Nelcia, Bilbao, dalej będzie jeszcze ładniej , to znaczy mam nadzieję, że tak jak mnie i Wam się spodoba
Idziemy ścieżką od jednego klifu do drugiego, mijając po lewej stronie knajpkę, a za nią hotel i dochodzimy do kolejnej plaży. Okrążamy ją - jest tu taki niziutki klif, leżaki stoją w dole, więc wszystkie wycieczki, które tu wędrują, nie przeszkadzają opalającym się poniżej - i docieramy do kolejnych knajpek. Z mini-tarasu tej drugiej robimy zdjęcia, to znaczy koleżanka, bo mój aparat padł. Tu zazwyczaj będziemy przychodzić na lancze, małe drobne posiłki na ciepło typu bakłażan z czymś tam, albo dolmades kosztują ok. 7-8 euro, napoje ok. 2-4 euro, było też pyszne cytrynowe ciastko za 3 euro. Można płacić kartą od 20 euro. Leżaki na plaży na tej plaży 7,50 euro za komplet: 2 leżaki + parasol, na klifie na przeciwko można korzystac z leżaków bezpłatnie, jeżeli zamówi się coś w tamtej knajpce, ceny podobne.
Tu z lewej strony balustrady są schodki w dół i jest jeszcze jedna plażyczka, taka mini - na jedną rodzinę, mieszczą się tylko 4 leżaki
Opuszczamy knajpkę i docieramy na kolejny klif. I tutaj znalazłam moją ulubioną plażę na Korfu
(zdjęcia EM)
Ta plaża to słynny Canal d'Amour. Widzicie w klifie wejście tuż nad wodą,a nad nim jeszcze okno? Ten wlot przechodzi w środku w sporą grotę z dużą skalną półką, można wypłynąć na drugą stronę klifu. Kanał nie jest głęboki, ale nie da się całego przejść po dnie, kawałek trzeba jednak przepłynąć, albo trzymać się ścian. Za to rewelacyjny jest widok, gdy się ze środka popatrzy na wodę falującą na zewnątrz w słońcu. Niestety, nie za bardzo jest jak tam się dostać z aparatem.
Legenda głosi, że para, która w Kanale Miłości się pocałuje (niektórzy mówią, że powinna zrobić coś innego *biggrin*), podobno nigdy się nie rozstanie. Niestety, nie miałam z kim się tam całować...
Na klifie zamykającym tę zatoczkę z lewej strony jest też knajpka i taras widokowy.
Niestety nie da się przejść brzegiem dalej, do następnych zatoczek, trzeba cofnąć się do ulicy, więc wracamy, po drodze mamy hotel, w którym mieszkamy, więc zjemy tu obiad przed dalszym zwiedzaniem plaż. Okazuje się, że mamy 20% rabat na obiad w naszym hotelu (wykupione mamy HB), w międzyczasie ładuje się akumulator.
Po południu ruszamy dalej. Do plaży w kolejnej zatoce nie widać zejścia, klif jest wysoki.
Więc przedzieramy się przez krzaczory i docieramy do następnej plaży i już ostatniej w naszej okolicy. Ta plaża wygląda tak surowo, nigdy nie przyszłyśmy się tu opalać
Klify ciągną się od Sidari aż do Agios Stefanos (tego w zachodniej części wyspy, w ogóle trzeba uważać z nazwami, bo zdarza się, że miejscowości w różnych częściach wyspy noszą te same nazwy). Któregoś dnia postanawiamy zobaczyć klify w Peroulades i Przylądek Drastis. Oddalony od nas tylko ok. 3 kilometry, więc postanawiamy wybrać się pieszo. Droga prosta, wygodna, cały czas jest asfalt, ruchu prawie nie ma, niewiele samochodów, trochę quadów. Po obu stronach szosy małe hoteliki, domy z ogrodami, sadami, basenami, kilka malutkich knajpek, jakiś kościółek czy sklepik.
Gdy trzeba skręcić w stronę Drastis jest odpowiednia tablica ze strzałką i nawet ze zdjęciem. Dalsza część drogi prowadzi lekko pod górę wśród drzew oliwnych, niektóre są całkiem spore jak na oliwne, pod nimi rozciągnięta jest siatka, chyba na oliwki, pierwszy raz się z tym spotkałam.
Dochodzimy do pierwszego punktu widokowego i… warto było w upale wędrować pod górę
Droga skręca w prawo, można nią dotrzeć (także autem, o ile pamiętam do końca jest asfalt) do małej kamiennej plaży. Ale zanim tam wyruszymy, wdrapiemy się na widoczne na pierwszym zdjęciu wzgórze, tam widać nawet schody.
Z tej strony przyszłyśmy
A to już kosmiczny widok z samego szczytu
I rzut oka na drugą stronę, tam niżej jest ta kamienna plaża, o której wspomniałam
Miejsce do opalania się nieciekawe, ale jest tu mini-porcik – stąd popłyniemy obejrzeć z dołu Cape Drastis i dalsze klify
Płyniemy motorówką - za 10 euro od osoby można popłynąć stąd do Sidari albo do Agios Stefanos. Początkowo naszym celem było Agios Stefanos, chciałyśmy obejrzeć tamtejsze klify i plaże.
Ale na początek to, co wcześniej było widać z góry
Niestety, oglądane z dołu te skałki nie robią takiego wrażenia, jak wcześniej widziane z góry. I klify też z poziomu wody są mało interesujące, w przeciwieństwie do "kapitana" naszej motorówki, który opowiada nam o 3 pobliskich wysepkach - Othoni, Mathraki i Ereikousa - małego archipelagu Diaponta, najdalej na zachód wysuniętego punktu Grecji. Mieszka tam zaledwie dwieście osób, można się dostać łódką na którąś z tamtejszych plaż.
Postanawiamy wysiąść w Peroulades i żegnamy naszego kapitana
To miejsce nazywa się Logas Beach, na górze jest bardzo przyjemna kawiarenka 7th Heaven Cafe i tawerna Panorama.
Zdjęcie z ich strony: www.facebook.com/7thheavencafe. Ten występ skalny ze schodami znacznie ciekawiej wygląda z lotu ptaka niż z poziomu morza
Musimy tylko wdrapać się na górę po tych schodach
Przy cudownie chilloutowej muzyce zjemy tu mały lanczyk w miłym, aczkolwiek lekko nachalnym towarzystwie i popatrzymy na morze i klify ze szklanej platformy
Bardzo mi się podoba to miejsce. Wrócimy tu jeszcze innego dnia na zachód słońca.
Odwiedzamy ponownie Peroulades, by zobaczyć z klifu zachód słońca. Nie na darmo to miejsce nazywają też Sunset Beach, takie oznaczenia są również przy drodze Sidari – Agios Stefanos, nie sposób tu nie trafić. Warto przyjść wcześniej, jeżeli chce się posiedzieć w pierwszym rzędzie nad samym klifem.
W trakcie naszego spaceru z Sidari nadpłynęły znad gór Albanii chmury, trochę pogrzmiało, spadło parę – dosłownie parę – kropel deszczu (choć w zasadzie trudno to nawet nazwać deszczem), co zaowocowało dodatkową atrakcją, czyli tęczą
Mamy dobre miejsca, pyszne drinki, miłe towarzystwo i czekamy na słoneczny spektakl
I koniec. I tylko na niebie zostały jeszcze blaski, odblaski…
Nelcia, Bilbao, dalej będzie jeszcze ładniej , to znaczy mam nadzieję, że tak jak mnie i Wam się spodoba
Idziemy ścieżką od jednego klifu do drugiego, mijając po lewej stronie knajpkę, a za nią hotel i dochodzimy do kolejnej plaży. Okrążamy ją - jest tu taki niziutki klif, leżaki stoją w dole, więc wszystkie wycieczki, które tu wędrują, nie przeszkadzają opalającym się poniżej - i docieramy do kolejnych knajpek. Z mini-tarasu tej drugiej robimy zdjęcia, to znaczy koleżanka, bo mój aparat padł. Tu zazwyczaj będziemy przychodzić na lancze, małe drobne posiłki na ciepło typu bakłażan z czymś tam, albo dolmades kosztują ok. 7-8 euro, napoje ok. 2-4 euro, było też pyszne cytrynowe ciastko za 3 euro. Można płacić kartą od 20 euro. Leżaki na plaży na tej plaży 7,50 euro za komplet: 2 leżaki + parasol, na klifie na przeciwko można korzystac z leżaków bezpłatnie, jeżeli zamówi się coś w tamtej knajpce, ceny podobne.
Tu z lewej strony balustrady są schodki w dół i jest jeszcze jedna plażyczka, taka mini - na jedną rodzinę, mieszczą się tylko 4 leżaki
I jeszcze parę zdjęć z innego dnia
Jakie piękne klify!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Opuszczamy knajpkę i docieramy na kolejny klif. I tutaj znalazłam moją ulubioną plażę na Korfu
(zdjęcia EM)
Ta plaża to słynny Canal d'Amour. Widzicie w klifie wejście tuż nad wodą,a nad nim jeszcze okno? Ten wlot przechodzi w środku w sporą grotę z dużą skalną półką, można wypłynąć na drugą stronę klifu. Kanał nie jest głęboki, ale nie da się całego przejść po dnie, kawałek trzeba jednak przepłynąć, albo trzymać się ścian. Za to rewelacyjny jest widok, gdy się ze środka popatrzy na wodę falującą na zewnątrz w słońcu. Niestety, nie za bardzo jest jak tam się dostać z aparatem.
Legenda głosi, że para, która w Kanale Miłości się pocałuje (niektórzy mówią, że powinna zrobić coś innego *biggrin*), podobno nigdy się nie rozstanie. Niestety, nie miałam z kim się tam całować...
Na klifie zamykającym tę zatoczkę z lewej strony jest też knajpka i taras widokowy.
Niestety nie da się przejść brzegiem dalej, do następnych zatoczek, trzeba cofnąć się do ulicy, więc wracamy, po drodze mamy hotel, w którym mieszkamy, więc zjemy tu obiad przed dalszym zwiedzaniem plaż. Okazuje się, że mamy 20% rabat na obiad w naszym hotelu (wykupione mamy HB), w międzyczasie ładuje się akumulator.
Po południu ruszamy dalej. Do plaży w kolejnej zatoce nie widać zejścia, klif jest wysoki.
Więc przedzieramy się przez krzaczory i docieramy do następnej plaży i już ostatniej w naszej okolicy. Ta plaża wygląda tak surowo, nigdy nie przyszłyśmy się tu opalać
Piękna plaża z tymi klifami Musze sie przyznać,że bylam na Korfu a do tego miesjca nie dotarlam
No trip no life
Cudnie
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Klify ciągną się od Sidari aż do Agios Stefanos (tego w zachodniej części wyspy, w ogóle trzeba uważać z nazwami, bo zdarza się, że miejscowości w różnych częściach wyspy noszą te same nazwy). Któregoś dnia postanawiamy zobaczyć klify w Peroulades i Przylądek Drastis. Oddalony od nas tylko ok. 3 kilometry, więc postanawiamy wybrać się pieszo. Droga prosta, wygodna, cały czas jest asfalt, ruchu prawie nie ma, niewiele samochodów, trochę quadów. Po obu stronach szosy małe hoteliki, domy z ogrodami, sadami, basenami, kilka malutkich knajpek, jakiś kościółek czy sklepik.
Gdy trzeba skręcić w stronę Drastis jest odpowiednia tablica ze strzałką i nawet ze zdjęciem. Dalsza część drogi prowadzi lekko pod górę wśród drzew oliwnych, niektóre są całkiem spore jak na oliwne, pod nimi rozciągnięta jest siatka, chyba na oliwki, pierwszy raz się z tym spotkałam.
Dochodzimy do pierwszego punktu widokowego i… warto było w upale wędrować pod górę
Droga skręca w prawo, można nią dotrzeć (także autem, o ile pamiętam do końca jest asfalt) do małej kamiennej plaży. Ale zanim tam wyruszymy, wdrapiemy się na widoczne na pierwszym zdjęciu wzgórze, tam widać nawet schody.
Z tej strony przyszłyśmy
A to już kosmiczny widok z samego szczytu
I rzut oka na drugą stronę, tam niżej jest ta kamienna plaża, o której wspomniałam
Miejsce do opalania się nieciekawe, ale jest tu mini-porcik – stąd popłyniemy obejrzeć z dołu Cape Drastis i dalsze klify
Płyniemy motorówką - za 10 euro od osoby można popłynąć stąd do Sidari albo do Agios Stefanos. Początkowo naszym celem było Agios Stefanos, chciałyśmy obejrzeć tamtejsze klify i plaże.
Ale na początek to, co wcześniej było widać z góry
(zdjęcie EM)
(zdjęcie EM)
Niestety, oglądane z dołu te skałki nie robią takiego wrażenia, jak wcześniej widziane z góry. I klify też z poziomu wody są mało interesujące, w przeciwieństwie do "kapitana" naszej motorówki, który opowiada nam o 3 pobliskich wysepkach - Othoni, Mathraki i Ereikousa - małego archipelagu Diaponta, najdalej na zachód wysuniętego punktu Grecji. Mieszka tam zaledwie dwieście osób, można się dostać łódką na którąś z tamtejszych plaż.
Postanawiamy wysiąść w Peroulades i żegnamy naszego kapitana
(zdjęcie EM)
To miejsce nazywa się Logas Beach, na górze jest bardzo przyjemna kawiarenka 7th Heaven Cafe i tawerna Panorama.
Zdjęcie z ich strony: www.facebook.com/7thheavencafe. Ten występ skalny ze schodami znacznie ciekawiej wygląda z lotu ptaka niż z poziomu morza
Musimy tylko wdrapać się na górę po tych schodach
Przy cudownie chilloutowej muzyce zjemy tu mały lanczyk w miłym, aczkolwiek lekko nachalnym towarzystwie i popatrzymy na morze i klify ze szklanej platformy
Bardzo mi się podoba to miejsce. Wrócimy tu jeszcze innego dnia na zachód słońca.
Odwiedzamy ponownie Peroulades, by zobaczyć z klifu zachód słońca. Nie na darmo to miejsce nazywają też Sunset Beach, takie oznaczenia są również przy drodze Sidari – Agios Stefanos, nie sposób tu nie trafić. Warto przyjść wcześniej, jeżeli chce się posiedzieć w pierwszym rzędzie nad samym klifem.
W trakcie naszego spaceru z Sidari nadpłynęły znad gór Albanii chmury, trochę pogrzmiało, spadło parę – dosłownie parę – kropel deszczu (choć w zasadzie trudno to nawet nazwać deszczem), co zaowocowało dodatkową atrakcją, czyli tęczą
Mamy dobre miejsca, pyszne drinki, miłe towarzystwo i czekamy na słoneczny spektakl
I koniec. I tylko na niebie zostały jeszcze blaski, odblaski…