Podóż z domu do Manali była długa i męcząca. Najpierw samochód, potem bus, potem 2 samoloty, potem znowu bus, ufff.... Co do zasady droge z Delhi do Manali mogę określic jednym słowem: bieda. Jeżeli ktoś ma możliwość lecieć samolotem z Delhi do Manali, niech z tej możliwości skorzysta, bo tylko się umęczy.
Do Manali dotarliśmy już po ciemku, między 20.00 a 21.00, więc w zasadzie tylko jedzonko i do łóżka. A następnego dnia koło 10.00, po załatwieniu przez kierowców pozwolenia na wjazd do Ladakhu, ruszaliśmy w dalszą podróż.
W Manali zdążyliśmy zwiedzić jedynie okolice hotelu (niestety nie pamiętam nazwy, ale nie był wart polecenia), w tym 500-letnią świątynię Hadimba, usytuowaną w pięknym lesie. A oto i ona:
Góry w okolicach Manali są zielone, porośnięte trawą i drzewami, widać spływajace z gór wodospady.
Z każdym metrem wyżej krajobraz sie zmienia, aż dojeżdżamy do przełęczy Rohtang, położonej na wysokości prawie 4.000 m. n.p.m., gdzie spotykamy pierwsze czorenty z powiewającymi na wietrze flagami modlitewnymi.
Apisku, droga z Delhi do Manali była raczej nudnawa i ciągnęła się w nieskończoność, w przeważającym zakresie wokół były pola i jakieś rozlatujące się zabudowania, po dobrych 8-10 godzinach podróży dopiero zaczęły się góry i widoki stały się bardziej urozmaicone. Generalnie na każdym kroku widać było ludzką biedę. W Ladakhu, celu naszej podóży, było już trochę inaczej - czyściej, porządniej. Domy nie przypominały lepianek. I w zasadzie dopiero tam, w Ladakhu, zaczeły się nasze przygody
Momi, no widzisz, mówisz masz
Kasiu, dziękuję oczywiście opiszę wszystkie plusy i minusy oraz moje odczucia, a na końcu przedstawię wersję podóży, którą bym odbyła, gdybym wiedziała wczesniej to co teraz wiem
Przygody zaczęły się na drodze za przełęczą Rohtang, bowiem tam czasami droga, taką jak my ją rozumiemy .... znika pojawia się szuter, kamienie i koleiny. Niekiedy miejsca jest tylko na jedno auto, zazwyczaj droga wówczas prowadzi po krawędzi, nad przepaścią. Skały są tam bowiem bardzo sypkie i często część drogi przy półkach skalnych jest zasypana kamieniami. Auta jadące z naprzeciwka czasami przepuszczały nas, czasami my przepuszczaliśmy je, w zasadzie istnieje tam bardzo duża uprzejmość na drodze. Kierowcy bardzo dużo korzystają z klaksonów - przed zakrętami i wyprzedzając inne auta, czy też po prostu się pozdrawiając. Generalnie klakson jest, oprócz hamulców, podstawowym wyposażeniem każdego samochodu. Gdyby wysiadł, byłoby z nami krucho. Momentem kulminacyjnym dnia było cofanie nad 500 metrową przepaścią, żeby przepuścić ciężarówkę jadącą z naprzeciwka. Adrenalina wzrosła do poziomu krytycznego Nie zazdroszczę tamtejszym kierowcom. Muszą mieć mocne nerwy.
Czekam na zdjecia Yeti
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Haha, Huraganie, niestety Yeti nie spotaliśmy, ale mam kilka fotek jaków, jeżeli Ci to zrekompensuje brak zdjeć Yeti
Podóż z domu do Manali była długa i męcząca. Najpierw samochód, potem bus, potem 2 samoloty, potem znowu bus, ufff.... Co do zasady droge z Delhi do Manali mogę określic jednym słowem: bieda. Jeżeli ktoś ma możliwość lecieć samolotem z Delhi do Manali, niech z tej możliwości skorzysta, bo tylko się umęczy.
Do Manali dotarliśmy już po ciemku, między 20.00 a 21.00, więc w zasadzie tylko jedzonko i do łóżka. A następnego dnia koło 10.00, po załatwieniu przez kierowców pozwolenia na wjazd do Ladakhu, ruszaliśmy w dalszą podróż.
W Manali zdążyliśmy zwiedzić jedynie okolice hotelu (niestety nie pamiętam nazwy, ale nie był wart polecenia), w tym 500-letnią świątynię Hadimba, usytuowaną w pięknym lesie. A oto i ona:
Po drodze do świątyni minęliśmy salon fryzjerski:
oraz restaurację:
A potem ruszyliśmy w dalszą drogę....
Góry w okolicach Manali są zielone, porośnięte trawą i drzewami, widać spływajace z gór wodospady.
Z każdym metrem wyżej krajobraz sie zmienia, aż dojeżdżamy do przełęczy Rohtang, położonej na wysokości prawie 4.000 m. n.p.m., gdzie spotykamy pierwsze czorenty z powiewającymi na wietrze flagami modlitewnymi.
Asia,
Napisz coś o tej ekstremalnej podróży z Delhi do Manali.
Ja nigdy nie byłam w Indiach i raczej się nie wybieram, ale chętnie poczytam o twoich przygodach tamtejszych.
Myślę, że to nie tylko mnie zainteresuje....
Mariola
Asia jestem kupiona.....długo szukałam sprawdzonego fryzjera i czuje, że to będzie to!!...:-D .....:-)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Asia, pięknie sie zapowiada...
Pisz plusy minusy Twojej podróży bo każde info na wagę złota.
Zdjęcia przepiękne
"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney
Żelku
Apisku, droga z Delhi do Manali była raczej nudnawa i ciągnęła się w nieskończoność, w przeważającym zakresie wokół były pola i jakieś rozlatujące się zabudowania, po dobrych 8-10 godzinach podróży dopiero zaczęły się góry i widoki stały się bardziej urozmaicone. Generalnie na każdym kroku widać było ludzką biedę. W Ladakhu, celu naszej podóży, było już trochę inaczej - czyściej, porządniej. Domy nie przypominały lepianek. I w zasadzie dopiero tam, w Ladakhu, zaczeły się nasze przygody
Momi, no widzisz, mówisz masz
Kasiu, dziękuję oczywiście opiszę wszystkie plusy i minusy oraz moje odczucia, a na końcu przedstawię wersję podóży, którą bym odbyła, gdybym wiedziała wczesniej to co teraz wiem
Przygody zaczęły się na drodze za przełęczą Rohtang, bowiem tam czasami droga, taką jak my ją rozumiemy .... znika pojawia się szuter, kamienie i koleiny. Niekiedy miejsca jest tylko na jedno auto, zazwyczaj droga wówczas prowadzi po krawędzi, nad przepaścią. Skały są tam bowiem bardzo sypkie i często część drogi przy półkach skalnych jest zasypana kamieniami. Auta jadące z naprzeciwka czasami przepuszczały nas, czasami my przepuszczaliśmy je, w zasadzie istnieje tam bardzo duża uprzejmość na drodze. Kierowcy bardzo dużo korzystają z klaksonów - przed zakrętami i wyprzedzając inne auta, czy też po prostu się pozdrawiając. Generalnie klakson jest, oprócz hamulców, podstawowym wyposażeniem każdego samochodu. Gdyby wysiadł, byłoby z nami krucho. Momentem kulminacyjnym dnia było cofanie nad 500 metrową przepaścią, żeby przepuścić ciężarówkę jadącą z naprzeciwka. Adrenalina wzrosła do poziomu krytycznego Nie zazdroszczę tamtejszym kierowcom. Muszą mieć mocne nerwy.
Tu jeszcze droga jest:
A tu już jej nie ma:
Przy drodze pasą się kózki:
A my podziwiamy takie widoki: