Zającu Birma jest super... ja myślę o powrocie, ale już sam, chciałbym ją zrobić "bardziej fotograficznie" i odwiedzić miejsca, takie mniej turystyczne
Docieramy do Botahtaung Paya. Jest to jedna z ważniejszych świątyń w Yangon, gdyż wchodząc do środka, mamy możliwość zobaczenia relikwiarza z włosem Buddy, w innym miejscu zęba Buddy. Dokładna data wybudowania pagody nie jest znana, ale według legend miała powstać jeszcze za życia Buddy, a więc ponad 2 500 lat temu - wstęp do świątyni 8000 Kyatów. Młodsza część naszej wycieczki, mówiąc delikatnie nie pała wejściem do środka... mają ochotę na coś zimnego do picia, czy na lody... Dwa strzały w zewnątrz i robimy w tył zwrot .
Zależało nam jeszcze na odwiedzeniu Parku Bagyoke, bierzemy więc taxi i jak wydaje nam się, jedziemy w tamtym kierunku... Pomimo, że ulice mają po kilka pasów, to jest tam tyle samochodów i skuterów, że mimo to tworzą się niesamowite korki - i tak jest o każdej porze dnia w Yangon. Nagle koleś skręca i podwozi nas do Shwedagon Pagody... i mówi, że jesteśmy na miejscu. Gdybyśmy nie byli tutaj wczoraj, to pewnie uwierzylibyśmy na słowo . Staramy się wytłumaczyć sympatycznemu kierowcy, że nam zależy na Bagyoke Parku, położonym w pobliżu ZOO. Uśmiechnięty driver przytakuje wypowiadając swoje magiczne słowa OK, Ok no problem i jedziemy dalej... po 15 minutach docieramy, jak nam się wydaje, do właściwego miejsca.
Podchodzimy do kasy, ale okazuje się, że jesteśmy pod drugim wejściem do Shwedagon Pagody , od strony parku Theingottara. Trudno świetnie... pochodzimy sobie zatem po okolicy .
wracamy do hotelu. Zamawiamy taxi na miejscowy dworzec PKS, bo dzisiejszą noc spędzimy w autobusie, w drodze nad jezioro Inle. Wyjazd o godz. 18.00, a na miejscu w Nyaung Shwe nad jeziorem, powinniśmy zameldować się koło 5:30. Dla niektórych to może się wydawać abstrakcją, ale podróże autobusami po Birmie to bardzo wygodna i stosunkowo tania opcja, która dodatkowo pozwala zaoszczędzić sporo czasu - podróżując w nocy . Na większości głównych tras można wybrać pomiędzy droższymi autokarami VIP (są to wygodne busy z rozkładanymi fotelami), a tańszymi autorkami (przejazdy nimi trwają nieco dłużej). Pojazdy są bardzo wygodne i czyste, a w cenie biletu często jest butelka wody, w busach VIP, którą wybraliśmy, również drobna przekąska jak i ciepły posiłek.tutaj wnętrze naszego autobusu... siedzenia rozkładane, do pozycji leżącej, wysuwany podnóżek, miejsca na nogi bardzo dużo, telewizorki z muzyką i filmami, obsługujące stewardesy... jednym słowem nie spodziewałem się aż takiego komfortu.
Przed wyjazdem, wszyscy ostrzegali, że kierowcy włączają klimę na maxa, temperatura często spada do 16 stopni, a regulacja natężenia dmuchawy nie działa... i podróżuje się generalnie w czapkach, szalikach i grubych kurtkach. Przygotowałem na tę okoliczność srebrną taśmę, którą chciałem zaklejać kratki wentylacyjne, ale ani razu nie była mi ona potrzebna. W naszym przypadku wszystko było na tip-top, nadmienię tylko, że pierwszą podróż spędziłem w krótkim rękawie i nie czułem żadnego dyskomfortu. Jeszcze jedna podróż nocna z nad jeziora do Bagan, również nie należała do zimnych - wniosek - albo taka działająca na maxa klima występuje w autobusach niższej klasy ( za każdym razem braliśmy autokary VIP), albo takie zamrażanie podróżnych należy odłożyć do lamusa.
Przed wjazdem do strefy turystycznej uiszczamy opłatę 12,500 Kyatów/osoba - można również zapłacić w USD - 10 $. Bilet jest ważny przez 7 dni. O 5.40 meldujemy się w Nyaungshwe - małej, sympatycznej wiosce, która leży wśród kanałów prowadzących nad jezioro Inle. Tu zatrzymuje się większość budżetowych turystów, bo hotele nad samym jeziorem należą do zupełnie innej klasy cenowej. W wiosce jest sporo hotelików, kilka knajpek i dużo mini agencji turystycznych organizujących wyprawy nad jezioro. Wysiadamy na ulicy i od razu mamy wokół siebie grupkę naganiaczy...
- taxi, taxi... spoglądam na aplikację maps.me, okazuje się, że do naszego hoteliku mamy raptem 500 metrów... dzięki pójdziemy z buta .
- To może potrzebujecie łódkę? porozmawiać możemy, to nic nie kosztuje.. koleś opowiada o wycieczkach, co możemy zobaczyć, przekonuje, że sam jest driverem i jak pójdziemy do hotelu, no na pewno zapłacimy więcej . Na pewno to Kopernik nie żyje... .
Tak, jak się spodziewaliśmy, w hotelu za 6 osób - łódka na 7 h kosztowała nas 28 000 Kyatów - czyli około 20 dolców Fajnie, w miarę tanio . Po całej nocy byliśmy delikatnie zmęczeni i tego dnia chcieliśmy sobie zrobić tylko taki rekonesans po północnej części jeziora - zobaczyć targ, świątynie, kilka manufaktur... Zrzucamy nasze bagaże, jemy śniadanko i za 15 minut przychodzi po nas łódkowy driver.
Jezioro Inle należy do największych atrakcji Myanmar. Jest dość malowniczo położone, ma 22 kilometry długości, 11 kilometrów w najszerszym miejscu, jest bardzo płytkie i ze wszystkich stron otoczone jest górami. Nad jeziorem, oraz wśród licznych okolicznych kanałów, znajduje się kilka czarujących wiosek z małymi drewnianymi świątyniami i kolorowymi targami. Najciekawsze są wioski wybudowane dosłownie nad taflą jeziora, domy stojące na palach, szkoły, świątynie, sklepy, wszystko metr nad wodą. A przed domami zamiast rowerów stoją zaparkowane łodzie. Nawet ogrody i pola uprawne można w ten sposób zorganizować.
Rano na jeziorze jest chłodno... o wiele chłodniej niż w autobusie, którym tutaj dojechaliśmy. Polar, czy lekka kurtka to wymagane minimum, żeby czuć się komfortowo na pędzącej sporą prędkością łodzi.
zdjęcie poglądowe łodzi - każdy ma swój drewniany fotelik z poduszką, jest jest bardzo wygodnie.
Pakujemy się do łódki, odpalamy silnik i początkowo płyniemy kanałem - wąską autostradą do jeziora. Zaraz po wpłynięciu mamy okazję zobaczyć symbol jeziora Inle - rybaków z plemienia Intha, którzy od setek lat łowią ryby w taki ekwilibrystyczny sposób...
Płyniemy po jeziorze - naszym pierwszym celem będzie odbywający się, gdzieś po przeciwnej stronie jeziora, Five Day Market (lokalny targ) ... ale zanim to nastąpi, podglądamy życie mieszkańców
O rany przygody z bagażem nie zazdroszczę .
Czytam chętnie, Birma miała być zimą, ale już nie będzie, co nie oznacza, że z niej całkowicie rezygnujemy
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zającu Birma jest super... ja myślę o powrocie, ale już sam, chciałbym ją zrobić "bardziej fotograficznie" i odwiedzić miejsca, takie mniej turystyczne
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lordziu, fantastyczne zdjęcia z niesamowitego miejsca. Birma jest na mojej liście więc śledzę z uwagą Twoją relację
Mabro.... im szybciej, tym lepeij i ciekaawiej
Docieramy do Botahtaung Paya. Jest to jedna z ważniejszych świątyń w Yangon, gdyż wchodząc do środka, mamy możliwość zobaczenia relikwiarza z włosem Buddy, w innym miejscu zęba Buddy. Dokładna data wybudowania pagody nie jest znana, ale według legend miała powstać jeszcze za życia Buddy, a więc ponad 2 500 lat temu - wstęp do świątyni 8000 Kyatów. Młodsza część naszej wycieczki, mówiąc delikatnie nie pała wejściem do środka... mają ochotę na coś zimnego do picia, czy na lody... Dwa strzały w zewnątrz i robimy w tył zwrot .
Zależało nam jeszcze na odwiedzeniu Parku Bagyoke, bierzemy więc taxi i jak wydaje nam się, jedziemy w tamtym kierunku... Pomimo, że ulice mają po kilka pasów, to jest tam tyle samochodów i skuterów, że mimo to tworzą się niesamowite korki - i tak jest o każdej porze dnia w Yangon. Nagle koleś skręca i podwozi nas do Shwedagon Pagody... i mówi, że jesteśmy na miejscu. Gdybyśmy nie byli tutaj wczoraj, to pewnie uwierzylibyśmy na słowo . Staramy się wytłumaczyć sympatycznemu kierowcy, że nam zależy na Bagyoke Parku, położonym w pobliżu ZOO. Uśmiechnięty driver przytakuje wypowiadając swoje magiczne słowa OK, Ok no problem i jedziemy dalej... po 15 minutach docieramy, jak nam się wydaje, do właściwego miejsca.
Podchodzimy do kasy, ale okazuje się, że jesteśmy pod drugim wejściem do Shwedagon Pagody , od strony parku Theingottara. Trudno świetnie... pochodzimy sobie zatem po okolicy .
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Po krótkim spacerku, łapiemy taxi i przez chińską dzielnicę...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
wracamy do hotelu. Zamawiamy taxi na miejscowy dworzec PKS, bo dzisiejszą noc spędzimy w autobusie, w drodze nad jezioro Inle. Wyjazd o godz. 18.00, a na miejscu w Nyaung Shwe nad jeziorem, powinniśmy zameldować się koło 5:30. Dla niektórych to może się wydawać abstrakcją, ale podróże autobusami po Birmie to bardzo wygodna i stosunkowo tania opcja, która dodatkowo pozwala zaoszczędzić sporo czasu - podróżując w nocy . Na większości głównych tras można wybrać pomiędzy droższymi autokarami VIP (są to wygodne busy z rozkładanymi fotelami), a tańszymi autorkami (przejazdy nimi trwają nieco dłużej). Pojazdy są bardzo wygodne i czyste, a w cenie biletu często jest butelka wody, w busach VIP, którą wybraliśmy, również drobna przekąska jak i ciepły posiłek.tutaj wnętrze naszego autobusu... siedzenia rozkładane, do pozycji leżącej, wysuwany podnóżek, miejsca na nogi bardzo dużo, telewizorki z muzyką i filmami, obsługujące stewardesy... jednym słowem nie spodziewałem się aż takiego komfortu.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Przed wyjazdem, wszyscy ostrzegali, że kierowcy włączają klimę na maxa, temperatura często spada do 16 stopni, a regulacja natężenia dmuchawy nie działa... i podróżuje się generalnie w czapkach, szalikach i grubych kurtkach. Przygotowałem na tę okoliczność srebrną taśmę, którą chciałem zaklejać kratki wentylacyjne, ale ani razu nie była mi ona potrzebna. W naszym przypadku wszystko było na tip-top, nadmienię tylko, że pierwszą podróż spędziłem w krótkim rękawie i nie czułem żadnego dyskomfortu. Jeszcze jedna podróż nocna z nad jeziora do Bagan, również nie należała do zimnych - wniosek - albo taka działająca na maxa klima występuje w autobusach niższej klasy ( za każdym razem braliśmy autokary VIP), albo takie zamrażanie podróżnych należy odłożyć do lamusa.
Przed wjazdem do strefy turystycznej uiszczamy opłatę 12,500 Kyatów/osoba - można również zapłacić w USD - 10 $. Bilet jest ważny przez 7 dni. O 5.40 meldujemy się w Nyaungshwe - małej, sympatycznej wiosce, która leży wśród kanałów prowadzących nad jezioro Inle. Tu zatrzymuje się większość budżetowych turystów, bo hotele nad samym jeziorem należą do zupełnie innej klasy cenowej. W wiosce jest sporo hotelików, kilka knajpek i dużo mini agencji turystycznych organizujących wyprawy nad jezioro. Wysiadamy na ulicy i od razu mamy wokół siebie grupkę naganiaczy...
- taxi, taxi... spoglądam na aplikację maps.me, okazuje się, że do naszego hoteliku mamy raptem 500 metrów... dzięki pójdziemy z buta .
- To może potrzebujecie łódkę? porozmawiać możemy, to nic nie kosztuje.. koleś opowiada o wycieczkach, co możemy zobaczyć, przekonuje, że sam jest driverem i jak pójdziemy do hotelu, no na pewno zapłacimy więcej . Na pewno to Kopernik nie żyje... .
Tak, jak się spodziewaliśmy, w hotelu za 6 osób - łódka na 7 h kosztowała nas 28 000 Kyatów - czyli około 20 dolców Fajnie, w miarę tanio . Po całej nocy byliśmy delikatnie zmęczeni i tego dnia chcieliśmy sobie zrobić tylko taki rekonesans po północnej części jeziora - zobaczyć targ, świątynie, kilka manufaktur... Zrzucamy nasze bagaże, jemy śniadanko i za 15 minut przychodzi po nas łódkowy driver.
Jezioro Inle należy do największych atrakcji Myanmar. Jest dość malowniczo położone, ma 22 kilometry długości, 11 kilometrów w najszerszym miejscu, jest bardzo płytkie i ze wszystkich stron otoczone jest górami. Nad jeziorem, oraz wśród licznych okolicznych kanałów, znajduje się kilka czarujących wiosek z małymi drewnianymi świątyniami i kolorowymi targami. Najciekawsze są wioski wybudowane dosłownie nad taflą jeziora, domy stojące na palach, szkoły, świątynie, sklepy, wszystko metr nad wodą. A przed domami zamiast rowerów stoją zaparkowane łodzie. Nawet ogrody i pola uprawne można w ten sposób zorganizować.
Rano na jeziorze jest chłodno... o wiele chłodniej niż w autobusie, którym tutaj dojechaliśmy. Polar, czy lekka kurtka to wymagane minimum, żeby czuć się komfortowo na pędzącej sporą prędkością łodzi.
zdjęcie poglądowe łodzi - każdy ma swój drewniany fotelik z poduszką, jest jest bardzo wygodnie.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Pakujemy się do łódki, odpalamy silnik i początkowo płyniemy kanałem - wąską autostradą do jeziora. Zaraz po wpłynięciu mamy okazję zobaczyć symbol jeziora Inle - rybaków z plemienia Intha, którzy od setek lat łowią ryby w taki ekwilibrystyczny sposób...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Płyniemy po jeziorze - naszym pierwszym celem będzie odbywający się, gdzieś po przeciwnej stronie jeziora, Five Day Market (lokalny targ) ... ale zanim to nastąpi, podglądamy życie mieszkańców
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...