech pomieszczeń: oddzielnie prysznic, następnie podwójne umywalki i toaleta.
Zagaduję do panienki, że to chyba jakaś pomyłka, bo ja przecież bukowałam najtańszy pokój, ale ona tylko się śmieje...
W oknach nie ma szyb, tylko gęsta siateczka, żeby żadne robactwo fruwająco - pełzające nie wlazło.
Potem przekonaliśmy się, że przez te okna bez szyb, tylko z siateczką, w ogóle nie czuć w pokojach zapachu wilgoci. Po prostu cały czas pokój jest wietrzony...
Gdy panienka nas opuszcza żartujemy, że możemy podnająć jedno łoże biednym Holendrom, którzy przyjadą do wioski na wariata, nie mając żadnej rezerwacji.
W pokoju nie ma klimy, telewizora ani telefonu, nie wiem nawet czy jest internet, bo nie sprawdzaliśmy..
Tu faktycznie można uciec przed cywilizacją i wszelkimi problemami życia codziennego, zaszyć się w głuszy na łonie natury....
Rozpakowujemy tylko najbardziej potrzebne rzeczy, ponieważ tu także spędzimy tylko trzy noce i wyruszamy na spacer po terenie.
Mariola
Wygląda mi na to, że spałam w tym samym miejscu dobrych kilka lat temu Tylko nam się udało i całą łódkę dowożącą turystów miałam dla siebie i moich kompanów Więc te 1,5 h rejsu to był privat trip i zatrzymywanie się wszędzie gdzie chcieliśmy Dzięki temu płynęliśmy chyba z 4 godziny Czy Was też przywitały wyjce?
toyota_w_podróży
Toyota, u nas łódka była pełna ludzi. Kapitan był bardzo uprzejmy i nie śpieszył się wcale. Też zatrzymywał się w interesujących miejscach i ciekawie opowiadał. Był z nami jakis facet bardzo interesujący się ptakami, to na jego prośbę stale zwalniał.
Gdybym była tam dłużej to z przyjemnością zrobiłabym sobie jeszcze jedną taką rundkę za psie pieniadze pomiędzy Tortuguero a La Pavoną.
Wyjce często wyły, ale szczególny koncert dawały przed świtem.A jak ci się podobał hotelik?
Mariola
Hotel otacza ogromny ogród, który niepostrzeżenie przechodzi w las deszczowy.
Nie ma tu żadnego płotu, alejki ogrodowe znikają w dżungli, gdzie wytyczone są cztery szlaki, które można wybrać w zależności od kondycji czy chęci do wędrowania.
Pokoje znajdują się w czterech drewnianych budynkach, recepcja jest w oddzielnym bungalowie.
Nad samą rzeką znajduje się zadaszona restauracja, w której serwowane są posiłki.
A tuż koło niej niewielki basen infinity wyłożony kamieniem.
A przy basenie.... tak czekałam na to spotkanie!!!! Widziałam tyle fotek tego przystojniaka, tak się wszyscy nim zachwycali i teraz widzę go na żywo i ja!!!!!
Ten mój obiekt pożądania to ogromna iguana, która teraz z racji okresu godowego przybrała piękną rudo-beżową barwę.
Powoli się do niej zbliżam, iguan ( bo to jest chłopak) też mi się przygląda, kiwając łebkiem i szczerząc w uśmiechu mordeczkę.
Nie wiem co to oznacza w ich mowie, ale zakładam, że wita mnie przyjaźnie. Wiem, że w Kostaryce nie gaszcze się, nie tuli, ani nie dotyka dzikich zwierząt, ale aż mnie korci, żeby zbadać jaką ma tą łuskowatą skórę....gładką czy chropowatą???
Stoi dostojnie bez ruchu z podniesioną głową, a jak odchodzimy zaczyna skubać z namaszczeniem trawkę tuż koło basenu.
Potem się okaże, ze iguany są dwie i że okolice basenu to ich ulubione miejsce. Tu właśnie leży sobie między basenem a rzeką.
Wokół basenu stoją łóżka do opalania, ale korzysta z nich tylko jedna para. Reszta gości jest niewidoczna, a wiem, że hotel jest pełny.
Zauważamy na kilku balkonach i tarasach czytających lub drzemiących gości.
Tuż przy basenie stoi okrągła zadaszona werandka z hamakami – w niej też jest pusto.
Jakże jest tu inaczej niż w tłocznym i gwarnym hotelu nad Pacyfikiem!!!!!
Mariola
Hotelik Bardzo przyjemny Co prawda - nie miałam aż tak dużego pokoju, ale nasz też był bardzo w porządku Uroku dodawali dzicy lokatorzy Jedzonko super, obsługa przemiła Jedno "ale" miałam, z tym, że nie przysłoniło ono całego obrazu
toyota_w_podróży
Przecudnie. Przyroda powala. Widoczki bajeczne. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. Bardzo podoba mi się podejście lokalsów do przyrody- własnego naturalnego bogactwa. Pozostaje mieć nadzieję, że reszta świata kiedyś podąży ich śladem.
Toyota, czyżbyśmy miały identyczne "ale" dotyczące cen pokoju i jedzonka????
Ja zabukowałam najtańszy pokój, a dali mi jakiś wielorodzinny!
Jakiś innych negatywów nie mogę się doszukać....no chyba jeszcze to, że mi całą forsę z karty ściągnęli w dniu rezerwacji, czyli pół roku naprzód.
Umilka, muszę przyznać, że wszystkie hotele w czasie tej podróży mi wybitnie przypasiły. Chyba z wyjątkiem tego miejskiego w Panamie. Ale wzięłam go ze względu na dobrą lokalizację i niską cenę, a i tak wiedziałam, że tam z hotelu to dużo nie będziemy korzystać, oprócz spania.
Mariola
Chyba troszkę inne "ale".... Po wykwaterowaniu się z pokoju mieliśmy jeszcze ok 40 min do wyruszenia w drogę. I jak chciałam skorzystać z toalety w moim już byłym pokoju...okazało się że pozakręcano wodę i nawet rąk nie można było umyć, nie mówiąc o spuszczeniu wody Troszkę mnie to zaskoczyło Bo z jednej strony - pozwolono nam dalej korzystać z pokoju, a zarazem - odcięto już wodę
O ile dobrze pamiętam (a pamięć mnie trochę już zawodzi), jedzonko było ok, ale mało "swojskie", trochę za wykwintne jak na to miejsce. Zebym nie była źle zrozumiana - lubię ładnie podane, dobre papu. Ale w restauracji w srodku miasta. Tu się trochę dziwnie czułam - raz po powrocie z wycieczki, w kaloszach od razu poszliśmy na lunch. A tam tak...elegancko. Żle się z tym czułam. Ale mogło się coś zmienić w tym zakresie
toyota_w_podróży