--------------------

____________________

 

 

 



KOSTARYKA - dlaczego warto tam jechać?

296 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Andrew, Antenka, Nelcia

To chyba popularne miejsce widokowe, bo jak odjeżdżaliśmy, to przyjechali kolejni turyści z tukankiem.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Teraz kierujemy się na Cariari, ostatniego cywilizowanego miejsca przed kompletną dziczą i pustkowiem. Jeśli ktoś dotrze tu późnym popołudniem, to również ostatnia szansa przenocowania. Dalej nie ma już żadnych hoteli, a ostatnia łódź do Tortuguero odpływa wczesnym popołudniem.

Wokół same pastwiska...

Mijamy wioskę i w tym momencie kończy się normalna droga. Tu już jest dziura na dziurze, Ines wybierając mniejsze zło, raz jedzie prawą, raz lewą stroną tego traktu.

Po obu stronach dróżki ciągną się plantacje ananasów i bananów. Wszystkie dojrzewające kiście owoców osłonięte są błękitną folią.

Telepiemy się po tej fatalnej drodze z pół godziny i wreszcie dojeżdżamy do osady La Pavona, składającej się z kilku domków i sporego wielofunkcyjnego budynku, w którym jest sklepik, knajpka, toaleta i kasa, w której trzeba kupić bilet na rejs łodzią do Tortuguero.

Przeprawy łodzią organizuje firma państwowa i dlatego bilety są tanie, podobnie jak cała państwowa komunikacja autobusowa.

Bilet od osoby na kilkunastokilometrową trasę kosztuje 2000 colonów, czyli 4 $. Dodatkowo trzeba zapłacić 2 $ za walizkę, natomiast plecak, czy nieduża torba są za free...

Do Tortuguero można się dostać łodzią z dwóch miejsc. Tak jak my teraz z La Pavony i wówczas podróż trwa około półtorej godziny oraz tak jak my będziemy wracać do miejscowości Moin, gdzie już płynie się znacznie dłużej, bo ponad trzy i pół godziny.

Można także dolecieć małym kilkuosobowym samolocikiem, gdyż w pobliżu wioski, a konkretnie po drugiej stronie rzeki naprzeciwko naszego hotelu jest nieduży pas startowy.

Dalej już ani samochodem, ani motorem się nie pojedzie....

Żegnamy się z Ines i jej mężem i omawiamy nasze dalsze zapotrzebowanie na jej usługi.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Na transport łodzią czeka już kilkanaście osób. W pewnym momencie do knajpki, gdzie wszyscy siedzimy w cieniu, wchodzi kapitan i zgarnia naszą czeredkę.

Schodzimy w dół ku niedużej rzeczce - Rio Suerte - na której zacumowane są łodzie, a następnie ładujemy się do jednej z nich. Nasze bagaże popłyną oddzielną łódką.

I właśnie odpływamy...

Początkowo płyniemy wśród łąk i pastwisk, ale dosłownie po kilku minutach zaczyna się zwarty las deszczowy.

Sama droga do celu to niesamowita przyjemność, szczególnie jak pogoda dopisuje.

Chwilę po starcie kapitan dostrzega krokodyla wdrapującego się na  brzeg.

 

Później też tak będzie, gdy tylko zobaczy jakiś ciekawy obiekt w postaci zwierzaka, czy ptaka, od razu wyłącza silnik i łódź dryfując przybliża się do miejsca, gdzie to coś się znajduje.

Bardzo mi się podoba to, że wszyscy, dosłownie WSZYSCY przewodnicy z jakimi mamy do czynienia, z kierowcami czy kapitanami łódek, którymi się przemieszczamy włącznie – z niezwykłym szacunkiem odnoszą się do wszystkiego, co żyje.

Dotyczy to zarówno flory, jak i fauny.

Tutaj nie zbliża się łódź zbyt blisko do ptaków, krokodyli, kajmanów czy żółwi, by ich nie płoszyć. Tu żaden przewodnik nie złapie żaby czy jaszczurki w rękę, by pokazać z bliska turyście, czy też mu dać do potrzymania...

Tu obchodziliśmy po niebezpiecznych chaszczach spory kawałek, gdyż na szlaku zrobił sobie pajęczynę ogromny pająk. Zawsze jest prośba o ciche zachowanie, by nie denerwować i nie płoszyć mieszkańców lasu. Tu się nawet mrówki, która wlazła na człowieka nie zabija...

Nie ma mowy o zrywaniu tropikalnych kwiatów, by sobie je wpiąć we włosy...

Tu nie ma wytresowanych papug, małpek, czy tukanów, które się bierze na ręce, robi sobie z nimi fotki, karmi, maltretuje....

Zabronione są także od wielu lat polowania na wszelką zwierzynę. Zabić zwierza można tylko w obronie własnej...

Przewodnicy w bardzo kulturalny sposób uświadamiają wszystkim, że te otaczające nas rośliny i zwierzęta żyją w tym środowisku od tysięcy lat i to człowiek jest tu intruzem. Musimy zatem respektować ich prawa i zachowywać się tak, jak dobrze wychowany gość, który nie zakłóca trybu życia gospodarzy...

O Jezu, ale się rozpisałam!!!!

Ale po różnych moich doświadczeniach, gdzie byłam świadkiem głaskania, tarzania się i spacerowania z lwami (Mauritius), ujeżdżania słoni zupełnie do tego nie przystosowanych (Sri Lanka, Tajlandia i pewnie wiele innych), fotek z papugami, małpkami przywiązanymi za nogę, czy wężami boa zwisającymi z szyi jestem pełna podziwu i uznania, jak tutaj traktowana jest PRZYRODA.

Być może ktoś ma inne doświadczenia, bo wiadomo, i przewodnicy są różni!!! Ja miałam szczęście trafić na takich prawdziwych przyjaciół zwierząt, pasjonatów, którzy już po wykonanych i opłaconych obowiązkach chętnie dyskutowali ze mną i odpowiadali na niekończące się pytania.

Mieli do mnie dużo cierpliwości, mówię wam...

Oby więcej było takich krajów i ludzi, jak ci, których poznaliśmy w Kostaryce!!!!

Muszę tu jednak wspomnieć, że był niestety w przeszłości okres, gdy w Kostaryce dewastowano te unikalne lasy deszczowe!!!!

Wiele hektarów pierwotnych, kilkusetletnich drzew zostało wyrąbanych. Na szczęście tutejsza roślinność w tym gorącym wilgotnym klimacie rozwija się bardzo szybko i dzisiaj trudno jest odróżnić czy to jest pierwotna dżungla, czy też wtórne nasadzenia.

Fakt, że obecnie dba się tutaj o przyrodę, czego dowodem jest to, ze przeszło jedną czwartą powierzchni kraju stanowią parki narodowe i rezerwaty.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

No to płyniemy dalej...

Często ten nasz rejs porównywany jest do wyprawy Amazonką...Nie wiem, nie byłam i pewnie nie będę. No to teraz mam namiastkę!

Rzeka wije się, za każdym zakrętem inne widoki. Wzdłuż brzegów najwięcej rośnie palm rafiowych, z których wytwarza się, jak nietrudno zgadnąć – rafię.

Są także potężne drzewa kapokowe o oryginalnych korzeniach, a także migdałowce, zupełnie niepodobne do tych, które rodzą migdały.

Zwieszają się liany i inne pnącza tworzące w niektórych miejscach żywą, zieloną kurtynę.

Co chwilę, kapitan musi omijać jakieś zwalone drzewo. Tu jest Park Narodowy i niczego się nie koryguje, no chyba, że taki zwalony pniak uniemożliwia komunikację.

Na drzewach i konarach rosną epifity, najczęściej są to orchidee oraz bromelie, niektóre z nich kwitnące.

Do naszej rzeki wpadają po drodze boczne dopływy. To istna dżungla poprzecinana większymi i mniejszymi rzekami i strumieniami.

Ale trudno się dziwić, że tyle tu wszędzie wody, bo średnia opadów w ciągu roku sięga tu 6000 mm na 1m kwadratowy, a zatem spada tu najwięcej deszczu w całym kraju.

Po półtorej godzinie wpływamy na szerokie wody największej w okolicy rzeki Tortuguero.

Tu już nie jest tak romatycznie i kameralnie, nie mamy już obu brzegów rzeki dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Rzeka Tortuguero płynie odcinkami równolegle do morza, więc co chwilę widzimy przerwy w zielonej ścianie i widoczki na spienione fale Morza Karaibskiego.

Pojawiają się także na brzegach nieduże lodge wtopione w dżunglę. Czasem o ich istnieniu świadczy tylko parę łódek zacumowanych przy brzegu.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Jeszcze płyniemy trochę tym szerokim szlakiem wodnym i w końcu na horyzoncie ukazują się kolorowe zabudowania wioski Tortuguero położonej na wąskim pasie lądu pomiędzy Morzem Karaibskim a rzeką.

Nazwa jej pochodzi od słowa tortuga, znaczącego po hiszpańsku "żółw". Na tutejsze plaże przybywa bowiem co roku tysiące żółwic z trzech gatunków: żółwia zielonego, skórzastego i szylkretowego by złożyć jaja.

Niestety w terminie naszego przyjazdu jest za wcześnie, by zobaczyć żółwice składające jaja i za późno, by zobaczyć malutkie żółwiki, które już się wylęgły i powędrowały do morza.

Widzieliśmy już coś takiego na Sri Lance - wrażenia niezapomniane - no trudno, nie można mieć wszystkiego...

Ale mamy nadzieję, że czekają tu na nas inne atrakcje.

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ale pogode mieliście suuper !!!! Aż trudno sobie pewnie wyobrażić jak piękne widoki tej bujnej roślinności są podczas rejsu. 

A to co napisałaś wcześniej o traktowaniu zwierząt bardzo pochwalam !!!!! 

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, z pogodą było na ogół OK. Choć w  ostatnią noc właśnie w Tortuguero przeżyliśmy największą wichurę - to był jakiś południowy ogon tej śnieżycy, która zaatakowała Nowy Jork i okolicę.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dobijamy do brzegu, wita nas wielki billboard obwieszczający, że przypłynęliśmy do Parku Narodowego Tortuguero.

Wszyscy współpasażerowie się rozchodzą, a my czekamy na łódź z naszego hotelu – Trortuga Lodge and Garden.

Gdy schodzimy na brzeg, ktoś głośno wykrzykuje moje imię. To Victor – nasz przewodnik, którego zamówiłam już parę miesięcy temu. Idziemy do małej knajpki na obiad i omawiamy jutrzejszy plan zwiedzania. W międzyczasie dzwonią znajomi Holendrzy, czy aktualna jest jutrzejsza współna wyprawa. Mówię Victorowi o kolejnych chętnych i czekam na jego odpowiedź. Zgadza się, twierdząc, że w zasadzie nie organizuje wycieczek większych niż czteroosobowych.

W wiosce jest dużo małych, skromnych guest housów z mniej lub bardziej prymitywnymi pokoikami.

 Parę ujęć z "centrum"...

Ja trochę zaszalałam, ale od samego początku poszukiwań, bardzo mi się spodobał ten hotel.

Znajduje się on po drugiej stronie rzeki w dżungli, konieczna jest więc przeprawa łodzią.

Jemy tradycyjne karaibskie danie: ryż gotowany w mleku kokosowym do tego kurczak na ostro i sałatka + piwko.

Victor jest przesympatyczny i bardzo przystojny, taki typowy latynoski macho.

Jest z wykształcenia biologiem, pracował przez wiele lat naukowo w jakiejś stacji badawczej, ale uznał, że chce być bliżej natury i przeniósł się do Tortuguero.

Ma opinię ( oczywiście na TripAdvisorze) jednego z najlepszych tutejszych przewodników i dlatego wolałam go zaklepać z tak dużym wyprzedzeniem.

 Punktem centralnym jest mały porcik.

 

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Z naszego hotelu kilka razy dziennie przypływają łodzie wożące za free gości hotelowych na trasie hotel-wioska-hotel. Można także wziąć wodną taxi za 15 $, żeby być szybciej, jak komuś te godziny rozkładowe nie pasują.. Nam się tak fajnie gawędziło z Victorem, a i obiadek był smaczny, że czas oczekiwania szybko zleciał.

Ale właśnie przypływa łódź.

Chwilę później oddalamy się od kolorowych domków wioski, mijamy ukryte za drzewami lodge, nad głowami latają jakieś wodne ptaki.

Łodzią hotelową płyniemy tylko we dwójkę, rejs trwa niecałe 20 minut.

Przypływamy do mola i wysiadka. Czeka na nas panienka z recepcji, tym razem z płynnym angielskim. Powitalny drink, szybkie formalności i wiozą nas meleksem do naszego lokum.

Już od pierwszego spojrzenia po wyjściu z łódki zatkało mnie dosłownie...

Jak tu pięknie!!!!

Niby widziałam setki zdjęć, przeczytałam mnóstwo opinii, miałam wyobrażenie, jak tu wygląda, ale rzeczywistość przerosła świat wirtualny.

Już nie mogę się doczekać kiedy rzucimy nasze klamoty i wybierzemy się w obchód hotelowych ogrodów.

Mariola

Indy
Obrazek użytkownika Indy
Offline
Ostatnio: 5 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 19 maj 2015

Fajnie czyta się relację z miejsca, które podobnie jak mnie chwyciło za serce. Heart Wspomnienia wracają. I wracają emocje... Biggrin Piszesz o przygodach ze zwierzetami, a mnie przypominają się nasze przygody. Pokazujesz budynek, a ja pamiętam go jako miejsce, gdzie umówilismy się z naszym przewodnikiem, ale co ważniejsze było to miejsce gdzie obserwowalismy w czasie lunchu jak wiewiórki podkradały papaję ptakom, a kolorowych ptaków było tyle, że mi aparat zaczął fiksować od tych skrzących w słońcu piór! Biggrin

Piszesz o przewodniku-biologu a i nam też się taki trafił! Niestety rozrabiał jak pijany zając w kapuście! Biggrin Najpierw pogubił swoje ksiązki i materiały, ale to było tylko preludium do tego na co  było go stać! CrazyBowiem zaraz potem zgubił nasze vouchery, które położył na dachu samochodu i beztrosko sobie odjechał. Gdy zgubił kluczyki do samochodu zaczęłam się zastanawiać czy w jego szaleństwie nie ma aby metody. Dash 1 A gdy spalił tarczę sprzęgła w samochodzie, wpadł z nami do rowu - ja wpadłam w lekką panikę. Blush Zwłaszcza , że poszedł szukać pomocy, a nas zosatwił samych otoczonych ze wszystkich stron dżunglą i zapadającym zmierzchem...

Po jakims czasie oczekiwania na pomoc, stwierdzilismy że to szaleństwo czekać na tego gościa i postanowiliśmy wracać do pobliskiej miejscowości. Niestety droga wiodła przez dżunglę, gdzie wcześniej lokalesi wspominali coś o tym, iż ze względu na dużą liczbę pekari widziano ostatnimi czasy w tym miejscu pumy!!!  Kto by tam brał jednak takie przechwałki za prawdę ? Girl crazy

Dziazs! Jednak świeże slady pumy , które zobaczylismy na drodze (uwiecznione aparatem, mimo starchu i lekkiej paniki Biggrin ) dodały nam takiego speeda w nogach, że chyba oboje pobilismy nasze zyciowe rekordy w biegu na przełaj! Biggrin

Takie to rózne historie mi sie przypominają czytajac Twoją relacje Apisku. Pisz dalej, bo bardzo miło mi się z Toba podróżuje. I wspomina Wink

Strony

Wyszukaj w trip4cheap