Ok. To poranek na lekkim kacu wiec ja zrezygnowalem ze śniadania. Dziewczyny oczywiście nie popuściły, dla nich śniadanko to podstawa. Natomiast ze 3 razy byłem wiec mogę coś o śniadaniach powiedziec. Typowe śniadanie hotelowe, każdy znajdzie coś dla siebie. W sumie ok.
Po śniadaniu dziewczyny narobiły takiego rabanu że musiałem wstać. Hotel zaskoczył nas bardzo pozytywnie przynoszac mały torcik dla mojej Beci na 40te urodzinki. Wiec torcik skonsumowany i na plaże. Jezu jak dobrze ze wzieliśmy te bungalow. Do plaży 2 kroki a upał niemilosierny wiec ja z wody zamiast na leżak to do domku pod klime.
Plaża jak dla mnie bardzo ok. Czysto, chłopaki parasole wkopywali przy leżaku, leżak można przestawić gdzie sie podoba np bliżej wody. Po plaży chodzą okoliczni sprzedawcy rekodzieła ale nie są bardzo nachalni. Uśmiechnięci jak się odmówi tylko witają sie serdecznie i już nie nie przeszkadzają. Dziewczyny pokupiły sobie u nich jakieś parasolki, parea (chyba tak to sie nazywa), jakieś pierdoły do zabawy w wodzie. Mnie jeden zaproponował coś przyjemnego do palenia ale wzrok Becki natychmiast wybił mi ten zakup z głowy.
Potem wrzuce jakieś zdjecia z plažy i hotelu.
Te moje duracle szczęśliwe skacza po tej wodzie wiec o 15tej już głodne. Żeby nie łazić daleko postanowiliśmy zjeść coś w hotelu a wieczorkiem udać sie na miasto.
W hotelu żarełko nas totalnie rozczarowało. Nazwy tajskie smak szpitala geriatrycznego. Bez soli i wyrazu. Zupełnie nie tajskie. Przekonaliśmy sie o tym dosyć zybko bo już wieczorem. Wiec kuchni hotelowej nie polecam. Choć byłem tylko raz może nie trafiłem z wyborem. Cholera wie. Natomiast do konca pobytu w Taj jeszcze tylko raz nie byliśmy zadowoleni z jedzenia, ale o tym w dalszej części.
Hotel Fair House ogólnie bardzo przyjemny i zadbany. Polecam.
Napisze teraz troszke o żarełku bo to faktycznie esencja Taj. Poznać smaki Tajlandi to nie tylko wyświechtany slogan. Jedzenie, przyprawy, produkty, kucharze, knajpy, wozki na ulicy i atmosfera tego wszystkiego położyła nas na łopatki. Uwielbiam to i nigdzie i nigdy tego nie spotkałem.
Jeśli chodzi o Samui to po porażce z kuchnia hotelowa reszta pobytu miodzik kulinarny.
Do centrum chawengu docieraliśmy zawsze taxi. Łapany pickup z ulicu przy wejsciu do hotelu zabierał nas za 50 batów od osoby. Nigdy sie nie targowałem bo piątak za transport dla mnie był ok. Natomiast zawsze dawałem 150 za nasza trójke i nikt nie protestował.
W chaweng jest mnostwo knajpek sklepów i ludzi wieczorami wiec atmosfera fajna.
Dla zwolennikow ceratkowego jedzenia w pobliżu stadionu jest zadaszony blachą targ gdzie na środku wieczorami rozkładają się stragany a z boku mnóstwo stolików i kramów z jedzeniem.
Tam bardzo lubiliśmy jeść bo olbrzymi wybor jedzenia porcje nie wielkie wiec można poprubować wszystkiego a ceny bardzo przystepne. Tam pierwszy raz w życiu jadłem miesko z krokodyla. Pad thai, rybek, krewetek w tempurze, i tajskiego zarcia po dostatkiem. Poza tym smoothie, bagietki , kebaby i hamburgerow też bez liku. Na ulicy stoiska z drinami wiec raj na ziemi.
Oczywiscie przed wyjazdem dyskutowalismy tez tu na forum o tym czy nie lepszym pomyslem byłoby zaliczyc Bkk na poczatek bo podobno może wykonczyc i lepiej potem na wysepkach odpoczac jak bozia przykazała. Ja jednak zdecydowalem ze Bkk na koniec na szaleństwa zakupowe dziewczyn bo nie bede popierdzielał obładowany z wyspy na wyspe. Nic bardziej mylnego. Od pierwszego dnia na samui do ostatniego w Bangkoku zapierdzielałem jak wielbłąd co wieczor z kilkoma siatkami zakupow. Kuźwa ja wiem ze tanio ale kuźwa po tygodniu juz pare ton w pokoju ciuchów przybyło a jak chciałem zwrócić delikatnie uwage to mnie tak sponiewierały werbalnie i sfochowane jak nakrecone argumentowaly: a co ty myslisz ze dziecku butów nie potrzeba a bluzek do szkoły a sukieneczki a to kurwa a to tamto? No ok ale 5 par? I to na pierwszej wyspie? A kolczyczki tez kuzwa do szkoły? A branzoleteczki tez? A ty tez do szkoły idziesz? Moze na rozpoczecie roku w japoneczkach i pumpach w słoniki popierdzielasz? Do tego ze 3 azurkowe bluzeczki se załuż. A idz pan w pizdu. Oczy nieobecne jakimś tam swoim sloganem prychneła i tyle pogadali. Dziecko za rekaw do nastepnego sklepu a ja na ulicy z 125 reklamowkami caly zlany potem stoje jak buc. Eh szkoda gadac. Poddalem sie.
Ale oczywiscie nawet postac nie mogłem sobie w spokoju na ulicy bo jak już powybierały bazylichy ciuszki to słysze : Chodże tu a nie stój jak osioł targuj sie. I jak mnie te biedne tajlandczyki widzialy to z zalu miałem najniższe ceny w mieście. Hehe.
Jeszcze zaraz wam opisze jeszcze jedna knajpke dla mnie najlepsza ale teraz chwilke musze popracowac.
to się uśmiałam nie ma to jak "pirackie" opowieści
Ok. To poranek na lekkim kacu wiec ja zrezygnowalem ze śniadania. Dziewczyny oczywiście nie popuściły, dla nich śniadanko to podstawa. Natomiast ze 3 razy byłem wiec mogę coś o śniadaniach powiedziec. Typowe śniadanie hotelowe, każdy znajdzie coś dla siebie. W sumie ok.
Po śniadaniu dziewczyny narobiły takiego rabanu że musiałem wstać. Hotel zaskoczył nas bardzo pozytywnie przynoszac mały torcik dla mojej Beci na 40te urodzinki. Wiec torcik skonsumowany i na plaże. Jezu jak dobrze ze wzieliśmy te bungalow. Do plaży 2 kroki a upał niemilosierny wiec ja z wody zamiast na leżak to do domku pod klime.
Plaża jak dla mnie bardzo ok. Czysto, chłopaki parasole wkopywali przy leżaku, leżak można przestawić gdzie sie podoba np bliżej wody. Po plaży chodzą okoliczni sprzedawcy rekodzieła ale nie są bardzo nachalni. Uśmiechnięci jak się odmówi tylko witają sie serdecznie i już nie nie przeszkadzają. Dziewczyny pokupiły sobie u nich jakieś parasolki, parea (chyba tak to sie nazywa), jakieś pierdoły do zabawy w wodzie. Mnie jeden zaproponował coś przyjemnego do palenia ale wzrok Becki natychmiast wybił mi ten zakup z głowy.
Potem wrzuce jakieś zdjecia z plažy i hotelu.
Te moje duracle szczęśliwe skacza po tej wodzie wiec o 15tej już głodne. Żeby nie łazić daleko postanowiliśmy zjeść coś w hotelu a wieczorkiem udać sie na miasto.
W hotelu żarełko nas totalnie rozczarowało. Nazwy tajskie smak szpitala geriatrycznego. Bez soli i wyrazu. Zupełnie nie tajskie. Przekonaliśmy sie o tym dosyć zybko bo już wieczorem. Wiec kuchni hotelowej nie polecam. Choć byłem tylko raz może nie trafiłem z wyborem. Cholera wie. Natomiast do konca pobytu w Taj jeszcze tylko raz nie byliśmy zadowoleni z jedzenia, ale o tym w dalszej części.
Hotel Fair House ogólnie bardzo przyjemny i zadbany. Polecam.
Badshaman - NASZ AMBASADOR
Moje Pstrykanie i nie tylko
Czyli wyniku meczu nie poznamy hehe
" morda wypalona jak krater"
Napisze teraz troszke o żarełku bo to faktycznie esencja Taj. Poznać smaki Tajlandi to nie tylko wyświechtany slogan. Jedzenie, przyprawy, produkty, kucharze, knajpy, wozki na ulicy i atmosfera tego wszystkiego położyła nas na łopatki. Uwielbiam to i nigdzie i nigdy tego nie spotkałem.
Jeśli chodzi o Samui to po porażce z kuchnia hotelowa reszta pobytu miodzik kulinarny.
Do centrum chawengu docieraliśmy zawsze taxi. Łapany pickup z ulicu przy wejsciu do hotelu zabierał nas za 50 batów od osoby. Nigdy sie nie targowałem bo piątak za transport dla mnie był ok. Natomiast zawsze dawałem 150 za nasza trójke i nikt nie protestował.
W chaweng jest mnostwo knajpek sklepów i ludzi wieczorami wiec atmosfera fajna.
Dla zwolennikow ceratkowego jedzenia w pobliżu stadionu jest zadaszony blachą targ gdzie na środku wieczorami rozkładają się stragany a z boku mnóstwo stolików i kramów z jedzeniem.
Tam bardzo lubiliśmy jeść bo olbrzymi wybor jedzenia porcje nie wielkie wiec można poprubować wszystkiego a ceny bardzo przystepne. Tam pierwszy raz w życiu jadłem miesko z krokodyla. Pad thai, rybek, krewetek w tempurze, i tajskiego zarcia po dostatkiem. Poza tym smoothie, bagietki , kebaby i hamburgerow też bez liku. Na ulicy stoiska z drinami wiec raj na ziemi.
Oczywiscie przed wyjazdem dyskutowalismy tez tu na forum o tym czy nie lepszym pomyslem byłoby zaliczyc Bkk na poczatek bo podobno może wykonczyc i lepiej potem na wysepkach odpoczac jak bozia przykazała. Ja jednak zdecydowalem ze Bkk na koniec na szaleństwa zakupowe dziewczyn bo nie bede popierdzielał obładowany z wyspy na wyspe. Nic bardziej mylnego. Od pierwszego dnia na samui do ostatniego w Bangkoku zapierdzielałem jak wielbłąd co wieczor z kilkoma siatkami zakupow. Kuźwa ja wiem ze tanio ale kuźwa po tygodniu juz pare ton w pokoju ciuchów przybyło a jak chciałem zwrócić delikatnie uwage to mnie tak sponiewierały werbalnie i sfochowane jak nakrecone argumentowaly: a co ty myslisz ze dziecku butów nie potrzeba a bluzek do szkoły a sukieneczki a to kurwa a to tamto? No ok ale 5 par? I to na pierwszej wyspie? A kolczyczki tez kuzwa do szkoły? A branzoleteczki tez? A ty tez do szkoły idziesz? Moze na rozpoczecie roku w japoneczkach i pumpach w słoniki popierdzielasz? Do tego ze 3 azurkowe bluzeczki se załuż. A idz pan w pizdu. Oczy nieobecne jakimś tam swoim sloganem prychneła i tyle pogadali. Dziecko za rekaw do nastepnego sklepu a ja na ulicy z 125 reklamowkami caly zlany potem stoje jak buc. Eh szkoda gadac. Poddalem sie.
Ale oczywiscie nawet postac nie mogłem sobie w spokoju na ulicy bo jak już powybierały bazylichy ciuszki to słysze : Chodże tu a nie stój jak osioł targuj sie. I jak mnie te biedne tajlandczyki widzialy to z zalu miałem najniższe ceny w mieście. Hehe.
Jeszcze zaraz wam opisze jeszcze jedna knajpke dla mnie najlepsza ale teraz chwilke musze popracowac.
Ale fajna relacja
Ale sie usmialam super piszesz , chyba każdego rozweselisz
No trip no life
Ja tez czekam na dalsze opowieści przepraszam, ze pytam jeśli przeoczyłam, ale kiedy byłeś w Taj ?
Fajnie że czytacie.
W Taj byliśmy w lipcu od 6 do 25.
Pozdrawiam.
Super relacja