Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
W końcu czerwca 2022 roku pojechałem z 2 kolegami na parę dni pod namiot do parku Grundy Lake Provincial Park, 330 km na północ od Toronto. Nasze miejsce nr 318 okazało się całkiem prywatne, tym bardziej, że dwa miejsca obok były wolne. Jednakże największą atrakcją okazała się wizyta czarnego niedźwiadka—o niedźwiedziach buszujących w parku już nas ostrzeżono w biurze parku. I rzeczywiście niepotrzebna było długo czekać—już pierwszego dnia niedźwiadek odwiedził miejsce biwakowe naprzeciw naszego, stanął na dwóch łapach na ławie i rozejrzał się po stole, ale nic nie znalazł i szybko zniknął w lesie. Drugiego dnia, gdy siedzieliśmy na naszym miejscu pochłonięci rozmową, nagle mój kolega spokojnie powiedział, że za mną jest niedźwiadek—przeszedł on kilka metrów ode mnie i udał się ponownie na sąsiednie miejsce. Ale najbardziej pamiętne spotkanie miało miejsce następnego dnia.
Rzecz jasna, w nocy wszystko, co jadalne, jest zamknięte w samochodzie, niemniej jednak nie oznacza to, że jest w stu procentach zabezpieczone przed niedźwiedziami: kilka lat temu w parku Killbear Provincial Park, jeden niewinnie wyglądający misio nauczył się włamywać do samochodów, wypychając swoim zadkiem okna! W ten sposób obrobił 27 samochodów. Cóż, park musiał coś z nim zrobić... i obecnie można wypchanego niedźwiadka oglądać w parkowym muzeum...
Rano wyciągnąłem z samochodu jedzenie na śniadanie i rozłożyłem go na stole, jak też zaparzyłem kawę. Dookoła panowała cisza—akurat moi koledzy pojechali kupić drzewo i lód, jak też nie było żadnych biwakowiczów na pobliskich miejscach. Usiadłem przy stole i gdy właśnie zacząłem się delektować aromatyczną kawą, pojawił się niedźwiadek. Najpierw obszedł mój namiot (na szczęście do niego nie wszedł-obawiam się, że NIE użyłby drzwi, które zresztą były zamknięte!), potem doszedł do stołu przy którym siedziałem i na którym znajdowało się moje śniadanie—i kompletnie nie zważając na moją obecność, zaczął je spożywać. Nic nie pomogło, że na niego krzyczałem, waliłem głośno kijem w stół i w karoserię samochodu i że w końcu kilka razy zatrąbiłem—niedźwiadek z zaciekawieniem zerknął na mnie i beztrosko kontynuował posiłek. Po minucie chwycił zębami całą reklamówkę z jedzeniem i umknął do lasu—na szczęście torbę upuścił—udało mi się ją szybko odzyskać i schować do samochodu. Po 10 sekundach pojawił się ponownie i znowu dobrał się do mojego śniadania (nie miałem go czasu schować). To było wprost surrealistyczne—praktycznie stałem od niedźwiadka 2 metry, krzyczałem na niego, waliłem czym się dało o stół, ba—praktycznie go trącałem długim kijem—a on nic sobie z tego nie robił. Miałem przy sobie sprej na niedźwiedzie, ale ani razu nie przejawił jakichkolwiek agresywnych zamiarów. Wreszcie chwycił duże opakowanie płatków śniadaniowych i odszedł parę metrów do lasu, gdzie przez kilka minut je konsumował, aż wreszcie oddalił się w kierunku innych miejsc biwakowych.
Podczas gdy mi obecność tego stworzonka specjalnie nie przeszkadzała—był to typowy „campground bear”, niedźwiadek biwakowy, który po prostu nauczył się kraść jedzenie biwakującym w parku turystom i był kompletnie niegroźny dla ludzi—mój kolega nie czuł się zbyt komfortowo, szczególnie w nocy w namiocie. Ostatniego dnia pobytu obudziłem się o godzinie 10 rano i zdziwiłem się, że nie było ani jego namiotu, ani samochodu—musiał z rana odjechać do Toronto. Tym bardziej było to zagadkowe, bo zazwyczaj chodził spać bardzo późno (lub raczej wcześnie nad ranem) i budził się często po południu. Okazało się, że o szóstej rano usłyszał podejrzany hałas—gdy wyjrzał, ujrzał „naszego” niedźwiadka, buszującego na biwaku. Gdy tylko miś się oddalił, rekordowo szybko spakował namiot, wsiadł w samochód i pojechał do Toronto!
Oczywiście, wizyt niedźwiedzi na miejscach biwakowych w Kanadzie miałem bardzo dużo—kiedyś biwakowaliśmy na dużej wyspie i 4 niedźwiadki myszkowały po naszym biwaku, a jeden z nich potrafił przez kilka godzin krążyć w pobliżu. Jednak dość łatwo można było go odstraszyć i tak długo, jak byliśmy na naszym miejscu, trzymał się z dala od naszych rzeczy, cierpliwie czekając, jak opuścimy to miejsce (i rzeczywiście, narobił trochę rozgardiaszu, ale to oddzielna historia). Dopiero w tym parku po raz pierwszy spotkałem się z tak aroganckim niedźwiadkiem, którego za nic nie można było odpędzić! Najprawdopodobniej park postara go się złapać w pułapkę i wywieść ponad 100 km na bardziej bezludne tereny. Zdarzało się jednak, że takie wyeksmitowane niedźwiadki potrafiły powrócić i po kilku wywózkach musiały być zastrzelone.
P.S.
Jest to moja pierwsza relacja, tak więc chętnie usłyszę komentarze na temat strony technicznej.
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
różne zwierzaki w naturze spotkałem, ale niedźwiedzia jescze nie i muszę powiedzieć, że za tak bliskim spotkaniem nie tęsknię no mocno odważny jesteś - ten misio był zainteresowany wyłącznie kradzieżą jednak mógł się trafić bardzo głodny zainteresowany większym kąskiem i wtedy .... przy odległości 5 m od niedżwiedzia człowiek jest bez szans to szybkie i silne zwierzę
papuas
no misio wymiata! ; trochę też zazdroszczę takiego spotkania, choc na Twoim miejscu pewnie bym sie zes... traszyła w gacie!
Piea
he,he,he a mnie urzekł ten..."śniadaniowy Smirnoff" ; )))))
może,skropienie nim produktów odstraszyłoby niedźwiadka !???
a może...zwabiło większą ilość miśków ?!!! ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Papuas i Piea: Wiele ludzi uważa czarne niedźwiadki za „overgrown raccoons”, tzn. takie większe szopy pracze (te ostatnie są popularne w miastach i na biwakach i znane z tego, że sprytnie kradną turystom jedzenie—my też wielokrotnie straciliśmy część naszych prowizji żywnościowych) i na szczęście większość z nich jest bojaźliwa. Na przykład w ogromnym parku ontaryjskim Algonquin Provincial Park (w/g ostatnich danych, odwiedziło go w jednym roku 800,000 turystów) po raz ostatni śmiertelny atak niedźwiedzia miał miejsce w 1991 roku (zginęły 2 osoby, biwakujące na wyspie), a poprzedni w 1978 roku (trzech chłopców). Statystycznie szanse zginięcia w wypadku samochodowym w czasie jazdy do i z parku są zapewne większe. Również większość śmiertelnych ataków niedźwiedzi na ludzi jest dokonywana przez tzw. „Predatory Bears”—niedźwiedzie, które zazwyczaj są samotnymi samcami i które postrzegają ludzi jako ofiary—one aktywnie będą ludzi obserwowały, śledziły i zazwyczaj niespodziewanie ich zaatakują.
Radosław (Ssstu-6): Muszę Ciebie rozczarować: takie butelki „Smirnoffa” świetnie nadają się do transportu napojów alkoholowych, np. czerwonego wina (to jest specjalny plastik, nie reagujący z alkoholem) i innych napojów. W tym przypadku w środku znajdowała się śmietanka do mojej porannej kawy-bezalkoholowa!
A co do zwabienia lub odstraszenia miśków—one są zainteresowane każdym nowym zapachem, dlatego szczególnie w namiocie nie powinno się mieć niczego zapachowego i nie używać żadnych perfum czy dezodorantów.
Gdy w 2015 r. biwakowaliśmy na rzece French River (wraz z 4 niedźwiadkami), jeden z nich podczas naszej nieobecności dokonał dużo szkód—m. in. przedziurawił wszystkie pojemniki z wodą, zniszczył papierowe kubki do kawy i talerze oraz dokładnie przejrzał nasz ekwipunek—na szczęście nie wszedł do namiotu, a jedzenie bezpiecznie wisiało pomiędzy drzewami. Słysząc przed wyjazdem o chmarach komarów, przywieźliśmy ze sobą aerozol na te insekty. Jeden z nich włożyliśmy do plastikowego pojemnika—po wizycie niedźwiadka był pusty i widniały w nim trzy otwory, zapewne zrobione ostrymi zębami misia. Biorąc pod uwagę, że pojemnik był pod ciśnieniem, przypuszczalnie w momencie, gdy niedźwiadek go przegryzł, nastąpiła dość silna eksplozja i to prosto w jego otwarty pysk, opryskując go raczej nieprzyjemnie pachnącą substancją, zawierającą 30% środka na komary DEET. Jako że więcej tego niedźwiadka na biwaku nie widzieliśmy, doszliśmy do wniosku, że najprawdopodobniej jego kontakt ze sprejem na komary okazał się tak odpychający oraz, w dosłownym słowa znaczeniu, niesmaczny, że niedźwiedź postanowił się trzymać od tego czasu z dala od nas. Przy okazji odkryliśmy całkiem skuteczny i w miarę bezpieczny środek odstraszający niedźwiedzie!
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
Fajna przygoda. Mnie udało się czarne nieźwiadki, czyli baribale, spotkać trzykrotnie w Parku Narodowym Shenandoah w USA. Pozdrawiam.
Niesamowite przeżycia chyba bym sie trochę jednak bała
Widziałam niedżwiadki ale ciemno brązowe no i nie tak blisko.
Pytasz o stronę techniczną relacji..
To "chrzest bojowy" za tobą , egzamin zdany Czekamy na więcej
No trip no life
Oczywiście masz rację - łatwiej statystycznie rzecz biorąc stracić życie w wyniku samochodowego wypadku niż przez atak niedżwiedzia, ale ... Naturalną cechą dzikiego zwierzęcia jest lęk przed człowiekiem i podkradanie jedzenia pod osłoną ciemności jest w miarę normalne. Tutaj ewidentnie widać, że niedźwiedź nieomal wchodzi do namiotu przechodząc obok, bez żadnej obawy, żadnego lęku. Uważam, że to nie jest normalne, bo już tylko krok przed wymuszaniem siłą. W niektórych miejscach też zaczęło się od karmienia małpek, a teraz zdarzają się ataki na ludzi i wymuszenia rozbójnicze. Wcale się koledze nie dziwię, że się tak szybko ewakuował.
papuas
Papuas:
Nie jestem w żadnym wypadku „niedźwiedzim” ekspertem i moje wiadomości pochodzą jedynie z różnych źródeł, miejmy nadzieję autorytatywnych. Rzeczywiście, większość publikacji twierdzi, że taki „niedźwiadek kempingowy”, który traci strach przed ludźmi i notorycznie odwiedza ludzkie skupiska, aby zdobyć jedzenie, może być niebezpieczny.
W sierpniu i we wrześniu 2022 roku przez 5+ tygodni podróżowałem (oczywiście, biwakując!) po 3 stanach w USA i m. in. byłem w miejscowości Ely w Minnesocie w słynnym „North American Bear Center” (https://bear.org/). Poza możliwością zobaczenia z bliska 4 niedźwiadków, ośrodek posiada bardzo dużo materiałów na temat niedźwiedzi, popartych dziesiątkami lat badań. Spędziwszy w nim kilka godzin, dowiedziałem się wielu rzeczy o niedźwiedziach, które są zaprzeczeniem tego, co do tej pory czytałem. Na stronie internetowej tego centrum znalazłem te same informacje w sekcji „Mity i Błędne Przekonania o Niedźwiedziach” (https://bear.org/bear-facts/black-bears/myths-and-misconceptions/). Z wieloma z tych mitów się zgadzam. Jeden z nich jest właśnie na temat związany z moją relacją:
I następnie jest podanych sporo faktów (https://bear.org/myth-when-bears-lose-their-fear-of-people-they-become-more-likely-to-attack/).
W każdym razie zawsze mam dużo respektu dla tych potężnych stworzonek, nigdy nie pragnę się z nimi spotkać, chowam jedzenie i inne rzeczy, które mogą zwabić niedźwiedzie i mam przy sobie sprej na niedźwiedzie (wg „ekspertów”, jeżeli jest właściwie użyty, jego efektywność jest prawie 100%).
A co do małpek... na Florydzie są małpki (ktoś je wypuścił w latach dwudziestych czy trzydziestych XX wieku) i gdy w 1995 roku pływaliśmy tam na kanu, nagle pojawiło się ich kilkanaście, od razu weszły do naszych kanu i agresywnie szukały jedzenia. Sądzę, że to są jednak kompletnie inne stworzenia od niedźwiedzi (na szczęście)!
Pozdrawiam,
Jacek
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
Z zaciekawieniem czytam o Twoich przygodach z misiami. Ale ja, jak chyba pozostałe osoby czytające, wolę oglądać misia z daleka
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!