Ja sie tez dosiadam. Korfu mi sie strasznie podobalo i milo bedzie sobie powspominac. Albanii niestety nie udalo mi sie odwiedzic, jest na mojej liscie od dawien dawna wiec jestem ciekawy relacji i chetnie popatrze na fotki
Zgodnie z programem wycieczki zwiedziliśmy też kościół Św. Spirydona – to druga „wizytówka” miasta, dzwonnica tego kościoła jest pokazywana w każdym filmie, którego akcja ma się toczyć w Korfu.
Św. Spirydion był biskupem Cypru. Kościół zbudowany został w 1590 r. i zastąpił inny zburzony kościół poświęcony temu świętemu. W kościele przechowywane są jako relikwie szczątki biskupa i można je obejrzeć 4 razy w roku, odbywają się wtedy procesje dla uczczenia różnych wydarzeń z historii wyspy, najbliższa okazja 11 sierpnia - Korolowa chyba się załapiesz
I jeszcze z innej strony, ładniej oświetlony
Z północnej strony Esplanady znajduje się Pałac Św. Michała i Św. Jerzego, z obu jego stron stoją niewysokie łuki triumfalne. Pałac został zaprojektowany przez brytyjskiego inżyniera pułkownika George’a Whitemore’a, zbudowano go (z marmuru przywiezionego z Malty) w 1819 r. jako rezydencja Królewskiego Batalionu Św. Michała i Św. Jerzego, stąd zresztą jego nazwa. Potem miały tu siedziby różne instytucje, przez wiele lat służył też jako miejsce letniego wypoczynku greckiej rodziny królewskiej, a obecnie jest tam Muzeum Sztuki Azjatyckiej.
W najwyższej części budynku znajdują się płaskorzeźby przedstawiające symbole przypisane każdej z Wysp Jońskich, a na samym szczycie antyczna łódź – symbol Korfu.
Niestety, jedyne, jakie mam, zdjęcie tego pałacu nie pokaże jego urody, bo zrobione na szybko podczas zwiedzania z całą grupą.
W ogóle mam mało zdjęć z miasta, tylko parę z tego dnia po przylocie na wyspę i po powrocie z Albanii, więcej mam z pierwszego pobytu na Korfu, niestety papierowych. Zamierzałam przyjechać tu z Sidari i "dozwiedzać" ponownie miasto, bo sądziłam, że nie wytrzymam całego tygodnia na plaży, ale ostatecznie potem zwiedzałam już tylko plaże...
o 11 sierpnia to się załapie na to świeto, nie wiem tylko czy mój mężczyzna da sie namówić, on nie lubi tłumów ja już tez na Korfu byłam, ale było to wieki temu i teraz jakbym od nowa wyspę zwiedzała, juz się nie mogę doczekać wyjazdu i szwędania się po tym pięknym miasteczku !
Pierwszy raz byłam na Korfu 13 lat wcześniej, nie był to mój pierwszy raz w Grecji, więc jakieś porównanie miałam i choć ta wyspa różni się trochę od innych greckich wysp, miasto bardzo mi się spodobało, zabudowa co prawda mało grecka, ale budynki w stylu włoskim – arkady, zielone okiennice z lamelkami, balkoniki, balustradki, wszystko to pięknie wyglądało. Ostatnim razem miasto nadal zachwycało swoją architekturą, ale tym razem zwróciło moją uwagę również to, jak zniszczone są te budynki – w wielu miejscach odpadł tynk, mury popękały, są nie tylko obdrapane, ale po prostu brudne, i te wiszące kable, i stojące w wielu miejscach kontenery przepełnione śmieciami, które przy panujących tam latem temperaturach po prostu straszliwie śmierdzą. Tylko te bardziej reprezentacyjne budynki były dobrze utrzymane, no i jeszcze nowe osiedla domków czy apartamentów. Pozostałe proszą się o remont. Nie wiem, czy za pierwszym razem nie widziałam, że były w złym stanie, czy po prostu aż tak bardzo zostały „ugryzione zębem czasu" – w sumie nie tak znów długiego…
W każdym razie wszystkim polecam Korfu, czy to tylko spacery po mieście czy dokładniejsze zwiedzanie zabytków. Tym co lubią zwiedzać szczególnie stare twierdze, zamki, powiem by nie zlekceważyli Nowego Fortu. Powstał pod koniec XVI w. po kolejnym oblężeniu miasta przez Turków. Pierwsze mury wznieśli Wenecjanie, a potem twierdzę rozbudowali Brytyjczycy. Może nie jest z zewnątrz tak malownicza, jak położony nad samą wodą Stary Fort, na pierwszy rzut oka widać głównie szare proste mury bez wieżyczek, blanków czy innych bajerów, za to wewnątrz murów jest ciekawiej, bardziej tajemniczo, taki mały labirynt z podziemnymi przejściami. A z samej góry jest wspaniały widok na miasto i Stary Fort. Obejrzałam go sobie dokładnie poprzednio, tym razem tam nie dotarłam, więc zdjęć nie mam.
Wieczorem, po tym krótkim zwiedzaniu stolicy, idziemy jeszcze na Kanoni obejrzeć zachód słońca z tarasu bardzo przyjemnej kawiarenki, gdzie przy okazji organizujemy sobie w małej grupce „wieczorek pożegnalny’ z zaprzyjaźnionymi w trakcie wycieczki osobami, które nie zostają na wypoczynek.
Warto przyjść tu wcześniej, póki są jeszcze wolne stoliki i gdy słońce jeszcze nie zachodzi, wtedy można na zdjęciach „złapać” samoloty na tle złoto-czerwonego nieba, o ile oczywiście będą odpowiednie warunki atmosferyczne.
W kawiarence drinki od 6 euro, można tu teoretycznie płacić kartą, ale wymaga to pójścia z kelnerem do recepcji pobliskiego hotelu, do którego należy ta knajpka, gdzie w dodatku może się okazać, że nie ma osoby mogącej obsłużyć terminal. Ewentualnie można poczekać, będąc przy okazji świadkiem awantury pracowników hotelu, takiej awantury z rzucaniem różnymi przedmiotami, także zastawą stołową
Wieczorek był intensywny i przeciągnął się do 3 w nocy, ale może to i dobrze, bo możliwe że dzięki temu podobnie jak pierwszej nocy w tym hotelu, tak i tym razem nie przeszkadzały mi samoloty…
Następnego dnia po śniadaniu ostatnie pa, pa i jedziemy busikiem do Sidari, małego kurortu w północnej części wyspy. Po drodze inne osoby wysiadają wcześniej w Dasii i Paleokastritsa, a my jedziemy przez góry na północ, no i może gdyby to był normalny autokar, a nie trzęsący się busik, to bym tak nie odczuła tego kołysania góra-dół, a tak… po prawie dwóch godzinach dojechałam zielona do hotelu, więc zamiast od razu na plażę, to najpierw musiałam się położyć, by uspokoić żołądek.
A potem robimy przegląd okolicznych plaż i… jestem w lekkim szoku. Wiedziałam, że tu są ładne plaże (to znaczy ciekawe, bo nie wszystkim przecież mogą się podobać) – nie tak jak w południowej części wyspy, długie i płaskie – lecz klify, piasek, długie płycizny. Ale ta woda... kolor iście karaibski, takiego morza nie przypominam sobie z pierwszego pobytu.
Najpierw idziemy na najdłuższą, główną plażę, ale poza tym, że jest długa, to niezbyt ładna, przy brzegu leżą jakieś syfy, niezbyt nam się podoba. Ale tuż zaraz zaczynają się klify z zatoczkami, więc po kolei zwiedzamy je wszystkie.
Idziemy więc w lewo, na pierwszą skałkę
Wchodzimy wyżej między krzaczory, z każdej strony skały woda ma inny kolor
I widok na kolejny klif zamykający tę zatoczkę
Już jesteśmy na drugim klifie
W głębi widać główną plażę Sidari
Za tym cyplem jest dalszy ciąg plaży
I jeszcze jedno zdjęcie z innego dnia
Za pierwszą linią budynków - to małe hoteliki i knajpki - jest długa ulica, ciągnąca się chyba wzdłuż całej plaży, będąca czymś w rodzaju deptaka, jest tu mnówstwo sklepików, knajpek, wieczorem także dyskotek, dansingów, tutaj głównie toczy się życie nocne.
Ale na razie jesteśmy na klifie, z drugiej strony mamy widok na kolejną zatoczkę i plażę
Spędzamy chwilę na tej plaży, ale tu też przy brzegu pływają jakieś czarne farfocle, nie, ta plaża stanowczo nie dla nas, więc musimy dostać się za kolejny klif.
I tu rozładował mi się akumulator w aparacie, a zapasowy nie został poprzedniego wieczoru naładowany, więc teraz będą zdjęcia koleżanki
Trampek - to może wiosną albo jesienią? Tylko z plaż i morza nie będzie można odpowiednio skorzystać...
Ja sie tez dosiadam. Korfu mi sie strasznie podobalo i milo bedzie sobie powspominac. Albanii niestety nie udalo mi sie odwiedzic, jest na mojej liscie od dawien dawna wiec jestem ciekawy relacji i chetnie popatrze na fotki
Not all who wander are lost.
Zgodnie z programem wycieczki zwiedziliśmy też kościół Św. Spirydona – to druga „wizytówka” miasta, dzwonnica tego kościoła jest pokazywana w każdym filmie, którego akcja ma się toczyć w Korfu.
Św. Spirydion był biskupem Cypru. Kościół zbudowany został w 1590 r. i zastąpił inny zburzony kościół poświęcony temu świętemu. W kościele przechowywane są jako relikwie szczątki biskupa i można je obejrzeć 4 razy w roku, odbywają się wtedy procesje dla uczczenia różnych wydarzeń z historii wyspy, najbliższa okazja 11 sierpnia - Korolowa chyba się załapiesz
I jeszcze z innej strony, ładniej oświetlony
Z północnej strony Esplanady znajduje się Pałac Św. Michała i Św. Jerzego, z obu jego stron stoją niewysokie łuki triumfalne. Pałac został zaprojektowany przez brytyjskiego inżyniera pułkownika George’a Whitemore’a, zbudowano go (z marmuru przywiezionego z Malty) w 1819 r. jako rezydencja Królewskiego Batalionu Św. Michała i Św. Jerzego, stąd zresztą jego nazwa. Potem miały tu siedziby różne instytucje, przez wiele lat służył też jako miejsce letniego wypoczynku greckiej rodziny królewskiej, a obecnie jest tam Muzeum Sztuki Azjatyckiej.
W najwyższej części budynku znajdują się płaskorzeźby przedstawiające symbole przypisane każdej z Wysp Jońskich, a na samym szczycie antyczna łódź – symbol Korfu.
Niestety, jedyne, jakie mam, zdjęcie tego pałacu nie pokaże jego urody, bo zrobione na szybko podczas zwiedzania z całą grupą.
W ogóle mam mało zdjęć z miasta, tylko parę z tego dnia po przylocie na wyspę i po powrocie z Albanii, więcej mam z pierwszego pobytu na Korfu, niestety papierowych. Zamierzałam przyjechać tu z Sidari i "dozwiedzać" ponownie miasto, bo sądziłam, że nie wytrzymam całego tygodnia na plaży, ale ostatecznie potem zwiedzałam już tylko plaże...
W 2012 w drugiej połowie września byłam w Chorwacji i z pogodą było różnie - padało co kilka dni. Może na wiosnę....
Kurczaki - byłam na Korfu 17 lat temu Aparat mi się zepsół, nie mam ani jednej foty, ale jak patrzę na Twoje - pamięc wraca
piękny widok
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
o 11 sierpnia to się załapie na to świeto, nie wiem tylko czy mój mężczyzna da sie namówić, on nie lubi tłumów ja już tez na Korfu byłam, ale było to wieki temu i teraz jakbym od nowa wyspę zwiedzała, juz się nie mogę doczekać wyjazdu i szwędania się po tym pięknym miasteczku !
Pierwszy raz byłam na Korfu 13 lat wcześniej, nie był to mój pierwszy raz w Grecji, więc jakieś porównanie miałam i choć ta wyspa różni się trochę od innych greckich wysp, miasto bardzo mi się spodobało, zabudowa co prawda mało grecka, ale budynki w stylu włoskim – arkady, zielone okiennice z lamelkami, balkoniki, balustradki, wszystko to pięknie wyglądało. Ostatnim razem miasto nadal zachwycało swoją architekturą, ale tym razem zwróciło moją uwagę również to, jak zniszczone są te budynki – w wielu miejscach odpadł tynk, mury popękały, są nie tylko obdrapane, ale po prostu brudne, i te wiszące kable, i stojące w wielu miejscach kontenery przepełnione śmieciami, które przy panujących tam latem temperaturach po prostu straszliwie śmierdzą. Tylko te bardziej reprezentacyjne budynki były dobrze utrzymane, no i jeszcze nowe osiedla domków czy apartamentów. Pozostałe proszą się o remont. Nie wiem, czy za pierwszym razem nie widziałam, że były w złym stanie, czy po prostu aż tak bardzo zostały „ugryzione zębem czasu" – w sumie nie tak znów długiego…
W każdym razie wszystkim polecam Korfu, czy to tylko spacery po mieście czy dokładniejsze zwiedzanie zabytków. Tym co lubią zwiedzać szczególnie stare twierdze, zamki, powiem by nie zlekceważyli Nowego Fortu. Powstał pod koniec XVI w. po kolejnym oblężeniu miasta przez Turków. Pierwsze mury wznieśli Wenecjanie, a potem twierdzę rozbudowali Brytyjczycy. Może nie jest z zewnątrz tak malownicza, jak położony nad samą wodą Stary Fort, na pierwszy rzut oka widać głównie szare proste mury bez wieżyczek, blanków czy innych bajerów, za to wewnątrz murów jest ciekawiej, bardziej tajemniczo, taki mały labirynt z podziemnymi przejściami. A z samej góry jest wspaniały widok na miasto i Stary Fort. Obejrzałam go sobie dokładnie poprzednio, tym razem tam nie dotarłam, więc zdjęć nie mam.
Wieczorem, po tym krótkim zwiedzaniu stolicy, idziemy jeszcze na Kanoni obejrzeć zachód słońca z tarasu bardzo przyjemnej kawiarenki, gdzie przy okazji organizujemy sobie w małej grupce „wieczorek pożegnalny’ z zaprzyjaźnionymi w trakcie wycieczki osobami, które nie zostają na wypoczynek.
Warto przyjść tu wcześniej, póki są jeszcze wolne stoliki i gdy słońce jeszcze nie zachodzi, wtedy można na zdjęciach „złapać” samoloty na tle złoto-czerwonego nieba, o ile oczywiście będą odpowiednie warunki atmosferyczne.
W kawiarence drinki od 6 euro, można tu teoretycznie płacić kartą, ale wymaga to pójścia z kelnerem do recepcji pobliskiego hotelu, do którego należy ta knajpka, gdzie w dodatku może się okazać, że nie ma osoby mogącej obsłużyć terminal. Ewentualnie można poczekać, będąc przy okazji świadkiem awantury pracowników hotelu, takiej awantury z rzucaniem różnymi przedmiotami, także zastawą stołową
Wieczorek był intensywny i przeciągnął się do 3 w nocy, ale może to i dobrze, bo możliwe że dzięki temu podobnie jak pierwszej nocy w tym hotelu, tak i tym razem nie przeszkadzały mi samoloty…
Następnego dnia po śniadaniu ostatnie pa, pa i jedziemy busikiem do Sidari, małego kurortu w północnej części wyspy. Po drodze inne osoby wysiadają wcześniej w Dasii i Paleokastritsa, a my jedziemy przez góry na północ, no i może gdyby to był normalny autokar, a nie trzęsący się busik, to bym tak nie odczuła tego kołysania góra-dół, a tak… po prawie dwóch godzinach dojechałam zielona do hotelu, więc zamiast od razu na plażę, to najpierw musiałam się położyć, by uspokoić żołądek.
A potem robimy przegląd okolicznych plaż i… jestem w lekkim szoku. Wiedziałam, że tu są ładne plaże (to znaczy ciekawe, bo nie wszystkim przecież mogą się podobać) – nie tak jak w południowej części wyspy, długie i płaskie – lecz klify, piasek, długie płycizny. Ale ta woda... kolor iście karaibski, takiego morza nie przypominam sobie z pierwszego pobytu.
Najpierw idziemy na najdłuższą, główną plażę, ale poza tym, że jest długa, to niezbyt ładna, przy brzegu leżą jakieś syfy, niezbyt nam się podoba. Ale tuż zaraz zaczynają się klify z zatoczkami, więc po kolei zwiedzamy je wszystkie.
Idziemy więc w lewo, na pierwszą skałkę
Wchodzimy wyżej między krzaczory, z każdej strony skały woda ma inny kolor
I widok na kolejny klif zamykający tę zatoczkę
Już jesteśmy na drugim klifie
W głębi widać główną plażę Sidari
Za tym cyplem jest dalszy ciąg plaży
I jeszcze jedno zdjęcie z innego dnia
Za pierwszą linią budynków - to małe hoteliki i knajpki - jest długa ulica, ciągnąca się chyba wzdłuż całej plaży, będąca czymś w rodzaju deptaka, jest tu mnówstwo sklepików, knajpek, wieczorem także dyskotek, dansingów, tutaj głównie toczy się życie nocne.
Ale na razie jesteśmy na klifie, z drugiej strony mamy widok na kolejną zatoczkę i plażę
Spędzamy chwilę na tej plaży, ale tu też przy brzegu pływają jakieś czarne farfocle, nie, ta plaża stanowczo nie dla nas, więc musimy dostać się za kolejny klif.
I tu rozładował mi się akumulator w aparacie, a zapasowy nie został poprzedniego wieczoru naładowany, więc teraz będą zdjęcia koleżanki
Trina, przepiekne kraobrazy nam tu serwujesz
No trip no life
ładnie tam