Wracam po dłuższej przerwie i z trochę mniejszym zapałem. Jednak najlepiej pisać relację od razu- potem ciężo się zabrać. No cóż, muszę trochę odświeżyć pamięć i do dzieła.
Jesteśmu nadal w Boliwii- w dzielnicy El Alto, a właściwie drugim co do wielkości mieście Boliwii, dołączonym do La Paz. To tu leży jedno z najwyżej na świecie położonych portów lotniczych- obsługujące La Paz. Miasto rozwija sie w bardzo niekontrolowany, chaotyczny sposób, bez żadnego projektu, głównie wzdłuż boliwijskiej części drogi panamerykańskiej i przyległych okolic. Panuje tu duże bezrobocie, ludzie zajmują się głównie usługami, handlem. Każdy ma swój mały interes usytuowany na parterze domu, bądź po prostu na ulicy. El Alto słynie również z dużej przestępczości, a turyści raczej nie mogą się tu czuć bezpiecznie.
Dojeżdżamy do strefy archeologicznej Tiwanaku. Tiahuanaco (w języku keczua) lub Tiwanaku (w języku ajmara) – największy ośrodek kultury andyjskiej z okresu regionalnego. Początek tego ośrodka datowany jest na VI w p.n.e. Natomiast nie do końca znane są źródła powstania i upadku tego miasta. Ruiny odkryli konkwistadorzy w XIX wieku. Z najwcześniejszego okresu zachowały się jedynie wyroby ceramiczne, natomiast cały kompleks monumentalnych ruin i pozostałości po świątyni i jest w chwili obecnej rekonstruowany.
I już jesteśmy na ... choć trudno w to uwierzyć- granicy boliwijsko- peruwiańskiej.
Przedziwne miejsce
Sprawia wrażenie ogromnego targowiska, śmietniska, wielkiej jadłodajni, miejsca spotkań, magii i czarów. Tłum przedziera się szerokim strumieniem to w jedną, to w drugą stronę. Kobiety z ogromnymi tobołami na plecach spieszą nie wiadomo dokąd, rikszarze zwinnie przedzierają się między pędzącymi gdzieś ludźmi, na poboczach pasą się... świnie
Lamę jedliśmy chyba 3 lub 4 razy. Najlepsza była jeszcze w Chile w postaci szaszłyka pieczonego na grillu. Bardzo dobre, delikatne w smaku mięso. Potem gdzieś w restauracji w postaci gulaszu z kaszą oczywiście quinoa- również bardzo smaczna. Akurat w tej wersji, którą widać na zdjęciu juz nie była tak dobra- raczej gumowata.
Wielkie samochody i autobusy z załadowanymi po brzegi dachami stoją na poboczach czekając na... nie wiadomo co. Na parterach budynków kwitnie handel i wszelkie usługi- od dentystów, fryzjerów, po noclegi. Jaja w ilościach hurtowych, świeże kurczaki oskubane i czekające na chętnych klientów.... ususzone płody lamy, pancerniki i jakieś sproszkowane atrybuty magii i wierzeń- to wszystko obrazek z przejścia granicznego.
Umilko, spoko poczekamy
a jak Kalabria ?podobala sie ?
No trip no life
Umilko, czekamy z utesknienime na twoja Ameryke Popoludniowa i Kalabrie też
No trip no life
Wracam po dłuższej przerwie i z trochę mniejszym zapałem. Jednak najlepiej pisać relację od razu- potem ciężo się zabrać. No cóż, muszę trochę odświeżyć pamięć i do dzieła.
Jesteśmu nadal w Boliwii- w dzielnicy El Alto, a właściwie drugim co do wielkości mieście Boliwii, dołączonym do La Paz. To tu leży jedno z najwyżej na świecie położonych portów lotniczych- obsługujące La Paz. Miasto rozwija sie w bardzo niekontrolowany, chaotyczny sposób, bez żadnego projektu, głównie wzdłuż boliwijskiej części drogi panamerykańskiej i przyległych okolic. Panuje tu duże bezrobocie, ludzie zajmują się głównie usługami, handlem. Każdy ma swój mały interes usytuowany na parterze domu, bądź po prostu na ulicy. El Alto słynie również z dużej przestępczości, a turyści raczej nie mogą się tu czuć bezpiecznie.
Powoli opuszczamy boliwijsckie metropolie i jedziemy w kierunku TIAHUANACO- stanowiska archeologicznego. Po drodze takie widoczki
Chmury wydają się być groźne i zapowiadają załamanie pogody... na szczęście obyło sie bez deszczu.
po drodze zauważyliśmy na niektórych zboczach napisy, misternie ułożone z kamyczków
Dojeżdżamy do strefy archeologicznej Tiwanaku. Tiahuanaco (w języku keczua) lub Tiwanaku (w języku ajmara) – największy ośrodek kultury andyjskiej z okresu regionalnego. Początek tego ośrodka datowany jest na VI w p.n.e. Natomiast nie do końca znane są źródła powstania i upadku tego miasta. Ruiny odkryli konkwistadorzy w XIX wieku. Z najwcześniejszego okresu zachowały się jedynie wyroby ceramiczne, natomiast cały kompleks monumentalnych ruin i pozostałości po świątyni i jest w chwili obecnej rekonstruowany.
Stela zwana Monolitem Ponce'a
W tle Brama Słońca
I jeszcze jakieś miejsca rytualne
Brama Słońca- na szczycie fryz z podobizną boga Wirakoczy
i jak na takie miejsce przystało... handelek i panie w tradycyjnym stroju
a na zakończenie wizyty pyszny obiadek nieopodal
pyszna zupka z kaszą quinoa
na drugie danie quinoa na sypko, do tego rybka, lama, 3 rodzaje ziemniaczków i warzywa
Umilko, lama ? jak smakuje ?
No trip no life
I już jesteśmy na ... choć trudno w to uwierzyć- granicy boliwijsko- peruwiańskiej.
Przedziwne miejsce
Sprawia wrażenie ogromnego targowiska, śmietniska, wielkiej jadłodajni, miejsca spotkań, magii i czarów. Tłum przedziera się szerokim strumieniem to w jedną, to w drugą stronę. Kobiety z ogromnymi tobołami na plecach spieszą nie wiadomo dokąd, rikszarze zwinnie przedzierają się między pędzącymi gdzieś ludźmi, na poboczach pasą się... świnie
Lamę jedliśmy chyba 3 lub 4 razy. Najlepsza była jeszcze w Chile w postaci szaszłyka pieczonego na grillu. Bardzo dobre, delikatne w smaku mięso. Potem gdzieś w restauracji w postaci gulaszu z kaszą oczywiście quinoa- również bardzo smaczna. Akurat w tej wersji, którą widać na zdjęciu juz nie była tak dobra- raczej gumowata.
Wielkie samochody i autobusy z załadowanymi po brzegi dachami stoją na poboczach czekając na... nie wiadomo co. Na parterach budynków kwitnie handel i wszelkie usługi- od dentystów, fryzjerów, po noclegi. Jaja w ilościach hurtowych, świeże kurczaki oskubane i czekające na chętnych klientów.... ususzone płody lamy, pancerniki i jakieś sproszkowane atrybuty magii i wierzeń- to wszystko obrazek z przejścia granicznego.
i Tienda Esoterica