Tuż za bramą zaczynają się gęste krzaki. Widzę wśród nich kudu wielkie ale kierowca jedzie zbyt szybko i zamiast fotki zwierzaka mam zdjęcie gęstwiny i kopca termitów
Może gdybym siedziała po właściwej stronie autobusu to bym zdążyła z pstryknięciem zdjęcia?
Tu muszę napisać parę słów wyjaśnienia. Na safari byłam już wiele razy, w różnych krajach ale autobusem jeszcze nie tropiłam zwierząt... Niestety, nie jest to zbyt wygodne Mimo że, mieliśmy sporo wolnych miejsc w autokarze i każdy mógł siedzieć przy oknie (które nawet można było otworzyć) to stałe przesiadanie się z jednej strony autobusu na drugą, i to w czasie jazdy, nie należało do przyjemności ani nie było bezpieczne
Kudu trochę mi szkoda bo był to okazały samiec No trudno, przecież to dopiero początek safari... Jedziemy dalej i już po chwili spotykamy żyrafę oraz impale ciemnolice pasące się wspólnie. Tym razem na szczęście kierowca zatrzymuje się więc dokumantacja fotograficzna jest
Szkoda tylko, że impale nie chciały zapozować przodem...
Żyrafa, chyba zaciekawiona naszą obecnością, wychodzi nawet zza krzaków więc możemy podziwiać ją z bliska
Tego dnia, podobnie jak w dniu poprzednim, naszym celem są oczka wodne. Mamy nadzię spotkać przy nich liczne zwierzęta.
Pierwsze oczko niestety jest puste Stoi przy nim jedynie samotny marabut ale jest dość daleko więc zdjęcie nienajlepsze.
Jesteśmy trochę zawiedzeni ale na safari tak to już jest, że zwierzaki raz są a innym razem niestety ich nie ma chociaż nam się wydaje, że miejsce i pora są idealne na spotkanie... Zobaczymy jak będzie przy następnych wodopojach... Na razie musimy przerwać safari bo jeden z uczestników ma problemy żołądkowe a z pojazdów nie można wysiadać poza wyznaczonymi do tego celu miejscami. Jedziemy więc na poszukiwanie toalety a droga prowadzi wśród krzaków obsypanych białym pyłem
Małgosiu, wiedz, że ja też tu do Ciebie zaglądam od czasu do czasu i podziwiam cudne zdjęcia licznej zwierzyny, (ale zajęta swoim Meksykiem, nie miałam tu zbytnio nadwyzki czasu , stąd moja "milcząca nieobecność" tu u Ciebie); ale nie obawiaj się - dużo ludzi tu do Ciebie zagląda, choć nawet jak nic nie piszą.... (ja mam ten sam "ból", czasami piszę i piszę.... a nikt sie nawet pół słowem nie odezwie , ale nie zniechęca mnie to jakoś.... ; najwyzej sama sobie poczytam kiedys w wolnej chwili co by nie zapomnieć własnych wspomnień... )
(PS. ależ Ci dopisała ta zwierzyna w tej Namibii!, nie kazdy ma takiego farta na safari....)
Radek, rozbawiłeś mnie do łez swoim komentarzem do moich "żyrafich" fotek Może ja będę wklejać zdjęcia a Ty będziesz je komentował - to by dopiero był tripkowy hit
Poszukiwanie toalety ma jedną zaletę - zajeżdżamy do Namutoni Camp. Na jego terenie znajduje się dziewiętnastowieczny, niemiecki fort. Ma on bogatą historię bo był posterunkiem policji, punktem kontroli weterynaryjnej i bazą wojskową RPA. Był też przebudowywany a w 1957 roku został udostępniony turystom. Niestety nie mamy czasu aby go zwiedzić
Ważne sprawy załatwione więc ruszamy w drogę. Chwila jazdy i już spotykamy zwierzynę Tym razem jest to spore stado impali ciemnolicych pasące się wspólnie ze springbokami na tle kopca termitów
Żegnamy sympatyczne antylopy i podążamy dalej, na kolejne spotkanie Ponownie są to dostojne żyrafy
Przy żyrafach nie spędzamy zbyt dużo czasu bo już wiele razy je spotykaliśmy podczas naszego dwudniowego safari. Zatrzymujemy się za to przy dropach olbrzymich. Je też już widzieliśmy ale poprzednio były znacznie dalej.
Zadowoleni ze spotkania z najcięższymi, latającymi ptakami jedziemy nad następne, niewielkie oczko wodne. Niestety, dzisiaj wodopój jest pusty
No cóż, jak widać zwierzaki nie zawsze na nas czekają... W dużej mierze zależy to chyba od szczęścia... Trochę zawiedzeni znów ruszamy w drogę... Parę minut jazdy i... widzimy duże stado zebr Trochę daleko od nas ale zawsze to jakieś zwierzaki...
nie no.... autobusem po sawannie! to dopiero musiało być niezwykłe przezycie , ale widać, że można? - można!
dropy piekne, wielkie i dostojne.... pusty wodopój w Afryce? - to chyba było południe...., ranki i późne popołudnia to "godziny aktywności" zwierzaków i w takich miejscach z reguły zwykle jest tłok! a czasami wręcz "kłótnie i przepychanki" o miejsce
Piea, Nel, Huragan skoro safari autobusem Wam się podoba to jedziemy dalej A dokąd? Oczywiscie do następnego wodopoju... Niestety oczko jest znowu puste Jesteśmy dość wcześnie więc zwierzyny powinno być pod dostatkiem a tu taka przykra niespodzianka...
Nie poddajemy się i jedziemy dalej. I co? Znowu "pudło"...
Wokół widać sporo świeżych odchodów zwierząt więc zwyczajnie przyjechaliśmy zbyt późno... Na pocieszenie udaje mi się sfotografować ptaki, które korzystają z obecności wody i pokarmu...
Te to chyba synogarlice - jakie dokładnie nie wiem bo kiepsko rozpoznaję ptaszki
Te łaciate to czajki srokate - tu mam pewność bo widziałam je już w Botswanie
Nieopodal wodopoju widzimy też spore stadko perliczek
Kiedy mijamy perliczki nasz kierowca gwałtownie się zatrzymuje. Czyżby coś ciekawego wypatrzył? Eee, nie, to nasz lokalny przewodnik Beria wysiada na chwilę... Nagle Beria wraca i... przynosi ze sobą wyschniętą kupę słonia Zachęca nas do oglądania jej ale chętnych do tej atrakcji brak
Beria opowiada nam, że słoń afrykański, który jest zwierzęciem wyłącznie roślinożernym, w ciągu doby zjada ok.200 kg pożywienia. Są to różne rośliny, trawy, liście, owoce, nasiona, gałazki młodych drzew i kora. Wszystko to popija ok.200 litrami wody a następnie wydala ok.80-90 kg kału No i ta kupa, jak się okazuje, jest cennym materiałem dla miejscowej ludności bo służy jako opał, przydaje się przy budowie domów a także można z niej produkować pamiątki i papier Ponieważ słoń nie jest przeżuwaczem jak krowa to cała celuloza przelatuje przez niego na wylot i jest gotowym surowcem. Notesiki produkowane ze słoniowej kupy udało mi się zobaczyć nieco później na jednym ze straganów z pamiątkami i oczywiście pokażę je w dalszej części relacji...
Tuż za bramą zaczynają się gęste krzaki. Widzę wśród nich kudu wielkie ale kierowca jedzie zbyt szybko i zamiast fotki zwierzaka mam zdjęcie gęstwiny i kopca termitów
Może gdybym siedziała po właściwej stronie autobusu to bym zdążyła z pstryknięciem zdjęcia?
Tu muszę napisać parę słów wyjaśnienia. Na safari byłam już wiele razy, w różnych krajach ale autobusem jeszcze nie tropiłam zwierząt... Niestety, nie jest to zbyt wygodne Mimo że, mieliśmy sporo wolnych miejsc w autokarze i każdy mógł siedzieć przy oknie (które nawet można było otworzyć) to stałe przesiadanie się z jednej strony autobusu na drugą, i to w czasie jazdy, nie należało do przyjemności ani nie było bezpieczne
Kudu trochę mi szkoda bo był to okazały samiec No trudno, przecież to dopiero początek safari... Jedziemy dalej i już po chwili spotykamy żyrafę oraz impale ciemnolice pasące się wspólnie. Tym razem na szczęście kierowca zatrzymuje się więc dokumantacja fotograficzna jest
Szkoda tylko, że impale nie chciały zapozować przodem...
Żyrafa, chyba zaciekawiona naszą obecnością, wychodzi nawet zza krzaków więc możemy podziwiać ją z bliska
Tego dnia, podobnie jak w dniu poprzednim, naszym celem są oczka wodne. Mamy nadzię spotkać przy nich liczne zwierzęta.
Pierwsze oczko niestety jest puste Stoi przy nim jedynie samotny marabut ale jest dość daleko więc zdjęcie nienajlepsze.
Jesteśmy trochę zawiedzeni ale na safari tak to już jest, że zwierzaki raz są a innym razem niestety ich nie ma chociaż nam się wydaje, że miejsce i pora są idealne na spotkanie... Zobaczymy jak będzie przy następnych wodopojach... Na razie musimy przerwać safari bo jeden z uczestników ma problemy żołądkowe a z pojazdów nie można wysiadać poza wyznaczonymi do tego celu miejscami. Jedziemy więc na poszukiwanie toalety a droga prowadzi wśród krzaków obsypanych białym pyłem
Małgosiu, wiedz, że ja też tu do Ciebie zaglądam od czasu do czasu i podziwiam cudne zdjęcia licznej zwierzyny, (ale zajęta swoim Meksykiem, nie miałam tu zbytnio nadwyzki czasu , stąd moja "milcząca nieobecność" tu u Ciebie); ale nie obawiaj się - dużo ludzi tu do Ciebie zagląda, choć nawet jak nic nie piszą.... (ja mam ten sam "ból", czasami piszę i piszę.... a nikt sie nawet pół słowem nie odezwie , ale nie zniechęca mnie to jakoś.... ; najwyzej sama sobie poczytam kiedys w wolnej chwili co by nie zapomnieć własnych wspomnień... )
(PS. ależ Ci dopisała ta zwierzyna w tej Namibii!, nie kazdy ma takiego farta na safari....)
Piea
...gdy patrzę na te trzy "żyrafie fotki" to nie mogę powstrzymać usmiechu. Mam wrażenie ,że..."czytam w jej myslach":
1."co to,co siędzieje !???
2."nie no ,chyba mi sie śni" ?!!!
3."jednak nie,oni...przyjechali autobusem" !!!
; ))))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Mabro, co tu pisać. Oglądam z rozdziawioną japą. To musi być niesamowite tak w naturze prawie oko w oko.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Piea, Radek, Asia-A dzięki za miłe słowa
Radek, rozbawiłeś mnie do łez swoim komentarzem do moich "żyrafich" fotek Może ja będę wklejać zdjęcia a Ty będziesz je komentował - to by dopiero był tripkowy hit
Poszukiwanie toalety ma jedną zaletę - zajeżdżamy do Namutoni Camp. Na jego terenie znajduje się dziewiętnastowieczny, niemiecki fort. Ma on bogatą historię bo był posterunkiem policji, punktem kontroli weterynaryjnej i bazą wojskową RPA. Był też przebudowywany a w 1957 roku został udostępniony turystom. Niestety nie mamy czasu aby go zwiedzić
Ważne sprawy załatwione więc ruszamy w drogę. Chwila jazdy i już spotykamy zwierzynę Tym razem jest to spore stado impali ciemnolicych pasące się wspólnie ze springbokami na tle kopca termitów
Żegnamy sympatyczne antylopy i podążamy dalej, na kolejne spotkanie Ponownie są to dostojne żyrafy
Przy żyrafach nie spędzamy zbyt dużo czasu bo już wiele razy je spotykaliśmy podczas naszego dwudniowego safari. Zatrzymujemy się za to przy dropach olbrzymich. Je też już widzieliśmy ale poprzednio były znacznie dalej.
Zadowoleni ze spotkania z najcięższymi, latającymi ptakami jedziemy nad następne, niewielkie oczko wodne. Niestety, dzisiaj wodopój jest pusty
No cóż, jak widać zwierzaki nie zawsze na nas czekają... W dużej mierze zależy to chyba od szczęścia... Trochę zawiedzeni znów ruszamy w drogę... Parę minut jazdy i... widzimy duże stado zebr Trochę daleko od nas ale zawsze to jakieś zwierzaki...
nie no.... autobusem po sawannie! to dopiero musiało być niezwykłe przezycie , ale widać, że można? - można!
dropy piekne, wielkie i dostojne.... pusty wodopój w Afryce? - to chyba było południe...., ranki i późne popołudnia to "godziny aktywności" zwierzaków i w takich miejscach z reguły zwykle jest tłok! a czasami wręcz "kłótnie i przepychanki" o miejsce
Mabro , jedziesz dalej z tymi fotami.... cudne!
Piea
Też jestem bardzo pozytywnie zaskoczona safari z busa faktycznie da się i to całkiem nieżle
No trip no life
Zyrafo-fotki wymiataja.Super portret.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Piea, Nel, Huragan skoro safari autobusem Wam się podoba to jedziemy dalej A dokąd? Oczywiscie do następnego wodopoju... Niestety oczko jest znowu puste Jesteśmy dość wcześnie więc zwierzyny powinno być pod dostatkiem a tu taka przykra niespodzianka...
Nie poddajemy się i jedziemy dalej. I co? Znowu "pudło"...
Wokół widać sporo świeżych odchodów zwierząt więc zwyczajnie przyjechaliśmy zbyt późno... Na pocieszenie udaje mi się sfotografować ptaki, które korzystają z obecności wody i pokarmu...
Te to chyba synogarlice - jakie dokładnie nie wiem bo kiepsko rozpoznaję ptaszki
Te łaciate to czajki srokate - tu mam pewność bo widziałam je już w Botswanie
Nieopodal wodopoju widzimy też spore stadko perliczek
Kiedy mijamy perliczki nasz kierowca gwałtownie się zatrzymuje. Czyżby coś ciekawego wypatrzył? Eee, nie, to nasz lokalny przewodnik Beria wysiada na chwilę... Nagle Beria wraca i... przynosi ze sobą wyschniętą kupę słonia Zachęca nas do oglądania jej ale chętnych do tej atrakcji brak
Beria opowiada nam, że słoń afrykański, który jest zwierzęciem wyłącznie roślinożernym, w ciągu doby zjada ok.200 kg pożywienia. Są to różne rośliny, trawy, liście, owoce, nasiona, gałazki młodych drzew i kora. Wszystko to popija ok.200 litrami wody a następnie wydala ok.80-90 kg kału No i ta kupa, jak się okazuje, jest cennym materiałem dla miejscowej ludności bo służy jako opał, przydaje się przy budowie domów a także można z niej produkować pamiątki i papier Ponieważ słoń nie jest przeżuwaczem jak krowa to cała celuloza przelatuje przez niego na wylot i jest gotowym surowcem. Notesiki produkowane ze słoniowej kupy udało mi się zobaczyć nieco później na jednym ze straganów z pamiątkami i oczywiście pokażę je w dalszej części relacji...