Ale jazda. Zazdroszczę wam tego lamparta. Myśmy tak blisko nie mieli przyjemności widzieć...Ale camp na Serengeti wyglada tak samo jak ten, w którym zabrakło dla Was miejsc, a w którym myśmy nocowali. To też taki bardziej obóz harcerski. Ale i tak było super, no nie?
Murdoch, pewnie że super - mi te campy dużo bardziej pasują niż wypasione lodge. Człowiek jest bliżej z naturą. Ale lamparta widzieliście?
Kiwi, Kasik, nie ma się czego bać - toż mamy przy namiotach osobistych ochroniarzy - chłopaków pilnujących porządku. Wieczorem, po kolacyjce długo sieddzieliśmy przed namiotami i co jakiś czas 2 masajów robiło obchód i sprawdzało, czy nic złego się nie dzieje. Wokół latały nietoperze, które co jakiś czas podlatywały pod żarówcę i wyłapywały kręcace się ćmy.
Po drodze na kolację spod nóg czmychnęła nam żeneta - takie zwierzątko w cetki, wielkością podobe do naszego lisa.
Na kolację dostaliśmy oczywiście obiecane winko, do tego żarełko było pyszne: 2 zupki do wyboru - kremowa i bulion, drugie danie to wybór z 3-daniowego menu - także dla wegetarian, deserek wypaśny - ciasto lub owoce - co kto wolał.
Z zaśnięciem nie było problemu - kołysanki śpiewały na hieny wyjące wokół campu. Musiałam tylko pozaklejać kilka dziur w moskitierze, że by nie zaprzątać sobie głowy komarami. Choć prawdę mówiąc w Tanzanii nie widziałam ani jednego moskita. Mimo to repel szedł w ruch codziennie wieczorem.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Pobudkę mieliśmy o 6 rano - jeszcze było ciemno, ale jak urokliwie...... Szybciutko spakowaliśmy plecak na drogę i ruszyli na śniadanie. W tym campie mieliśmy spędzić jeszcze jedną noc - porannych przygotowań do wyjazdu nie było więc dużo. Świt w Serengeti przedstawiał się przepięknie.
Kluczyk od namiotu z gwizdkiem
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
,,kołysanki śpiewały nam hieny wyjące wokół campu" ,nietoperze wyłapujące ćmy .....cóż ,chyba tylko pomilczę i poczekam na przygody kolejnego dnia i nocy na tym campingu
Witaj, lamparta widzieliśmy jednego na drzewie a drugiego w Ngulia Lodge w Tsavo. Ten pierwszy był wazniejszy , bo wypatrzony przez kierowcę. Prawdę mówiąc, żeby nie kierowcy to byśmy sporo drapieżników przegapili. Na przykład trzy lwice, które czaiły się na stadko impali. Tak były wtopione w tło, że nawet przy ogladaniu zdjęć można zadać pytanie : wytęż wzrok - ile zwierząt widzisz na tym obrazku? Ja osobiście bardzo żałuję, że nie mogliśmy czekać aż dojdzie do samego polowania. Mogłabym to oglądać i czekać godzinami. Ale potem los się uśmiechął i polowanko na zebry odbyło się tuz koło nas. Ale to jest ten smaczek - raz Ty widzisz coś ciekawego, czego nie widzą np jadący w samochodzie przed Tobą innym razem jest odwrotnie. I to jest właśnie to! To nie muzeum z eksponatami, które tkwią latami w tych samych gablotach. Nieprzewidywalność i zmienność przyrody to jest to, co mnie kręci.
Przygody będą - to pewne - ja już tak mam - zawsze - nuda wykluczona.
Solary dostarcające prądu.W tm campie prąd był wyłączany około 23 - cały sprzęt ładowaliśmy w restauracji - nie stanowiło to problemu - miejsca w gniazdkach starczyło wszystkim.
Pod tymi akacjami rano przechadzały się antylopy.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Murdoch - dokładnie tak jak piszesz - to nie zoo - na szczęście - ale polowania trochę zazdroszczę, choś pewnie bym się poryczała ...... Kierowcy tropiciele są niezastąpieni.
Kasik, jaki order - odważna to ja jestem, ale z obstawą.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
lamia spoko, zebra uciekła. Natomiast inne polowanie, ktore widzieliśmy z odległości kilkudziesięciu metrów skończyło się dla młodego guźdźca tragicznie. No cóż... te lwy też coś muszą jeść.
o ja Cie Lamia!!!!!!!!!! niezła przygoda! aż ciary przechodzą !!
Ale jazda. Zazdroszczę wam tego lamparta. Myśmy tak blisko nie mieli przyjemności widzieć...Ale camp na Serengeti wyglada tak samo jak ten, w którym zabrakło dla Was miejsc, a w którym myśmy nocowali. To też taki bardziej obóz harcerski. Ale i tak było super, no nie?
Murdoch, pewnie że super - mi te campy dużo bardziej pasują niż wypasione lodge. Człowiek jest bliżej z naturą. Ale lamparta widzieliście?
Kiwi, Kasik, nie ma się czego bać - toż mamy przy namiotach osobistych ochroniarzy - chłopaków pilnujących porządku. Wieczorem, po kolacyjce długo sieddzieliśmy przed namiotami i co jakiś czas 2 masajów robiło obchód i sprawdzało, czy nic złego się nie dzieje. Wokół latały nietoperze, które co jakiś czas podlatywały pod żarówcę i wyłapywały kręcace się ćmy.
Po drodze na kolację spod nóg czmychnęła nam żeneta - takie zwierzątko w cetki, wielkością podobe do naszego lisa.
Na kolację dostaliśmy oczywiście obiecane winko, do tego żarełko było pyszne: 2 zupki do wyboru - kremowa i bulion, drugie danie to wybór z 3-daniowego menu - także dla wegetarian, deserek wypaśny - ciasto lub owoce - co kto wolał.
Z zaśnięciem nie było problemu - kołysanki śpiewały na hieny wyjące wokół campu. Musiałam tylko pozaklejać kilka dziur w moskitierze, że by nie zaprzątać sobie głowy komarami. Choć prawdę mówiąc w Tanzanii nie widziałam ani jednego moskita. Mimo to repel szedł w ruch codziennie wieczorem.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Pobudkę mieliśmy o 6 rano - jeszcze było ciemno, ale jak urokliwie...... Szybciutko spakowaliśmy plecak na drogę i ruszyli na śniadanie. W tym campie mieliśmy spędzić jeszcze jedną noc - porannych przygotowań do wyjazdu nie było więc dużo. Świt w Serengeti przedstawiał się przepięknie.
Kluczyk od namiotu z gwizdkiem
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
,,kołysanki śpiewały nam hieny wyjące wokół campu" ,nietoperze wyłapujące ćmy .....cóż ,chyba tylko pomilczę i poczekam na przygody kolejnego dnia i nocy na tym campingu
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Witaj, lamparta widzieliśmy jednego na drzewie a drugiego w Ngulia Lodge w Tsavo. Ten pierwszy był wazniejszy , bo wypatrzony przez kierowcę. Prawdę mówiąc, żeby nie kierowcy to byśmy sporo drapieżników przegapili. Na przykład trzy lwice, które czaiły się na stadko impali. Tak były wtopione w tło, że nawet przy ogladaniu zdjęć można zadać pytanie : wytęż wzrok - ile zwierząt widzisz na tym obrazku? Ja osobiście bardzo żałuję, że nie mogliśmy czekać aż dojdzie do samego polowania. Mogłabym to oglądać i czekać godzinami. Ale potem los się uśmiechął i polowanko na zebry odbyło się tuz koło nas. Ale to jest ten smaczek - raz Ty widzisz coś ciekawego, czego nie widzą np jadący w samochodzie przed Tobą innym razem jest odwrotnie. I to jest właśnie to! To nie muzeum z eksponatami, które tkwią latami w tych samych gablotach. Nieprzewidywalność i zmienność przyrody to jest to, co mnie kręci.
Przygody będą - to pewne - ja już tak mam - zawsze - nuda wykluczona.
Solary dostarcające prądu.W tm campie prąd był wyłączany około 23 - cały sprzęt ładowaliśmy w restauracji - nie stanowiło to problemu - miejsca w gniazdkach starczyło wszystkim.
Pod tymi akacjami rano przechadzały się antylopy.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
coś mi się wydaje że Lamia dostanie order forumowy za odwagę
Murdoch - dokładnie tak jak piszesz - to nie zoo - na szczęście - ale polowania trochę zazdroszczę, choś pewnie bym się poryczała ...... Kierowcy tropiciele są niezastąpieni.
Kasik, jaki order - odważna to ja jestem, ale z obstawą.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
lamia spoko, zebra uciekła. Natomiast inne polowanie, ktore widzieliśmy z odległości kilkudziesięciu metrów skończyło się dla młodego guźdźca tragicznie. No cóż... te lwy też coś muszą jeść.