Jestem w stanie zaryzykować tezę, że Kośćiół mógł być najpiękniejszy w Europie, ale niestety został straszliwie oszpecony. Jakiś kretyn, chyba z chęci większych zysków, pod kopułą ustawił windę z metalową platformą do oglądania fersków*hunter*. Oczywiście żeby jeszcze bardziej spierdzielić wszystko na górze zawieszono obrzydliwą, popacianą szmatę całkowicie zasłaniającą kopułę . W pierwszej chwili myśleliśmy, że w kościele trwa remont, ale nie to jest pieprzona winda *girl_devil*
Wsiadamy do windy i jedziemy 32 metry w górę aby na owalnej kopule zobaczyć apoteozę św. Karola Boromeusza, który z Matką Boską błaga Trójcę Świętą o uwolnienie świata od zarazy . Przyznam, że w pewnej chwili powiedziałm do DZ, że dzięki tej pierdzielonej windzie choć raz w życiu mogę tak dokladnie zobaczyć kopułę i poczuć się jak malarz, który po podobnej platformie pewnie chodził i tworzył swoje dzieło
Idziemy w kierunku Wiener Staatsoper. Idziemy aleją gwiazd
Przed nami pojawia się budynek Wiedeńskiej Opery Narodowej, który był pierwszą publiczną budowlą na bulwarze Ringstrasse, a jego budowa trwała od roku 1863 do 1869.
Istnieje możliwość zwiedzania opery z przewodnikiem, niestey godziny zwiedzania nam nie podpasiły (dokładny wykaz jest na oficjalnej stronie Opery) . Myśleliżmy, ze może będie możliwość zerknięcia do wewnątrz na imponującą klatkę schodową, ale niestety drzwi wejciowe były zamknięte
Wpadłam więc na pomysł, że z boku jest kolejka, w ktorej przez cały dzien stoją ludziki żeby kupić tanie bilety na miejsca stojące. Wydawało mi się, że powinna być to kolejka do kas. Niestety okazało się, że ludziki stoją w bocznym korytarzu i nie ma opcji przejścia do holu *dash1*. No nic tym razem zobaczymy tylko bryłę budynku, reszta kiedy indziej. Niepocieszona wychodzę i napotykam
Zastanawiam się co robi zając na środku Herbert-von-Karajan-Platz ( tzn, ja wiem co tu robię, ale ten drugi różowy *lol*). I dochodzę do wniosku, że pewnie jest on nowoczesną wizją słynnego Polnego Zająca i symbolem bardzo nowoczesnej i wypasionej restauracji
Niestety nie wiem, czy wyciągnęłam dobre wnioski, bo za chwilę widzę zielonego zająca
Za zającem znajduje się słynne muzeum Albertina, które założył w 1776 roku książę Albert Sasko-Cieszyński, zięć cesarzowej Marii Teresy. Zbiory muzeum są imponujące, obecnie to ponad milion druków i 60.000 rysunków. Dwa najsławniejsze dzieła będące w zbiorach "Zając polny" lub "Ręce złożone do modlitwy" Dürera.Znajdują się tu rownież szkice do portretów dzieci autorstwa Rubensa czy też arcydzieła Schielego, Cézanna, Klimta, Kokoschki, Picassa i Rauschenberga i wielu wielu innych mniej sławnych . Niestety my nie mamy czasu na zwiedzanie muzeum i zobaczenie oryginału Dürera za to idziemy na ciasteczko .
Jak Wiedeń to tort, jak tort to Sachera
Najsławniejszym miejscem serwującym tort jest kawiarnia, otwartego w 1876 roku, Hotelu Sacher.
Hotel jest przepiękny, antyki, meble obrazy przyprawiają o zawrót głowy, niestety cena za noc też. Zerkając na hol hotelowy zastanawiałam się nad jednym, jak musi wyglądać słynny Taj Mahal skoro tu jest tak pięknie? Wiedzialam, że w lutym zobaczę Taj Mahal i cały czas mnie to nurtowało. Tutaj wszystko było takie naj, to jak bedzie tam? Po porównaniu, subiektywnie stwierdzam- Sacher Hotel bardziej mi się podobał. Natomiast tort (kawałeczek) mocno taki sobie, tak na raz bez specjalnego zachwytu, bardziej bym się zachwycała samą kawiarnią i obsługą niż torcikiem. Jednak niech nikt się nie zniechęca i jak będzie sam się przekona o smaku
Czas udać się na Kaertner Strasse, gdzie można znaleźć wszystko, wystarczy odpowiednio długo iść i szukać. W pięknych kamienicach swoje luksusowe sklepy mają drogie światowe marki oraz mieszczą się eleganckie restauracje, ale przeważają sieciówki, pojawiają się też outlety, kebaby, sklepy pt. "wszystko za jedno euro". Tłum turystów miesza się tu z mieszkańcami Wiednia, którzy przyszli na zakupy lub spacer . Jest mocno gęsto, ale też i wesoło, co kawalek gra jakaś muzyka, występuje uliczny teatrzyk.
Trafiamy na zarąbisty koncert z okazji otwarcia restauracji. Panowie wymiatali
w tym miejscu potem zjemy po kiełbasce, polecam bardzo dobra była
ale najpierw idziemy deptakiem
Zachodzimy do sklepu z "głównym" souvenirem z Wiednia
Mozartkugel nie były firmy Mirabell więc nic nie kupujemy, idziemy dalej.
W tym miejscu postanawiamy zakonczyć zwiedzanie i udać się na szaleństwo i zabawę.
Udajemy się na Leopoldstadt i cały wieczór przeznaczamy na zabawę w słynnym Wurstelprater, który został otwarty w 1766 roku. Wtedy to właśnie cesarz Józef II Habsburg podarował dawne tereny łowieckie miastu i Prater (którego częścią jest Wurstelprater) stał się publicznym miejscem odpoczynku okolicznych mieszkańców. Wstęp na teren wesołego miasteczka jest bezpłatny, atrakcje kosztują średnio po 4 euro, można też wykupić podstawowy karnet za 49 euro.
Wejście i plac w 2008 zostały przebudowane i odzyskały wygląd z roku 1900. Faktycznie wchodząc człowiek ma wrażenie, że przeniósł się do innej epoki, ale kawalek dalej już jest kolorowo i nowocześnie.
najsłynniejsza "zabawka" Wiener Riesenrad uprzyjemnia życie odwiedzającym od 1987 roku
W wesołym miasteczku dla preferujących spokojną zabawę przewidziano: autodromy, gokarty, latający dywan, gabinet śmiechu i labirynt, kolejki w grotach, hale sportowe, strzelnice, huśtawki, zjeżdżalnie i ławeczki z bohaterami . Dla lubiących adrenalinkę oferują :turbo boost i bungee jump, wysoką na 117 metrów karuzelę łańcuchową (podobno kręci się z prędkością 60 km/h, ja nawet bym na to nie wsiadła, bo na samą myśl już jestem zielona *hang3*. Jest też Dzika Ośmiornica, która katapultuje „pasażerów” na wysokość 18 m no i Czarna Mamba kręcąca pasażerami w powietrzu z prędkością 80 km/godz. Oczywiście atrakcji jest o wiele więcej i każdy znajdzie coś dla siebie trzeba się tylko trzymać za portfel i mieć dużo czasu
uf jak tu działały siły
No jaką miałam radochę, zobaczyłam tygrynia, którego mam w domciu
tu się nie dałam zaciągnąć
Podobno z góry jest zarąbista panorama miasta, ale dziękuję nie lecę
Jestem w stanie zaryzykować tezę, że Kośćiół mógł być najpiękniejszy w Europie, ale niestety został straszliwie oszpecony. Jakiś kretyn, chyba z chęci większych zysków, pod kopułą ustawił windę z metalową platformą do oglądania fersków*hunter*. Oczywiście żeby jeszcze bardziej spierdzielić wszystko na górze zawieszono obrzydliwą, popacianą szmatę całkowicie zasłaniającą kopułę . W pierwszej chwili myśleliśmy, że w kościele trwa remont, ale nie to jest pieprzona winda *girl_devil*
prawda, że pięknie wkomponowana
nic tylko ozłocić pomysłodawcę
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Wsiadamy do windy i jedziemy 32 metry w górę aby na owalnej kopule zobaczyć apoteozę św. Karola Boromeusza, który z Matką Boską błaga Trójcę Świętą o uwolnienie świata od zarazy . Przyznam, że w pewnej chwili powiedziałm do DZ, że dzięki tej pierdzielonej windzie choć raz w życiu mogę tak dokladnie zobaczyć kopułę i poczuć się jak malarz, który po podobnej platformie pewnie chodził i tworzył swoje dzieło
Tak wygląda platforma
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
W kościele jest też muzeum,ale tylko zerkamy bo jesteśmy niesamowicie zniesmaczeni i wychodzimy
Czas zobaczyć najpiękniejszą stację metra, która jest typowym przykładem secejsji wiedeńskiej
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Idziemy w kierunku Wiener Staatsoper. Idziemy aleją gwiazd
Przed nami pojawia się budynek Wiedeńskiej Opery Narodowej, który był pierwszą publiczną budowlą na bulwarze Ringstrasse, a jego budowa trwała od roku 1863 do 1869.
Istnieje możliwość zwiedzania opery z przewodnikiem, niestey godziny zwiedzania nam nie podpasiły (dokładny wykaz jest na oficjalnej stronie Opery) . Myśleliżmy, ze może będie możliwość zerknięcia do wewnątrz na imponującą klatkę schodową, ale niestety drzwi wejciowe były zamknięte
Wpadłam więc na pomysł, że z boku jest kolejka, w ktorej przez cały dzien stoją ludziki żeby kupić tanie bilety na miejsca stojące. Wydawało mi się, że powinna być to kolejka do kas. Niestety okazało się, że ludziki stoją w bocznym korytarzu i nie ma opcji przejścia do holu *dash1*. No nic tym razem zobaczymy tylko bryłę budynku, reszta kiedy indziej. Niepocieszona wychodzę i napotykam
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zastanawiam się co robi zając na środku Herbert-von-Karajan-Platz ( tzn, ja wiem co tu robię, ale ten drugi różowy *lol*). I dochodzę do wniosku, że pewnie jest on nowoczesną wizją słynnego Polnego Zająca i symbolem bardzo nowoczesnej i wypasionej restauracji
Niestety nie wiem, czy wyciągnęłam dobre wnioski, bo za chwilę widzę zielonego zająca
Za zającem znajduje się słynne muzeum Albertina, które założył w 1776 roku książę Albert Sasko-Cieszyński, zięć cesarzowej Marii Teresy. Zbiory muzeum są imponujące, obecnie to ponad milion druków i 60.000 rysunków. Dwa najsławniejsze dzieła będące w zbiorach "Zając polny" lub "Ręce złożone do modlitwy" Dürera.Znajdują się tu rownież szkice do portretów dzieci autorstwa Rubensa czy też arcydzieła Schielego, Cézanna, Klimta, Kokoschki, Picassa i Rauschenberga i wielu wielu innych mniej sławnych . Niestety my nie mamy czasu na zwiedzanie muzeum i zobaczenie oryginału Dürera za to idziemy na ciasteczko .
Jak Wiedeń to tort, jak tort to Sachera
Najsławniejszym miejscem serwującym tort jest kawiarnia, otwartego w 1876 roku, Hotelu Sacher.
Hotel jest przepiękny, antyki, meble obrazy przyprawiają o zawrót głowy, niestety cena za noc też. Zerkając na hol hotelowy zastanawiałam się nad jednym, jak musi wyglądać słynny Taj Mahal skoro tu jest tak pięknie? Wiedzialam, że w lutym zobaczę Taj Mahal i cały czas mnie to nurtowało. Tutaj wszystko było takie naj, to jak bedzie tam? Po porównaniu, subiektywnie stwierdzam- Sacher Hotel bardziej mi się podobał. Natomiast tort (kawałeczek) mocno taki sobie, tak na raz bez specjalnego zachwytu, bardziej bym się zachwycała samą kawiarnią i obsługą niż torcikiem. Jednak niech nikt się nie zniechęca i jak będzie sam się przekona o smaku
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Czas udać się na Kaertner Strasse, gdzie można znaleźć wszystko, wystarczy odpowiednio długo iść i szukać. W pięknych kamienicach swoje luksusowe sklepy mają drogie światowe marki oraz mieszczą się eleganckie restauracje, ale przeważają sieciówki, pojawiają się też outlety, kebaby, sklepy pt. "wszystko za jedno euro". Tłum turystów miesza się tu z mieszkańcami Wiednia, którzy przyszli na zakupy lub spacer . Jest mocno gęsto, ale też i wesoło, co kawalek gra jakaś muzyka, występuje uliczny teatrzyk.
Trafiamy na zarąbisty koncert z okazji otwarcia restauracji. Panowie wymiatali
w tym miejscu potem zjemy po kiełbasce, polecam bardzo dobra była
ale najpierw idziemy deptakiem
Zachodzimy do sklepu z "głównym" souvenirem z Wiednia
Mozartkugel nie były firmy Mirabell więc nic nie kupujemy, idziemy dalej.
W tym miejscu postanawiamy zakonczyć zwiedzanie i udać się na szaleństwo i zabawę.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zajączku, a z szaleństwa i zabawy będą jakieś fotki czy cenzura?
Asiu coś tam zapodam
Udajemy się na Leopoldstadt i cały wieczór przeznaczamy na zabawę w słynnym Wurstelprater, który został otwarty w 1766 roku. Wtedy to właśnie cesarz Józef II Habsburg podarował dawne tereny łowieckie miastu i Prater (którego częścią jest Wurstelprater) stał się publicznym miejscem odpoczynku okolicznych mieszkańców. Wstęp na teren wesołego miasteczka jest bezpłatny, atrakcje kosztują średnio po 4 euro, można też wykupić podstawowy karnet za 49 euro.
Wejście i plac w 2008 zostały przebudowane i odzyskały wygląd z roku 1900. Faktycznie wchodząc człowiek ma wrażenie, że przeniósł się do innej epoki, ale kawalek dalej już jest kolorowo i nowocześnie.
najsłynniejsza "zabawka" Wiener Riesenrad uprzyjemnia życie odwiedzającym od 1987 roku
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
W wesołym miasteczku dla preferujących spokojną zabawę przewidziano: autodromy, gokarty, latający dywan, gabinet śmiechu i labirynt, kolejki w grotach, hale sportowe, strzelnice, huśtawki, zjeżdżalnie i ławeczki z bohaterami . Dla lubiących adrenalinkę oferują :turbo boost i bungee jump, wysoką na 117 metrów karuzelę łańcuchową (podobno kręci się z prędkością 60 km/h, ja nawet bym na to nie wsiadła, bo na samą myśl już jestem zielona *hang3*. Jest też Dzika Ośmiornica, która katapultuje „pasażerów” na wysokość 18 m no i Czarna Mamba kręcąca pasażerami w powietrzu z prędkością 80 km/godz. Oczywiście atrakcji jest o wiele więcej i każdy znajdzie coś dla siebie trzeba się tylko trzymać za portfel i mieć dużo czasu
uf jak tu działały siły
No jaką miałam radochę, zobaczyłam tygrynia, którego mam w domciu
tu się nie dałam zaciągnąć
Podobno z góry jest zarąbista panorama miasta, ale dziękuję nie lecę
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jessusiczku ale nadrabiania witam Zajączka i przepraszam za spóźnienie Wiedeń bardzo lubię a teraz lecę nadrabiać
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/