Dzień dobry. Wstaję a tu już tyle miejsc zajętych na leżaczkach . Jak miło. No to zaczynam....
Tak jak już gdzies wcześniej wspominalam na forum ten wyjazd miał być wyjazdem bez dzieci z okazji okrągłej rocznicy ślubu, więc zależało mi na jakimś fajnym miejscu. Od lat marzyłam o Meksyku, ale gdy okazało się, że mamy tylko tydzień do zagospodarowania uznałam, ża na Meksyk bedzie to zdecydowanie za krótko a na Dominikanę powinno nam jakoś starczyć czasu.
Ze względu na termin (okołoświąteczny) na promocje liczyć za bardzo nie można było, więc zaczęłam poszukiwania. Przejrzalam oferty biur podróży. Nie rozpatrywaliśmy wylotu z Niemiec ze względu na ograniczony czas i nie chcieliśmy tracić czasu na dojazdy i doloty. Finalnie kupiłam lot w Swissair - latają we współpracy z linią Edelweiss Air - lot raz w tygodniu w czwartki.
Jedziemy sobie zatem na lotnisko w czwartek rano. Wsiedliśmy do taksówki odjechalismy kilkaset metrów od domu a mąż mówi, że okularów przeviwsłonecznych zapomniał. No dobra kupi sobie nowe na lotnisku, jedziemy kolejne kilkaset metrów - mąż ,że komórki też zapomniał. No to wracamy po komórkę a okularów i tak nie zabrał, więc trzeba było kupić nowe *lol*. Odprawa na lotnisku bardzo szybka (3 osoby przed nami), bagaże nadane, więc idzemy jeszcze na kawkę i czekamy na lot. Okazuje się ,że lot opóźniony o jakies 20 minut. Trochę się zdenwerwowalam, bo w Zurychu mieliśmy niecale dwie godziny a tam trzeba zmienbiac terminale, ale okazało się, że całkowicie niepotrzebne były te nerwy bo lotnisko w Zurychu świetnie jest oznakowane i transfer był bezproblemowy i mieliśmy dużo czasu.
Do Zurychu lecieliśmy smiesznym małym samolocikiem typu Fokker 100.
Układ siedzen 2 + 3. Mega dużo miejsca między siedzeniami. Jeszcze tyle miejsca nie mialam w samolocie.
Co do posiłku to jakoś spodziewałam się, że podadzą nam jakieś mini śniadanko a tu tylko rogalik i czekoladka + napoje, więc do Zurychu doleciałam trochę głodna
Kilka fotek z samolotu, bo widoczność była ekstra.
Najpierw Warszawa
A tu już Alpy
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Bez trudu przemieszczamy się na właściwy terminal. Jedziemy specjalną kolejką, w której raczą nas dzwiękami Szwajcarii, czyli specyficzną muzyczką oraz dzwiękiem dzwonkow na szyjach krów oraz muczeniem owych krów.
A tu jeszcze kilka fotek z lotniska
czekolada jest wszechobecna
A tu nasz samolocik
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Kawa gotowa, fotelik też więc Makono witamy i czekamy
Świerszcz "Biegnąc nie skracasz odległości...."
Dzień dobry. Wstaję a tu już tyle miejsc zajętych na leżaczkach . Jak miło. No to zaczynam....
Tak jak już gdzies wcześniej wspominalam na forum ten wyjazd miał być wyjazdem bez dzieci z okazji okrągłej rocznicy ślubu, więc zależało mi na jakimś fajnym miejscu. Od lat marzyłam o Meksyku, ale gdy okazało się, że mamy tylko tydzień do zagospodarowania uznałam, ża na Meksyk bedzie to zdecydowanie za krótko a na Dominikanę powinno nam jakoś starczyć czasu.
Ze względu na termin (okołoświąteczny) na promocje liczyć za bardzo nie można było, więc zaczęłam poszukiwania. Przejrzalam oferty biur podróży. Nie rozpatrywaliśmy wylotu z Niemiec ze względu na ograniczony czas i nie chcieliśmy tracić czasu na dojazdy i doloty. Finalnie kupiłam lot w Swissair - latają we współpracy z linią Edelweiss Air - lot raz w tygodniu w czwartki.
Hotel Bavaro Princess http://www.princess-hotels.com/en/hotels-punta-cana-hotel-bavaro-princess-all-suites-resort-spa-casino-5-stars.html zarezerwowałam przez jedno z biur podróży sprzedających ofertę niemicką. Dojazd do hotelu z lotniska i z powrotem bez problemu taksówką - cena 35/40 USD w jedną stronę.
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Lecem lecem na ten lezak. A.przyniesie ktos pinacolade
Jedziemy sobie zatem na lotnisko w czwartek rano. Wsiedliśmy do taksówki odjechalismy kilkaset metrów od domu a mąż mówi, że okularów przeviwsłonecznych zapomniał. No dobra kupi sobie nowe na lotnisku, jedziemy kolejne kilkaset metrów - mąż ,że komórki też zapomniał. No to wracamy po komórkę a okularów i tak nie zabrał, więc trzeba było kupić nowe *lol*. Odprawa na lotnisku bardzo szybka (3 osoby przed nami), bagaże nadane, więc idzemy jeszcze na kawkę i czekamy na lot. Okazuje się ,że lot opóźniony o jakies 20 minut. Trochę się zdenwerwowalam, bo w Zurychu mieliśmy niecale dwie godziny a tam trzeba zmienbiac terminale, ale okazało się, że całkowicie niepotrzebne były te nerwy bo lotnisko w Zurychu świetnie jest oznakowane i transfer był bezproblemowy i mieliśmy dużo czasu.
Do Zurychu lecieliśmy smiesznym małym samolocikiem typu Fokker 100.
Układ siedzen 2 + 3. Mega dużo miejsca między siedzeniami. Jeszcze tyle miejsca nie mialam w samolocie.
Co do posiłku to jakoś spodziewałam się, że podadzą nam jakieś mini śniadanko a tu tylko rogalik i czekoladka + napoje, więc do Zurychu doleciałam trochę głodna
Kilka fotek z samolotu, bo widoczność była ekstra.
Najpierw Warszawa
A tu już Alpy
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
No to lądujemy w Zurychu
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Makono już mam dreszczyk
Bez trudu przemieszczamy się na właściwy terminal. Jedziemy specjalną kolejką, w której raczą nas dzwiękami Szwajcarii, czyli specyficzną muzyczką oraz dzwiękiem dzwonkow na szyjach krów oraz muczeniem owych krów.
A tu jeszcze kilka fotek z lotniska
czekolada jest wszechobecna
A tu nasz samolocik
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/