--------------------

____________________

 

 

 



Samodzielna tułaczka Zajęcy po Chinach 2012

65 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014
Samodzielna tułaczka Zajęcy po Chinach 2012

Nasz narodowy przewoźnik zdecydował się zamknąć kierunek Wietnam i otworzyć kierunek Pekin...

No i jest... Pekin w PROMOCJI -  niecałe 1900 zł - Kupujemy i LECIMY  - ale tym razem całkiem same...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Przy pierwszej sposobności nabywamy bilety na termin 10 lipca, lot LO 091 Warszawa Pekin i lot LO 092 Pekin Warszawa 25 lipca.

Do wylotu mamy kilka miesięcy, więc przystępujemy do intensywnej pracy planistycznej - trasa, loty wewnętrzne , hotele.

Program jest niby prosty. Pekin - Chengdu - Emei - Chendgu - Guilin - Yangshuo - Szanghaj - Datong - Pekin. Cztery loty wewnętrzne. Na trzy z nich, z wyjątkiem loty Szanghaj - Datong nabywamy bilety już przed wyjazdem . Ten ostatni jest cały czas w dość wysokiej cenie i w końcu, ze względów, o których później z lotu do Datong wycofaliśmy się.

Hotele zarezerwowane za pośrednictwem różnych stron - Booking, CTRIP, Venere i inne.

No i wreszcie nadszedł 10 lipca... Lecimy

Tyle, że już na wstępie LOT zaliczył wpadkę. Już z Warszawy wylatujemy ze sporym opóźnieniem... i jest nam niezbyt wesoło, bo lot do Chengdu mamy z tylko bardzo krótkim czasem oczekiwania i w przypadku spóźnienia może nam czasu nie starczyć... a wtedy to już zaczną się problemy...

Ale lecimy... Marniutko ten nasz samolocik wyposażony... Obsługa taka sobie... Ale co tam. Ważne, że zmierzymy się z wyzwaniem...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Lądujemy w Pekinie, pędem do przesiadki... a tu wtopa. Okazuje się, że odprawę zamiknięto 5 minut temu i koniec z lotem. Musimy zmienić bilety na późniejszy lot...

Okazuje się, że następny lot, w którym są wolne miejsca jest o 18:00. No to dzień i związane z nim plany w plecy... Dopłacamy po 200 zł, odbieramy nowe bilety i czekamy przez ponad 8 godzin na lotnisku w Pekinie... No ładne to lotnisko, ale szkoda straconego czasu... Miał być Wielki Budda w Leshan, ale nie da się go już wcisnąć... Poza tym dzisiejszy nocleg mamy zarezerwowany w Emei... Trzeba tam jeszcze dojechać...

Ale jak narazie kwitniemy na lotnisku w Pekinie.

Lotnisko nie jest złe do czekania, a ma też kilka atrakcji, jak zaprezentowany poniżej obiekt w stylu Kopernika, tylko o kilka wieków starszy służący do prezentacji ruchów gwiazd i planet...

Ziwei Chengheng wynaleziono już w roku 117. Urządzenie to w sposób automatyczny pokazywało ruch gwiazd i słońca po nieboskłonie. Poza tym było ciekawie rozwiązane artystycznie...

Pocziwiamy, Wymieniamy pieniądze, Czekamy i mamy lekcję pierwszą na kolejne wyjazdy:

NIGDY NIE ZOSTAWIAJ NA PRZESIADKĘ Z LOTU NA LOT MNIEJ NIŻ 4 GODZINY - NAJLEPIEJ WIĘCEJ LUB PRZENOCUJ W PORICE POŚREDNIM PRZED KOLEJNYM LOTEM

Ale to nauka na przyszłość... TEraz nadszedł nasz czas. Jedziemy więc do odpowiedniego Gate  lotniskową kolejką i lecimy do Chengdu...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Przylatujemy do Chengdu. Ostatni autobus do Emei już odjechał... No cóż, jest mały problem....

Wsiadamy do shuttla i jedziemy do centrum Chengdu... Trochę nie tak, jak byśmy chcieli rozwija się ten wyjazd...

Na końcowym przystanku wysiadamy. Duży nerwowo pali papieroska... Co robić...

Rozmawiamy z czekającym na okazję taksówkarzem na temat ceny do Emei... Wychodzi 200 zł. No cóż, pojedziemy...

Pan taksówkarz zawozi nas pod ciemny dworzec autobusowy, zatrzymuje się, wysiada i zaczyna rozmowy ze zgromadzonymi tam panami. Ciemno, trochę straszno...

Okazuje się, że panowie pod dworcem to kierowcy służbowych samochodów, którzy na pusto mają wracać do domu i szukają okazji, żeby dodatkowo zarobić.

Jeden z nich wraca do Emei i zawiezie nas do hotelu za uzgodnioną cenę. Mały trochę się boi... Kolejny papieros i wsiadamy... Wóz, albo przewóz, uda się, albo nie...

Udało się. Przesympatyczny kierowca wiezie nas dość szybko... Jest dobrze... W środku nocy docieramy do hotelu, którego i Pan kierowca miał problemy zlokalizować...

Czeka na nas zamówiony pokój... Świat od razu wygląda lepiej...

Obsługa w recepcji bardzo miła... Uśmiechnięta, I chociaż z angielkim kiepsko, jakoś dogadujemy się...

Idziemy spać... Po kilku minutach pukanie i przez szparę pod drzwiami wsuwa się karteczka: Przepraszamy, ale telewizja nie działa, bo wczoraj mieliśmy burzę i uszkodziło przekaźnik..

A co nam telewizja, ważne, że jutro zaczniemy realizować plan zgodnie z założeniami...

Nasz hotel stoi na uboczu, na niewielkim wzniesieniu i w sumie jest fajny..

Pokój, tak zwany "japoński" w całości wykończony drewnem...

Łazienka także w drewnie (najbardziej potrzebne pomieszczenie po tak męczącej podróży)

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

W środku nocy jakieś hałasy... To Chińczycy udają się na wschód słońca na Emei Shan... To nie dla nas... Śpimy dalej. Około 9:00 śniadanko

Proste - ale z zaskoczeniem: Zające po raz pierwszy w życiu jadły jajka sadzone solone sosem sojowym...

Po śniadaniu udajemy się na dworzec autobusowy i jedziemy na Emei Shan...

Jest wilgotno.. Po przepływającym przez miejscowość potoku widać, że ostatnio dużo padało...

Mijamy ciekawe rzeźby w parku, jak ta przedstawiajaca ceremonię podawania herbaty...

No i jest dworzec autobusowy.. Najbliższy autobus za parę minut. Jedziemy. Droga początkowo niczym specjalnym się nie wyróżnia. Z czasem jednak robi cię coraz bardziej stromo i kręto. Zatrzymujemy się i autobus wymienia wodę chłodzącą... Teraz zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie są zwykłe autobusy, tylko autobusy specjalnie przystosowane do jazdy po tej trasie z dodatkowymi systemami chłodzącymi...

Zatrzymujemy się przy bramie do parku wykupić bilety (po 150 RMB od osoby) i jedziemy dalej...

Dojeżdżamy na parking... Nie jest zbyt ciepło i lekko siąpi drobniutka mrzaweczka. Chińczycy wypożyczają kurteczki... My zakładamy płaszczyki i w górę do kolejki linowej na szczyt. Spacerek zajmuje około pół godzinki... I po drodze jest powitanie przez jednoosobowy komitet powitalny - lekko podmokły...

Zakupujemy bilety na kolejkę (po 65 RMB w górę) i po odstaniu w kolejce jesteśmy na górze... A tu mgła taka, że niewiele widać...

Co kilka kroków z mgły wyłaniają się kolejne figury, które po kolejnych kilku krokach znikają w białej masie...

Głównego obiektu na szczycie prawie nie widać...

Postanawiamy więc jakpierw obejrzeć wnętrza... może się przetrze...

Idziemy dl Złotej Świątyni...

Ze Złotej Świątyni przechodzimy do Srebrnej... Na zewnątrz jest jakby trochę lepiej...

Tu także znajduje się jadeitowy Budda, nie tak sławny jak w Szanghaju, ale...

Wracamy na taras. Jest lepiej, ale do doskonałości daleko...

Wchodzimy więc do Świątyni znajdującej się pod najważniejszą na szczycie Świętej Góry konstrukcją, a tam Wielki Budda i modły zakonników...

Gdy wychodzimy jest już prawie dobrze... mgła zeszła niżej...

Za chwilę możemy podziwiać złoty posąg Buddy na Emei w całej okazałości...

Widać też wreszcie Złotą Świątynię, do wykończenia której wykorzystano ponad 50 kg złota...

Podziwiamy widok rozciągający się na cały grzbiet Emei...

Cieszymy oko szczegółami, które odsłoniła przed nami mgła...

Ostatni rzut oka na Złotego Buddę...

I trzeba wracać...

Po drodze pomniczek kwiatka charakterystycznego dla tej góry "Gołębica"

Na poręczy schodków prowadzących do kolejki linowej setki kłódek miłości - w końcu to Święta Góra...

BIlet na kolejkę w dół 55 RMB

Kolejka przywieziona ze Szwajcarii. Wygodna, dość szybka, no i oszczędza kilka godzin niewygodnej wspinaczki

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Przy dolnej stacji kolejki kolejna Świątynia i noclegownia dla pielgrzymów idących na Emei Shan pieszo...

Ci, którym wejść nawet krótki, około półgodzinny odcinek pod górę lub w drodze powrotnej w dół jest zbyt ciężko, pomogą tragarze. Za odpowiednią opłatą wniosą lub zniosą delikwenta...

Z tego co widzieliśmy, najczęściej pasażerami są nieco przetłuszczone, rozkapryszone chińskie dzieci...

W międzyczasie komitet powitalny przekształcił się w pożegnalny i domaga się zadośćuczynienia za czynione honory. Jeśli zapłata nie jest odpowiednia bywa agresywny. Jak jest dobrze, popada w zadumę nad marnością tego świata i korzyściami kohabitacji ze zgrają turystów...

Po drodze mijamy stragany z pamiątkami, jak te kolekcje motyli, z jedzeniem, z ziołami medycyny chińskiej i z herbatą z Emei

Przed odjazdem Zając postanowił obadać nosidełka... Stwierdził, że wyglądają OK...

Wsiadamy do autobusu i możemy podziwiać, jak trudna i niebezpieczna jest droga na Emei... Policja zastosowała specjalne, zwracające uwagę znaki i wcale nie obawia się śmieszności...

Popatrzcie w lustro, jak niewiele miejsca pozostaje na mijanki...

Kierowca wypuszcza nas przy naszym hotelu. Łapiemy bagaże i po drodze zahaczając o kompleks świątń, którego nie zdążymy już zwiedzić ruszamy w kierunku dworca autobusowego...

Na skale umieszczono mapę Góry Emei - Świątyń jest 75, innych ciekawych miejsc jeszcze kilka, a my widzieliśmy tylko sam szczyt (i to nie do końca)...

Oglądamy co jeszcze zdążymy - zdobiące aleję do Świątyni rzeźby w czerwonym piaskowcu...

Po drodze na dworzec autobusowy przebiegamy obok ulicznych straganów z jedzeniem. Na dworzec wpadamy na kilka minut przed odjazdem ostatniego autobusu do Chengdu - o 16:00 i mamy przed sobą kilka godzin na dalsze przemyślenia...

I tak oto przemyśleniaprowadzą do kolejnej nauki...

Lekcja druga: NIGDY NIE WIERZ W TO, CO NAPISANO W PROGRAMACH WYCIECZEK, BO CZĘSTO ZWIEDZANIE WEDŁUG NICH OZNACZA JEDYNIE RZUT OKA NA WIDOK Z AUTOBUSU...

W programach niektórych biur zachwalano, że jeden dzień na Emei wystarczy, by je zwiedzić...Nieprawda... Sam wjazd na szczyt zajmuje praktycznie cały dzień... A gdzie inne obiekty, widoki, spacer... na Emei potrzeba TRZY DNI CO NAJMNIEJ ... Ale my tu jeszcze wrócimy...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Docieramy do Chengdu.

Znajdujemy taksówkę, która zgadza się zawieźć nas do naszego hotelu...

Okazuje się, że znalezienie go nie jest wcale łatwe...

Otóż hotel w naszych dokumentach nazywa się inaczej niż w rzeczywistości. U nas jest "Express" a faktycznie nazywa się "Speed". Oczywiście angielski w recepcji to bajka... Po drobnej nerwówce Mały dogaduje się i idziemy do pokoju... Jest późno. W hotelu nie ma restauracji... Idziemy więc poszukać coś do zjedzenia...

Zającowi podoba się restauracja obok hotelu... Niestety menu obrazkowego czy też w jakimkolwiek zrozumiałym języku brak...

Jest jeden gość, który coś je... Mały decyduje się zamówić to samo... Druga porcja jest na chybił trafił, ale okazuje się, że jedzonko jest wyśmienite...

Po przespanej nocy jakoś nam lepiej...

Przespaliśmy hotelowe śniadanko wydawane tylko do 8:30! Idziemy więc coś zjeść...

Nasza wczorajsza knajpa jest zamknięta. Próbujemy więc obok... Jest tak jak wczoraj...

Starania, żeby dogadać się niewiele dają, ale przy stoliku obok siedzą trzy dziewczyny... W końcu jedna nieśmiało mówi, że trochę rozumie angielski i spróbuje nam pomóc...

Zamawiamy według jej wskazówek...

Za chwilę pojawiają się przed nami miseczki z różnymi składnikami, w tym surowe jajko... Co z tym zrobić? Po chwili wjeżdżają miski kipiącego rosołu...

Nasza pomocniczka instruuje nas, że należy wszystko wrzucić do tej miski i pojadać... Postępujemy zgodnie z instrukcją i okazuje się, że śniadanie jest świetne...

LEKCJA TRZECIA (PRZEĆWICZONA KILKAKROTNIE): CHIŃCZYCY STARAJĄ SIĘ POMÓC, JEŻELI MOGĄ. i NAWET JEŻELI SŁABO MÓWIĄ W ZROZUMIAŁYM DLA NAS JĘZYKU, POSTARAJĄ SIĘ POMÓC NAM ROZWIĄZAĆ NASZ PROBLEM

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Po śniadaniu łąpiemy taksówkę i udajemy się do Instytutu Hodowli Pandy na przedmieściach Chengdu. Przejazd zajmuje trochę czasu, bo w Chengdu buduje się metro i jest trochę korków...

Instytut mieści się w dużym parku. Kupujemy bilety po 58 RMB i zwiedzamy...

Jest gorąco i wilgotno. I okazuje się, że w związku z tym pandy nie będą wypuszczane na wybiegi i pozostaną w klimatyzowanych klatkach... Szkoda...

Oglądamy w jakich warunkach żyje "dobro narodowe Chin"... Grube kraty, betonowe podłogi, bambusowe "wyrka", po kilka sztuk w jednej klatce... Brak ściółki na podłodze...

Czy one mają lepiej, niż tygrysy w Świątyni Tygrysa???

Na wybiegu są tylko pandy rude... Odpoczywają w cieniu w najśmieszniejszych pozach...

Wracamy do budynku, gdzie znajdują się osobniki starsze... Odpoczywają...

A możę, są naćpane??? Bzdura... Zwierzak po prostu wypoczywa w dogodnej dla siebie pozycji...

Kiedy urodzą się małe, przygotowane dla nich są takie inkubatory w sterylnym pomieszczeniu...

Idziemy dalej poprzechadzać się po parku. Zając podziwia "Pany Welony" a ja czarne łabędzie...

No ale trzeba jeszcze zobaczyć coś w mieście, bo w nocy lecimy dalej...

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Jedziemy do położonej w centrum Wuhou Shrine. To świątynia wybudowana oryginalnie w 223 roku. Zajmuje obecnie powierzchnię ponad 150000 metrów kwadratowych. Jest to świątynia pamiątkowa wybitnych postaci Trzech Królestw. Świątynia działa i upamiętnia wybitne postacie z życia Chengdu od blisko 1800 lat.

Kupujemy bilety po 60.00 RMB i zwiedzamy...

We wnętrzu dziesiątki postaci w historycznych strojach, przysypanych nieco kurzem historii . Postacie są za szybą, ale ponieważ właśnie odbywa się odkurzanie, kilka możemy zobaczyć "bezpośrednio"

Trzy Królestwa symbolizują postacie władców wykute w trzech rodzajach kamienia

W parku podziwiać można wspaniałe wieloletnie "ponsai"

oraz symbole Trzech Królestw

Wychodzimy na historyczną ulicę starego Chengdu

Po zwiedzaniu czas na nas... Taksówka - Do hotelu po bagaże i na lotnisko...

Lot do Guilin nieco opóźniony, ale jest OK...

Duży Zając

Peg
Obrazek użytkownika Peg
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 tygodnie temu
Rejestracja: 06 wrz 2013

No to lecimy dalej Biggrin

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Docieramy do Guilin w środku nacy. Shutle dowozi nas do biura linii lotniczych. Pod drodze poznajemy przemiłych ludzi, którzy pomagają nam złapać taksówkę i odprawiają nas do hotelu...

A tu zonk... Reazerwacja była do godziny 18:00. Mamy północ. Pokój został sprzedany a wolnych pokoi w hotelu nie ma... Recepcjonistka jest bardzo miła, stara się znaleźć pokój gdzieś obok - nic z tego. Od jutra na pozostałe dwie noce hotel będzie, ale dzisiaj niestety nic nie da się zrobić. W akcie desperacji pytamy, czy możemy przespać się na kanapach w hallu. Recepcjonistka myśli, idzie na zaplecze i wraca po chwili i nas woła... Oczywiście angielski jest marzeniem ... ale od czego jest translator w komputerze... Recepcjonistce zrobiło się nas żal i proponuje nam, za darmo, spędzenie nocy w służbówce ... a jutro pokój już będzie... Jesteśmy wniebowzięci, jest łóżko, dach nad głową i wentylator...

Stąd wynika

LEKCJA CZWARTA: W CHINACH MOŻNA LICZYĆ NA ŻYCZLIWOŚĆ LUDZI, JEŻELI MAJĄ MOŻLIWOŚĆ JĄ OKAZAĆ, oraz

LEKCJA PIĄTA: PRZY REZERWACJI HOTELU, JEŻELI NIE MAMY PEWNOŚCI, CZY ZDĄŻYMY, REZERWUJEMY POKÓJ DO NASTĘPNEGO DNIA RANO. WPRAWDZIE WYMAGA TO PRZEDPŁATY, ALE NIE WAŻNE KIEDY PRZYJEDZIEMY, POKÓJ NA NAS CZEKA (przekonaliśmy się o tym w Szanghaju).

Duży Zając

Strony

Wyszukaj w trip4cheap