--------------------

____________________

 

 

 



Borowik w Indiach cz. 4

1 wpis / 0 nowych
BorowikNaSurowo
Obrazek użytkownika BorowikNaSurowo
Offline
Ostatnio: 6 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 15 sty 2017
Borowik w Indiach cz. 4

Po całonocnej podróży pociągiem dotarliśmy do Varkali. Ze stacji kolejowej wzięliśmy taksówkę (wyszła niewiele drożej niż tuk-tuk) i pojechaliśmy do poleconego przez taksówkarza hotelu. Za cenę taką samą jak zawsze dostaliśmy najlepszy pokój w jakim do tej pory nocowaliśmy. I pierwszy raz było Wi-Fi Biggrin Varkala to małe miasteczko w którym, u podnóża wysokiego klifu, znajduję się bardzo piękna i urokliwa plaża. Niestety jest tutaj już bardziej zachodnio, sporo białych turystów w porównaniu do wcześniej odwiedzanych przez nas miejsc. Miałem wrażenie, że część tych turystów przebiera się za Hindusów, próbują być bardziej hinduscy od nich samych Biggrin Nie wiem, ale wydaje mi się, że w oczach tubylców musiało to być co najmniej komiczne. Myśleli sobie pewnie: "Białasom się popi*****iło we łbach..." Biggrin Przynajmniej ja tak myślałem.
W jednej części plaży Hindusi odprawiają jakieś swoje rytuały, zanurzają się w wodzie z liściem na głowie. Fajnie jest na to popatrzeć. Pomijając te rytuały, hindusi do wody raczej nie wchodzą. Gdy widzieliśmy jak kilkoro z nich zdecydowało się jednak na to, to nie wiadomo skąd pojawił się policjant z bambusową pałką i dmuchając w gwizdek rozkazał im wyjść z wody. Białym można pływać a Hindusom nie Biggrin W miasteczku oprócz plażowania można również trochę pozwiedzać. Warta odwiedzenia jest świątynia Janardanaswamy, która liczy sobie już 2000 lat. Znajduje się w niej drzewo, do którego hindusi przyczepiają lalki, aby podziękować za swoje dzieci. Polecam też dłuższe spacery wzdłuż wybrzeża, aby trafić na rybaków i ich łodzie. Wieczorem spotkaliśmy starszego Polaka Wieśka, z którym spędziliśmy dłuższy czas w knajpie. Był on częstym gościem w Indiach i jego pobyty tam trwały zawsze długo (mówił, że prowadzi tam jakieś interesy) więc poopowiadał nam wiele ciekawych rzeczy. Nieźle się przy tym nap*****lił, bo co chwila zamawiał szklankę ginu i tonik Biggrin Jeszcze gdy mówienie przychodziło mu w miarę prosto, polecił nam miejsce do noclegu w Backwaters, a konkretnie w Alappuzha, gdzie wybieraliśmy się następnego dnia. To tam poznaliśmy Kierownika Biggrin Celowo piszę przez duże "K", bo choć kierowników jest w Indiach wielu, ten ten jeden zasługuje na szczególne wyróżnienie Biggrin Ale o Kierowniku trochę później.

Odpoczynek w Varkali dobrze nam zrobił, ale ile można siedzieć na plaży. Jeden dzień wystarczył. Następnego dnia wsiedliśmy do pociągu do Alappuzha. To tam znajdowały się największa atrakcja stanu Kerala: backwaters czyli rozlewiska. Po spokojnych wodach rozlewisk, wąskimi kanałami i szerokimi jeziorami, przemieszczać można się za pomocą łodzi. Popularne wśród turystów są wielkie łodzie, na których można wynająć pokój i nocować. My zdecydowaliśmy się na nocleg w poleconych przez Wieśka bungalowach.
Gdy wysiedliśmy na stacji kolejowej zaobserwowaliśmy dziwną rzecz. Tutaj bilety na tuk-tuka kupowało się w budce i z bilecikiem szło się do kierowcy. W budce powiedzieliśmy, że chcemy jechać do Boat & Paddle, bo tak miało się nazywać polecone przez Wieśka miejsce. Chyba coś mu się jednak pomyliło, bo człowiek w budce chwilę zastanawiali się co to za miejsce. Potem zapytał: "Macie tam rezerwacje?" Kiedy powiedzieliśmy, że nie to wypisał nam bilecik i kazał iść do kierowcy. Kierowca zapytał o to samo: "Macie tam rezerwacje?" A my znowu odpowiedzieliśmy, że nie. Wydaje mi się, że pytali, bo wiedzieli co możemy tam zastać Biggrin
Gdy zajechaliśmy na miejsce weszliśmy na teren ośrodka gdzie były 4 bungalowy, w tym jeden większy, piętrowy, najwyraźniej przeznaczony dla właściciela. Zaczęliśmy się rozglądać, ale nikogo tam nie było. Kierowca tuk-tuk znalazł gdzieś Kierownika i przyprowadził do nas. Kierownik był kompletnie pijany Biggrin Patrzył na nas ze zdziwieniem, jego przekrwione oczy wydawały się mówić "ale dzisiaj nie było żadnej rezerwacji". Jednak gdy zapytaliśmy czy możemy tu wynająć pokój odpowiedział nam "Why not?". Szybko się dogadaliśmy. Kierownik okazał się bardzo fajnym facetem. Zdecydowanie wyróżniał się od reszty Hindusów. Był taki bardziej "światowy". Spędziliśmy z nim dwa długie wieczory, podczas których zabawiał nas rozmową i opowiedział historię swojego życia. Pierwszego wieczora w dalszym ciągu walił w gaz. Następnego dnia dochodził do siebie po, jak nam wyznał, kilkudniowym piciu i tylko palił jointy z marihuaną. Można byłoby o nim długo opowiadać, ale tutaj miejsca na to nie starczy. Był on wyjątkowym Hindusem i chyba właściwie jedynym, którego naprawdę polubiłem.
Cały ośrodek był dla nas, nie było tam nikogo. Bungalow, który wynajęliśmy miał werandę z pięknym widokiem na mokradła, po których brodziły dzikie ptaki. Przed nim, pomiędzy dwoma palmami, rozwieszony był hamak. Bardzo urokliwe miejsce. Gdy się tam ulokowaliśmy było już dobrze po południu. Resztę dnia przeznaczyliśmy spacery wzdłuż okolicznych kanałów. Obserwowaliśmy mieszkających tam ludzi. Zaciekawiła mnie ich wieczorna toaleta, która odbywała się w kanale. Brali mydło, zanurzali się w wodzie i się myli. Ja bym w tej wodzie nawet psa nie umył Biggrin Tak samo gdy przyrządzali jakieś jedzenie to myli je w kanale.
Gdy wróciliśmy to Kierownik, który już trochę wytrzeźwiał, oznajmił nam: "Jadę po piwo, kto jedzie ze mną?" Zgłosił się Mirek. W stanie Kerala ciężko jest kupić alkohol. W Alappuzha był tylko jeden hotel gdzie można było to zrobić i był oddalony o kawał drogi od nas. Myśleliśmy, że Kierownik chce zamówić tuk-tuka, aby się tam dostać, ale nie. On chciał tam jechać na swoim białym skuterze Biggrin Nie wiem co kierowało Mirkiem, ale ten zgodził się na taką przejażdżkę z pijanym Kierownikiem. Po powrocie mówił nam, że naprawdę bał się o swoje życie i niewiele brakowało aby je stracił Biggrin Wieczór spędziliśmy w towarzystwie Kierownika siedząc przed naszym domkiem przy świecach. W tle rozbrzmiewały odgłosy dzikiego ptactwa zgromadzonego nad mokradłami.
Obok ciężkiej dostępności alkoholu Keralę wyróżnia również rząd. W tym stanie od 60 lat rządzą komuniści. Bardzo często można napotkać czerwone flagi z sierpem i młotem. Dzięki reformom komunistów Kerala może się pochwalić najniższym poziomem analfabetyzmu czy najniższym ubóstwem w kraju. Ale i tak precz z komuną Biggrin
Następnego dnia wstaliśmy z samego rana, aby odbyć wycieczkę łódką po kanałach. Będąc pod opieką Kierownika nie musieliśmy się martwić sprawami organizacyjnymi, on wszystko załatwiał. Załatwił nam więc małą łódkę z takim ichniejszym flisakiem, który jednak nie mówił po angielsku. W ogóle niewiele mówił. Właściwie to nic Biggrin No ale swoją robotę wykonywał sumiennie, bardzo dobrze prowadził łódkę Biggrin Wycieczka zajęła nam właściwie cały dzień, wróciliśmy dopiero popołudniu. Zaraz po przyjeździe ja z Mirkiem pojechaliśmy do miasta pakując się na tuk-tuka razem z 3 Niemkami, które poznaliśmy po drodze. Ola zaś poszła na bajere do Kierownika Wink Sama Alappuzha nie jest ciekawym miasteczkiem i właściwie nie ma tam co zwiedzać, zrobiliśmy tylko zakupy i wróciliśmy na nasze bungalowy. Wieczór znowu spędziliśmy z Kierownikiem. Zamówił on dla nas na kolacje jedzenie z jakiejś knajpy które przywiózł nam jego kuzyn na skuterze. Wszystko zapakowane w worki foliowe i gazety. Kerala słynie z ryb w swojej kuchni i właśnie ryby zamówiliśmy. To co przyszło to były rybki niewiele większe od tych, które można zobaczyć w domowych akwariach. Były spalone prawie na węgiel i suche jak wiór, do tego góra ryżu i sosy o smaku masali. Rzeczywiście jest się czym zachwycać Wink

Na 6 rano mieliśmy zamówionego tuk-tuka, który zawiózł nas na dworzec autobusowy. Kierownik jechał za naszym tuk-tukiem całą drogę na swoim białym skuterze. Na dworcu pożegnał się z nami i zapakował nas do autobusu. Myślę, że nie tylko my się trochę przywiązaliśmy do niego przez te dwa dni, ale również on do nas. Było nam przykro, że już musimy się żegnać.

Wkrótce część 5 Biggrin

http://borowiknasurowo.blogspot.com

Wyszukaj w trip4cheap