Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Katowice nie są jakimś starym, zabytkowym miastem, ale mają swoje ciekawostki, a i w okolicy byłoby co pooglądać. Skupię się na Nikiszowcu jednym z miejsc, które "zagrały" u Kazimierza Kutza. I jakby nie oceniać samego reżysera i jego postaw, to trzeba powiedzieć, że tworzył w trudnych czasach, a jego śląski tryptyk to już klasyka. Obiecałem taką relację kiedyś Fragoli i chociaż polikwidowała wpisy i gdziesik się ulotniła to może ktoś zechce rzucić okiem na tę zabytkową już dzielnicę Katowic. Osiedle Nikiszowiec zbudowano w latach 1908 - 1918 dla robotników pobliskiej kopalni "Giesche". Osiedle zaprojektowali twórcy zabudowy pobliskiego Giszowca architekci z Charlottenburga E. i G. Zillmannowie. Dwupiętrowe bloki z czerwonej cegły otaczają zamknięte podwórka, krzyżujące się ulice zamknięte ceglanymi przelotowymi bramami. Przed kościołem św. Anny taki mały ryneczek. Dokładnie tak jak w łódzkim imperium Poznańskiego na terenie osiedla było wszystko co potrzebne do życia - pralnia z suszarnią i łaźnią, szkoła, restauracja, magiel, no i konzumy (sklepy). Kopalnia Giesche przemianowana później na "Wieczorek" zakończyła swą działalność nomen omen w 2018r czyli 100 lat po powstaniu osiedla. Obok osiedla w dawnej cechowni szybu Wilson działa prywatna galeria sztuki współczesnej gdzie oprócz wystaw sztuki i festiwali organizwane są inne imprezy kulturalne. Swego czasu byłem tam na dwóch wystawach - śląskich prymitywistów i jakaś międzynarodowa, ale tematu nie pomnę, chociaż obejrzałem ją z zainteresowaniem. Dla mnie największą ciekawostką Nikisza jest fakt, że komuś się chciało - ponoć samym architektom. Osiedle roi się od ozdóbek: jakieś wykusze, balkoniki - to oczywiście architekci, ale i inne proste ozdoby z inaczej ułożonych cegieł czy ceglane kuple lub ozdobione wejście do bramy. Osiedle powstało przecież dla prostych robotników, a komuś chciało się zdobić. Foto pochodzą sprzed ładnych parę lat i teraz jest znacznie ładniej, bo dzielnica niegdyś zaniedbana z bazgrołami na murach i ponoć nie do końca bezpieczna dziś pięknieje mimo likwidacji kopalni - największego pracodawcy. Gdzieś w połowie grudnia, w niedzielę odbywa się na Nikiszu przedświąteczny jarmark - możesz nabyć ozdóbkę, obrazek lub inne rękodzieło. Fakt, ludzi wtedy sporo, ale jest nawet przed kościołem dziecinny karasol (karuzela) i kataryniarz. Cóż, nostalgia za przemijającym.
papuas
Czas jakby się cofnął... i tylko auta są świadectwem naszych czasów
No to jedżmy wstecz
No trip no life
Ogarniam dobry hotel i witam w Katowicach na weekend
Lekko mroczne i okurzone pyłem węglowym, ale faktycznie bardzo ciekawe architektonicznie. Ta czerwona cegła ze Śląskiem mi się kojarzy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Nikiszowiec znam, to zresztą katowicka klasyka. Swoją drogą, moi dziadkowie mieszkali w podobnym familoku, ale w Sosnowcu... Pozdrawiam.
ależ klimat z tych zdjęć bije! , no tak... ja o Nikiszowcu wiem tyle, co poczytałam i pooglądałam, bo dotąd nie byłam... , może kiedys przy jakiejś okazji? ; mnie się zawsze Katowice kojarzyły z tym "pyłem węglowym" jak to ładnie ujęła Asia , ale zapewne znajdzie się tam sporo ciekawych miejsc... ; Piękne te fotki Papuas , takie konkursowe
Piea
Pył węglowy to już przeszłość, bo kopalnia nie fedruje, ale fakt kiedyś jak w pobliżu były zwałowiska węgla to nie było tam normalnego kurzu tylko kurz (pył) węglowy. Powklejam jeszcze trochę foto obrazujących szczegóły architektoniczne na poparcie tezy, że komuś się chciało zdobić nawet dla prostych robotników. Tak wiem, że Achernar zna, specjalnie dla Żeluś lokalizacja pobliskiego hotelu ale o standard proszę nie pytać - nie wiem. W tym poście wejdziemy na podwórka (na place) familoków. Ale wrócę do foto, które już było - czy ktoś widział w drzwiach wejściowych do bloku lub kamienicy firanki?? Zapewne nie, a w familoku są. Na plac wchodzimy przez ańfart czyli bramę wjazdową, albo prosto z familoka, bo każdy familok ma dwoje drzwi - jedne na ulicę, a drugie na plac (na podwórze).
papuas
Familok to nazwa tych budynków? od słowa familia ?
sorki za pytanie, ale pierwsze słyszę taką nazwę, więc się upewniam
No trip no life
Trochę tych górnośląskich wtrętów tu będzie, ale familok jest dość powszechny w użyciu. Tak to taka kamienica na Śląsku, gdzie każde z mieszkań zasiedlała jedna rodzina (familia właśnie). Na każdym piętrze było kilka mieszkań, a ta familia to czasem była wielopokoleniowa, ale każdy dążył, by "być na swoim" czyli mieć swoje oddzielne mieszkanie. No to jeszcze dalej osiedlowa architektura.
Jak widać jest tu kultywowany zwyczaj malowania otworu okiennego na czerwono, dawniej malowano tak i zewnętrzne ramy okna, ale dziś królują plastiki. Nie na wszystkich ulicach, ale można spotkać zabytkowe hydranty.
papuas
Dokładnie tak, jak myślisz. Jak podaje Wikipedia, familok to budynek wielorodzinny, przeznaczony dla pracowników i ich rodzin, przede wszystkim górników, hutników oraz średniego personelu urzędniczego. Familoki wchodziły w skład osiedli robotniczych i w klasycznej postaci były budowane na przełomie XIX i XX wieku. Cechy charakterystyczne tego typu budynków: były budowane z cegły niepowlekanej tynkiem (stąd ich charakterystyczna barwa - ciemnoczerwona, brunatna), miały dwie lub trzy kondygnacje z często zamieszkanym poddaszem. W większości budynki te posiadają dwuspadowe dachy o małym nachyleniu, a ich ściany przed szkodami górniczymi zabezpieczano stalowymi ściągami (w różnych pasach poziomych), zakotwionymi na rozety oporowe. Pozdrawiam.
Architektura familoków jest niestandardowa, nie przypomina prostych bloków z lat późniejszych. Zawsze się zastanawiam dlaczego kiedyś chciało się ozdabiać budynki drobnymi detalami, bryłę budynku urozmaicać różnymi elementami, wstawiać okna „na zamówienie” – o nietypowych zaokrąglonych kształtach. Tak jak dawne kamieniczki w wielu miastach musieli je budować prawdziwi fachowcy znający się na swoim fachu , a nie tacy fachowcy od flaszki, którzy do niczego się nie nadawali.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!