Aguś...tak jak Basia mówi-nie podejmuj pochopnych decyzji jesli nie pojedziesz nie będziesz mogła jej sama ocenić-każdy ją widzi i odbiera inaczej.Ale to podobnie jak z tymi Filipinami-jedni wyją z zachwytu inni mówią,że nie wróca a ja nie mogę się przez to zebrać ,żeby tam polecieć.Jednak znając siebie szybciej niz pózniej tam wyląduję
Bo z Filipinami to różnie bywa, dużo ludków jedzie jakimś utartym szlakiem .... szlakiem El-Nido, które zapewne 5-6 lat tamu było innym El-Nido, szlakiem jedynego raju, najpiękniejszej wyspy świata Boracay - zobaczysz i możesz umrzeć, aby nic innego już nie zostało w pamięci ... żarty, ale ominąłem oba miejsca, uniknąłem zatrucia, przyjemności typu selfserwis z jedzeniem ... to co pozostało przycięte do moich zainteresowań, spowodowało, że byłem bardzo zadowolony z wyjazdu. Filipiny bez aktywności wodnych, to z całą pewnością byłaby namiastka FIlipin, kończąc - to nawet wiem, że chcę wrócić i będę miał co robić, beż żadnych powtórek, czy odwiedzania miejsc ze "szlaku" . Kasiu śledzę Twoje relacje z wyjazdów już długi czas, wiem że potraficie sami się rozplanować z trasą, dalibyście radę tym Filipinom
Bali mnie jakoś nie bardzo ciągnie, ale patrzę sobie na relację, może na 3-4 dni dałbym się skusić, w drodze do celu właściwego, mnóstwo miejsc w Indonezji wygląda bardzo interesująco. Ja rozumiem Agę i jej obawy, mam podobnie
Każda droga ma swój koniec...i ta tez miala...nagle staje przed nami szlaban i jakaś budą,z której wyłazi strażnik i wyciaga bilety
Jakie bilety...przeciez my idziemy na plażę )) no -za wstep na plażę trzeba zapłacić)))
Osobna opłata dla aut i skuterów za wjazd na parking i oddzielna za wstęp na plażę-płacimy więc po te parę złotych-za całe szczęscie nie sa to takie opłaty jak na Curacao -i idziemy szukać wejścia na plazę.
Mijami spory parking gdzie skuterów pilnują małpy,jakieś knajposklepiki i sporą świątynie.Jest to jednak świątynia zaknięta dla turystów więc zaglądamy do niej tylko zza murów.
Z góry z patkingu rozpoścera się cudny widok na ocean...no tak z góry,bo skoro szliśmy tutaj prawie cały czas pod górę to teraz aby dostąc się z klifu na plażę musimy pokonać sporą ilośc schodków.
Plaże w tej części Bali mają to do siebie,ze są tu spore pływy.Wiedzieliśmy gdzie je sprawdzać więc nie pzypadkiem przyszlismy tutaj właśnie teraz.
Odpływ juz się zaczął więc woda osuneła się od klifów udostępniając ładny kawałek plaży.
Spacer w dół przyjemny po piekne widoki przed oczyma-gorzej było podczas powrotu.
Woda spokojna,przejrzysta,piaseczek pod nogami...słońce paliło niemiłosiernie na całe szczęście były w klifach jakieś groty gdzie można było się przed tym skawrem ukryć.
Kiedy odpływ zaczął być już mocny widoki i klimat tej plaży zaczęły tracic na urodzie-całkowite przeciwieństwo odpływów na Zanzibarze...
Zebraliśmy więc manatki i setką schodów ruszyliśmy w drogę powrotną.
Haaa...no i się zaczęło-dopadło nas stado "masażystów" droga pod górę męcząca to stopy trzeba wymasować
Dosyć szybko i zwinnie się ich pozbyliśmy ale Monia została ich ofiarą
Pijemy więc sobie zimne piwko a Monia pozbywszy się 2 $ jęczy z bólu jaki czuje podczas ukręcania nóg i nie może się towrzystwa pozbyć
A mnie się szalenie podoba to co pokazujesz i opisujesz. Ta soczysta zieleń, ten upał i zapach kadzidełek (które wręcz czuć ze zdjęć), te widoczki... Hotele też spoko.
Ja się ciągle na Bali wybieram jak sójka za morze. Niestety okres pogodowy przypada podczas naszego sezonu turystycznego i to mi od lat rozbija ten plan.
W każdym razie przyglądam się, raz nawet robiłem (2 lata temu) przymiarki na poważnie (na koniec września) i przetrawiłem z tej okazji kupę blogów. Nie wyszło. Nadal interesuję się kierunkiem , podczytuję Żelka , podczytuję Marylkę. A czas na Bali i tak pewnie przyjdzie dopiero gdy przejdę na emeryturę chyba, że cud się wydarzy .
Zaraz zaczną się nudy bo następny dzień też był plażowy.
Wymęczeni drogą w upale w poprzedni dzień dziś na plażę jedziemy taxi.
Tym bardziej ,że odległość jaką mapa wskazuje jest większa co oznacza,że droga sporo może się przedłużyć.
Dziś kierunek Melasti Beach.
Zamówiona taxówka bardzo szybko przyjeżdża i ruszamy w drogę.Pomysł taxi był idealny bo spacer serpentynami nad przepaścią ,wijącą się najpierw pod górę a potem ostro w dół drogą do przyjemnych by nie należał.
15 minut jazdy i jesteśmy na miejscu-ale chyba z kierowcą,żeśmy się nie dogadali albo bardziej kierowca nie chciał nas zrozumieć i przywiózł nas pod Karma Kandara Beach Club.
Fakt-leżał on na klifie w okolicach Melasti Beach ale wstęp do tego hotelu to około 300 zł za dobę od osoby….trochę jakby sporo patrząc nawet na to,że na klifie jest piękny basen infinity a w hotelu kasa jest do wykorzystania w barach.Z klifu jest zjazd widną na zagospodarowaną plażę.
Podziękowaliśmy za podwózkę w to miejsce i kazaliśmy zjechać do miejsca o którym wcześniej była mowa.
Powtórzyła się sytuacja z dnia poprzedniego i znów musieliśmy zakupić bilety w stępu na plaże a kierowca taxi bilet za auto na całe szczęście tym razem dojechaliśmy do samej plaży.
Przed wejściem na większość plaż stoją piękne bramy-ta tutaj była zrobiona z lawy Agunga-czarna mistycznie zdobiona zresztą jak wszystkie inne.
Zatrzymujemy się tu chwilkę,żeby porobić troszkę zdjęć,umawiamy się z kierowcą na popłudniowy transport i ruszamy na plażę.
Plaża częściowo zagospodarowana,leżaki oczywiście płatne ale tam gdzie leżaki to pełno Chińczyków.
Przed plażą pełno jakiś straganów.Tam też zakupiliśmy piwka i poszliśmy szukać zacisznego miejsca.
O takie tam nie trudno-wystarczyło przejść się kawałek dalej a nie dość ,że plaża z niezbyt ładnej zmienia się w pocztówkową to jeszcze ludzi jak na lekarstwo.
Na tym pięknym kawałku spędzilsmy sporo dnia.
W planie mieliśmy jeszcze poleniuchować na części Karma Kandara Bech Clubu bo wejście przez plażę było tam bezpłatne ale tak się zadomowiliśmy na wyszukanym kawałku plazy ,że nie zwróciliśmy uwagi iż zaczyna się przypływ i za lada moment przejście przy klifach od strony hotelu będzie niemożliwe tym bardziej,że fale i prądy były teraz dosyc spore.
Mąż mój jednak nie był by sobą gdyby nie poszedł sprawdzić jak to tak wszystko wyglada....
Powróciwszy powiedział tylko ,że nie mamy czego żałować.
Tak spędzilismy nasz następny leniwy dzień na Bali...na koniec lenistwa, czekając na taxi sączyliśmy piwko w jednej z bud przy parkingu.
Niezła klifowa plaża są nawet lazurki....Fajne klimatyczne świątynie.Plaża Dreamland chyba jest gdzieś w tych okolicach i czytałem że jest jedną z ładniejszych na Bali.
Turkus...Dreamland Beach jest nieco dalej-bardzoej na południowym zachodzie wyspy za Balangan Beach w drodze do Jimbaran jest faktycznie podobna do plaż,które odwiedziliśmy i na które jeszcze zajedziemy więc w ostateczności ja sobie odpuścilismy ))
Aguś...tak jak Basia mówi-nie podejmuj pochopnych decyzji jesli nie pojedziesz nie będziesz mogła jej sama ocenić-każdy ją widzi i odbiera inaczej.Ale to podobnie jak z tymi Filipinami-jedni wyją z zachwytu inni mówią,że nie wróca a ja nie mogę się przez to zebrać ,żeby tam polecieć.Jednak znając siebie szybciej niz pózniej tam wyląduję
Bo z Filipinami to różnie bywa, dużo ludków jedzie jakimś utartym szlakiem .... szlakiem El-Nido, które zapewne 5-6 lat tamu było innym El-Nido, szlakiem jedynego raju, najpiękniejszej wyspy świata Boracay - zobaczysz i możesz umrzeć, aby nic innego już nie zostało w pamięci ... żarty, ale ominąłem oba miejsca, uniknąłem zatrucia, przyjemności typu selfserwis z jedzeniem ... to co pozostało przycięte do moich zainteresowań, spowodowało, że byłem bardzo zadowolony z wyjazdu. Filipiny bez aktywności wodnych, to z całą pewnością byłaby namiastka FIlipin, kończąc - to nawet wiem, że chcę wrócić i będę miał co robić, beż żadnych powtórek, czy odwiedzania miejsc ze "szlaku" . Kasiu śledzę Twoje relacje z wyjazdów już długi czas, wiem że potraficie sami się rozplanować z trasą, dalibyście radę tym Filipinom
Bali mnie jakoś nie bardzo ciągnie, ale patrzę sobie na relację, może na 3-4 dni dałbym się skusić, w drodze do celu właściwego, mnóstwo miejsc w Indonezji wygląda bardzo interesująco. Ja rozumiem Agę i jej obawy, mam podobnie
Każda droga ma swój koniec...i ta tez miala...nagle staje przed nami szlaban i jakaś budą,z której wyłazi strażnik i wyciaga bilety
Jakie bilety...przeciez my idziemy na plażę )) no -za wstep na plażę trzeba zapłacić)))
Osobna opłata dla aut i skuterów za wjazd na parking i oddzielna za wstęp na plażę-płacimy więc po te parę złotych-za całe szczęscie nie sa to takie opłaty jak na Curacao -i idziemy szukać wejścia na plazę.
Mijami spory parking gdzie skuterów pilnują małpy,jakieś knajposklepiki i sporą świątynie.Jest to jednak świątynia zaknięta dla turystów więc zaglądamy do niej tylko zza murów.
Z góry z patkingu rozpoścera się cudny widok na ocean...no tak z góry,bo skoro szliśmy tutaj prawie cały czas pod górę to teraz aby dostąc się z klifu na plażę musimy pokonać sporą ilośc schodków.
Plaże w tej części Bali mają to do siebie,ze są tu spore pływy.Wiedzieliśmy gdzie je sprawdzać więc nie pzypadkiem przyszlismy tutaj właśnie teraz.
Odpływ juz się zaczął więc woda osuneła się od klifów udostępniając ładny kawałek plaży.
Spacer w dół przyjemny po piekne widoki przed oczyma-gorzej było podczas powrotu.
Woda spokojna,przejrzysta,piaseczek pod nogami...słońce paliło niemiłosiernie na całe szczęście były w klifach jakieś groty gdzie można było się przed tym skawrem ukryć.
Kiedy odpływ zaczął być już mocny widoki i klimat tej plaży zaczęły tracic na urodzie-całkowite przeciwieństwo odpływów na Zanzibarze...
Zebraliśmy więc manatki i setką schodów ruszyliśmy w drogę powrotną.
Haaa...no i się zaczęło-dopadło nas stado "masażystów" droga pod górę męcząca to stopy trzeba wymasować
Dosyć szybko i zwinnie się ich pozbyliśmy ale Monia została ich ofiarą
Pijemy więc sobie zimne piwko a Monia pozbywszy się 2 $ jęczy z bólu jaki czuje podczas ukręcania nóg i nie może się towrzystwa pozbyć
Kasia,
A mnie się szalenie podoba to co pokazujesz i opisujesz. Ta soczysta zieleń, ten upał i zapach kadzidełek (które wręcz czuć ze zdjęć), te widoczki... Hotele też spoko.
Ja się ciągle na Bali wybieram jak sójka za morze. Niestety okres pogodowy przypada podczas naszego sezonu turystycznego i to mi od lat rozbija ten plan.
W każdym razie przyglądam się, raz nawet robiłem (2 lata temu) przymiarki na poważnie (na koniec września) i przetrawiłem z tej okazji kupę blogów. Nie wyszło. Nadal interesuję się kierunkiem , podczytuję Żelka , podczytuję Marylkę. A czas na Bali i tak pewnie przyjdzie dopiero gdy przejdę na emeryturę chyba, że cud się wydarzy .
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Zaraz zaczną się nudy bo następny dzień też był plażowy.
Wymęczeni drogą w upale w poprzedni dzień dziś na plażę jedziemy taxi.
Tym bardziej ,że odległość jaką mapa wskazuje jest większa co oznacza,że droga sporo może się przedłużyć.
Dziś kierunek Melasti Beach.
Zamówiona taxówka bardzo szybko przyjeżdża i ruszamy w drogę.Pomysł taxi był idealny bo spacer serpentynami nad przepaścią ,wijącą się najpierw pod górę a potem ostro w dół drogą do przyjemnych by nie należał.
15 minut jazdy i jesteśmy na miejscu-ale chyba z kierowcą,żeśmy się nie dogadali albo bardziej kierowca nie chciał nas zrozumieć i przywiózł nas pod Karma Kandara Beach Club.
Fakt-leżał on na klifie w okolicach Melasti Beach ale wstęp do tego hotelu to około 300 zł za dobę od osoby….trochę jakby sporo patrząc nawet na to,że na klifie jest piękny basen infinity a w hotelu kasa jest do wykorzystania w barach.Z klifu jest zjazd widną na zagospodarowaną plażę.
Podziękowaliśmy za podwózkę w to miejsce i kazaliśmy zjechać do miejsca o którym wcześniej była mowa.
Powtórzyła się sytuacja z dnia poprzedniego i znów musieliśmy zakupić bilety w stępu na plaże a kierowca taxi bilet za auto na całe szczęście tym razem dojechaliśmy do samej plaży.
Przed wejściem na większość plaż stoją piękne bramy-ta tutaj była zrobiona z lawy Agunga-czarna mistycznie zdobiona zresztą jak wszystkie inne.
Zatrzymujemy się tu chwilkę,żeby porobić troszkę zdjęć,umawiamy się z kierowcą na popłudniowy transport i ruszamy na plażę.
Plaża częściowo zagospodarowana,leżaki oczywiście płatne ale tam gdzie leżaki to pełno Chińczyków.
Przed plażą pełno jakiś straganów.Tam też zakupiliśmy piwka i poszliśmy szukać zacisznego miejsca.
O takie tam nie trudno-wystarczyło przejść się kawałek dalej a nie dość ,że plaża z niezbyt ładnej zmienia się w pocztówkową to jeszcze ludzi jak na lekarstwo.
Na tym pięknym kawałku spędzilsmy sporo dnia.
W planie mieliśmy jeszcze poleniuchować na części Karma Kandara Bech Clubu bo wejście przez plażę było tam bezpłatne ale tak się zadomowiliśmy na wyszukanym kawałku plazy ,że nie zwróciliśmy uwagi iż zaczyna się przypływ i za lada moment przejście przy klifach od strony hotelu będzie niemożliwe tym bardziej,że fale i prądy były teraz dosyc spore.
Mąż mój jednak nie był by sobą gdyby nie poszedł sprawdzić jak to tak wszystko wyglada....
Powróciwszy powiedział tylko ,że nie mamy czego żałować.
Tak spędzilismy nasz następny leniwy dzień na Bali...na koniec lenistwa, czekając na taxi sączyliśmy piwko w jednej z bud przy parkingu.
Niezła klifowa plaża są nawet lazurki....Fajne klimatyczne świątynie.Plaża Dreamland chyba jest gdzieś w tych okolicach i czytałem że jest jedną z ładniejszych na Bali.
Turkus...Dreamland Beach jest nieco dalej-bardzoej na południowym zachodzie wyspy za Balangan Beach w drodze do Jimbaran jest faktycznie podobna do plaż,które odwiedziliśmy i na które jeszcze zajedziemy więc w ostateczności ja sobie odpuścilismy ))