Bez problemów przekraczamy granice, w większości pieszo, chowając się pod drzewami w oczekiwaniu na załatwienie "formalności" przez pilotów.
Koło południa dojeżdżamy do Cap Skirring. Mamy szczęście że odstajemy wraz z innymi czterema osobami pokoje u Erica i Frederiki, pary sympatycznych Francuzów prowadzących motel chyba z 12 pokojami z widokiem na ocean. Szybko pakujemy się do pokoi, szybki prysznic i idzaiemy zobaczyć plażę, mamy dzisiaj czas wolny. Więc szwędamy się od jednej strony plaży do drugiej a miała chyba z 5 km.
Szwędamy się tak do wieczora, potem kolacja i wieczór przy barze z gospodarzami hostelu.
Następnego dnia, od rana luzik przy plaży koło południa jedziemy samochodami 4X4 odwiedzić wioskę miejscowego plemienia Diola, to afrykański lud puszczański zamieszkujący tereny południowego Senegalu nad dolnym biegiem rzeki Casamance. Społeczność Diola liczy podobno teraz ok. 500 tys. osób. Diola różnią się od innych grup etnicznych regionu swoją strukturą społeczną a także odrzucenie, islamu większa część wyznaje swoją religię etniczną a część przyjęła chrześciaństwo.
Wjeżdżamy do wioski i spacer wśród gromady dzieci.
Potężne drzewo w środku wioski z metalowym gongiem
Następny dzień w planie trip łodzią po lesie namorzynowym na wyspę Ehidje zamieszkaną przez Diolów Na wyspie zamieszka niespełna setka ludzi, pomimo wyznawania różnych religii żyją w zgodzie Są tu zarówno animiści jak i muzułmanie czy też chrześcijanię.
Wyskakujemy z łodzi i idziemy w głąb wyspy.
Pokaz wejścia na palmę po miejscowy bimer kokosowy ( paskuctwo).
Palma jest nacinana, sok sływa od pojemnika a nastepnie jest przelewany do butelek gdzie fermentuje.
Święte drzewo gdzie animiści składają dary z różnych przedmiotów i pożywienia.
Dochodzimy do wioski.
Palenisko z ostrygami którymi będziemy częstowani.
Siadamy przy stolikach z fajnym widokiem.
Ostrygi podawane są z limonką, całkiem smaczne.
Następnie powrót na łodź i płyniem do brzegi gdzie czeka na nas autokar. Potem do hotelu i na plaże - luzik i wypoczynek.
Hotel jakiś tam Paradise w Banjul
To najlepsze fragmenty, bez plaży. Trzeba dojść sąsiednią uliczką z kilometr albo i lepiej.
Sigma, świetna ta Gwinea-Bissau - lubię te afrykańskie klimaty.
Fajnie, że jest tam bezpiecznie - tak jak napisałeś
Dzięki, Sigma.
Bez problemów przekraczamy granice, w większości pieszo, chowając się pod drzewami w oczekiwaniu na załatwienie "formalności" przez pilotów.
Koło południa dojeżdżamy do Cap Skirring. Mamy szczęście że odstajemy wraz z innymi czterema osobami pokoje u Erica i Frederiki, pary sympatycznych Francuzów prowadzących motel chyba z 12 pokojami z widokiem na ocean. Szybko pakujemy się do pokoi, szybki prysznic i idzaiemy zobaczyć plażę, mamy dzisiaj czas wolny. Więc szwędamy się od jednej strony plaży do drugiej a miała chyba z 5 km.
Szwędamy się tak do wieczora, potem kolacja i wieczór przy barze z gospodarzami hostelu.
Następnego dnia, od rana luzik przy plaży koło południa jedziemy samochodami 4X4 odwiedzić wioskę miejscowego plemienia Diola, to afrykański lud puszczański zamieszkujący tereny południowego Senegalu nad dolnym biegiem rzeki Casamance. Społeczność Diola liczy podobno teraz ok. 500 tys. osób. Diola różnią się od innych grup etnicznych regionu swoją strukturą społeczną a także odrzucenie, islamu większa część wyznaje swoją religię etniczną a część przyjęła chrześciaństwo.
Wjeżdżamy do wioski i spacer wśród gromady dzieci.
Potężne drzewo w środku wioski z metalowym gongiem
Wychodzimy z wioski i dochodzimy do lasu kapokowego, to święte drzewa ludu Diolów, jest azylem w nim nikomu nie można zrobić krzywdy.
Oczywiście mnóstwo dzieci oczekujących na upominki.
Dochodzimy do świętego źródła, które podobno nigdy nie wysycha.
Wsiadamy w terenówki i jedziemy w kierunku plaży.
Wszechobecne sępy.
........... i krowy jak na Sir Lance
Zjeżdżamy z plaży, z góry widok na targ rybny.
Wracamy do hotelu, pełny relaks. Wieczorem kolacja bez żadnej spiny - wakacje
Te drzewa to istna magia. Dzieciaki super.
Następny dzień w planie trip łodzią po lesie namorzynowym na wyspę Ehidje zamieszkaną przez Diolów Na wyspie zamieszka niespełna setka ludzi, pomimo wyznawania różnych religii żyją w zgodzie Są tu zarówno animiści jak i muzułmanie czy też chrześcijanię.
Wyskakujemy z łodzi i idziemy w głąb wyspy.
Pokaz wejścia na palmę po miejscowy bimer kokosowy ( paskuctwo).
Palma jest nacinana, sok sływa od pojemnika a nastepnie jest przelewany do butelek gdzie fermentuje.
Święte drzewo gdzie animiści składają dary z różnych przedmiotów i pożywienia.
Dochodzimy do wioski.
Palenisko z ostrygami którymi będziemy częstowani.
Siadamy przy stolikach z fajnym widokiem.
Ostrygi podawane są z limonką, całkiem smaczne.
Następnie powrót na łodź i płyniem do brzegi gdzie czeka na nas autokar. Potem do hotelu i na plaże - luzik i wypoczynek.
Czas wolny czyli idziemy na spacer na plażę.
Przesympatyczna sprzedawczyni chust i sukienek