Marzy nam się już kąpiel w morzu, ale po drodze chcemy jeszcze zobaczyć kolejną starą wioskę Karya.
Malownicza szosa wiedzie w pobliżu wysokich gór, w tym najwyższej dochodzącej do 1200 m – Stavrotas. Uwielbiamy góry, te niższe i wyższe, więc i tu chcemy się na trochę zatrzymać.
Wyszukujemy boczną dróżkę na mapie prowadzącą na skróty i próbujemy ją znaleźć. I faktycznie jest zjazd w lewo, ale bez żadnego kierunkowskazu. Może nam się uda nią przejechać?
Na początku jest nieźle, fajne widoki, powierzchnia szutrowa, w miarę równa.
W pewnym momencie naszym oczom ukazuje się niesamowity widok. Drzewo – widmo!!!!
Jakby to była Afryka, to bez wątpienia byłby to baobab.
Ale tutaj????? Chyba dąb, którego życie zakończyło się wiele lat temu, tylko nie wiadomo z jakiego powodu?????
Dojeżdżamy do wąskiej przełęczy, z jednej strony przepaść, a z drugiej skały, a dalej ....... ostry zakręt i droga pod sporym kątem spada w dół. W dodatku zrobiła się strasznie kamienista. Tego już za wiele, nie ma szans się przedostać!
Teraz największy problem, gdzie tu zawrócić. Cofamy kilkanaście metrów, wychodzę z auta, by z zewnątrz kontrolować poczynania mężowskie. W końcu po kilkukrotnych manewrach do przodu i do tyłu udaje się zawrócić. UFFFFF!!!!!
Wracamy do szosy i już bez przeszkód dojeżdżamy do podobno równie starej jak poprzednia wioski Karya, choć dla mnie wygląda ona na znacznie nowszą.
Niby fajne stare domki, i kościółek, i zacieniony placyk z tawerną pod platanami, małe sklepiki handlujące tradycyjnym rękodziełem. Wioska słynie z wyrobów koronkarskich, a także robionych na drutach lub szydełkiem. Jest też jakieś muzeum...
Ale widać tu wielu turystów, nowoczesne, całkiem eleganckie knajpki, jakieś kwietniki, przystrzyżoną trawkę.
Mnie o wiele bardziej podoba się prostota i autentyzm Vafkeri. Ale to oczywiście kwestia gustu....
Apisku, ja jak zwykle czekam na koniec Twojej relacji, potem przeczytm kilka razy z zapartym tchem i zanotuję najważnijesze kwestie... więcej się nie wcinam
Nelcia, ja na Karpathos nie byłam, ale zaprzyjaźniliśmy się na Kefalonii z Anglikami i oni bardzo polecali Skiatos, a w szczególności Skopelos. Że niby takie ciche i też zielone.
Ktoś z was był, jak wrażenia????
Wiem, że od tego roku lata tam Grecos, może inne biura też... Chyba po nakręceniu Mamma mia się tam zaludniło??????
Apisku,Skiathos i Skopelos sa o wiele bardziej zaludnione niz Karpathos.Na Skiathos oprocz masy turystow (bo to mala wysepka) dochodza jeszcze turysci z jedniodniowych wycieczek z Riwiery Olimpijskiej Skopelos juz troche wieksza,bardziej zielona,ale tez do bezludnych nie nalezy ( choc tu zdecydowanie luzniej niz na Skiathos) Zapoznani Anglicy porownywali chyba te wysepki do Zakynthos,Rodos czy Krety,ze wydaly im sie takie ciche i bezludne
Robię za pilota z dwoma rozłożonymi na kolanach mapami i zerkam to na jedną, to na drugą. A często rzeczywistość jest jeszcze inna.
Kombinuję, jakby się tu dostać do wioski o wdzięcznej nazwie Exantheia, bo stamtąd już blisko do Kalamitsi i plaży.
Nasza droga na mapie zaznaczona jest bardzo cienką linią, no ale po to właśnie wzięliśmy samochodzik terenowy, by się po takich wertepach powłóczyć....Po tej dróżce to chyba tylko kozy chodzą, auta – raczej tu nie ryzykują.
Jedziemy z kilometr pod górę, wolniuteńko, ale jest coraz gorzej. Suche krzaczory głośno skrobią po karoserii, a kamienie walą w podwozie. Ale jej już nic nie zaszkodzi, widać – nie my pierwsi tak źle auto traktujemy.
Na szczęście za kolejnym zakrętem droga znacznie się poprawia, miejscami jest nawet asfaltowa.
I faktycznie natrafiamy na spore stado kóz. Kilka z nich – chyba przywódcy poszczególnych stad – mają na szyi piękne kute mosiężne dzwonki, reszta za nimi podąża.
Kozy mają niesamowitą paletę barw!!!! Od śnieżnobiałych, poprzez różne odcienie beżów, brązów, szarości, aż na kruczo czarnych skończywszy.
Wkrótce dojeżdżamy do niedużej całkiem sympatycznej wioski Kalamitsi.
A następnie serpentynami – jakżeby inaczej!!! - zjeżdżamy ostro ku plaży o tej samej nazwie.
Plaża jest niezbyt długa, kameralna, nie ma na niej żadnej szpecącej – jak dla mnie – infrastruktury turystycznej w postaci parasoli, łóżek do opalania czy leżaków. Jak sobie ktoś przyniesie, to ma, ale tych ustawionych w rządek na wynajem nie ma....
Plaża jest częściowo piaszczysta, w pozostałej części wystepują białe nieduże otoczaki. Ale największego uroku tej plaży dodają wielkie głazy rozrzucone tuż przy brzegu, o które rozbijają się ogromne fale. Widoki bajkowe i na szczęście stosunkowo mało ludzi...
Upragniona kapiel, po brzoskwini – kupionej, nie kradzionej - i leniwy relaksik. Z przyjemnością patrzymy na śnieżnobiałe rozbryzgi fal uderzających z całym impetem w skały. Aż do nas dociera wodna mgiełka fajnie chłodząca rozgrzane ciała....
Jakiś dzieciaczek szaleje wśród fal – miło popatrzeć na tę autentyczną radość!
Udajemy się w dalszą drogę w celu poszukiwania najpiękniejszych plaż, by stworzyć nasz własny ranking, który na ogół znacznie się różni od tych oficjalnych.
Mijamy wioskę Komilio, do której prowadzi bardzo stromy podjazd, a następnie krętą drogą zjeżdżamy do morza. W pewnym momencie droga nie dość, że wąska, z ostrymi serpentynami to jeszcze w dodatku robi się cholernie stroma. Tu już naprawdę trzeba jechać z minimalną prędkością.
I tak parę kilometrów, ciągle w dół do poziomu morza.... nawet nie wiem, czy ma jakąś nazwę, tym niemniej wygląda na bardziej dziką i znacznie mniej zatłoczoną. Jest pokryta małymi kamykami, a miejscami prześwituje piasek.
W tym spokojnym odludnym miejscu spotykamy samotny kamper . Aż trudno uwierzyć jak udało się tym młodym ludziom zjechać nad samo morze. Ale trzeba przyznać, że wybrali sobie na kempingowanie fajną miejscówkę - już sobie wyobrażam te widoki o zachodzie słońca - i w dodatku za darmo!!!!!
Właściwie to zjeżdżamy w niemal każdą drogę prowadzącą ku morzu. I jak wynika z naszego doświadczenia wiele z tych małych, nawet niezaznaczonych na mapie plaż, jest o wiele bardziej urokliwych, niż te najsłynniejsze.
Na wysokości wioski PanochoriI znów karkołomny zjazd w dół i to tym razem dosłownie do morza. Po wyjściu z samochodu można się od razu kąpać. Niestety nie znam nazwy tej plażyczki, bo taka mała, że na mapie jej nie ma....
Jeżdżąc po wyspie często spotkać można malutkie przydrożne kapliczki, w ten sposób rodziny osób, które zginęły tragicznie w wypadku samochodowym, składają hołd swym zmarłym. Kapliczki są bardzo różne, od skromnych, prostych, po niezwykle bogate i ozdobne. Tutaj jeden z takich przykładów....
Na mnie bardzo duże wrażenie zrobiła mała biała kapliczka, wyglądająca na nową, do której przyczepiony był różowy pluszowy miś – zginęła tu 6-letnia dziewczynka w czerwcu tego roku.....
Kolejna plaża do odwiedzenia to Megali Petra. Aby się do niej dostać musimy wrócić do głównej szosy wiodącej wzdłuż zachodniego wybrzeża. A zatem znów wspinamy się serpentynami, niektóre zakręty trzeba brać na dwa razy! Aż męża bolą ramiona od tego kręcenia kierownicą....
W końcu jesteśmy na głównej drodze i widzimy strzałkę "To the beach", no to pewnie będzie ta dróżka do plaży Megali Petra.
Gdy opracowywałam trasę kolejnych dni zwiedzania, sugerując się fotkami i relacjami z internetu - ta plaża mi się spodobała.
I rzeczywiście jest wybitnie w naszym guście!!!!
Wielkie skupisko ogromnych głazów w kolorze rudawo – beżowym oblewanych błękitem morza.
By do niej dotrzeć trzeba przejść z 200 metrów po mniejszych i większych głazachach leżących na granicy morza z lądem. Nie da rady inaczej, to znaczy ani zboczem, ani tym bardziej morzem. Tym, którym nie chce się pokonywać kamlotowej przeszkody - pozostaje kąpiel wśród tych kamieni...
Gramolimy się więc po tych głazach, ale jest trochę niebezpiecznie. Obawiam się o moje kolano, jako, że cztery lata temu złamałam rzepkę i przy takich karkołomnych wspinaczkach, coś mi tam w środku przeskakuje.
Jest tu ledwo widoczna ścieżka...troszkę adrenalinki, ale widoki po drodze rewelacyjne. Bo ja kocham skały!!!!
ZA ostatnimi głazami ukazuje się plaża....
No, ale docieramy na plażę Megali Petra bez większych uszczerbków na zdrowiu. Tutaj autem się nie dojedzie, a więc cicho, spokojnie i mało ludzi. Tak, że polecam bardzo tę plażę osobom nie lubiącym tłumnych i gwarnych plaż, tylko takie kameralne z pięknymi skałkami przy brzegu.
Tym razem kierunek na kolejną miss plaż - Kathisma. To właśnie ona jest trzecią z najpiękniejszych obok Porto Katsiki i Egremni według różnych oficjalnych rankingów. I choć dla mnie wszystkie te zachodnie plaże są bardzo ładne, gdyż ich zaplecze stanowią wysokie klify lub poszarpane turnie górskie porośnięte roślinnością, to jednak w tym wypadku dałabym jej znacznie dalsze miejsce.
Plaża jest długa, piaszczysta, co nie jest częste na Lefkadzie, a na końcach ograniczona malowniczymi skałkami. Lazur i przejrzystość wody na wszystkich odwiedzanych plażach jest zagwarantowany.
Dla mnie jest ona jednak zbyt "ucywilizowana", choć zdaję sobie sprawę, że to co dla mnie jest wielkim minusem, dla wielu osób może być dużym plusem. Otóż na plaży jest mnóstwo ustawionych w równych szeregach parasoli i łóżek. Właściwie jak daleko sięga wzrok, widoczny jest gęsty las parasoli....są wypożyczalnie sprzętu wodnego i prysznice.
Wokół jest pełno tawern., barów i restauracji, a także kilka hoteli i apartamentów do wynajęcia. Nawet, gdy są wielkie, niebezpieczne fale, można się tu wykąpać w basenach umiejscowionych przy tawewrnach. Oczywiście – jeśli się tam zje lub przynajmniej wypije.
Z każdego baru, czy restauracji dobiega inna głośna muzyka. Parkingi są w niezbyt dużej odległości od plaży, a więc dociera tu mnóstwo turystów zwabionych tego typu udogodnieniami, ale także hałas i kurz zwiazany z przemieszczaniem się aut.
Dodatkowym argumentem na "nie" dla tej plaży są dość natarczywi handlarze wszelakim badziewiem typu okulary słoneczne, płyty CD, zegarki "markowe".
A już szczytem wszystkiego była szansa, że na naszych głowach wyląduje paralotnia!!!!!
Rzucamy okiem na to mrowisko i uciekamy jak najszybciej się da.
Ta plaża stanowczo nie jest w naszym guście!!!!!
Za to ta – kameralna i bezludna - w pełni nas satysfakcjonuje!!!!!
Marzy nam się już kąpiel w morzu, ale po drodze chcemy jeszcze zobaczyć kolejną starą wioskę Karya.
Malownicza szosa wiedzie w pobliżu wysokich gór, w tym najwyższej dochodzącej do 1200 m – Stavrotas. Uwielbiamy góry, te niższe i wyższe, więc i tu chcemy się na trochę zatrzymać.
Wyszukujemy boczną dróżkę na mapie prowadzącą na skróty i próbujemy ją znaleźć. I faktycznie jest zjazd w lewo, ale bez żadnego kierunkowskazu. Może nam się uda nią przejechać?
Na początku jest nieźle, fajne widoki, powierzchnia szutrowa, w miarę równa.
W pewnym momencie naszym oczom ukazuje się niesamowity widok. Drzewo – widmo!!!!
Jakby to była Afryka, to bez wątpienia byłby to baobab.
Ale tutaj????? Chyba dąb, którego życie zakończyło się wiele lat temu, tylko nie wiadomo z jakiego powodu?????
Dojeżdżamy do wąskiej przełęczy, z jednej strony przepaść, a z drugiej skały, a dalej ....... ostry zakręt i droga pod sporym kątem spada w dół. W dodatku zrobiła się strasznie kamienista. Tego już za wiele, nie ma szans się przedostać!
Teraz największy problem, gdzie tu zawrócić. Cofamy kilkanaście metrów, wychodzę z auta, by z zewnątrz kontrolować poczynania mężowskie. W końcu po kilkukrotnych manewrach do przodu i do tyłu udaje się zawrócić. UFFFFF!!!!!
Wracamy do szosy i już bez przeszkód dojeżdżamy do podobno równie starej jak poprzednia wioski Karya, choć dla mnie wygląda ona na znacznie nowszą.
Niby fajne stare domki, i kościółek, i zacieniony placyk z tawerną pod platanami, małe sklepiki handlujące tradycyjnym rękodziełem. Wioska słynie z wyrobów koronkarskich, a także robionych na drutach lub szydełkiem. Jest też jakieś muzeum...
Ale widać tu wielu turystów, nowoczesne, całkiem eleganckie knajpki, jakieś kwietniki, przystrzyżoną trawkę.
Mnie o wiele bardziej podoba się prostota i autentyzm Vafkeri. Ale to oczywiście kwestia gustu....
Mariola
Apisku, ja jak zwykle czekam na koniec Twojej relacji, potem przeczytm kilka razy z zapartym tchem i zanotuję najważnijesze kwestie... więcej się nie wcinam
pozdrówki
.
Uff nadrobilam Ale tam pieknie te kamyczki na plazy super! Ale najbardziej to chyba podobal mi sie ten besenik z widokiem na morze
http://www.addicted-to-passion.com
jak ja kocham lazur połączony z bielą klifów, cudne foty Apisku w tych okolicznościach pięknie prezetujesz się w turkusowym stroju
miasteczka tez niesłychanie urokliwe
Apisku,Skiathos i Skopelos sa o wiele bardziej zaludnione niz Karpathos.Na Skiathos oprocz masy turystow (bo to mala wysepka) dochodza jeszcze turysci z jedniodniowych wycieczek z Riwiery Olimpijskiej Skopelos juz troche wieksza,bardziej zielona,ale tez do bezludnych nie nalezy ( choc tu zdecydowanie luzniej niz na Skiathos) Zapoznani Anglicy porownywali chyba te wysepki do Zakynthos,Rodos czy Krety,ze wydaly im sie takie ciche i bezludne
Spędziłam piękny - ostatni letni - weekend na Kaszubach. Szkoda tylko, że cholernie sucho i grzybków jak na lekarstwo.
Lordziu, Marylka, Dziobku - dziękuję za zainteresowanie.
Katerina, myślę, że ci Anglicy to byli na Skiatos dawniej, może wtedy było jeszcze nie tak ludnie!!!! Ale chyba zieleń pozostała....
Mariola
Teraz już zgodnie obieramy kierunek ku morzu!!!!!
Robię za pilota z dwoma rozłożonymi na kolanach mapami i zerkam to na jedną, to na drugą. A często rzeczywistość jest jeszcze inna.
Kombinuję, jakby się tu dostać do wioski o wdzięcznej nazwie Exantheia, bo stamtąd już blisko do Kalamitsi i plaży.
Nasza droga na mapie zaznaczona jest bardzo cienką linią, no ale po to właśnie wzięliśmy samochodzik terenowy, by się po takich wertepach powłóczyć....Po tej dróżce to chyba tylko kozy chodzą, auta – raczej tu nie ryzykują.
Jedziemy z kilometr pod górę, wolniuteńko, ale jest coraz gorzej. Suche krzaczory głośno skrobią po karoserii, a kamienie walą w podwozie. Ale jej już nic nie zaszkodzi, widać – nie my pierwsi tak źle auto traktujemy.
Na szczęście za kolejnym zakrętem droga znacznie się poprawia, miejscami jest nawet asfaltowa.
I faktycznie natrafiamy na spore stado kóz. Kilka z nich – chyba przywódcy poszczególnych stad – mają na szyi piękne kute mosiężne dzwonki, reszta za nimi podąża.
Kozy mają niesamowitą paletę barw!!!! Od śnieżnobiałych, poprzez różne odcienie beżów, brązów, szarości, aż na kruczo czarnych skończywszy.
Wkrótce dojeżdżamy do niedużej całkiem sympatycznej wioski Kalamitsi.
A następnie serpentynami – jakżeby inaczej!!! - zjeżdżamy ostro ku plaży o tej samej nazwie.
Plaża jest niezbyt długa, kameralna, nie ma na niej żadnej szpecącej – jak dla mnie – infrastruktury turystycznej w postaci parasoli, łóżek do opalania czy leżaków. Jak sobie ktoś przyniesie, to ma, ale tych ustawionych w rządek na wynajem nie ma....
Plaża jest częściowo piaszczysta, w pozostałej części wystepują białe nieduże otoczaki. Ale największego uroku tej plaży dodają wielkie głazy rozrzucone tuż przy brzegu, o które rozbijają się ogromne fale. Widoki bajkowe i na szczęście stosunkowo mało ludzi...
Upragniona kapiel, po brzoskwini – kupionej, nie kradzionej - i leniwy relaksik. Z przyjemnością patrzymy na śnieżnobiałe rozbryzgi fal uderzających z całym impetem w skały. Aż do nas dociera wodna mgiełka fajnie chłodząca rozgrzane ciała....
Jakiś dzieciaczek szaleje wśród fal – miło popatrzeć na tę autentyczną radość!
Istna sielanka!!!!
Mariola
Ale pieknie! Cudny lazurek i ta biala piana fal
Katerina, dzięki.
Udajemy się w dalszą drogę w celu poszukiwania najpiękniejszych plaż, by stworzyć nasz własny ranking, który na ogół znacznie się różni od tych oficjalnych.
Mijamy wioskę Komilio, do której prowadzi bardzo stromy podjazd, a następnie krętą drogą zjeżdżamy do morza. W pewnym momencie droga nie dość, że wąska, z ostrymi serpentynami to jeszcze w dodatku robi się cholernie stroma. Tu już naprawdę trzeba jechać z minimalną prędkością.
I tak parę kilometrów, ciągle w dół do poziomu morza.... nawet nie wiem, czy ma jakąś nazwę, tym niemniej wygląda na bardziej dziką i znacznie mniej zatłoczoną. Jest pokryta małymi kamykami, a miejscami prześwituje piasek.
W tym spokojnym odludnym miejscu spotykamy samotny kamper . Aż trudno uwierzyć jak udało się tym młodym ludziom zjechać nad samo morze. Ale trzeba przyznać, że wybrali sobie na kempingowanie fajną miejscówkę - już sobie wyobrażam te widoki o zachodzie słońca - i w dodatku za darmo!!!!!
Właściwie to zjeżdżamy w niemal każdą drogę prowadzącą ku morzu. I jak wynika z naszego doświadczenia wiele z tych małych, nawet niezaznaczonych na mapie plaż, jest o wiele bardziej urokliwych, niż te najsłynniejsze.
Na wysokości wioski PanochoriI znów karkołomny zjazd w dół i to tym razem dosłownie do morza. Po wyjściu z samochodu można się od razu kąpać. Niestety nie znam nazwy tej plażyczki, bo taka mała, że na mapie jej nie ma....
Jeżdżąc po wyspie często spotkać można malutkie przydrożne kapliczki, w ten sposób rodziny osób, które zginęły tragicznie w wypadku samochodowym, składają hołd swym zmarłym. Kapliczki są bardzo różne, od skromnych, prostych, po niezwykle bogate i ozdobne. Tutaj jeden z takich przykładów....
Na mnie bardzo duże wrażenie zrobiła mała biała kapliczka, wyglądająca na nową, do której przyczepiony był różowy pluszowy miś – zginęła tu 6-letnia dziewczynka w czerwcu tego roku.....
Mariola
Kolejna plaża do odwiedzenia to Megali Petra. Aby się do niej dostać musimy wrócić do głównej szosy wiodącej wzdłuż zachodniego wybrzeża. A zatem znów wspinamy się serpentynami, niektóre zakręty trzeba brać na dwa razy! Aż męża bolą ramiona od tego kręcenia kierownicą....
W końcu jesteśmy na głównej drodze i widzimy strzałkę "To the beach", no to pewnie będzie ta dróżka do plaży Megali Petra.
Gdy opracowywałam trasę kolejnych dni zwiedzania, sugerując się fotkami i relacjami z internetu - ta plaża mi się spodobała.
I rzeczywiście jest wybitnie w naszym guście!!!!
Wielkie skupisko ogromnych głazów w kolorze rudawo – beżowym oblewanych błękitem morza.
By do niej dotrzeć trzeba przejść z 200 metrów po mniejszych i większych głazachach leżących na granicy morza z lądem. Nie da rady inaczej, to znaczy ani zboczem, ani tym bardziej morzem. Tym, którym nie chce się pokonywać kamlotowej przeszkody - pozostaje kąpiel wśród tych kamieni...
Gramolimy się więc po tych głazach, ale jest trochę niebezpiecznie. Obawiam się o moje kolano, jako, że cztery lata temu złamałam rzepkę i przy takich karkołomnych wspinaczkach, coś mi tam w środku przeskakuje.
Jest tu ledwo widoczna ścieżka...troszkę adrenalinki, ale widoki po drodze rewelacyjne. Bo ja kocham skały!!!!
ZA ostatnimi głazami ukazuje się plaża....
No, ale docieramy na plażę Megali Petra bez większych uszczerbków na zdrowiu. Tutaj autem się nie dojedzie, a więc cicho, spokojnie i mało ludzi. Tak, że polecam bardzo tę plażę osobom nie lubiącym tłumnych i gwarnych plaż, tylko takie kameralne z pięknymi skałkami przy brzegu.
Tym razem kierunek na kolejną miss plaż - Kathisma. To właśnie ona jest trzecią z najpiękniejszych obok Porto Katsiki i Egremni według różnych oficjalnych rankingów. I choć dla mnie wszystkie te zachodnie plaże są bardzo ładne, gdyż ich zaplecze stanowią wysokie klify lub poszarpane turnie górskie porośnięte roślinnością, to jednak w tym wypadku dałabym jej znacznie dalsze miejsce.
Plaża jest długa, piaszczysta, co nie jest częste na Lefkadzie, a na końcach ograniczona malowniczymi skałkami. Lazur i przejrzystość wody na wszystkich odwiedzanych plażach jest zagwarantowany.
Dla mnie jest ona jednak zbyt "ucywilizowana", choć zdaję sobie sprawę, że to co dla mnie jest wielkim minusem, dla wielu osób może być dużym plusem. Otóż na plaży jest mnóstwo ustawionych w równych szeregach parasoli i łóżek. Właściwie jak daleko sięga wzrok, widoczny jest gęsty las parasoli....są wypożyczalnie sprzętu wodnego i prysznice.
Wokół jest pełno tawern., barów i restauracji, a także kilka hoteli i apartamentów do wynajęcia. Nawet, gdy są wielkie, niebezpieczne fale, można się tu wykąpać w basenach umiejscowionych przy tawewrnach. Oczywiście – jeśli się tam zje lub przynajmniej wypije.
Z każdego baru, czy restauracji dobiega inna głośna muzyka. Parkingi są w niezbyt dużej odległości od plaży, a więc dociera tu mnóstwo turystów zwabionych tego typu udogodnieniami, ale także hałas i kurz zwiazany z przemieszczaniem się aut.
Dodatkowym argumentem na "nie" dla tej plaży są dość natarczywi handlarze wszelakim badziewiem typu okulary słoneczne, płyty CD, zegarki "markowe".
A już szczytem wszystkiego była szansa, że na naszych głowach wyląduje paralotnia!!!!!
Rzucamy okiem na to mrowisko i uciekamy jak najszybciej się da.
Ta plaża stanowczo nie jest w naszym guście!!!!!
Za to ta – kameralna i bezludna - w pełni nas satysfakcjonuje!!!!!
Mariola