Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
powinnam zacząć moją nową Realcję od Majorki (bo jakby nie patrzeć odbyła się w końcu wcześniej ), ale jednak Bawarię mam w głowie bardziej na świeżo
, zatem Witajcie w Bawarii....
Ech ta Bawaria... od lat w planach... wiecznie w marzeniach gdzieś pomiędzy innymi wyjazdami.... i co roku ten sam dylemat: jechać ? nie jechać...? tyle lat odkładałam ten plan.... zawsze było mi tam jakoś nie po drodze... zawsze wypadało coś innego....; a tymczasem ta Bawaria tak blisko... , tak łatwo osiągalna na wiele sposobów .... a tam takie cuda!
(idąc za mądrymi słowami pewnej mało znanej amerykańskiej pisarki Richelle Mead , że: "Ludzie odkładają marzenia na półkę albo dlatego, że uważają je za niewykonalne, albo łudzą się, że zrealizują je kiedyś w przyszłości...." - przestałam sie łudzić.... i odkładać w nieskończoność moją decyzję o zobaczeniu Bawarii i przestałam liczyć na to, że na starość odwiedzę wszystkie te "odkładane latami na kiedyś tam" miejsca... ; za dużo ich już naodkładałam na zaś ...
a w moim wieku już do mnie dociera, że.... na starość.... najprawdopodobniej nie zrealizuję wiele z tego planu...
(no, może poza jakimś sanatorium...
), zatem czas : kuć marzenia póki gorące... ; póki można, póki siły są, itd....
pierwszy obrazek i ... są milki !
i widoczki, obłoczki......
pierwszy gdzieś z trasy....
drugi z okna pensjonatu
i dalej z drogi... (gdzieś z Garmish-Patenkirchen)
zanim oczywiście dotarliśmy w te piękne góry do samej już stricte Bawarii - to po drodze zwiedzalismy najpierw wiele innych miejsc...., ale o tym już w nastepnym odcinku....
Piea
Piea, super, ze piszesz o Bawarii...ale zdjec nie widac
Dana,
dzięki za info
ech.... te zdjęcia.... odwieczny dylemat nowych relacji (i chyba tylko u mnie
) ..... i nie wiem co mam z tym zrobić? 
U mnie wszystko widać; zdjecia są udostępnione (od wczorajszego wieczoru) z konkretnego Albumu na koncie google (nie ogólnie ze Zdjęć) ; co ciekawe u mnie je widzę tylko wtedy jak jestem zalogowana na moim gmail'u, ale jak się wyloguję to też znikają
; nie mam pojęcia co i dlaczego tak się dzieje? (dlatego zniechęca mnie to nieco do pisania jakichkolwiek Relacji, bo już nie raz miałam z tym problem) ;
dajcie znać co Wy robicie? jak i z jakiej chmury wstawiacie swoje fotki że je widać?
Nel, ja mam też tutaj problem z wylogowaniem..... czasami w ogóle nie mam możliwości wylogowania się, ... po prostu ludzik znika i już!
i nie wiem gdzie kliknąć, żeby się stąd wylogować? 
Piea
Piea, nieraz na google trwa udostepnienie albumu, aby był widoczny dla innych. Jeśli do wieczora nie będzie fotek widać, udostepnij Album jeszcze raz. Może to zadziała . Ja wrzucam fotki tylko iw yłącznie z google.
Nie bardzo rozumiem temat wylogowania sie,. Po co się wylogowujesz ? To zupełnie niepotrzebne . Nie musisz się ani wylogowywać ani logować na nowo..no chyba ,że masz dłuższą przerwę to wtedy system prosi o ponowne zalogowanie.
No trip no life
Ja zawsze udostepniam z albumu google i jest ok. Ale przyznam, że kompa mam caly czas włączonego.
ja się zawsze wylogowuję z każdej strony na którą sie najpierw loguję:)) , a komputer wyłączam zawsze jak go akurat nie używam, czyli kilka razy w ciągu dnia , taki nawyk
no dobra... to jedziemy z tą Bawarią, może zdjęcia sie pokażą...?
pierwszą miejscówką którą zwiedzaliśmy na trasie było mało mało popularne wśród turystów miaseczko Bayruth położone w górnej Frankoni na terenie Bawarii północnej; (jesli już docierają tam jacyś turyści to głównie Niemcy albo Ci,, którzy jadą tam z wycieczką, jak my; całe tłumy walą tam do Monachium i Neuschwenstain, a jakieś tam Bayruth...? większość nawet nie słyszała i nie wie gdzie to jest?
; bo fakt, miasto jest kompletnie inne "w urodzie i w klimacie" jak pozostałe bawarskie miasta i miasteczka, które zwiedzaliśmy, ale nie mozna odmówić Bayruth urody; dość klimatyczne i fajne zakamarki.... , miasto czyściutkie (jak to Helmutów) i choć wiele tam wcale nie zobaczyłam, bo kręcilismy się tylko po ścisłym centrum...., to jednak jest tam coś co mnie powaliło na kolana....
ale po kolei....
ten braukultur
w tym kraju jest nie tylko we Frankonii
; ta kultura widoczna jest wszędzie w całych Niemczech i jeszcze daleko poza ich granice...!
; jednak w tym kraju ma to jeszcze wymiar niezwykle historyczny! 
Piea
najpierw zajrzeliśmy do Festspielhaus (Teatr Operowy w ) powstały jako miejsce wystawiania oper Richarda Wagnera podczas corocznego festiwalu w Bayreuth.;
tą Operę wybudował Wagner osobiście, bo ta która była już w mieście znacznie wcześniej- nie spełniała jego oczekiwań "wielkościowo-akustycznych" i był w niej zbyt widoczny dla Wagnera cały orchestron!
no taką miał Wagnerek fanaberię.... zwłaszcza, że tą budowę sfinansował król Ludwik II Bawarski- nasz bohater tej wycieczki i "sprawca" tych wszystkich zamków, które bedziemy ogladac później....
z tym Orchestronem to wyszła tam rzecz niecodzienna, bowiem ewenementem w budowie tego teatru jest całkowite schowanie muzyków na niższ\ym poziomie sceny, tak że i dyrygent i wszyscy muzycy są tam całkowicie niewidoczni dla publiczności; zmienia to oczywiscie brzmienie orkiestry ale Wagnerowi chodziło o coś więcej.... żeby publiczność skupiała się tylko na przedstawieniu wsłuchana w jego muzykę doznawała euforii .... i żeby nie rozpraszał nikogo widok zbyt urodziwych wiolonczelistek czy przystojnych pianistów! *girl_crazy*;
obecnie budynek ten jest wykorzystywany wyłącznie do organizacji festiwali wagnerowskich ( których wielką melomanką jest corocznie obecna tu Angela Merkel)
kolejne ładne miejsce to park z willą Haus Wahnfried, dom w którym mieszkał Wagner z drugą żoną- Cosimą (była córką F. Liszta) ; a później potomkowie rodziny Wagnerów, którzy mieszkali aż do lat 60 XX wieku;
obecnie zmieniono ten dom w Muzeum poświęcone życiu oraz twórczości tego słynnego (głównie w Niemczech) kompozytora ; jajednak jakoś nie specjalnie przepadam za jego twórczością.... no może poza "Walkirią" która faktycznie dostarcza sporych "efektów słuchowych"
ale generalnie nie pogardzam klasycznym brzemiem innym niż wagnerowskim i czasami chętnie słucham.... ;
przed domem stoi popiersie Ludwika II
, który uwielbiał Wagnera nieomalże do obłędu!
na tyłach....
w parku obok "anonimowy" grób Richarda Wagnera i jego małżonki Cosimy; nagrobek nie jest nazbyt imponujący i możemy go nawet nie zauważyć na pierwszy rzut oka - ma formę dużej gładkiej płyty pozbawionej jakichkolwiek napisów; liter nie wyryto celowo, aby miejsce nie przyciagało tu tłumów i tak zostało do dziś....
za to ulubiony pies Pana Rysia ma nagrobek obok swego Pańcia juz z wyrytymi napisami
Piea
Och te góry, które „wyrastają” nie wiadomo skąd. Góra prawie jak wulkan
Super! zdjęcia już są
biorę sie za czytanie
Piea czy coś robiłaś czy po prostu google potrzebował więcej czasu na udostępnienie albumu?
No trip no life
Dobrze bedzie sobie przypomnieć!!
P.S. Ja się na swoim kompie nigdy nie wylogowywuję
Jorguś
Hej,
Dana, Asia, Nel, Jorguś- Witajcie i zasiadajcie....
; zapraszam też wszystkich innych....
(Jorguś, he he...a zwłaszcza Ty , bo stałeś się poniekąd 'katalizatorem" mojej decyzji o wyjeździe w tym kierunku... po twoich ubiegłorocznych opowieściach
)
Opuszczamy zatem willę Wagnerów
a pod Muzeum Richarda- takie ciekawe zaproszenie do środka
; my nie mieliśmy czasu tam wdepnąć ...
dalej zmierzamy Parkiem Pałacowym do tzw. Rezidenz
Bayreuth swój największy rozwój zawdzięcza niejakiej Wilhelminie Pruskiej, siostrze króla pruskiego Fryderyka Wielkiego, która przybyła do tego miasta w 1735 roku jako małżonka tutejszego margrabigo Fryderyka i od razu nowa "gospodyni" wzięła sprawy w "swoje ręce" i rozpoczęła inwestować w rozwój miasta i ściągać tu wybitnych i mniej wybitnych poetów, artystów i architektów, którzy przyczynili się do tego co tu później powstało, bo to właśnie dzięki inwencji owej Wilhelminy w mieście powstały najpiękniejsze budowle
tutaj Nowy Pałac (Neues Schloss) o otaczające go pałacowe ogrody (Hofgarten)
kiedyś był to ogród....; dziś pozostała w zasadzie już tylko sama nazwa....., bo jednak jest to zdecydowanie bardziej park niz ogród!
po pożarze w 1753 r, który strawił ówczesny pałac margrabiostwa, małżonkowie Fryderyk z Wilhelminą zbudowali nową rezydencję, która miała być większa i solidniejsza niż spalony pałac. Wszelkie projekty powierzano zawsze nadwornym architektom i specjalistom od pałacowych wnętrz; ale tutaj innowacyjny duch Wilhelminy dał upust w jej mocym zaangażowaniu się w tą budowę i wystrój, bowiem to ona sama była autorką większości pomysłów wyglądu tej rezydencji; zwłaszcza w urządzaniu wnętrz, których my niestety nie oglądaliśmy....
grupa poszła dalej ... a ja wsadziłam nos tylko do holu głównego Rezydencji omijając po drodzę kasę
, bo wejściówka jest tu rzecz jasna płatna, ale zanim dobieg do mnie strażnik... juz mnie nie było 
Neue Schloss widziany z drugiej strony, z perspektywy szerokiego Residenzplatz, przed którym stoi ładna fontanna
bardzo ładna fontanna Margrabiego (ale nie męża "naszej" Wilhelminy, tylko jakiegoś wcześniejszego? , nie pamiętam jak się ten gościu zwał ?
) ; po bokach alegorie 4 figur- jako 4 kontynentów, przedstawiające 4 rzeki płynące w różne strony świata; pamiętam, że jedną z postaci był murzyn (no dobra, poprawię się: mieszkaniec Afryki
siedzący na lwie) 
i kończymy spacer wokół Residenz
tutaj zaczytana margrabina Wilhelmina...
(mażeństwo z margrabią Bayreuth nie było szczęśliwe, do tego ślubu, jak to w tamtych czasach bywało zmusił ją ojciec -(pruski król Fryderyk Wilhelm) , szukający odpowiedniej partii dla córki, przy czym pamietajmy, że odpowiednia paria znaczyła wówczas dla rodzica, zwłaszcza króla! tylko korzystny układ polityczny, a nie żadne tam szczęście dziecka....
; i choć zaskakująco pierwsze lata tego małżeństwa z musu były nawet całkiem udane, to potem poszło jak zawsze..... zdrady margrabiego, jego liczne kochanki inne metresy - dołożyły Wilhelminie sporo goryczy i rozczarowania.....
i dalej spacerkiem po Bayreuth...
tutaj ciekawe miejsce:
to siedziba firmy Steingraeber & Söhne – to znany, niemiecki producent pianin i fortepianów z siedzibą w zabytkowym pałacyku w stylu rokoko ; Współczesny właściciel Udo Schmidt-Steingraeber reprezentuje już szóste pokolenie rodziny Steingraebers, która prowadzi tą firmę od 1852 roku; firma produkuje obecnie około 40 pianin i 70 fortepianów rocznie; od czasu założenia firmy powstało tu ponad 40 000 tych instrumentów
no i "Wagnerki"
- rozsiane po całym mieście- dość paradne figurki Rysia Muzykanta; stoją tu jak krasnale we Wrocławiu!
Wagner nie był rosłym mężczyzną (mierzył zaledwie 166 cm wzrostu), no ale to nie czyni z niego wszak takiego liliputa
; natomiast te paradne figurki - to takie nieco karykaturki; (popatrzcie na proporcje małej główki do wielkich buciorów jak u podolskiego złodzieja !
)
przed nami ośmioboczna wieża która była kiedyś częścią dawnego renesansowego pałacu; a dziś jest częścią barokowego kościoła pałacowego będącego miejscem pochówku Wilhelminy, jej męża Fryderyka oraz ich jedynej córki Elżbiety;
budynek urzędu skarbowego - Finanzamt; dawniej w tym miejscu stał stary, renesansowy pałac lokalnych Margrabiów z przełomu wieków XVI i XVII , (to ten zniszczony w trakcie pożaru w 1753 roku, o którym wspominałam wyżej) ;
przy tym uroczym skwerku mamy przerwę;
(nareszcie! w końcu będzie kawka! bo mocno już się za nią stęskiłam
)
uwielbiam latem pić kawę na ulicy w widokiem na przechodniów i "życie miasta"
spojrzenie w drugą stronę
vis a vis ławeczka z najbardziej znanym Rysiem w całym Helmutowie
(prawda, że wcale nie był taki pokraczny jak te jego figurki? ;
choć był z niego nieźle "popaprany" gościu! ale to temat na dłuższe rozważania.... i nie na teraz
Wagner z tym pieskiem, co to ma nagrobek z wyrytymi literkami
no i .... nie wiem po jaką cholerę zawsze siadam na takie ławeczki...?
po kawce mamy jeszcze pól godziny czasu wolnego ; moja kumpela zanurza się do sklepików z pierdołami, magnesami, itd... a ja gnam w samotności do.... Opery
tej oto tutaj:
nie.... nie żebym miała czas na operowe spektakle!
(zresztą na to jest sporo za wcześnie) ,
ale chciałam zajrzec do środka bo przeczytałam gdzieś , że ta Opera jest na liście Unesco! ale na miejscu dowiaduję się, że wejścia są możliwe wyłącznie z przewodnikiem o okreslonych godzinach co 40 minut
; no trudno... w akcie desperacji kupuję najbliższy możliwy bilet; trzeba więc poczekac jeszcze 15 min....
a tu czas nagli....
zbierają się już chętne ludki (głównie Niemcy) ;
niestety z naszej 30-osobowej wycieczki - zainteresowane oglądaniem tejże - były tylko 3 osoby! (w tym ja)
bilet wprawdzie nie drogi, bo tylko 7 eur... ale nie każdy musi lubić ogladać takie rzeczy.... ja tam lubię!
zatem czekam i tupię nóżkami, bo zaraz przecież zbiórka! oglądam jeszcze fontannę Witelsbachów vis a vis Opery
i wreszcie przychodzi nasza "operowa" niemiecka Pani przewodnik i otwiera nam te wrota..... a tam.....
O Kyrje Elejson!
klękajcie Narody! oniemiałam już od samego wejścia!
ta Opera (zwana dziś Operą Margrabiów) to najwspanialsze "dziecko" owej Wilhelminy (już lubię tą kobitkę
) ;
Budynek powstał w zaledwie cztery lata (1744 do 1748r); pośpiech był więc spory! a dlaczego? - bo Wilhelmina zaplanowała sobie olśnić całą ówczesną śmietankę w tej nowej operze, w której miało odbyć się przedstawienie a potem impreza
z okazji ślubu ich jedynaczki - córki Elżbiety Fryderyki Zofii z Karolem Eugeniuszem von Württembergiem, który odbył się w 1748 roku;
wszystko hucznie się udało, oprócz nieukończonej fasady zewnetrznej, którą zakończono w dwa lata po tym wydarzeniu w 1750 roku;
ale kto by tam gapił się na fasadę, jak tu takie cudo mieli !
trzeba przyznać, że Opera ta w pełni zasługuje na miejsce na liście Unesco! ;
już tylko dla niej samej warto było wdepnąć do tego Bayreuth! choć sam budynek opery z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie, za to to wnętrze ........
a myślałam że Paryż, Mediolan, Wiedeń czy Lwów- to już jest szczyt operowej urody sceny i samego taatru ! a tymczasem..... takie małe , nieznane Bayreuth.... ; ech no Paryżu, Mediolanie, Wiedniu - schowajcie się ze swoimi Operami !
jest tu też krótki film o powstaniu tej Opery, niestety tylko w języku zulu-gula *crazy*, czyli po helmutowemu
jeszcze mały look na sufit ...
gdy uświadomimy sobie, że cały wystrój głównej sali jest drewniany... nasz zachwyt jest podwójny....;
jest to jeden z nielicznych przykładów barokowych teatrów operowych zachowany w oryginalnym stanie; bowiem ta opera jest prawdziwym drewnianym dziełem sztuki umieszczonym w mało urodziwym budynku ( podobie jak jeszcze bardziej nieurodziwa z zewnatrz "La Scala" w Mediolanie, gdzie nieświadomy przechodzień przejdzie sobie i pójdzie hen przed siebie... bez mrugnięcia... nie zauważywszy nawet, że minął właśnie słynną La Scalę! )
i czas opuscić to niesamowite miejsce, choć wpadłam tu dosłownie "polką-galopką" ..., nie doczekałam końca filmu, a z gatki przewodniczki i tak niewiele kumałam
; chodziło tylko o zobaczenie tego cuda! i ..... o dziwo! tutaj jeszcze nie wprowadzili zakazu focenia; więc fociłam jak głupia! zatem spieszcie się, zanim i tutaj wpadną na ten genialny pomysł i wprowadzą zakaz foto! (szerzej o tym będzie , jak dojdziemy do zamków Ludwika)
dla mnie wizyta w tym miejscu uświadomiła mi co to znaczy mieć odpowiedni PR?
o tej Operze mało kto wie, mało kto słyszał i widział! dlatego szok jest podwójny! dla mnie to nr 1 w Bayreuth!
ale jeszcze jedno miejsce na trasie tej wycieczki też jest kompletnie pozbawione PR'u - a okazuje się, że..... no też będzie "Klękajcie Narody", ale to w dalszej części relacji.....
zatem do następnego odcinka
to be continued....
Piea