Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Na początku chciałam podziękować wszystkich, którzy pomogli mi zorganizować ten wyjazd, wspomogli dobrymi radami, szczerymi opiniami, bezcennymi wskazówkami, którzy cierpliwie znosili moje nieustanne wątpliwości i rozterki
No to zaczynamy....
Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014
'Pierwszą przygodę mieliśmy już w drodze na lotnisko. O 5:00 wyjechaliśmy z domu, do Warszawy jakieś 4-5h drogi, lot miał być o 12:30. Po 1,5h jazdy zorientowaliśmy się, że nie mamy saszetki w której mieliśmy jakieś 7000 zł w walucie i wszystkie karty kredytowe i płatnicze. Przetrząsneliśmy cały samochód i nic, postawiliśmy na nogi wszystkich w domu, którzy też przeszukali wszystko i nic. Miałam zawał serca i już oczami wyobraźni widziałam jak nasz samolot odlatuje bez nas. Nie pytajcie gdzie była ta saszetka... W rekloamówce w której mieliśmy kanapki na drogę i termos z kawą. Do dziś nie wiemy kto ją tam włożył
Samochód zostawiliśmy na parkingu przy Al. Krakowskiej 42 (polecam). Na lotnisku byliśmy równo 2h przed odlotem. Wszystko o czasie. Linie lotnicze (Aeroflot) bardzo przyjazne, chociaż nie podają alkoholu na pokładzie. W Moskwie czekaliśmy 5h i dostawaliśmy fioła. Lot do Bangkoku był opóźniony, nie wiem dokładnie o ile, ale 30min na pewno. Lecieliśmy dużym Boeingiem, więc już było wygodniej, bo miejsca na nogi więcej, kocyki, poduszki no i monitorki z fajnymi filmami. Staraliśmy się spać, ale ciężko było. I całe szczęście, bo dzięki temu, że przebudziłam się w porę to widzieliśmy wschód słońca nad Himalajami. Świetny efekt, lecieliśmy na wysokości 11 000m, cały czas tylko chmury i powolny pomarańczowy brzask, aż w końcu z chmur zaczęły wyłaniać się czarne szczyty, coraz więcej i coraz wyższe, super to wyglądało, taka mgła, nad nią czarne szczyty, a za nimi niebo koloru dojrzałej pomarańczy. Mamy zdjęcia, chociaż one w ogóle nie oddają tego efektu, nie mówiąc o tym, że są kiepskiej jakości.
Do Bangkoku przylecieliśmy wykończeni, zmęczeni i wyprani. Na szczęście na lotnisku poszło gładko. Mieliśmy dylemat co do środka transportu. Mogliśmy wziąć taxi do hotelu, lub BTS do ostatniej stacji i stamtąd dopiero wziąć taxi. Wybraliśmy tą drugą opcję, więc już od samego początku mieliśmy zderzenie z "prawdziwą" Tajlandią, bo w kolejce właściwie wcale nie było turystów. Chociaż obawy mieliśmy, bo wszyscy turyści szli na postój taksówek, tylko my na kolejkę. Poza tym nasze MSZ ostrzegało właśnie przed naszym celem podróży, czyli stacją Phaya Thai jako miejscem niebezpiecznym dla turystów ze względu na zamieszki. Dodam jeszcze, że na lotnisku nie da się zgubić, wszystko jest dobrze opisane. Są znaki gdzie jest postój taksówek, gdzie stacja kolejki. Żetony na niebiską linię to stacji Phaya Thai kupiliśmy za 48 THB (chyba) od osoby, kolejka zaraz podjechała. W środku też nie da się przegapić odpowiedniej stacji, bo automat z głosem miłej pani cały czas nas informuje gdzie jesteśmy i jaka będzie następna stacja. Wysiadamy na stacji Phaya Thai i słyszymy rozbrzmiewającą muzykę... Mój mąż mówi, że demonstracje, ja na niego "No coś Ty, jakie demonstracje, to jakiś festyn" Stety niestety on miał rację. Chociaż absolutnie nie odczuliśmy tam żadnego zagrożenia, czy napiętej atmosfery, głosna, przyjazna muzyka, ludzie śpiewają, wszystko w barwach narodowych Tajlandii. Przedzieramy się przez tłum gapiów i schodzimy na ulicę, żeby złapać jakiś transport do naszego hotelu. Ale to nie my łapiemy transport, tylko transport łapie nas, zaraz jak tylko schodzimy ze schodów. Pan tuktukowiec do hotelu Rambuttri proponuje nam cenę 300THB, co mnie totalnie zbiło z nóg, bo wiedziałam, że to dużo. Jedziemy z nim za 200THB, może i dałoby się taniej, ale zmęczeni nie mamy ochoty na targowanie.
Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014
Pierwsza
no to i ja zasiadam , druga ...
No no, poczatek z niezlymi emocjami he he
Moje Pstrykanie i nie tylko
Melleczka "co, gdzie i za ile"
jestem i ja
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
no to zaczynam kolejną przygodę z Taj
Jestem i ja
"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney
Melleczka, ale szczegolowo
Super
*yahoo* już jestem i już podczytuję. My też zostawiliśmy autko na Krakowskiej 42 i też polecam
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...