Witam Belka ..... ja też dopiero przed Angkorem jestem , nadrobimy te oczywiste niedopatrzenie , że trzeci raz Tajlandia , pierwszy raz Angkor . Podobnie jak Lord , jestem ciekaw ceny za balon , oraz czy można to załatwić z biegu , czy trzeba to rezerwować jakoś wcześniej , jak wcześniej to czy trzeba przez net jeszcze z Polski , czy też wystarczy na miejscu np w przeddzień ??
tak faktycznie jest to taki "prawie" lot - bo balon jest przymocowany do ziemi. Tak więc daleko nie odfruniecie .
Cena to 20 $ za osobę.
Nie ma najmniejszej potrzeby aby rezerwować lot z Polski czy też nawet w przeddzień będąc już na miejscu.
W każdym dogodnym dla Was momencie dnia podjeżdżacie i już. Maksymalnie możecie czekać np. 30 min bo tyle mniej więcej trwa cały cykl lotu – więc jeśli balon Wam akurat „ucieknie” to w cieniu na ławeczce poczekacie na kolejny.
W mojej ocenie nie ma szans aby tak trafić żeby cały balon był pełny. Mieści on chyba 30 osób. My byliśmy jedyni , jak zakończyliśmy naszą przejażdżkę to na dole nikt nie czekał, więc zakładam że nie ma wielkiego obłożenia.
Ale naprawdę polecam – wiem, że cena nie jest współmierna do długości atrakcji lecz nie ma się poczucia zmarnowanej kasy – a to najważniejsze.
Tylko jeśli możecie to udajcie się tam w II- giej części dnia z uwagi na położenie słońca względem Angkor Wat.
Kolejny dzień przywitał nas ulewnym deszczem. Z przerażeniem obserwujemy ścianę wody. Jest wprawdzie 8:00, więc do spotkania z Sra Ponem mamy jeszcze godzinę – a co zrobimy jak nie przestanie lać? Decyzja jest jedna – oczywiście że pojedziemy – będzie przygoda
No cóż, wodnej przygody jednak nie było – w ciągu godziny znika deszcz i pojawia się słoneczko. Uff, ulga – zdecydowanie wolimy zwiedzanie w słońcu niż w strugach deszczu.
Dziś głównym punktem programu jest Angkor Thom.
Więc ruszamy - już brama zapowiada, że wkraczamy do bajecznego miejsca
Pierwszy jest Bajon – ze swoimi 216 tajemniczo uśmiechniętymi twarzami.
W środku Świątyni człowiek czuje się jak śledzony, tyle twarzy na nas patrzy
Powoli zwiedzamy wszystkie zakamarki ciesząc oczy bajecznymi widokami.
A za 1$ można fotki w takim towarzystwie mieć i trochę koloru dodać murom
Żegnamy wszystkie gapiące się na nas buźki – wsiadamy na tuk-tuka i przejeżdżamy do kolejnej Świątyni.
Przed nami Baphuon:
Niesamowita jest droga prowadząca od Baphuon do dalszej części kompleksu. Spacer po lesie, w którym ukryte są pozostałości budowli, murów – wywiera ogromne wrażenie. Jak by się było w innym świecie. No i te drzewa i ich niesamowite korzenie
Nagle na naszej drodze - pojawia się kolejna budowla - samotnie stojąca na polance Świątynia Phimeanakas. Na tym odludziu, ukryta w lesie - prezentuje się bardzo atrakcyjnie
Kończymy leśną przygodę i wychodzimy na otwartą przestrzeń.
Szlak wprost wprowadza nas na kolejną atrakcję – Taras Słoni i Trędowatego Króla. Cóż, jakoś inaczej sobie to wyobrażałam – a być może pobyt w zaczarowanym lesie tak mi namieszał w głowie i zostawił takie wrażenia, że biedne Tarasy wraz ze Słoniami nie miały szans się przebić. Faktycznie, nie są w stanie zapewnić takich wrażeń. Ale nie szkodzi – przecież o to chodzi żeby było różnorodnie.
No dobra, jedziemy dalej - kolejny punkt programu - Preah Khan.
Świątynia jest śliczna, pełna zakamarków i rzeźbień.
Na końcu długiej drogi, prowadzącej przez wiele korytarzy - czeka nagroda. Czyli to, co na mnie robi największe wrażenie w Angkor - drzewa, korzenie oplatające budowle. Tego widoku ciągle mi mało. Jutro będę go miała pod dostatkiem - ale teraz to jedno drzewo cieszy jak cały las
Na dzisiaj dla "ducha" to tyle - reszta dnia będzie dla "ciała" .
No niestety - taki moment zawsze musi nadejść - ostatni dzień . Aż się nie chce myśleć , że już niedługo trzeba będzie opuścić to miejsce - masakra - no ale nic, póki co cały dzień jest jeszcze przed nami bo wylot dopiero o 21:45. Więc pora ruszać do Angkor po raz ostatni. Na deser zostawiłam sobie Ta Prohm chyba właśnie tej Świątyni byłam najbardziej ciekawa - i to nie z powodu kręconego tam filmu Tomb Raider (bo nawet go nie pamiętam) ale z powodu drzew a raczej ich korzeni które grają pierwszoplanową rolę w tym przedstawieniu. Te nadchodzące atrakcje pozwalają na chwilę zapomnieć o samolocie AirAsia do którego jeszcze dziś będziemy wsiadać.
Więc cieszmy się chwilą
Żegnamy wyjątkowe Ta Prohm - napewno nierozczarowała nas a wręcz przeciwnie zafascynowała - te miejsca mają taki urok, że żadne zdjęcia tego nie oddadzą. Dopiero całość, czyli to co widzimy, słyszymy tworzy pełny obraz miejsca i pomimo tłumu ludzi, można poczuć tą niesamowitą atmosferę.
Tak, to jest właśnie moja ulubiona Świątynia z Angkor - pewnie nie jestem oryginalna ale cóż... trudno
Witam Belka ..... ja też dopiero przed Angkorem jestem , nadrobimy te oczywiste niedopatrzenie , że trzeci raz Tajlandia , pierwszy raz Angkor . Podobnie jak Lord , jestem ciekaw ceny za balon , oraz czy można to załatwić z biegu , czy trzeba to rezerwować jakoś wcześniej , jak wcześniej to czy trzeba przez net jeszcze z Polski , czy też wystarczy na miejscu np w przeddzień ??
Pozdrawiam
czytam
witam,
tak faktycznie jest to taki "prawie" lot - bo balon jest przymocowany do ziemi. Tak więc daleko nie odfruniecie .
Cena to 20 $ za osobę.
Nie ma najmniejszej potrzeby aby rezerwować lot z Polski czy też nawet w przeddzień będąc już na miejscu.
W każdym dogodnym dla Was momencie dnia podjeżdżacie i już. Maksymalnie możecie czekać np. 30 min bo tyle mniej więcej trwa cały cykl lotu – więc jeśli balon Wam akurat „ucieknie” to w cieniu na ławeczce poczekacie na kolejny.
W mojej ocenie nie ma szans aby tak trafić żeby cały balon był pełny. Mieści on chyba 30 osób. My byliśmy jedyni , jak zakończyliśmy naszą przejażdżkę to na dole nikt nie czekał, więc zakładam że nie ma wielkiego obłożenia.
Ale naprawdę polecam – wiem, że cena nie jest współmierna do długości atrakcji lecz nie ma się poczucia zmarnowanej kasy – a to najważniejsze.
Tylko jeśli możecie to udajcie się tam w II- giej części dnia z uwagi na położenie słońca względem Angkor Wat.
Oba hotele super
Ciekaw jestem jaka świątynia najbardziej Wam sie podobała.
Kambodźa jest fajna. . Te ceny piwa..... i nie tylko
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Angkor - Dzień Drugi
Kolejny dzień przywitał nas ulewnym deszczem. Z przerażeniem obserwujemy ścianę wody. Jest wprawdzie 8:00, więc do spotkania z Sra Ponem mamy jeszcze godzinę – a co zrobimy jak nie przestanie lać? Decyzja jest jedna – oczywiście że pojedziemy – będzie przygoda
No cóż, wodnej przygody jednak nie było – w ciągu godziny znika deszcz i pojawia się słoneczko. Uff, ulga – zdecydowanie wolimy zwiedzanie w słońcu niż w strugach deszczu.
Dziś głównym punktem programu jest Angkor Thom.
Więc ruszamy - już brama zapowiada, że wkraczamy do bajecznego miejsca
Pierwszy jest Bajon – ze swoimi 216 tajemniczo uśmiechniętymi twarzami.
W środku Świątyni człowiek czuje się jak śledzony, tyle twarzy na nas patrzy
Powoli zwiedzamy wszystkie zakamarki ciesząc oczy bajecznymi widokami.
A za 1$ można fotki w takim towarzystwie mieć i trochę koloru dodać murom
Żegnamy wszystkie gapiące się na nas buźki – wsiadamy na tuk-tuka i przejeżdżamy do kolejnej Świątyni.
Przed nami Baphuon:
Niesamowita jest droga prowadząca od Baphuon do dalszej części kompleksu. Spacer po lesie, w którym ukryte są pozostałości budowli, murów – wywiera ogromne wrażenie. Jak by się było w innym świecie. No i te drzewa i ich niesamowite korzenie
Nagle na naszej drodze - pojawia się kolejna budowla - samotnie stojąca na polance Świątynia Phimeanakas. Na tym odludziu, ukryta w lesie - prezentuje się bardzo atrakcyjnie
Kończymy leśną przygodę i wychodzimy na otwartą przestrzeń.
Szlak wprost wprowadza nas na kolejną atrakcję – Taras Słoni i Trędowatego Króla. Cóż, jakoś inaczej sobie to wyobrażałam – a być może pobyt w zaczarowanym lesie tak mi namieszał w głowie i zostawił takie wrażenia, że biedne Tarasy wraz ze Słoniami nie miały szans się przebić. Faktycznie, nie są w stanie zapewnić takich wrażeń. Ale nie szkodzi – przecież o to chodzi żeby było różnorodnie.
No dobra, jedziemy dalej - kolejny punkt programu - Preah Khan.
Świątynia jest śliczna, pełna zakamarków i rzeźbień.
Na końcu długiej drogi, prowadzącej przez wiele korytarzy - czeka nagroda. Czyli to, co na mnie robi największe wrażenie w Angkor - drzewa, korzenie oplatające budowle. Tego widoku ciągle mi mało. Jutro będę go miała pod dostatkiem - ale teraz to jedno drzewo cieszy jak cały las
Na dzisiaj dla "ducha" to tyle - reszta dnia będzie dla "ciała" .
A jutro rano – znów w drogę !!!
Angkor super!! Fajna relacja, czekam na więcej
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
No niestety - taki moment zawsze musi nadejść - ostatni dzień . Aż się nie chce myśleć , że już niedługo trzeba będzie opuścić to miejsce - masakra - no ale nic, póki co cały dzień jest jeszcze przed nami bo wylot dopiero o 21:45. Więc pora ruszać do Angkor po raz ostatni. Na deser zostawiłam sobie Ta Prohm chyba właśnie tej Świątyni byłam najbardziej ciekawa - i to nie z powodu kręconego tam filmu Tomb Raider (bo nawet go nie pamiętam) ale z powodu drzew a raczej ich korzeni które grają pierwszoplanową rolę w tym przedstawieniu. Te nadchodzące atrakcje pozwalają na chwilę zapomnieć o samolocie AirAsia do którego jeszcze dziś będziemy wsiadać.
Więc cieszmy się chwilą
Żegnamy wyjątkowe Ta Prohm - napewno nierozczarowała nas a wręcz przeciwnie zafascynowała - te miejsca mają taki urok, że żadne zdjęcia tego nie oddadzą. Dopiero całość, czyli to co widzimy, słyszymy tworzy pełny obraz miejsca i pomimo tłumu ludzi, można poczuć tą niesamowitą atmosferę.
Tak, to jest właśnie moja ulubiona Świątynia z Angkor - pewnie nie jestem oryginalna ale cóż... trudno
cdn
A co tam oryginalność Mi się bardzo podoba
Same krzyżyki widzę, same czarne smętne krzyżyki....
Niesamowite te drzewa, cudnie to razem wygląda. Przyroda oplatająca historię...