Achernar, brawo strzał w 10 , to kapitol z ....Sacramento
Żeluś, witaj w podróży.. choć ty w tym czasie na Seszelkach fajnie balowałaś he he
Zachodnie wybrzeże, "Dziki Zachód" zawsze wysoko były na mojej liście wyjazdowej. Były i zresztą wciąż są, bo apetyt urósł w miare jedzenia he he
Bilety z koleżanką kupiłyśmy w pażdzierniku doslownie parę dni po ogłoszeniu przez Bidena o terminie otwarcia granicy dla krajów Unii. Decyzja więc była więc i mega szybka i mega spontaniczna.Uznałyśmy też ,że trzeba lecieć jak najszybciej, bo im pózniej tym zimniej. Oczywiście nie tak zimno jak u nas he he ,ale zawsze..
Bileciki więc zakupione zostały w Lufthansie na 9 listopada z dość krótkimi stopami we Fra. Na wszelki wypadek, dopłacamy "parę złotych" ,aby mieć w cenie biletu bagaż rejestrowany i możliwośc zmiany daty biletów. Przed pandemia bagaz był w cenie biletu, a za Atlantyk nawet dwie sztuki, ale to już historia.. to se ne vrati jak mówią starzy górale
W pakowaniiu rzeczy skutecznie przeszkadza mi mój kotek. Chyba pomysł wyjazdu nie bardzo sie podoba
DZIEŃ 1
Wylot o 7 rano,więc pobudka baaardzo wcześnie, bo o 3.15 . Chora pora prawda ? no ale nie jest chora , jesli w grę wchodzi wyjazd. Wtedy wszystko jest OK. Spania jednak prawie nie ma . Jedziemy jeszcze po koleżankę i pędzimy na lotnisko. Ulice totalnie puste,
Na lotnisku, wszystko sprawdzają i test i wizę i paszport covidowy. Niestety nie zauważamy ,że mamy zmienione miejsca vs to co rezerwowwałyśmy dzień wcześniej i w samolocie nie siedzimy koło siebie na żadnym locie. Na locie z Waw do Fra nie ma to żadnego znaczenia, bo lot jest krótki i szybko zlatuje. Dostajemy tylko butelkę wody niegazowanej i malutką czekoladkę
We Frankfurcie mamy bardzo mało czasu , bo lekko ponad godzinę, w dotatku nie ma rękawa tylko autobus. To tylko wydłuża nam dotarcie do nowego gate, na szczęscie jest to ten sam terminal. Na lotnisku mamy niezły sprint, w zasadzie prawie wbiegamy na odprawę. Pytanie tylko czy nasze bagaże też zdążą ?
Wchodzimy więc do kolejnego samolotu i mamy farta,udaje się nam jakoś poprzeasadzać i siedzimy razem
Lunchoobiad jest bez możliwości wyboru. Dostajemy lasagne- jest w miarę ok,sałątka to sama sałata. Biorę winko i na troche usypiam. W nocy niestety nie ma żadnych przekąsek czy chipsów czy soków. 2 godziny przed lądowaniem serwują nam śniadanko,ale nie powala.Nie ma nic na ciepło. Kanapka, jogurt, batonik.
chyba wszystkie koty świata mają tak samo, jak Pańcia/Pańcio pakują walizki... u mnie jak walizka jest "w trakcie", to opedzić się od nich nie mogę... cały czas obie się kręcą na zmianę, i albo jedna siedzi w środku, albo druga... ;
no strasznie Ci zazdroszczę tego Dzikiego Zachodu" ; mnie Stany jakoś specjalnie nigdy nie ciagnęły..... ale wyjątkiem są właśnie te Parki Narodowe! , te od zawsze mnie "ciągnęły" i mam nadzieję że kiedyś w końcu się uda! ; czekam na Twoje dalsze opowieści...
Lądujemy w SF i rękawem idziemy na odprawę. Wszyscy są razem, poczym jest podział na obywateli amerykańskich i nie. Tych drugich jest zdecydowanie więcej, robi sie więc kolejeczka do odprawy
Na szczęście wszystko idzie całkiem sprawnie. Podchodzę razem z koleżanką, krótka wymiana zdań. Po co przyjachałyśmy, na jad długo, gdzie będziemy mieszkać etc. potem skanowanie paluchów, fota i można iśc dalej. Luzik..
Odbieramy bagaże,ufff na szczęcie wszystko doleciało i to bez szwanku.
Idziemy po odbiór auta.Niestety okazuj sie,że jest kawałek od lotniska , trzeba jechać kolejką, jest darmowa.
Z autem schodzi się nam trochę.
W oczekiwaniu oglądam tablice rejestracyjne aut na zewnątrz. Kalifornii nie jest jakaś super atrakcyjna, ale Arizony już bardzo mi się podoba
Autko mamy, niestety free upgradu nie ma , więc mamy to co zamówiłysmy czyli Kia.
Za użytkowanie przez 15 dni ( wraz z ubezpieczeniem ) wychodzi po ok 1400 zl na głowe.Oczywiscie koszt jest większy lub mneijszy jeśli osób do podziału byłoby więcej lub mniej.
Lotnisko jest usytuowane poza miastem, abby dojechać do naszego domku, musimy częściowo przejechać przez San Francisco
To troche fotek z drogi..
Wjeżdżamy do miasta..widać już z dalek wieżowce
Tablice są duż, świetnie oznakowane, wszystko bardzo czytelne.
Słynny Golden Gate jest w innej części San Francisco, my jedziemy na inny most Bay Bridge , trasą 80 na Oakland.
Most też bardzo ładny, ale na pewno nie tak "światowy "
Most Bay Bridge jest dwupoziomowy.
5 pasów w jedną stronę i na dole tyle samo w drugą
mijamy piękny, czyściutki wóz strażacki
Niestety wpadamy w korki. Samochodów jet mnóstwo,ale w każdą stronę.
Droga jest jednak bardzo szeroka,każdy pas zajęty. Tu nikt nikogo nie wyprzedza, wszyscy jadą mniej więcej razem
Po drodze wpadamy do sieciówki , aby coś zjeść . Jesteśmy już i zmęczone głodne.To "In and out' taki lokalny w Kaliforni Mc Donald's, ale ze zdrowszym jedzeniem.
Faktycznie widzę, przez szybę, że frytki nie sąwyciągane gotowe z kilogramowych toreb,ale ziemniaki są krojone na bieżąco.
Wcinamy fryty ,burgera i ledwo,ledwo dojeżdzamy do domu..
...heee, a będzie "coś" o jedzeniu !???
ponoć amerykańskie porcje...nie mają sobie równych...co do wielkości oczywiście ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Skoro - jak sądzę - jest to kapitol stanowy, a przed nim flaga Kaliforni, to musi być Sacramento - stolica tego stanu...
Aż mi serucho zabiło na tą podróż
Jestem i ja. Super zdjęcia na początek
Radek, coś tam będzie i o jedzeniu
Achernar, brawo strzał w 10 , to kapitol z ....Sacramento
Żeluś, witaj w podróży.. choć ty w tym czasie na Seszelkach fajnie balowałaś he he
Zachodnie wybrzeże, "Dziki Zachód" zawsze wysoko były na mojej liście wyjazdowej. Były i zresztą wciąż są, bo apetyt urósł w miare jedzenia he he
Bilety z koleżanką kupiłyśmy w pażdzierniku doslownie parę dni po ogłoszeniu przez Bidena o terminie otwarcia granicy dla krajów Unii. Decyzja więc była więc i mega szybka i mega spontaniczna.Uznałyśmy też ,że trzeba lecieć jak najszybciej, bo im pózniej tym zimniej. Oczywiście nie tak zimno jak u nas he he ,ale zawsze..
Bileciki więc zakupione zostały w Lufthansie na 9 listopada z dość krótkimi stopami we Fra. Na wszelki wypadek, dopłacamy "parę złotych" ,aby mieć w cenie biletu bagaż rejestrowany i możliwośc zmiany daty biletów. Przed pandemia bagaz był w cenie biletu, a za Atlantyk nawet dwie sztuki, ale to już historia.. to se ne vrati jak mówią starzy górale
W pakowaniiu rzeczy skutecznie przeszkadza mi mój kotek. Chyba pomysł wyjazdu nie bardzo sie podoba
DZIEŃ 1
Wylot o 7 rano,więc pobudka baaardzo wcześnie, bo o 3.15 . Chora pora prawda ? no ale nie jest chora , jesli w grę wchodzi wyjazd. Wtedy wszystko jest OK. Spania jednak prawie nie ma . Jedziemy jeszcze po koleżankę i pędzimy na lotnisko. Ulice totalnie puste,
Na lotnisku, wszystko sprawdzają i test i wizę i paszport covidowy. Niestety nie zauważamy ,że mamy zmienione miejsca vs to co rezerwowwałyśmy dzień wcześniej i w samolocie nie siedzimy koło siebie na żadnym locie. Na locie z Waw do Fra nie ma to żadnego znaczenia, bo lot jest krótki i szybko zlatuje. Dostajemy tylko butelkę wody niegazowanej i malutką czekoladkę
We Frankfurcie mamy bardzo mało czasu , bo lekko ponad godzinę, w dotatku nie ma rękawa tylko autobus. To tylko wydłuża nam dotarcie do nowego gate, na szczęscie jest to ten sam terminal. Na lotnisku mamy niezły sprint, w zasadzie prawie wbiegamy na odprawę. Pytanie tylko czy nasze bagaże też zdążą ?
Wchodzimy więc do kolejnego samolotu i mamy farta,udaje się nam jakoś poprzeasadzać i siedzimy razem
Lunchoobiad jest bez możliwości wyboru. Dostajemy lasagne- jest w miarę ok,sałątka to sama sałata. Biorę winko i na troche usypiam. W nocy niestety nie ma żadnych przekąsek czy chipsów czy soków. 2 godziny przed lądowaniem serwują nam śniadanko,ale nie powala.Nie ma nic na ciepło. Kanapka, jogurt, batonik.
No trip no life
zasiadłem i ja księżyc nad kanionem rewelka
papuas
chyba wszystkie koty świata mają tak samo, jak Pańcia/Pańcio pakują walizki... u mnie jak walizka jest "w trakcie", to opedzić się od nich nie mogę... cały czas obie się kręcą na zmianę, i albo jedna siedzi w środku, albo druga... ;
no strasznie Ci zazdroszczę tego Dzikiego Zachodu" ; mnie Stany jakoś specjalnie nigdy nie ciagnęły..... ale wyjątkiem są właśnie te Parki Narodowe! , te od zawsze mnie "ciągnęły" i mam nadzieję że kiedyś w końcu się uda! ; czekam na Twoje dalsze opowieści...
Piea
Dana, Papuas, Piea
Ameryko witaj
Lądujemy w SF i rękawem idziemy na odprawę. Wszyscy są razem, poczym jest podział na obywateli amerykańskich i nie. Tych drugich jest zdecydowanie więcej, robi sie więc kolejeczka do odprawy
Na szczęście wszystko idzie całkiem sprawnie. Podchodzę razem z koleżanką, krótka wymiana zdań. Po co przyjachałyśmy, na jad długo, gdzie będziemy mieszkać etc.
potem skanowanie paluchów, fota i można iśc dalej. Luzik..
Odbieramy bagaże,ufff na szczęcie wszystko doleciało i to bez szwanku.
Idziemy po odbiór auta.Niestety okazuj sie,że jest kawałek od lotniska , trzeba jechać kolejką, jest darmowa.
Z autem schodzi się nam trochę.
W oczekiwaniu oglądam tablice rejestracyjne aut na zewnątrz. Kalifornii nie jest jakaś super atrakcyjna, ale Arizony już bardzo mi się podoba
Sami zobaczcie
No trip no life
Autko mamy, niestety free upgradu nie ma , więc mamy to co zamówiłysmy czyli Kia.
Za użytkowanie przez 15 dni ( wraz z ubezpieczeniem ) wychodzi po ok 1400 zl na głowe.Oczywiscie koszt jest większy lub mneijszy jeśli osób do podziału byłoby więcej lub mniej.
Lotnisko jest usytuowane poza miastem, abby dojechać do naszego domku, musimy częściowo przejechać przez San Francisco
To troche fotek z drogi..
Wjeżdżamy do miasta..widać już z dalek wieżowce
Tablice są duż, świetnie oznakowane, wszystko bardzo czytelne.
Słynny Golden Gate jest w innej części San Francisco, my jedziemy na inny most Bay Bridge , trasą 80 na Oakland.
Most też bardzo ładny, ale na pewno nie tak "światowy "
Most Bay Bridge jest dwupoziomowy.
5 pasów w jedną stronę i na dole tyle samo w drugą
mijamy piękny, czyściutki wóz strażacki
Niestety wpadamy w korki. Samochodów jet mnóstwo,ale w każdą stronę.
Droga jest jednak bardzo szeroka,każdy pas zajęty. Tu nikt nikogo nie wyprzedza, wszyscy jadą mniej więcej razem
Po drodze wpadamy do sieciówki , aby coś zjeść . Jesteśmy już i zmęczone głodne.To "In and out' taki lokalny w Kaliforni Mc Donald's, ale ze zdrowszym jedzeniem.
Faktycznie widzę, przez szybę, że frytki nie sąwyciągane gotowe z kilogramowych toreb,ale ziemniaki są krojone na bieżąco.
Wcinamy fryty ,burgera i ledwo,ledwo dojeżdzamy do domu..
No trip no life
...taaa, wtręt "o samochodach" ; )
gdy ja sie rozgladałem za autem w Orlando,proponowane ceny były...mało atrakcyjne" ; )
za Fiestę !!!,lub Focus,a wołano około tysiaca "jojo" !!! (10 dni)
a "wieśc niosła" że w USA wypozyczenie "Mustang,a Cabrio" to koszt 150 $...za tydzień ; ))))
na Twoich "drogowych fotkach" albo Pick,upy albo..."azja" !!!
a gdzie słynne Muscle car,y !??? ; ))))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav